Wilno: Awantura o wiec 17 marca
data:22 marca 2012     Redaktor:

Polski wiec w obronie szkolnictwa polskiego jaki odbył się 17 marca, po  histerycznych przewidywaniach litewskich mediów, wbudził na Litwie  ogromne emocje. Po informacji, że mają na niego masowo przybyć, rzekomo  żądni awantur, pseudokibice i nacjonaliści z Polski, zaatakowano wiec z  kolejnej strony. Przypomniano, że 17 marca 1938 r. Polska wystosowała  Litwie ultimatum, w którym żądała nawiązania stosunków dyplomatycznych.  Posłowie AWPL zwrócili się do Prokuratury Generalnej Litwy o wszczęcie  dochodzenia w sprawie kilku publikacji w litewskich mediach, które  podżegają do waśni narodowościowych i celowo wprowadzają w błąd  społeczeństwo Litwy.

wilnoteka.lt


Znane z antypolskich nastrojów pismo "Voruta" ostatnio opublikowało wiele tekstów ("Ultimatum", "Interfront atakuje, albo czego nie osiągnął Bronisław Komorowski"), sugerujących, że pochód i wiec litewskich Polaków w dniu 17 marca wcale nie nawiązują do przyjętej przed rokiem nowelizacji ustawy o oświacie, ale do ultimatum sprzed 74 lat! Sygnatariusz Aktu Niepodległości Litwy Romualdas Ozolas zwrócił się nawet do władz Litwy z sugestią, że tajny zamysł organizatorów wiecu wspiera wręcz Samorząd m. Wilna, który wydał zezwolenie na zorganizowanie akcji właśnie w tym dniu. Podobne w treści artykuły ukazały się także na łamach dziennika "Lietuvos žinios" który donosił o "Drugim akcie upokorzenia Litwy"...

Po publikacjach jedenastu litewskich posłów zwróciło się do Samorządu m. Wilna z prośbą o przeniesienie polskiego wiecu na inną datę ze względu właśnie na dwuznaczne konotacje historyczne i prawdopodobieństwo zamieszek wywołanych przez chuliganów z Polski. Władze Wilna (a w skład koalicji rządzącej wchodzi także AWPL) nie uznały tych argumentów za poważne i nie odwołały zezwolenia na tę akcję. Wicedyrektor Departamentu Bezpiecznego Miasta w Administracji Samorządu m. Wilna Julius Mork?nas uznał, że jest to "rozdmuchiwanie bańki mydlanej" na podstawie przekazów z mediów, gdyż policja ani służby bezpieczeństwa nie dostrzegają żadnego zagrożenia.

Posłowie AWPL w sprawie powyższych publikacji złożyli skargę do prokuratury oraz do Inspektora Etyki Dziennikarskiej. W specjalnym oświadczeniu podkreślili zaniepokojenie faktem, że wzmagają się działania środowisk związanych z aktualnie rządzącą na Litwie centro-prawicą, prowadzące do zaognienia stosunków narodowościowych. Zdaniem posłów Polaków to posłowie koalicji rządzącej już przed rokiem zadecydowali o terminie tego protestu, przyjmując kontrowersyjną ustawę o oświacie, zaś obecne działania - to próba skupienia wszystkich historycznych krzywd i żalów do narodu polskiego na polskiej społeczności Wileńszczyzny.

Na nic się zdały oświadczenia komitetów strajkowych negujących zapraszanie kogokolwiek spoza Litwy na tę akcję oraz negowanie historycznych podtekstów wiecu. W przeddzień wiecu (piątek) organizatorzy zaprosili więc wszystkich do Ostrej Bramy na wspólną modlitwę "w intencji oświaty polskiej na Litwie i spokojnego przebiegu akcji protestacyjnej w jej obronie".

Przed rokiem, po przyjęciu ustawy o oświacie, która zdaniem polskich działaczy i pedagogów jest początkiem końca szkolnictwa polskiego na Litwie, aluzji historycznych nie było słychać i nikt raczej nie nazywał tej nowelizacji "litewskim odwetem za polskie ultimatum".

Według uczestników 7 tysięcy, według policji od 3,5-4 tysięcy osób uczestniczyło w akcji protestacyjnej w obronie polskiego szkolnictwa na Litwie. Akcję zorganizowały komitety strajkowe polskich szkół na Litwie i organizacje społeczne mniejszości narodowych, dokładnie w rok po przyjęciu przez Sejm Litwy nowelizacji ustawy o oświacie. Przemarsz i wiec były największym z protestów litewskich Polaków.

W samo południe tłum wyruszył spod gmachu litewskiego sejmu w kierunku siedziby rządu Litwy. Czterdziestominutowy przemarsz był monitorowany przez znaczne siły policyjne. Do Wilna sprowadzono siły policyjne z całej Litwy. W akcji protestacyjnej wzięło udział bardzo wielu uczniów, zwłaszcza klas starszych. Podkreślali oni dyskryminujący zapis o ujednoliconej maturze z języka litewskiego w 2013 roku. "Dotychczas szczególny nacisk kładliśmy na naukę gramatyki i kultury języka litewskiego i z tym nie mamy absolutnie żadnych problemów" - podkreślali uczniowie 11 klasy jednej z wileńskich szkół. Jednak zmiany w egzaminie dotyczą głównie zakresu literatury litewskiej, kilkakrotnie wzrósł zakres litewskich lektur obowiązujących na egzaminie. Nie damy rady w tak krótkim czasie nadrobić różnic programowych. Już dziś intensywnie niwelując różnice, brakuje nam czasu na uczenie się przedmiotów kierunkowych. Nie
wszyscy przecież wybiorą studia lituanistyczne. Wśród nas są przyszli matematycy, lekarze, ekonomiści - podkreślali.

