NAGŁAŚNIAMY: Jak poniżano Rodzinę Anny Walentynowicz w polskim Sejmie
data:05 maja 2014     Redaktor: ArekN

 
Przedstawiamy fragmenty stenogramu posiedzenia Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka, poświęconego wątpliwościom toczącego się postępowania oraz procedury ekshumacji i identyfikacji zwłok Anny Walentynowicz. Poraża wyłaniający się obraz państwa na poły azjatyckiego, gdzie prawa obywatela są niczym wobec woli urzędników i funkcjonariuszy partyjnych. Dokąd zmierzasz, Polsko?

 
 
Komisja Sprawiedliwości i Praw Człowieka zajęła się sprawą na skutek wniosku złożonego w grudniu 2013 r. przez grupę posłów Prawa i Sprawiedliwości oraz jednego posła Solidarnej Polski. Posiedzenie odbyło się w styczniu 2014 roku.
 
 
Całą kwestię w ogólnych zarysach przedstawił poseł Stanisław Piotrowicz (PiS):
 
Posłowie zaniepokoili się sytuacją, o której za chwilę powiem. Mianowicie po katastrofie samolotu TU-154M syn pani Anny Walentynowicz rozpoznał jej ciało w Moskwie. Trumna wróciła do Polski i w kwietniu 2010 roku odbył się pogrzeb. Jednak po uzyskaniu w 2012 roku dostępu do dokumentacji z sekcji zwłok w Moskwie rodzina stwierdziła rozbieżności. W konsekwencji doszło do ekshumacji na gdańskim cmentarzu. Po badaniach DNA okazało się, że w grobie Anny Walentynowicz spoczywa inna ofiara katastrofy, pani Teresa Walewska-Przyjałkowska. We wrześniu 2012 roku dokonano ekshumacji na warszawskich Powązkach. Stwierdzono wówczas, że ciała zostały zamienione. Ponad rok po drugich uroczystościach pogrzebowych śp. pani Anny Walentynowicz jej rodzina wciąż ma wątpliwości, czy szczątki ich bliskiej osoby zostały właściwie zidentyfikowane w prokuraturze, bowiem nie ma w dalszym ciągu akt dotyczących śp. Anny Walentynowicz (...)

Cała sytuacja może wskazywać na błędy prokuratury wojskowej, która zajmuje się tą sprawą. Niewykluczone, że rodzina będzie wnioskować o ponowną ekshumację w Gdańsku. (...)
Nie jest rzeczą Komisji zajmować się analizą każdego śledztwa, ale trzeba przyznać, że to śledztwo jest szczególnego rodzaju. To jest pierwsza kwestia. To śledztwo wielokrotnie objawiło to, że jest prowadzone w niewłaściwy sposób. Wielokrotnie pisały o tym media, o skandalicznych zaniedbaniach i o nieprawidłowościach. By uniknąć późniejszych wypowiedzi tych, którzy inaczej postrzegają ten problem, chcę z całą mocą podkreślić, że nie jest rzeczą rozpatrywanie konkretnej sprawy, ale jest obowiązkiem,w moim przekonaniu, Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka badać, czy organy państwa zobowiązane do wyjaśniania sprawy postępują zgodnie z prawem, czy wywiązują się ze swoich obowiązków. Ta sprawa, w moim przekonaniu, wskazuje właśnie na to, że organy państwa, a konkretnie prokuratura wojskowa, nie wywiązuje się w należyty sposób ze swoich obowiązków. Znamienne również jest to, że na dzisiejsze posiedzenie zaproszony został pan prokurator generalny. Jak państwo wszyscy widzicie, pan prokurator generalny nie pojawił się. Nie pojawił się, bo też nie miał prawnego obowiązku, bo ktoś przygotował wcześniej taką ustawę, że to niby prokuratura, mówię niby, jest niezależna, a skoro tak, to prokurator nie ma obowiązku składania jakichkolwiek informacji parlamentowi, nie ma obowiązku zgłaszania się na posiedzenia Komisji po to, by udzielić informacji.


