MAREK  BATEROWICZ: DELEGACJA Z NIEBYTU ?
data:21 czerwca 2014     Redaktor: GKut

Z   D A L E K A   L E P I E J    W I D A Ć....

 

       W  dniach afery podsłuchowej, podczas której z ust ministra Bartłomieja Sienkiewicza padło wyznanie – „państwo polskie istnieje tylko teoretycznie” – przyleciała do nas delegacja parlamentarna z Marszałkiem Senatu RP, Bogdanem Borusewiczem.

 

A jeśli polskie państwo naprawdę nie istnieje ( w końcu minister spraw wewnętrznych wie najlepiej!), to delegacja przyfrunęła chyba z niebytu ? Nie trzeba też nikomu tłumaczyć, że delegacja na tym szczeblu nie jest tej rangi, co wizyta głowy państwa lub premiera rządu, a zatem samą laską marszałkowską nie wyczaruje w Canberze spraw ważnych dla Polski. Tym bardziej, że pikantne wyznanie ministra Sienkiewcza już krąży w mediach globu, by nie powiedzieć globalnych, i z pewnością nie uszło uwadze rządu Abbotta. Jakże więc Australia – czy inne państwo świata – miałoby podejmować rozmowy z państwem, które istnieje tylko teoretycznie? A jeśli istnieje tylko na papierze, formalnie a nie realnie, to czy innym państwom opłaci się utrzymywać stosunki z taką republiką, wycinanką z papieru!? Bo nie jest nawet „papierowym tygrysem”. IIIRP istnieje tylko na szyldach ambasad i konsulatów – może jeszcze na pieczęciach – ale naprawdę jest jakąś umowną (jeszcze tolerowaną ) republiką w Unii Europejskiej albo republiką post-smoleńską, zależną od Moskwy i to nie tylko w dziedzinie energetycznej.

 

  

O, kraju Lechitów! O, Rzeczpospolito, która byłaś tak blisko, by dać złotą wolność trzem narodom – niestety, źle przeprowadzona unia w Brześciu Litewskim ( 1596) nie pozyskała w końcu Ukrainy. I choć jeszcze czwarty naród cieszył się przywilejami nieznanymi wtedy w innych krajach Europy, a także mniejszości etniczne, owa Rzeczpospolita zaczęła chylić się do upadku. Powody tej dekadencji znamy, natomiast nie jest powszechną wiedza o obecnej chorobie IIIRP, chorobie, która doprowadziła państwo polskie do niebytu, zdaniem ministra Sienkiewicza.  Wiedzę o tej chorobie już chronicznej posiadają tuziny publicystów i blogerów, historyków i ekonomistów, wreszcie fachowców z innych kręgów, natomiast negują ją i ukrywają potomkowie czerwonych dynastii, resortowe dzieci, celebryci i „autorytety” Salonu, zwolennicy układu okrągłostołowego i dawnych służb czy spece od mokrej roboty.

 

Czy Polskę w r. 1989 strącono do niebytu ?  Pytanie bez sensu: nigdy bowiem tej Polski z niebytu powojennego nie wytrącono, z niebytu peerelowskiego i z rygorów republiki sowieckiego kraju. W r.1989 – w Magdalence - zadbano, aby utrzymać Polaków w ubezwłasnowolnieniu, które reżim stalinowski osiągnął po latach krwawych represji, dławiąc ruch oporu przeciwko sowieckiemu okupantowi. Okrągły stół był przecież triumfem reżimu, a nie demokratycznej opozycji. Ta haniebna umowa – zawarta ponad narodem i bez jego woli – miała na celu zatwierdzić nieformalne ustalenia z Magdalenki, aby przypadkiem sytuacja nie wymknęła się spod kontroli PZPR-u, jego przybudówek i służb. Temu właśnie służyła gruba kreska, odrzucenie postulatów lustracji i dekomunizacji , co jednocześnie dawało parasol ochronny prosowieckiej agenturze skupionej w PZPR, SB czy w WSI. Tym prostym fortelem oszukano polskie społeczeństwo, wmawiając ludziom, że dostają wreszcie demokrację, a nawet niepodległość(!), gdy tymczasem pozornie ustępujący reżim utrzymał wszelkie warunki kontroli nad narodem, aby nie wypuścić go z potrzasku, zainstalowanego w latach stalinizmu. Jakby według zaleceń carycy Katarzyny – „aby Polska nie wyszła z nicości” – albo według recepty leninowskiej: jeden krok wstecz, a potem dwa kroki do przodu!

