MAREK BATEROWICZ - Czerwcowa farsa
data:30 maja 2014     Redaktor: GKut

Z   D A L E K A   L E P I E J   W I D A Ć....
 
  25 lat III RP

 
 
 
 

Ponurym paradoksem jest to, że w kilka dni po sfałszowaniu wyborów do parlamentu EU mają się odbyć obchody 25-tej rocznicy innych niesławnych wyborów, tych z 4 czerwca 1989 r. Były one wtedy reklamowane jako wyraz demokracji, co jest wierutną bajką, albowiem były to wybory tylko częściowo wolne z góry ustalonymi limitami miejsc poselskich dla opozycji w Sejmie ( 161) i Senacie (100). Mimo że w wyborach wzięło udział tylko 62% uprawnionych ( a należało je zbojkotować i domagać się jednak wolnych wyborów) opozycja odniosła ogromny sukces: do Sejmu wprowadziła 160 przedstawicieli, a do Senatu 99. Wybory „częściowo wolne” były konceptem godnym ustaleń Magdalenki i „republiki okrągłego stołu”, która miała tupet ogłosić się...III RP, choć jest prolongatą PRL-u jako PRL- bis.

 

Ten stan rzeczy trwa do dzisiaj, a ustalenia z Magdalenki paraliżują reformę państwa. Żyjemy więc w tej „republice okrągłego stołu”, po 10 kwietnia 2010 r. zdegradowanej jeszcze do rangi „republiczki smoleńskiej”. Nie naród jest suwerenem, ale układ post-komunistyczny. Wbrew słowom pewnej aktorki, wybory 4 czerwca 1989 r. nie oznaczały końca komunizmu w Polsce. Były zaledwie jednym z elementów przegrupowań sił reżimu, PZPR i jej przybudówek. Nastąpiło także przetasowanie nomenklatury i przejściowe „uśpienie” jej działań oficjalnych na rzecz manewrów ukrytych. Jednocześnie komuniści - w ciągu jednej nocy - stali się właścicielami spółek. Cudowne to uwłaszczenie im nie wystarczyło: ruszyła niekontrolowana grabież majątku państwa, poczynając od głośnej afery FOZZ, matki wszystkich afer. Ba, znamy to prawie na pamięć, ale właśnie tę prawdę oficjalne media tuszują jak mogą, szczególnie z okazji rocznic.

 

Farsa wyborcza 4 czerwca 1989 r. była wstępem do kolejnych niedemokratycznych elekcji jak „wybór” Jaruzelskiego na prezydenta III RP, który właściwie był nominacją w Zgromadzeniu Narodowym ( ta nazwa też jest farsą), a mimo głosowania ( generał uzyskał prezydenturę stosunkiem głosów 270 : 233 przy 34 wstrzymujących się od!), parodię tej elekcji pogłębiał brak kontrkandydata. Towarzysz generał - rozzuchwalony sukcesem - w dwa tygodnie potem proponował w Sejmie kandydaturę gen. Kiszczaka na...premiera! Byłby to sprawdzony tandem, czyli agent Wolski ze swoim specem od brudnej roboty, tandem holowany przez władców Kremla. Jaruzelski nie zostałby prezydentem, gdyby nie natrętna i energiczna kampania Adama Michnika, który artykułem „Wasz prezydent - nasz premier” przemycał dubeltowe kłamstwo, bo i premier Mazowiecki był „wasz” : zaczynał karierę w r.1952 jako stalinowski agitator i współautor książki „Wróg pozostał ten sam”, a również redagował „Wrocławski Tygodnik Katolików”, gadzinówkę inspirowaną przez sowiecki wywiad. A w r.1953 oczerniał w tym piśmie biskupa Kaczmarka! Pozorna metamorfoza Mazowieckiego w latach 70-80 była teatrzykiem dla naiwnych, podobnie jak dysydenckie wyczyny Michnika zakończone powrotem do pełnego poparcia „ojców chrzestnych” III RP, którzy nagle stali się ludźmi honoru! A „Gazeta Wyborcza” stała się bastionem „resortowych dzieci”...inaczej mówiąc - czerwonych dynastii, które stanowią rdzeń III RP, państwa dla elit, a nie dla obywateli. A wszystko zaczęło się tak niewinnie - okrągły stół i wybory „kontraktowe”...Dzisiaj jest to nawet państwo protegujące morderców Żołnierzy Wyklętych, a skazujące studentów za protesty przeciw wykładom „profesora-oficera KBW” !