Odpowiedź przedstawiciela rządu, podsekretarza stanu Mirosława Hajduka, w zasadzie nie powinna nikogo zaskakiwać, ponieważ wpisała się w linię postępowanie rządu w sprawie katastrofy smoleńskiej:


Dziękuję. Szanowna pani przewodnicząca, Wysoka Komisjo, jest prawdą, że prokuratura jest niezależna, a Minister Sprawiedliwości nie sprawuje nadzoru nad prokuraturą. I istotnie z tych przyczyn nie mogę zająć stanowiska wobec tak postawionego pytania, jak w porządku dziennym. Tyle mam do powiedzenia. Bardzo dziękuję


Następnie głos zabrał Piotr Walentynowicz, opisując rozbieżności pomiędzy dokumentami a stanem faktycznym:


Jestem dosyć zszokowany wypowiedzią pana ministra, że nie może zająć stanowiska. Jest to bardzo przykre, że to wszystko jest otaczane milczeniem. Ale wracając do sprawy, (...) żadna z dokumentacji przedstawionej nam w prokuraturze nie odnosi się do naszej babci, mimo że ilość akt się zgadza. Każda dokumentacja była przez nas szczegółowo przeglądnięta. Składa się ona zazwyczaj z dokumentacji fotograficznej, opisu miejsca zdarzenia, opisu zewnętrznego ciała, który zawierał również opis ubrania, znaków szczególnych, charakterystycznych jak również badania wewnętrzne. Przejrzeliśmy to szczegółowo i nie znaleźliśmy nic, co by się odnosiło do naszej babci. Odpowiedni protokół został spisany w prokuraturze wojskowej w Warszawie, został spisany po przeglądnięciu tych akt. Chciałbym tu jeszcze nadmienić, że badania genetyczne ciała wydobytego z grobu śp. pani Teresy Walewskiej-Przyjałkowskiej potwierdziły, jakoby to była nasza babcia. Obrażenia, które widzieliśmy na stole sekcyjnym, są zgodne z jednym tomem akt, które znaleźliśmy w prokuraturze, oznakowanym jako Z862 i to jest to, co my widzieliśmy na stole sekcyjnym. Nie wiem, jakie to jest nazwisko, ponieważ dane i wszelkie personalia były utajnione. Jedyny szczegół jest taki, że dokumentacja fotograficzna tejże osoby zawierała zdjęcie twarzy.(...) Natomiast na stole sekcyjnym tejże głowy nie było. Jednak na podstawie dokumentacji fotograficznej rosyjskiej jasno i wyraźnie od razu stwierdziliśmy, że nie jest to nasza babcia, natomiast wszystkie inne obrażenia również blizny pooperacyjne i inne rzeczy zgadzały się z tym, co widzieliśmy na stole sekcyjnym, z wyjątkiem tego, że nie było głowy.

Wielokrotnie zapewniano nas, że szczegółowe badania wszystko nam wyjaśnią. Tak się nie stało i jest to bardzo niepokojące, tym bardziej że prokuratura wojskowa prze długi czas utrudniała nam dostęp do materiałów, przedłużała, na wszystko czekało się miesiącami, po prostu miesiącami. Takie działanie prokuratury uważam, że jest skandaliczne.


Syn Anny Walentynowicz, Janusz, wyjaśnił istotę dezinformacji dotyczącej rzekomego błędnego zidentyfikowania ofiary przez rodzinę:


Na początek chciałem wyrazić swoje głębokie ubolewanie z powodu nieobecności pana prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta, bo to z jego ust i za jego przyczyną w przestrzeni publicznej funkcjonujemy jako kłamcy. Chciałem z całą mocą stwierdzić, że w Moskwie rozpoznałem swoją mamę w stu procentach. Twarz i całe ciało nie nosiły żadnych widocznych obrażeń. Blizny pooperacyjne, o których wiem, że były, były w tych miejscach, gdzie być powinny i o tym poinformowałem śledczego rosyjskiego, który towarzyszył mi razem z tłumaczem i grupą polskich lekarzy zabezpieczających tam nasz pobyt. Na te okoliczność został sporządzony protokół, w którym wymieniono cechy, po których rozpoznałem swoją mamę. Nie wiem, jakim cudem podsunięto mi później, już po identyfikacji, inny dokument do podpisu. Ponieważ nie znam języka rosyjskiego, zapytałem tłumacza, który nam towarzyszył i był do nas przypisany, co to jest za dokument? Usłyszałem w odpowiedzi, że jest to dokument stwierdzający prawidłowość identyfikacji mojej mamy. W dobrej wierze podpisałem ten dokument. Okazało się później, że podpisałem dokument dotyczący śp. Teresy Walewskiej-Przyjałkowskiej. I z tym dokumentem prokurator Seremet chodził po Sejmie, prawdopodobnie z tym, i pokazywał mediom, że to rodziny się pomyliły. To jest nieprawda, ponieważ oprócz mnie jeszcze cztery nieznane mi wcześniej osoby również rozpoznały moją mamę, w związku z tym trudno sobie wyobrazić, żeby pięć osób miało zbiorowo halucynacje w różnym czasie i różnym miejscu.


