Z daleka lepiej widać... MAREK  BATEROWICZ
data:16 maja 2014     Redaktor: GKut

 

   O G N I E M   I   M I E C Z E M


  (czyli o zwyczajach Moskali w związku z 280-tą rocznicą spalenia Gdyni i Sopotu przez Rosjan,  a przypadła ona 12 maja! )  

Georg Paul Busch- Oblężenie Gdańska, Berlin 1734 r
 
 
 

O tej egzekucji ogniem nie ma śladu w Wikipedii, gdzie między  rokiem 1466 a rokiem 1772 jest biała plama w dziejach Gdyni! A stało się to w roku 1734, gdy do wybrzeża dotarła eskadra francuska z odsieczą dla Gdańska,  oblężonego przez wojska rosyjskie.

Moskale wspierali zbrojnie Augusta III, cztery ich korpusy wkroczyły do Rzeczypospolitej, a   Stanisław Leszczyński,  popierany przez Francję uszedł z Warszawy, by schronić się w Gdańsku,  który nie chciał Sasa. Rosjanie oblegli miasto,  rosyjskie armaty biły w mury i gdański ratusz, a  rada miejska zbierała się w podziemiach. Rosjanie, by zapobiec desantowi Francuzów, puścili z ogniem  wiele miejscowości od Gdyni do Pucka.

Z dymem poszedł też Sopot, gdzie gdańscy patrycjusze mieli  swoje dworki ( vide Jasienica, „Rzeczpospolita Obojga Narodów”, t. III, str.190). Gdynia była  zaś zamożną wioską, należącą od XIV-tego wieku do cystersów z Oliwy.

Dzikie metody w stylu  Dżyngis-chana stosowała armia carska od epoki Iwana Groźnego, a zatem załogi niektórych   twierdz w Inflantach wolały wysadzać się w powietrze, a proch podpalały  kobiety, bo „od gwałcenia  przez całe roty umiera się wolniej niż od wybuchu amunicji” (Jasienica, op. cit., tom I, str. 108).

A carskie tabory i działa toczyły się nieraz przez bagna po „pomostach” z żywych, powiązanych  jeńców!  I w każdej wojnie Moskale posuwali się do skrajnych okrucieństw jak np. podczas najazdu  cara Aleksego w r. 1654. Po zdobyciu Smoleńska, Witebska, Mohylewa ludność uciekała do Wilna.  Nie wszyscy zdążyli,  Rosjanie wzięli około stu tysięcy jeńców: „Siedm i ośm chłopaków lub  dziewcząt sprzedawano za rubla”, a Żydów smoleńskich spędzono podobno do drewnianych  domostw, pod które podłożono ogień ( Jasienica, op. cit., t. II, str.131).

A zatem to Rosjanie byli  prekursorami płonących stodół à la Jedwabne, a nie gestapowcy! ( potem pan Gross wszystko   przeinaczył i, co gorsza, jego wersja krąży po krajach Zachodu nawet w książkach  nam przychylnych  jak  „Finding Poland” Matthew Kelly, London, Vintage, 2010, wspomniana tam na str.306 ).  Oczywiście na tym nie zamyka się długa lista rosyjskich aktów terroru, jak choćby rzeź Warszawy  po powstaniu listopadowym, z której bardzo cieszył się Puszkin w swoich natchnionych strofach  („milknie rozdeptany bunt”), rad , że dobita Polska nie poprowadzi już Europy przeciwko Rosji!      A powstanie styczniowe?  A „operacja polska” NKWD przez II wojną światową? A masakry  dokonane na Polakach, zwłaszcza w rejonie Lwowa, po zajęciu kresów w 1939 ?  By nie wspomnieć  Katynia, czemu  nawet Wajda film poświęcił! A deportacje na Sybir! A Smoleńsk ?

 

   W „Nowym Państwie” ( nr 3/2014) znajdujemy ciekawy tekst Dawida Wildsteina pt. „Rosja nie  istnieje”, a w nim cenną refleksje o Rosji : „Cała jej istota ujawnia się w pędzie, w roztrącaniu innych  narodów”. Jakże trafne! Inne zdanie jednak wywołuje protest: „ Państwo, które powstało z własnych  gruzów, by stać się jedną z największych potęg tego świata i na zawsze wpłynąć na jego los”. O nie, to  nie było tak! Rosję podniesiono z tych gruzów obłąkanymi i amoralnymi koncesjami  Jałty, którymi  Churchill i Roosevelt nie tylko Rosją umocnili, ale i stworzyli imperium sowieckie dając Stalinowi  połowę Europy. Dzisiaj powraca ono  – niczym bumerang – w wersji putinowskiej, a widmo wojny  wisi nad nami z winy dwóch anglosaskich sklerotyków, zaczarowanych przez Stalina. To Anglosasi  stworzyli imperium rosyjskie, zatem to oni powinni pomyśleć jak doprowadzić do jego demontażu.  Niekoniecznie ogniem i mieczem, bo są sposoby bardziej wyrafinowane.        

 

Marek Baterowicz

 

Marek Baterowicz ( ur. w 1944 w Krakowie ), poeta, prozaik, publicysta, tłumacz poezji krajów romańskich, latynoskich i Quebec’u. Romanista – doktorat o wpływach hiszpańskich na poetów francuskich XVI/ XVII wieku ( 1998), fragmenty tej tezy ukazały się we Francji. Wydał też tomik wierszy w języku francuskim – „Fée et fourmis” ( Paris, 1977). Jako poeta debiutował na łamach „Tygodnika Powszechnego” i „Studenta” ( w 1971). Debiut książkowy: „Wersety do świtu” ( W-wa,1976) – tytuł był aluzją do nocy PRL-u. W r.1981 wydał zbiór wierszy poza cenzurą: „Łamiąc gałęzie ciszy”. Od 1985 roku na emigracji, po czterech latach czekania na paszport, najpierw w Hiszpanii, a od 1987 w Australii. W roku 1992 odwiedził Polskę, w tym samym roku listem w „Arce” zrywał ze środowiskiem „Tygodnika Powszechnego”, które poparło grubą kreskę ułatwiającą nowe zniewolenie. Autor wielu zbiorów wierszy jak np. „Serce i pięść” ( Sydney, 1987), „Z tamtej strony drzewa” ( Melbourne, 1992 – wiersze zebrane), „Miejsce w atlasie” ( Sydney, 1996), „Cierń i cień „ ( Sydney,2003) czy „Na smyczy słońca” ( Sydney, 2008). W r.2010 we Włoszech ukazał się wybór jego wierszy – „Canti del pianeta”. Wydawca ( Roma, Empiria) tak określił jego poezję: „to zaproszenie człowieka planetarnego, ceniącego wartości uniwersalne całej ludzkości i braterstwo między ludźmi”.Wydał też kilka tytułów prozy, w tym powieść ze stanu wojennego pt. „Ziarno wschodzi w ranie” ( Sydney,1992). Mieszka w Sydney.





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.