Piosenka jest żenująco przeciętna, znacznie odstająca melodią i wykonaniem od każdego utworu lansowanych nam gwiazd PRL. Odstającą w kierunku dna. Mniej więcej w tym miejscu, pod względem gustów muzycznych znajduje się Europa. I mniej więcej, wśród szansonistki i szansonistów, poprawnych i uczesanych, i z nienagannym makijażem,zostaliśmy zaciągnięci po „obaleniu komuny” i przyklejeniu się do najgłupszego festiwalu, czyli Eurowizji.
Zdają mi się teraz prawdą słowa mojego nauczyciela ekonomii politycznej, że przez komunizm musi przejść każdy rozwijający się kraj. Przez komunizm nie w sensie gospodarki centralnej, łagrów, czy zamordyzmu, ale w sensie zrównywania gustów i ograniczania wolności do konformistycznych wyborów, praw do praw konsumpcji.
Czy ta piosenka wygrałaby jakiś konkurs Interwizji? Opole, albo Zieloną Górę? Obawiam się, że ze względu na walory artystyczne nie byłaby brana pod uwagę nawet jako przedwystęp.
Żeby nie było za przyjemnie, nasi kandydaci, po jedynie wysłuchaniu, też nie prezentują się zbyt dobrze. No ale to konkurs Eurowizji.
Wizja jest ważna.
Europejczycy stwierdzili, że należy docenić faceta, przebranego za kobietę, do tego z czarną brodą, posługującego się przaśnym pseudonimem, tłumaczonym jako Muszelka Kiełbasa. Dziwne tylko było oburzenie niemieckojęzycznej prasy na softporno w wykonaniu Polaków.
Zwycięstwo typowane było na bardzo prostych zasadach równości społecznej(!).
Cycate panny zaśpiewały poniżej swoich walorów, za to, jak na faceta, przebranego za kobietę i dodatkowo z brodą, który obnażając swój infantylizm przyjął głupawy pseudonim i drżącym, kiepsko szkolonym głosikiem odśpiewał łatwą do wykonania piosenkę, wykonanie było świetne.
Oglądałem ostatnio pokaz osiągnięć protetyki - bioniczną protezę nogi, sprzężoną z pozostałymi mięśniami i chyba nerwami, która pozwalała bez problemu poruszać się nawet po amputacji obu nóg, biegać, wspinać się, schodzić w dół po kamiennym zboczu. A nawet tańczyć.
Komputer, odczytywał intencję, unosił śródstopie, skręcał nogę w kostce, podnosił imitację palców.
Nie był to występ klasy mistrzowskiej, to był pokaz technologii. A jednak przyjemnie patrzyło się na szansę, jaką otrzymała młoda kobieta. Wątpię jednak, żeby startowała w jakimś konkursie tanecznym. No chyba że w Europie.
Czytałem dawno temu opowiadanie SF, w którym równość społeczna, czyli naturalna kontynuacja poprawności politycznej, przyjęła formę skrajną. Otóż za osiągnięcia, mimo braku do nich predyspozycji, punktowano, a punkty ustawiały odpowiednio wysoko w hierarchii państwowej.
Prezydentem była, o ile pamiętam, niepełnosprawna umysłowo, sparaliżowana od pasa w dół Murzynka- lesbijka, w ciąży, bez lewej ręki, niewidoma na jedno oko i głucha. Jako kandydatka miała tyle punktów, że nie przebiłby jej żaden człowiek na Ziemi.
Taką właśnie, socjalistyczną metodą, oceniane są występy, nie tylko Eurowizji.
Zastanówcie się teraz, ilu potencjalnych Niemenów, Grechutów, Geppertów, po tym konkursie, walnęło gitarę w kąt, stwierdzając, że nie talent, ale dziwactwo, zrobi z ciebie artystę.
Od niedawna ogromną radość sprawiają mi chybione działania marketingowe. Chybione, bo wymyślane przez rzeszę absolwentów prywatnych i kiepskich uczelni. I chybione, bo oparte na podręcznikach nie uwzględniających naszej kultury i naszej cywilizacji, za to proroczych wobec Europy poprawności politycznej i równości społecznej. Z tym większą satysfakcją przyjąłem polskie wyniki głosowania.