Po wystapieniu pełnomocnika rodziny Walentynowiczów Stefana Hambury (zapowiedział m.in. skierowanie sprawy katastrofy smoleńskiej do Trybunału Praw Człowieka, jednak jeszcze nie w chwili obecnej) głos zabrał poseł Robert Kropiwnicki (PO), najwyraźniej oburzony zarzutami godzącymi w wizerunek rządu. Spróbował przejść do kontrataku, jako współwinnych zaniechań wskazując rodzinę Anny Walentynowicz:


Atakowanie rządu polskiego w momencie kiedy trwają czynności prokuratury, nie jest w moim odczuciu stosowne i dlatego uważam, że nie powinno się podejmować tego typu działań. Ja rozumiem, że takie działania medialne są korzystne, ale jednak to obniża autorytet funkcjonowania władz państwa. Ale też chciałem wszystkim państwu posłom zwrócić uwagę na odpowiedź prokuratora generalnego, którą dostaliśmy na piśmie. Na podstawie tej odpowiedzi panowie Walentynowiczowie zapoznali się w grudniu 2013 r. z aktami, o których mówił pan Piotr Walentynowicz. Mam pytanie do panów, czy złożyliście do prokuratury wojskowej wniosek o jakieś dodatkowe czynności ? Jeżeli tak, to kiedy ten wniosek został złożony? (...)
Panowie macie status pokrzywdzonych w tej sprawie i powinniście działać na mocy prawa w relacjach z prokuraturą, a nie powinna się w tej sprawie wypowiadać Komisja sejmowa czy poszczególni posłowie, bo my nie jesteśmy ani stroną, ani nie powinniśmy oceniać w trakcie działań. Z pewnym zdziwieniem dowiaduję się, że państwo macie dalsze wątpliwości co do tego, czy po powtórnej ekshumacji w grobie pani Walentynowicz spoczywa właściwe ciało. Jeżeli tak jest, choć zdanie prokuratury było inne, to należy podjąć teraz kolejne wnioski procesowe o to, żeby prokuratura mogła się do tego ustosunkować. Jeżeli nie będzie takiego wniosku, to trudno żeby prokuratura coś na ten temat mówiła.


Do tych słów odniósł się Antoni Macierewicz:


Mam wrażenie, panie przewodniczący, że trudno się dziwić rodzinom i opinii publicznej, iż takie słowa, które pan wypowiedział, muszą być odbierane jak próba umycia rąk, jak próba zostawienia tych ludzi, których bliscy zostali porzuceni najpierw przez administrację pana premiera Donalda Tuska, tak porzuceni, iż znaleźli swój grób w Smoleńsku, powtórnego umycia rąk i porzucenia tych ludzi sam na sam naprzeciw bezdusznej machiny państwowej, która lekceważy wszystkie ich prawa, wszystkie ich dążenia i wszystkie ich uczucia. (...)
Pani przewodnicząca, szanowni państwo, chcę potwierdzić słowa, które tu wypowiedział pan Janusz Walentynowicz na podstawie dokumentacji, która jest dostępna. Nie tylko on stwierdził tożsamość Anny Walentynowicz, ale stwierdzili tę tożsamość także przedstawiciele innych rodzin, którzy następnie zeznali w tej kwestii w śledztwie. Myślę przede wszystkim o zeznaniach pana Antoniego Zygmunta Wolańskiego, który stwierdził: Pamiętam, że pierwsze ciało, które mi okazano, to było ciało Anny Walentynowicz. Znałem tę panią z telewizji. To ciało miało wyraźną twarz. Identyczne zeznania złożyły jeszcze cztery osoby, w tym lekarz tam obecny, pan doktor Książek. Pani przewodnicząca, panie przewodniczący, panie ministrze, cztery osoby się pomyliły? Cztery osoby widziały twarz, której później nie było? Czy też jednak mamy do czynienia, mam nadzieję, że nie, ale być może, na skutek instrukcji politycznych, które przekazał przedstawiciel Ministerstwa Sprawiedliwości ze świadomym zaniechaniem i zamieszaniem, które doprowadziło do tego, że po dzień dzisiejszy nie wiemy, nie mamy pewności, to jest lepiej powiedziane, gdzie leży twórczyni Solidarności, gdzie leży kobieta, która nas wszystkich tutaj stworzyła. Dzięki której wszyscy tu w ogóle jesteśmy. (...)

