„Dokąd z Ukrainą”
debata Fundacji Niepodległości w Lublinie 16.06.2014 r.
- uwagi Jana Fedirko (z Fundacji Niepodległości)
Raziło mnie używanie przez trójkę panelistów języka negatywnie pozycjonującego. Oczywiście oni uważali, że czynią to w imię prawdy (i tylko prawdy), jednak takiego języka nie używa się w debatach, a jako chrześcijanie powinni wiedzieć, że prawdę przekazuje się w miłości – jedna z podstawowych zasad naszej wiary i kultury. Niestety momentami ocierało się to o język nienawiści, a zwłaszcza w ustach kobiety nie brzmi to dobrze. Ponadto nie wypada publicznie – a zwłaszcza dla księdza – mówić o Prezydencie państwa (jakie by ono nie było, ale jednak europejskiego), że jest złodziejem, szubrawcą i wyzywać go jeszcze od innych najgorszych. Emocje temu towarzyszące mogą świadczyć tylko o zacietrzewieniu i braku obiektywizmu. Słusznie zauważono, że używają oni określenia Ukrainiec – banderowiec wymiennie, jako synonimy. Przy okazji nagminne wrzucanie do jednego „banderowskiego kosza” Prawego Sektora i Swobody świadczy tylko i wyłącznie nie o przenikliwości, lecz śmiem twierdzić nieznajomości ukraińskich realiów.
Wg. nich kijowski Majdan był banderowski. Dobrze, że chociaż zastrzegli się iż na nim nie byli. Służąc na Majdanie (tak ponieważ mój pobyt tam „pomiędzy Gruszewskiego a Instytucką” traktuję jako służbę w imię interesu narodowego Polski) widziałem naszych dziennikarzy gł. tzw. prawicowych, którzy przyjeżdżali z góry postawioną tezą i nic innego nie widzieli wokoło tylko ten mniejszościowy wycinek, który chcieli. W kuluarach powiedziałem Księdzu, że tak patrząc to Majdan był Polski ponieważ naszych flag było co najmniej pięciokrotnie więcej od czerwono – czarnych. Odpowiedź na to, że no dobrze, ale i tak rządzili tam banderowcy, bo było ich 70% (z jakich chmur te dane?!) uważam za niepoważną. Jakoś też nie za bardzo informacja, że podczas Majdanu nasi – rzymsko-katoliccy - księża (z przyległej konkatedry pw św. Aleksandra) rozdali 300 tys. (sic!) różańców poruszyła wyobraźnię i zmysł duszpasterski księdza. (Na marginesie Biblia uratowana ze zniszczonego przez Berkut na Majdanie namiotu - ekumenicznej kaplicy była traktowana tam niemalże jak relikwia). Będąc na Majdanie i obserwując sytuację na Ukrainie bezpośrednio od ćwierćwiecza potwierdzam, że prawdę mówili ci dwaj dyskutanci, którzy twierdzili, że banderyzm to margines na Majdanie i Ukrainie i właśnie wyniki wyborów prezydenckich – również na Zachodniej Ukrainie! – to potwierdzają. To oczywiste nie tylko dla każdego politologa i socjologa.
Z przyjemnością wskazuje na zachodniej Ukrainie miasto i województwo, w którym nie rządzą „banderowcy”. To woj. wołyńskie i jego stolica Łuck. Czynie to z przyjemnością podwójną, ponieważ to bezpośredni sąsiad Lubelszczyzny, a ja realizowałem tam wiele działań (spośród kilkudziesięciu projektów dla gł. młodych elit – samorządowców, działaczy obywatelskich, dziennikarzy - od Wołynia poprzez Żytomierszczyznę, Podole, Donbass po Krym – niemalże na całej Ukrainie), które testowałem tam i dalej rozpowszechniałem po Ukrainie. Owszem w radzie obwodowej są chłopcy z Nacjonalnego Aliansu (stosując chwilowo ww. język można rzec „młodzieżówki banderowskiej”), ale to młodzi ludzie, którzy nie raz i nie dwa biegali po łuckich ulicach Chopina i Słowackiego z polską flagą (a czasami i przed kijowskim majdanem z unijną). Polskę, odbierają jako kraj zaprzyjaźniony i „dziadków banderowców” aż za ostro (z racji na szacunek dla starszych) głośno krytykują za jakiekolwiek negatywne uwagi pod naszym adresem!