A realizacji tych zamierzeń służą czerwone dynastie (czyli resortowe dzieci) tworzące materię post-komunistycznego układu. Okres „jednego kroku wstecz” to były zaledwie trzy lata ( 1989- 1992), państwo polskie mogło się narodzić po lustracji projektowanej przez rząd Olszewskiego i Macierewicza, niestety nocna zmiana – dzieło starych marksistów, zdrajców i oportunistów z Wałęsą na czele – przekreśliła te nadzieje. Peerelowska nomenklatura ocalona cudem głosowania ( bo KPN nie musiał się obrażać o jedną teczkę!) zdobyła pozycję do kontrofensywy. A potem ruszyła powracająca fala tejże nomenklatury, nie tylko na najwyższych urzędach, ale też w wymiarze „sprawiedliwości”, bo post-komuniści wiedzieli jakie instytucje należy obstawiać, aby manipulować Polską. Rozpoczęto więc przywracać na stanowiska negatywnie zweryfikowanych prokuratorów, zwłaszcza w r.1994, za kadencji ministra Jaskierni ( byłego aparatczyka PZPR, zarazem prokuratora generalnego!) przywrócono aż kilkudziesięciu.

 

I to procentuje dzisiaj, gdy spojrzeć na mataczenie śledztwa smoleńskiego czy na aktualne wyczyny prokuratury w redakcji tygodnika „Wprost”, będące jawnym pogwałceniem wolności prasy. Te metody, wręcz totalitarne, skłoniły wielu publicystów i blogerów do opinii, że rząd Tuska jest zagrożeniem dla demokracji, jasne – ale przecież nie jest to pierwsza afera, która podsuwa taki wniosek! Zasady demokracji łamie się w IIIRP od samego początku.

 

Z kolei Grzegorz Braun sądzi, że po aferze podsłuchowej państwo polskie abdykowało, ładnie to brzmi, lecz jaki to nonsens: embrion polskiego państwa usunięto 4 czerwca 1992 r., a zatem państwo polskie jeszcze nie istnieje! To co istnieje jest natomiast lakierowaną fasadą dla naiwnych, ozdobioną czekoladowym orłem a zaśmieconą pomnikami dla „wyzwolicieli”. W gruncie rzeczy jest to państwo post-stalinowskie, bo oparte na dzieciach resortowych i honorujące katów żołnierzy wyklętych, a prześladujące tych, co protestują przeciwko wykładom profesora-majora KBW.

     Z takiego to kraju, państwa utrzymywanego tylko dla kasty nietykalnych a nie dla obywateli, przyleciała do nas delegacja „parlamentu”, także pozostającego pod kontrolą układu, czego symbolem jest choćby laska marszałkowska Sejmu dla Ewy Kopacz, notorycznej kłamczyni w kwestii smoleńskiej „katastrofy”. Nie lepiej jest w Senacie, gdzie Marszałkiem jest były dysydent i współzałożyciel pierwszych Wolnych Związków Zawodowych na Wybrzeżu ( w r.1978). Za te zasługi Lech Kaczyński wsparł Borusewicza w politycznej karierze, tenże jednak szybko zaatakował PiS, a w roku 2008 – już jako Marszałek Senatu – „wszedł w buty PZPR i szantażował Instytut Pamięci Narodowej zmniejszeniem budżetu i wymuszeniem zwolnień grupowych”(patrz: Krzysztof Wyszkowski, „Głową w mur”, str.94). A zatem jaka metamorfoza: z dysydenta pan Borusewicz przeobraził się w jeden z filarów post-komunistycznego układu! I jest nim do dzisiaj, a Leszek Zborowski tak to komentował: „Nie dziwi fakt, że inicjatorem tej haniebnej krucjaty (przeciwko IPN) stał się nasz dawny opozycyjny kolega Bogdan Borusewicz. Od lat wykrzywianie prawdy jest jego ulubionym zajęciem (...), Marszałek Borusewicz jest dzisiaj w grupie politycznych karierowiczów, którzy forsują ideę kasty nietykalnych i niepodlegających krytyce „lepszych Polaków”(idem, str.95).