Litewscy Polacy nie sądzą też, że geografia i historia muszą być wykładane po litewsku. "Liczy się nie język nauczania, a znajomość przedmiotu. Oczywiście, ważna jest znajomość języka litewskiego. Tu mieszkamy i chcemy, by nasze dzieci doskonale znały język litewski. Ale oczywiste musi być, że jako Polacy chcemy znać język polski i kulturę polską. Taką szansę dawała nam szkoła polska. Szkoła, którą z takim zdecydowaniem niszczą litewskie władze". Polska mniejszość na Litwie niejednokrotnie zabiegała o odwołanie kontrowersyjnej ustawy, informowała, że nie jest w stanie zaakceptować kilku nowych zapisów ustawowych, które są wymierzone w polskie szkolnictwo na Wileńszczyźnie. Nie raz padało gromkie hasło "To już koniec polskich szkół na Litwie". Na szybko, bez konsultacji przyjmowana nowa ustawa wniosła niepokoj, zamieszanie i niepewność w funkcjonowanie polskich szkół. W rok po jej przyjęciu ustawa pozostaje wieloznaczna i każda ze stron na swój sposób interpretuje i egzekwuje zapisy ustawy.

Nie uwzględniono 60 tysięcy podpisów litewskich obywateli polskiej narodowości, kilkunastu dotychczasowych akcji protestacyjnych, strajku polskich szkół. W spór wmieszał się premier Polski Donald Tusk. 5 września ubiegłego roku podczas wizyty w Wilnie podjęto decyzję o powołaniu międzyrządowego zespołu oświatowego. Pięć spotkań polsko-litewskiego zespołu ekspertów oświatowych zakończyło się fiaskiem. Polacy nie mogli zaakceptować warunków litewskich, a strona litewska wykazała się bezwzględną nieugiętością. Wielu uczestników wiecu, głównie nauczyciele i dyrektorzy, podkreślali, że nieubłaganie zbliża się czas wprowadzenia ujednoliconej matury, a litewskie Ministerstwo Oświaty i Nauki, dotychczas nie sprecyzowało warunków ujednoliconego egzaminu z języka litewskiego i poziomu jego weryfikacji.

Wiec wniósł nowe wątki: organizatorzy, prelegenci wiecu, niejednokrotnie z naciskiem podkreślili, że ich protest nie jest wymierzony przeciw Litwie, a wyłącznie przeciwko krzywdzącym decyzjom litewskich władz. Zagrażają one nie tylko polskiej mniejszości, ale wszystkim mniejszościom narodowym Litwy, jak też całej litewskiej oświacie. Polski protest poparł więc Litewski Oświatowy Związek Zawodowy i przedstawiciele szkół rosyjskich i społeczności białoruskiej.

Wciąż zaskakuje manipulacja litewskich mediów, które wszystkie protesty litewskich Polaków jednoznacznie sprowadzają do hasła "Polacy nie chcą się uczyć języka litewskiego". Przez rok obowiązywania ustawy nawet nie podjęto prób poszukiwania dialogu.

Do Wilna przyjechali przedstawiciele kilku polskich organizacji narodowych. Najliczniejsza, 50-osobowa grupa reprezentowała polskie Stowarzyszenie Marsz Niepodległości. Widać było ogromną dyscyplinę uczestników z Polski, trzymali się razem, byli bardzo skoncentrowani i ostrożni. Zaraz po zakończeniu manifestacji Polacy wystosowali oświadczenie do mediów. Trudno się dziwić tak dużej ostrożności. Już parę tygodni przed organizowanym wiecem litewskie media alarmowały, że w celu poparcia swoich rodaków do Wilna zamierzają przyjechać radykalnie nastawieni polscy pseudokibice. Zestawiano to z burdami po meczu w ubiegłym roku w Kownie, kiedy zdewastowano stadion piłkarski. Do zakończenia akcji protestacyjnej żadnych poważnych incydentów nie odnotowano.

Duże emocje wywołały wcześniejsze wypowiedzi litewskich polityków w mediach. Ci uparcie dopatrywali się w wiecu ..."odwetu na Litwinach". Władze Litwy krytykują protest. Minister oświaty i nauki Gintaras Steponavičius zarzucił politykom AWPL, iż "kosztem nauczycieli i dzieci gromadzą kapitał polityczny". W odpowiedzi litewscy Polacy rzucają: "A czy nie jest odwrotnie, że to litewscy politycy, zwłaszcza obecni rządzący, swoimi posunięciami wzmacniają potencjał AWPL?"

Nawet nieprzychylny wiecowi Polaków na Litwie portal lrytas.lt zmuszony był z uznaniem napisać o sobotniej manifestacji w obronie polskiego szkolnictwa na Litwie. Zwrócił uwagę na wyjątkowo dobrą organizację przemarszu aleją Giedymina i pikiety na placu Kudirki. Zwraca uwagę pewna zazdrość, że Litwini takimi akcjami poszczycić się raczej nie mogą.

za: wilnoteka.lt

Materiał filmowy Nr 1 



Materiał filmowy 1 :






Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.