Gazeta przytacza słowa kieleckiego dziennikarza: Właściwie to należałoby zapytać: "I co, powiesili tych, co widać na tym zdjęciu?". Ja nie wiem, jak można inscenizować egzekucje. To już nie tylko banalizacja historii, ale i Śmierci. Wojna i martyrologia stają się ludycznym, wręcz jarmarcznym widowiskiem.
Redaktor artykułu cytuje również słowa dyrektora odpowiedzialnego za promocję i edukację w urzędzie marszałkowskim, który zastanawia się na sensem tak realistycznego podejścia do tematu. W ten sposób ładnie połączone zostało oburzenie przedstawiciela mediów z dystansowaniem się od całości urzędnika decydującego o finansowym wsparciu dla tego typu widowisk.
Chciałbym zrozumieć, jaki rodzaj inscenizacji byłby odpowiedni dla ludzi mentalnie powiązanych z "Gazetą Wyborczą". Może jakieś metafizyczne rozważania, zrównujące katów i ofiary? A może niejednoznaczny i przez to tak piękny w swojej wymowie finał, w którym to mieszkańcy mordują Niemców?
Bo przecież nie chodzi o dosłowność- jak podaje kmn.info.pl ten sam portal gazeta.pl trzy miesiące wcześniej relacjonował Marsz Ateistów, na którym dokonano inscenizacji egzekucji Kazimiera Łyszczyńskiego (w tej roli Jan Hartman). Inscenizacji nie przerwano w momencie gdy kat wygłosił swoją przemowę, doprowadzono ją do samego końca łącznie z ucięciem głowy i konwulsyjnym drgawkami ciała już bez głowy.
.I co na Wyborcza? Zadowolona, że wszystko było realnie. Bardzo fajnie wyglądał ten kat w czerwieni z toporem w ręku.
Babcia uspokajała wnuczkę: – „To tak na niby będzie. W tych czasach już się nie ścina. Temu panu nic się nie stanie.” (więc dzieciom wystarczy tylko wytłumaczyć, że to rekonstrukcja? No coś takiego!).