 

Niewątpliwie jest to PRL-bis ze stalinowską skazą, a także „kraj absurdów” jak to celnie opisał ekonomista Janusz Szewczak oraz „gnojówka” ( afery i korupcja) jak o III RP mówił Marek Nowakowski. Nie warto było głosować 4 czerwca 1989 r., dopiero teraz wybory mają sens, tylko trzeba patrzeć na ręce panom od serwerów...

 

W r.1990/91 napisałem poemat prozą, który jest symboliczną wizją wrogich nam fundamentów III RP - uzupełni poniżej moje refleksje...

 

SEN NA ANTYPODACH


Ujrzałem w klatce orła. Siedział u stóp drzewa, osowiały, nieruchomy jak korzeń. Żelazne drzwi skrzypnęły rdzą i człowiek wszedł tam, niosąc koronę na poduszce z herbem.

Włożył ją na skronie ptaka ze czcią i powolnością nawróconego. Wysoko zaśpiewał skowronek. Orzeł podniósł powieki, potrząsnął głową, wzbił się i usiadł na gałęzi. Mocniej zacisnął szpony i znów skrzydła rozchylił do lotu, lecz w porę dostrzegł ściany prętów. Poczuł ciężar korony i opadł znowu w głąb białych piór. Chciałem otworzyć mu wrota, ale ornitolog w amarantowym stroju tłumaczył zawile, że orzeł z pewnością zapomniał fruwać i, że przed zwróceniem mu wolności , trzeba nauczyć go lotu. Najpierw na małych wysokościach - w klatce, a potem wyżej – w chmurach.

Słuchałem tych wywodów patrząc jak pręty tną obłoki. Nagle w ustach sofisty ujrzałem język – drżał rozszczepiony jak u węża. A on, aby rozwiać moje wątpliwości, stukał laską marszałka i z kieszeni wyjął ustawę ze starą pieczęcią.

Obudziłem się, na szczęście, nad Pacyfikiem.

 

Marek Baterowicz, Australia, 1990/1991 (Z tamtej strony drzewa)

 

 

PS (w proteście - po pogrzebie Jaruzelskiego, 30 maja 2014)

 

ŚWIĘTA WRONA


Nocą chowano ich ciala
w workach plastikowych, w piasku,
lecz czarna trumna generała
dziś w wieńcach i w orderów blasku!

Nocą chowano ich ciała
w zbiorowych mogiłach, po kryjomu,
lecz krwawą trumnę generała
kadzidłem z win oczyszczono!

Nocą chowano ich ciała
w lasach i na wybrzeżu,
lecz swięta wrona generała
w Alei bohaterów leży !?
( M.B.)

 

 

Marek Baterowicz ( ur. w 1944 w Krakowie ), poeta, prozaik, publicysta, tłumacz poezji krajów romańskich, latynoskich i Quebec’u. Romanista – doktorat o wpływach hiszpańskich na poetów francuskich XVI/ XVII wieku ( 1998), fragmenty tej tezy ukazały się we Francji. Wydał też tomik wierszy w języku francuskim – „Fée et fourmis” ( Paris, 1977). Jako poeta debiutował na łamach „Tygodnika Powszechnego” i „Studenta” ( w 1971). Debiut książkowy: „Wersety do świtu” ( W-wa,1976) – tytuł był aluzją do nocy PRL-u. W r.1981 wydał zbiór wierszy poza cenzurą: „Łamiąc gałęzie ciszy”. Od 1985 roku na emigracji, po czterech latach czekania na paszport, najpierw w Hiszpanii, a od 1987 w Australii. W roku 1992 odwiedził Polskę, w tym samym roku listem w „Arce” zrywał ze środowiskiem „Tygodnika Powszechnego”, które poparło grubą kreskę ułatwiającą nowe zniewolenie. Autor wielu zbiorów wierszy jak np. „Serce i pięść” ( Sydney, 1987), „Z tamtej strony drzewa” ( Melbourne, 1992 – wiersze zebrane), „Miejsce w atlasie” ( Sydney, 1996), „Cierń i cień „ ( Sydney,2003) czy „Na smyczy słońca” ( Sydney, 2008). W r.2010 we Włoszech ukazał się wybór jego wierszy – „Canti del pianeta”. Wydawca ( Roma, Empiria) tak określił jego poezję: „to zaproszenie człowieka planetarnego, ceniącego wartości uniwersalne całej ludzkości i braterstwo między ludźmi”.Wydał też kilka tytułów prozy, w tym powieść ze stanu wojennego pt. „Ziarno wschodzi w ranie” ( Sydney,1992). Mieszka w Sydney.





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.