Zdrowy rozsądek wymaga, abyśmy nie narzucali innym narodom jakich mają mieć bohaterów, a przede wszystkim dajmy im szansę na ekspiację. Tak od co najmniej kilku lat obserwuję na Ukrainie tendencje do rozliczenia się z przeszłością i odkupienia win wobec Polaków. Oczywiście kwestie tę bardzo komplikuje polityka i pociąganie za wiele sznurków przez Moskwę. Jednak i starsi, których rusza sumienie i młodsi poniekąd za nich, trochę w ich imieniu chcą przeprosić za rzeź wołyńską, ale trzeba dać im możliwość uczynić to z godnością! Wybaczcie, ale w myśl poglądów ks. Isakowicza – Zaleskiego, to Jan Paweł II również był kłamcą. Doskonale pamiętam, że podczas pielgrzymki na Ukrainie (byłem wówczas z tej okazji we Lwowie) Papież nawoływał do przebaczenia, pojednania, skonfrontowania się z prawdą w świetle rachunku sumienia. Z naprawdę bardzo dużą dozą empatii i sympatii zwracał się do Ukraińców. Jak najdalszy był od postawy, która w myśl poglądów trójki panelistów domaga się od każdego Ukraińca (niezależnie od wieku i miejsca zamieszkania) padnięcia na kolana i błagania Polaków o wybaczenie.
A propos wspomnianych Moskali, to Putin od razu w trakcie Majdanu sprytnie przypiął ukraińskim bojownikom o demokratyczne – a więc i niezależne od ruskich – państwo łatkę banderowców. Z racji na kontrolowanie przez Kreml wielu mediów na obszarze ex Zw. Sowieckiego bardzo skutecznie mu się to udaje (w Charkowie prawie w całości rosyjskojęzyczna ludność mówi: a to w takim razie bądźmy i banderowcami, byleby być Ukraińcami!). Sądzę więc, że mimo wszystko nie warto wpisywać się w narracje Putina. Zaś co do przeczulenia jakoby stosowano wobec tych środowisk, jako argumentum ad baculum sprzyjania moskalom polecam starą świetna maksymę postępowania: cokolwiek czynisz, czyń roztropnie i bacz końca (końcowych efektów). Związana została z tym kwestia okrucieństwa i bezsensownego – na co zwrócił uwagę (w nieco innym niż za chwile napiszę, ale adekwatnym kontekście red. Semka) licytowania, porównywania zbrodni. Niestety, proszę Państwa Rosjanie też i co gorsza nadal gwałcą kobity przy nadziei, stosują niewyobrażalne okrucieństwo na tyle drastyczne, że międzynarodowe raporty na ten temat z racji na okropieństwo i wstrząs jaki mogą wywołać również u dorosłego człowieka są często nie publikowanie powszechnie! Tak dzieje się chociażby w Czeczenii. A czy ktoś z tzw. światowej opinii publicznej zająknął się chociażby o jotę nt. kolejnej czystki etnicznej jaką urządził na Kaukazie obecny samodzierżawca Kremla przed zimowymi Igrzyskami w Soczi! Wybaczcie, ale twierdzenie, że Moskwa nie ma do nas roszczeń terytorialnych to wręcz naiwność – zrozumcie: Historia magistra vitae est! Jakiś margines na Ukrainie ma takowe, ale to nie są żadne czynniki oficjalne, a poza tym, czy nie ma wśród nas Polaków takich, którzy by z Żylinowskim (to akurat oficjalny przedstawiciel państwa moskiewskiego) rozbierali już Ukrainę i otworzyli ponownie „puszkę Pandory”?
Kolejna sprawa to Krym - on po prostu jest Tatarski. Skoro po zakończeniu I oraz II wojny światowej geopolityka nie pozwoliła utworzyć im państwa pod protektoratem Polski (sic – tak chcieli), chcą żyć w ramach państwa ukraińskiego, które zresztą zapewniało Krymowi autonomię. Sama Moskwa przez pomyłkę – wyciek informacji – podała, to co obliczali eksperci. W referendum na Krymie wzięło udział ok. 40 % jego mieszkańców, zaś poparcie dla zjednoczenia z Rasiją było poniżej 40% i to pomimo zastraszania – zbrojnej presji, którą każdy kto ma oczy otwarte widział.
Konstatując – tych kilka uwag na gorąco i odniesień do wyraźnych przeinaczeń: - polecam bezpośrednie i dogłębniejsze zapoznanie się z ukraińskim kontekstem społeczno - kulturowym i historią (np. nieprzypisywanie maniakalnie li tylko banderowcom pozdrowienia „Slava Ukraini”); - odradzam leczenia dżumy cholerą; - życzę więcej pokory (zwłaszcza tej chrześcijańskiej) - nie wietrzenia wszędzie spisku (a zwłaszcza „za nasze pieniądze”).