Zlikwidować Ministerstwo Kultury - wywiad z twórcą Teatru Nie Teraz
data:28 czerwca 2014     Redaktor: husarz

Reagowanie na antykulturę nie może mieć charakteru akcyjnego - uważa Tomasz A. Żak, odnosząc się do „sprawy o nazwie - Golgota Picnic”.
 
 

Tomasz A. Żak

Twórca Teatru Nie Teraz Tomasz A. Żak uważa, że państwo, szczególnie demokratyczne, zmonopolizowało już niemal wszystkie możliwości transferu usług kulturalnych, a postępująca lewicowa ideologizacja świata powoduje, że transfer ten jest warunkowany odpowiadającymi rządzącym treściami, z tym zaś wiąże się koniec możliwości wyboru treści, a zaczyna indoktrynacja - rozmowa Agnieszki Piwar (KSD).


Czy prawdziwemu artyście są potrzebne pieniądze, którymi rozporządzają urzędnicy państwowi? Czy prawdziwa sztuka w ogóle potrzebuje dotacji państwowych?

 

- Zacznę od dwóch koniecznych tutaj zdań wstępu, bo i Pani przed zadaniem powyższego pytania, uprzedziła mnie, że nasza rozmowa odnosić się ma do różnych artystycznych działań antypolskich lub bluźnierczych, których ilość w ostatnim czasie jest coraz większa, a przywołana przez Panią „sprawa o nazwie - Golgota Picnic”, to przecież tylko ostatni głośny przykład tego trendu. A ja, w kontekście tych odniesień, jestem przekonany, że reagowanie na ową antykulturę nie może mieć charakteru akcyjnego, ale winno być po prostu efektem takiej, a nie innej formacji moralnej i ideowej społeczeństwa, która – o czym wciąż nie chcemy pamiętać – jest prostą funkcją edukacji kulturalnej u podstaw. Gorzkie jest to i jakże bolesne, że najbardziej nie chcą o tym wiedzieć tzw. prawicowi politycy, nawet wtedy, gdy już mają te trochę władzy w rękach.

 

A wracając do Pani pytania: wyczuwam w nim niedobry syndrom „wylewania dziecka z kąpielą”. To trochę, jak z tymi głosami o likwidacji Festiwalu MALTA, bo „oni tam zaprosili to bluźniercze widowisko”. „Wypalanie do ziemi” tego, co było złe, może i nie jest złym rozwiązaniem, szczególnie w tak ważnej dla kultury sferze symboli (np. powracający wciąż pomysł zburzenia Pałacu Kultury w Warszawie, jako symbolu kulturowej agresji komunizmu), ale niekoniecznie w przypadku każdego zawłaszczonego przez lewactwo projektu. Pyta Pani więc o nasze – podatników pieniądze i jeszcze przy tym „ubiera” artystę i sztukę w przymiotnik - „prawdziwy”, „prawdziwa”. Po pierwsze, nie ma nieprawdziwych artystów i nie ma nieprawdziwej sztuki. „Przymiotnikowanie” spraw oczywistych, to zwycięstwo orwellowskiej nowomowy (np. prawdziwa miłość albo prawdziwa wiara). Po drugie: każdy artysta może swoje talenty zamieniać na różnorodnie, ważne dla nas dzieła, jeżeli te dzieła pozwalają mu tworzyć i żyć po prostu. A tworzyć i żyć można mając te okropne (sic!) pieniądze. Artysta ich potrzebuje i sztuka bez nich nie zaistnieje. Otwartą pozostaje natomiast kwestia zdefiniowania drogi, jaką te pieniądze trafią od jednych ludzi (odbiorców sztuki) do innych ludzi (twórców).

(...)
 
 

A zatem, gdyby przywrócić porządek z czasów, kiedy nie było ministerstw od kultury – artyści i teatry miałyby się całkiem dobrze...

 

- Tak teatry, jak i wszyscy artyści utrzymywaliby się właśnie z tej „tacy”. Wróciłby normalny system mecenatu prywatnego, czy nawet społecznego (gminnego), jak w niedościgłej, co do tych rozwiązań epoce Średniowiecza, które to rozwiązania ostatecznie zniszczyła epoka Oświecenia, najbardziej nieludzka w dziejach budowania relacji międzyludzkich. Oczywiście, takie rozwiązanie, pozbywające się pośrednika państwowego, wymaga zmiany prawa podatkowego i w konsekwencji „odczepienia się” państwa od tego, jak chcemy wydawać nasze pieniądze na kulturę.

 

(...)

 

- Protesty społeczne, do których w tej rozmowie się odwołujemy, w żadnym wypadku cenzurą nie są. Tak jak cenzurą nie są np. protesty lewicowych aktywistów przeciwko celibatowi w Kościele. O cenzurze można mówić tylko wtedy, gdy jakiś zakaz jest administracyjnie usankcjonowany, a za tym stoi jakiś aparat przymusu. Wszelkie narzędzia do egzekwowania takich czy innych zakazów ma w swoich rękach obecna władza, sekundujące jej media (także to przez Panią wymienione) oraz futrowani i dokarmiani przez tę władzę twórcy (owe dotacje, no i stanowiska w państwowych i samorządowych instytucjach kulturą się zajmujących). To, o czym pisze „giewu”, to zwykły strach zadufanych w sobie hunwejbinów obyczajowej rewolucji. Oni myśleli, że Polacy są już wystarczająco zindoktrynowani, ogłupieni, a tutaj taka niespodzianka…


(...)


Powtórzmy: rekin po to ma zęby, aby nimi zabijać. Nie obrażajmy się na naturę, tylko – jak mówi najważniejsza Księga, czyńmy ją sobie poddaną. Nasz wróg przegrupował siły i uderzył ponownie, wykorzystując zdobyte przez siebie instytucje oraz środki odebrane nam w ramach przymusu podatkowego. To kolejna odsłona tej wojny.


CAŁY WYWIAD na portalu Prawy.pl: http://www.prawy.pl/73-kultura/6177-tworca-teatru-nie-teraz-reagowanie-na-antykulture-nie-moze-miec-charakteru-akcyjnego

 

UWAGA! W serwisie Protestuj.pl prowadzona jest kampania protestacyjna, w ramach której można podpisać i wysłać list domagający się zaniechania tego publicznego bluźnierstwa. Protest ten jest symbolem naszego sprzeciwu wobec obecności pseudosztuki "Golgota Picnic" w całej Polsce, dlatego też jednym z adresatów listów jest Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Zaprotestuj przeciwko "Golgota Picnic" w całej Polsce




 

Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.