Pragnę zwrócić się do pani i do Komisji Sprawiedliwości o podjęcie uchwały stwierdzającej, iż Komisja Sprawiedliwości i praw Człowieka domaga się od prokuratury wszczęcia wszelkich niezbędnych działań dla ustalenia jaka dokumentacja i kogo dotycząca znajduje się w dyspozycji prokuratury i jaki jest stan faktyczny związany z pochówkiem Anny Walentynowicz. Liczę na to, że zostanie wyłoniona podkomisja, która będzie czuwała nad tym w trybie ciągłym i stałym niezależnie od innych obowiązków, które oczywiście komisja sprawiedliwości posiada. Każdy z nas rozumie, że jest wiele innych kwestii, ale powinno i musi powstać ciało wyłonione z Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka. Jeżeli państwo z tego zrezygnujecie, nie dziwcie się, że wasze działania będą osądzane jako działania Piłata.


Wezwanie Komisji do podjęcia działań i wykazanie podstaw prawnych takiej postawy (Stefan Hambura) nie przekonało jednak przewodniczącej Stanisławy Prządki (SLD), która stwierdziła:


Musimy wszyscy mieć jedną świadomość, że Komisja Sprawiedliwości i Praw Człowieka jest organem Sejmu, jest jedną z wielu komisji. Każda komisja w swoim zakresie przypisanym prawem, który obowiązuje nas wszystkich, może się w tym zakresie poruszać, i oczekiwania dowolne, bardzo szerokie, wykraczające poza kompetencje Komisji niestety nie mogą mieć miejsca i nie możemy ich akceptować jako członkowie poszczególnych komisji całego parlamentu, bo stoimy na straży przestrzegania prawa. Przypomnę tylko, że Komisja Sprawiedliwości i Praw Człowieka nie sprawuje nadzoru nad pracą prokuratury.(...)

Oczywiście miałam poważne wątpliwości i dzisiejsza dyskusja to potwierdza, czy my jako Komisja Sprawiedliwości i Praw Człowieka jesteśmy właściwym adresatem wniosku grupy posłów. (...) Ja z wielkim szacunkiem słucham wszystkich wypowiedzi, każdy z nas odczuwa współczucie i wielki ból po tym, jak rodziny traciły najbliższych, bo każdy z nas traci najbliższych i wie, co to znaczy, i wie także ta rodzina, która dzisiaj jest z nami, przeżyła to w sposób szczególny i przeżywa to dalej. Nie umywamy rąk od niczego, jak tu padło takie sformułowanie, my po prostu musimy czuwać nad tym, co zostało przypisane Komisji.


Do słów Roberta Kropiwnickiego, który podniósł zarzut nieskładania wniosków przez rodziny, odniósł się Piotr Walentynowicz:

Aha, ale pytanie zadał pan przewodniczący. Mówiłem, że już od momentu kiedy ciało pojawiło się na stole sekcyjnym, mieliśmy wątpliwości. Mówiliśmy o tym wyraźnie, natomiast biegli, włącznie z prokuratorami, przekonywali nas, że szczegółowe badania wszystko wyjaśnią. Czekaliśmy na te badania kilka miesięcy i gdy dostaliśmy kartki z wynikami badań, tę dokumentację, okazało się, że niczego ona nie wyjaśniła. Nie wyjaśniła braku głowy, nie wyjaśniła tego, że blizny były w innych miejscach i o wiele większe niż powinny być. I wiele innych szczegółów nie wyjaśniły te badania, gdzie nas zapewniono, że wątpliwości będą wyjaśnione. A pochówków dokonano tydzień po. Natomiast dokumentację, która miała nam rzekomo wszystko wyjaśnić, dostaliśmy kilka miesięcy później. To nie jest kwestia tego, że my rok po pogrzebach nagle nabraliśmy wątpliwości. Te wątpliwości były od samego początku, kiedy ciała zostały wyciągnięte na stół sekcyjny. Natomiast w kwestii wniosków, to my składaliśmy do prokuratury 15 może 16 wniosków, pan mecenas, nasz pełnomocnik może to uściślić, i wszystkie były odrzucane przez prokuraturę wojskową. Wszystkie. Natomiast nie bardzo wiem, jaki mam złożyć wniosek, skoro, tak jak mówił tu mecenas Hambura, prokurator Sej definitywnie powiedział, że takiej opcji nie ma, aby cokolwiek było porównywane czy też badane, obojętnie czy zdjęcia rentgenowskie, czy ponownie próbki genetyczne, w miejscu znajdującym poza wpływami prokuratury wojskowej


Dalsza dyskusja sprowadzała się w zasadzie do podkreślenia niemożności jakichkolwiek posunięc Komisji, wywodów na temat jej działalności (ze strony przewodniczącej) i wyraźnie okazywanej niechęci do rzetelnego zajęcia się całą sprawą. Efektem tego było pytanie ze strony Piotra Walentynowicza:


Dziękuję bardzo, pani przewodnicząca. Dużo się dowiedziałem o porządku i tak dalej, ale szanowni państwo my nie przyjechaliśmy tu po współczucie czy po cokolwiek, tylko po prawdę i jakąś sprawiedliwość. Chciałem się dowiedzieć, co Komisja w takim razie może, bo tego nie wiem. Co Komisja może zrobić, abyśmy mogli ruszyć w ogóle, bo prokuratura stoi?


... i szybka odpowiedź Roberta Kropiwnickiego (PO):


Ja panu odpowiem. Być może ktoś państwa wprowadził w błąd, że jak przyjedziecie na posiedzenie Komisji z politykami, to wtedy coś się będzie działo. Otóż ja mam nadzieję, że to nic nie będzie powodowało. To, że panowie tu przyjedziecie, to nie będzie działanie wymuszające na kimkolwiek jakiekolwiek działania.



Dalsza częśc posiedzenia komisji polegała głównie na przerzucaniu się argumentami, przy czym wyraźnie zarysowały się dwie strony: rządowa wspólna z SLD w opozycji do stanowiska Rodzin oraz posłów Prawa i Sprawiedliwości. Dramatyczna relacja Stanisława Zagrodzkiego (kuzyna ś.p. Ewy Bąkowskiej, który opisywał łamanie praw rodzin ofiar przez prokuraturę, została tylko "przyjęta do wiadomości", bez jakiejkolwiek obietnicy zajęcia się tym tematem.






Państwo prawa nie istnieje. Komisja Sprawiedliwości i Praw Człowieka ignoruje ewidentne przypadki łamania prawa i procedur, nie mając woli wsparcia rodzin ofiar. Dyscyplina partyjna i walka o stołki sprawiły, że etyka i przestrzeganie prawa stały się wartościami zupełnie deficytowymi.
W celu chronienia rządu i podległych mu urzędników stosuje się najbardziej prymitywne wymówki, po drugiej stronie barykady- jako wrogów- stawiając obywateli domagających się sprawiedliwości. To zniszczenie standardów życia publicznego jest naturalną konsekwencją faktu, że od ośmiu lat rządzą w Polsce ludzie bez jakichkolwiek zasad. W tej sytuacji wszystkie chwyty są dozwolone a przeciętny Polak musi nauczyć się prostej zasady: nie podnosić głowy za wysoko i niczego nie oczekiwać od państwa.
 
 
AN
 
Pełny stenogram: TUTAJ
 
 
 




Materiał filmowy 1 :

Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.