Jedność prawicy?
data:08 lipca 2014     Redaktor: ArekN

 

Trwają rozmowy na prawej stronie polskiej sceny społecznej i politycznej. Spotkania Jarosława Kaczyńskiego z Piotrem Dudą, Jarosławem Gowinem i Zbigniewem Ziobro stwarzają nadzieję na stworzenie szerokiej koalicji, pozwalającej odsunąć Platformę Obywatelską od władzy. Czy jest to realne?

 
 

   Nie ma sensu liczyć potencjalnych mandatów czy rozważać potencjalny układ sił w nowym Sejmie. Tym niech zajmą się politycy, żywotnie zainteresowani objęciem eksponowanych stanowisk. Ważniejsze jest zatrzymanie degradacji państwa polskiego oraz pewność, że nowy rząd będzie prezentował choć trochę lepszą jakość w codziennej działalności i ukróci korupcję. Nie powinien też wspierać pieniędzmi i decyzjami administracyjnymi szeroko pojętego liberalizmu obyczajowego- bez tego wsparcia szybko okaże się, jakie jest rzeczywiste społeczne poparcie dla lewackiego „postępu” i „modernizacji”.

 

Tylko tyle i aż tyle. Cudów nie można oczekiwać, zważywszy na kiepski stan państwa i konieczność długofalowych działań na naprawdę wielu obszarach. Kluczowy staje się więc dobór takich ludzi, których myślenie i sposób działania pozwolą na wprowadzanie korzystnych zmian- ich zakres i sposób wprowadzenia są kwestiami drugorzędnymi.

 

Przeszkodą w stworzeniu szerokiej koalicji jest wysoki poziom emocji, mający podłoże głównie personalne. Jarosław Kaczyński wyraźnie odrzuca ten balast, próbując doprowadzić do politycznego przełomu. Gdzieś w tle toczą się zapewne nieformalne rozmowy z ludowcami, które być może zaowocują jesienią, prowadząc do wcześniejszych wyborów.

Najbardziej pokrzywdzeni mogą czuć się ci, którzy odsądzali od czci i wiary Dudę, Gowina czy Ziobrę. Teraz muszą zmienić zdanie bądź przynajmniej zaprzestać otwartych ataków- ta praktyczna lekcja polityki pokazuje, że pomiędzy wrogiem a przyjacielem istnieje jeszcze szereg stopni pośrednich a skrajne opinie mogą zaszkodzić przy tak dużej dynamice wydarzeń. Naturalna niechęć do ludzi, którzy zdradzili Prawo i Sprawiedliwość czy nawet współuczestniczyli w rządach Platformy musi zostać zastąpiona przez chłodną kalkulację i skupienie się na jednym, konkretnym celu. Kolejnej takiej próby szybko nie będzie; trzeba zaufać Kaczyńskiemu, który cała sprawę traktuje poważnie- a przecież wcześniejsze rozłamy musiały go boleśnie dotknąć.

 

Wariant optymalny dla Prawa i Sprawiedliwości to wchłonięcie mniejszych ugrupowań bądź zmarginalizowanie ich podczas układania list, jednak ten plan nie musi się powieść. Współpraca z przewodniczącym Solidarności jest niepewna; czynnikiem spajającym będzie z pewnością postulat obniżenia wieku emerytalnego.

Wróćmy do kluczowej kwestii- dobór ludzi. Zważywszy na potencjał kadrowy Prawa i Sprawiedliwości oraz dorobek ludzi związanych z SP i PR istnieje powód do umiarkowanego optymizmu. Uczciwiej, kompetentniej, z większą troską o stan państwa.

 

Ewentualny przyszły rząd nie mógłby jednak istnieć bez wsparcia koalicjanta, bo nawet połączone siły najprawdopodobniej nie starczą do samodzielnego rządzenia. Otwarta pozostaje kwestia PSL-u i Nowej Prawicy. Być może ludowców udałoby się utrzymać w ryzach, lecz kosztem zachowania przynajmniej części ich wpływów i przywilejów, co z kolei kłóci się z wizją modernizacji Polski. Bilans zysków i strat pozostawmy Jarosławowi Kaczyńskiemu- nie jest też pewne, czy ludowcy będą chcieli aż tak ryzykować.

 

Wielką niewiadomą jest Nowa Prawica, której program jest całkowitym zaprzeczeniem wizji Polski solidarnej, do której dąży Prawo i Sprawiedliwość. Darwinizm społeczny głoszony przez Janusza Korwina-Mikke może być jednak tylko garścią frazesów obliczoną na przyciągnięcie młodych wyborców, natomiast praktyka rządzenia pozwoliłaby utemperować tę partię. Wydaje się jednak, że byłby to najgorszy z możliwych koalicjantów: bez zaplecza kadrowego, głoszący populistyczne hasła, nie umiejący grać zespołowo, w dodatku od wielu lat stawiający się w opozycji do Prawa i Sprawiedliwości. Czy warto?

 

Zupełnie na marginesie znajduje się Ruch Narodowy, posiadający potencjał w postaci aktywnych młodych ludzi, jednak bez żadnych konkretnych wpływów na scenie politycznej. Wyraźnie przegrywa wyścig z Nową Prawicą: przy jeszcze większej asystemowości nie formułuje wyraźnego programu gospodarczego; brakuje mu też lidera na miarę Korwina-Mikke. Pomijany w rozmowach, Ruch Narodowy jest jednak dostrzegany- świadczy o tym wypowiedź Zbigniewa Ziobro na temat możliwego wspólnego działania.

Przyszłość i celowość istnienia RN jako partii jest zagadką- w przypadku objęcia rządów przez koalicję PiS-u i mniejszych ugrupowań, kilkuletnim sprawnym rządzeniu i usunięciu głównych patologii, krytyka narodowców straci siłę rażenia.

 

AN

 

Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.