Powstanie Warszawskie - o filmie
data:30 kwietnia 2014     Redaktor: Shork

Pamiętacie czasy, kiedy reżyser nie musiał się martwić o zyski, kręcąc film historyczny, albo adaptację lektury. Wiadomo było, że nauczyciel ustawi uczniów parami i przyprowadzi do kina.





 
Takie czasy minęły bezpowrotnie. Przekonali się o tym autorzy „Pokłosia” którym mało było nachalnego marketingu, gwiazd w obsadzie i kontrowersyjnej treści. Pewni swego, na zachętę wysyłali do szkół „gotowca”. Nauczyciel nie musiał już przygotowywać lekcji. Na jednej wyprowadzał dzieci do kina, a na kilku następnych mógł je przepytywać z antysemityzmu, według podanego na tacy konspektu.
 
 
Przekonali się o tym autorzy „Tajemnic Westerplatte”, a także Żebrowski, który dzięki swojej, drewnianej grze, nominowany był do nagrody dla najgorszego aktora, dwukrotnie.
Próba odmitologizowania chwalebnej bitwy poleciała w kosmos. Takie skandale to pokazuje się w kinie studyjnym, garstce zapaleńców. I do darmowego biletu serwuje się flaszkę wódki na ciepło. Bo w nogi wchodzi i widzowi się wstawać nie chce.
 
 
Przekonał się o tym świetny reżyser Juliusz Machulski, który po niszowej, ale doskonale zrobionej „Kołysance” strzelił sobie z armaty w kolano, kręcąc podobno komedię „Ambassada” w momencie kiedy świadomość narodowa rosła, a jego publiczność dowiadywała się już wprost z mediów jaką krzywdę wyrządzili nam nie tylko Niemcy, ale i alianci. A przecież można. Vide „Giuseppe w Warszawie”, czy „To Be or Not to Be”. I jeszcze ten Nergal, chociaż lepszy od Żebrowskiego.
 
 
„Kamienie na Szaniec”. To miał być sukces. Wszyscy myśleli, że autorzy podążą śladem popularnego „Czasu Honoru”, a ci znowu nakręcili film młodzieżowy w stylu wytwórni Disneya, tylko zamiast cukierkowych lasów, wampirów, czy perypetii szkolnych Hannah Montana, mamy wojenkę, karabiny i granaty. Brakowało tylko Spidermana latającego między ruinami.
 
 
O Powstaniu Warszawskim świat wyraźnie usłyszał dopiero za pośrednictwem brytyjskiego historyka Normana Daviesa. A i parę lat trwało zanim nauczył się odróżniać od tego w warszawskim Getcie. Później, dzięki staraniom Lecha Kaczyńskiego powstało w końcu Muzeum Powstania Warszawskiego.
 
 
Ponieważ mamy takiego, a nie innego Ministra Kultury i taki, a nie inny skład Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, ludzie chcący pokazać historię, a nie jej karykaturę, nie kręcą filmów fabularnych. Robią projekty. Takie jak cała płyta Lao Che, „Panny Wyklęte” czy „Powstanie Warszawskie”.
 
 
„Powstanie Warszawskie” powstało w wyniku montażu i udźwiękowienia dokumentalnych kronik powstania. Kosztem ciężkiej pracy i umiejętnościom wysokiej klasy specjalistów, z porysowanych klisz, sceny weszły w zapis cyfrowy wysokiej rozdzielczości. Otrzymały kolory, dźwięk, głosy i co najciekawsze fabułę.
Proszę sobie wyobrazić, dwa lata pracy przy montażu oderwanych od siebie ujęć, w taki sposób, aby uzyskać spójną fabułę!
 
 
Dziękujemy
 
 
Pomysł - Jan Komasa.
Scenariusz - Joanna Pawluśkiewicz, Jan Ołdakowski i Piotr C. Śliwowski.
Dialogi - Joanna Pawluśkiewicz i Michał Sufin.
Głosów użyczyli - Maciej Nawrocki, Michał Żurawski, Mirosław Zbrojewicz.
Reżyseria dubbingów - Miriam Aleksandrowicz.
Koloryzacja - Piotr Sobociński Jr.
Muzyka - Bartosz Chajdecki.
Udźwiękowienie - Bartosz Putkiewicz.
Montaż - Joanna Brühl i Milenia Fidler.
 
 
W kinach od 9 maja.


Materiał filmowy 1 : Powstanie Warszawskie






Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.