     Takie to „elity” ma owa IIIRP, proklamowana w r.1989 wyłącznie dla ratowania peerelowskich kadr i stosownych służb, a nie dla wprowadzenia demokracji i odzyskania niepodległości. A czy po aferze podsłuchowej polecą jakieś głowy? W końcu Sienkiewicz z Belką radzili – używając rynsztokowych wyrażeń - nad operacjami finansowymi niezgodnymi z Konstytucją , a nawet z prawem unijnym, a że nagrano aż 900 godzin rozmów, wiele jeszcze wypłynie, o ile bohaterska akcja ABW nie zapobiegnie nowym skandalom!

 

Tusk się waha? A może dopiero studiuje Konstytucję? Okaże się za kilka dni, jedno dziś jest pewne:nawet gdy polecą jakieś głowy, to na inne miejsce układu, bo są to cenne śrubki maszynerii podtrzymującej fasadę państwa „teoretycznego”! Nazwanego też pogardliwie „kamieni kupą”. A dymisja rządu i przedwczesne wybory nie pasują chyba układowi, w zacieraniu afer mają bogate doświadczenie.

                                                                        

                                                                                      Marek Baterowicz

 

 
 
 
Marek Baterowicz ( ur. w 1944 w Krakowie ), poeta, prozaik, publicysta, tłumacz poezji krajów romańskich, latynoskich i Quebec’u. Romanista – doktorat o wpływach hiszpańskich na poetów francuskich XVI/ XVII wieku ( 1998), fragmenty tej tezy ukazały się we Francji. Wydał też tomik wierszy w języku francuskim – „Fée et fourmis” ( Paris, 1977). Jako poeta debiutował na łamach „Tygodnika Powszechnego” i „Studenta” ( w 1971). Debiut książkowy: „Wersety do świtu” ( W-wa,1976) – tytuł był aluzją do nocy PRL-u. W r.1981 wydał zbiór wierszy poza cenzurą: „Łamiąc gałęzie ciszy”. Od 1985 roku na emigracji, po czterech latach czekania na paszport, najpierw w Hiszpanii, a od 1987 w Australii. W roku 1992 odwiedził Polskę, w tym samym roku listem w „Arce” zrywał ze środowiskiem „Tygodnika Powszechnego”, które poparło grubą kreskę ułatwiającą nowe zniewolenie. Autor wielu zbiorów wierszy jak np. „Serce i pięść” ( Sydney, 1987), „Z tamtej strony drzewa” ( Melbourne, 1992 – wiersze zebrane), „Miejsce w atlasie” ( Sydney, 1996), „Cierń i cień „ ( Sydney,2003) czy „Na smyczy słońca” ( Sydney, 2008). W r.2010 we Włoszech ukazał się wybór jego wierszy – „Canti del pianeta”. Wydawca ( Roma, Empiria) tak określił jego poezję: „to zaproszenie człowieka planetarnego, ceniącego wartości uniwersalne całej ludzkości i braterstwo między ludźmi”.Wydał też kilka tytułów prozy, w tym powieść ze stanu wojennego pt. „Ziarno wschodzi w ranie” ( Sydney,1992). Mieszka w Sydney.






Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.