Bóg bogaty w miłosierdzie
data:26 kwietnia 2014     Redaktor: Redakcja

Słowo księdza biskupa Józefa Zawitkowskiego na Niedzielę Miłosierdzia


Mój Boże!

W Niedzielę Miłosierdzia Bożego,

27 kwietnia 2014 r., Jan Paweł II,

Papież Polak, będzie ogłoszony świętym. I coś się musi w świecie stać.

Janie Pawle, teraz przyjdź

pośród Świętych wywyższony,

słowa swoje zamień w czyn.

Bóg niech będzie uwielbiony!

Niech zadrży ziemia, zagra róg,

bo nic nad Boga i któż jak Bóg! Pan Bóg uderzył w ogromny dzwon

dla słowiańskiego oto Papieża… Stare papiestwo jak dąb się rozłoży

przy Polskim Dębie. Znałem Go, znałem.

Jak urósł duszą i ciałem…

To namiestnik wolności

na ziemi widomy,

na trzech stoi koronach,

a sam bez korony,

a życie Jego trud trudów,

a imię Jego cud cudów. To ten, który w samodziałowej kurtce,

w trepach, z ręką w kieszeni,

mówił Różaniec i szedł

do kamieniołomów. Szedł w górę potoku,

szukając starannie ukrytego źródła.

Usiądź, człowieku!

Buty Ci zdejmę,

skarpety wysuszę

i nogi ucałuję.

Nie broń się!

Przecież tak kazał Pan

i powiedział: Po tym poznają,

że jesteście Moimi,

jeśli miłość mieć będziecie

jedni ku drugim.

Ale to trudne! Potem nad Czarną Hańczą

szedł w medytacji

po krawędziach wieczności,

a na odwróconym kajaku

pod dębami Mamre

składał Bogu Ofiarę Dziękczynienia. Habemus Papam!

W polskim bezbożnym radiu

16 października 1978 r. poleciał

komunikat: Habemus Papam,

Sanctae Romanae Ecclesiae

Cardinalem Carolum Wojtyla.

Źle makaroniarz przeczytał,

ale niech mu będzie na zdrowie,

myśmy i tak nie wierzyli,

bo w radiu zawsze kłamali,

chyba że był Wyścig Pokoju,

a Królak wygrywał.

Dopiero gdy przemówił do nas

po polsku, to Polacy oszaleli.

Modlili się, tańczyli, śpiewali,

upili się, płakali, że Pan Bóg

tak nas wywyższył. Bo trzeba, żebyś wiedział

na Twoim Watykanie,

że u nas już niejeden

zawiesił krzyż na ścianie. Czekaliśmy, kiedy do nas

przyjedzie. Nie mógł,

mówiły władze, bo nie ma paszportu.

Przyjechał na Zielone Świątki

1979 r. do Warszawy,

i to na plac Zwycięstwa. Straszyli.

Nie chodźcie tam, bo was zadepczą!

Autobusy kończą dowóz

20 km przed Warszawą.

Nie szkodzi!

Szli nocą, ze śpiewem, radośni.

Niebo było pogodne.

Wschodziło radosne słońce.

W pierwszym rzędzie… ojej!?

Papież jak prorok wyniesiony

mówił do tych, co z bliska

i z daleka, i wołał:

Niech zstąpi Duch Twój

i odnowi oblicze Ziemi,

Tej Ziemi! I jak piorun trzasł.

A myśmy płakali i wołali:

My chcemy Boga!

Przemień, o Jezu, smutny ten czas!

I stało się. Ludzie podali sobie ręce.

Będziemy solidarni!

Nie!

Jeszcze przeszły czołgi,

zrównały wszystko.

Janek Wiśniewski padł,

a więźniowie śpiewali:

A mury runą, runą, runą

i pogrzebią stary świat. Nie podobał się ten Człowiek

diabłu i jego czarnym aniołom.

13 maja 1981 r. pielgrzymi

na placu Świętego Piotra

witali Papieża: Evviva Papa!!!

A On chciał rękami

ogarnąć wszystkich

i przytulić do serca. Nagle – strzał!

Cisza.

Gołębie zerwały się z dachów.

Krzyk.

Modlitwa.

Płacz.

Zabili Go.

Widziała to Matka Boska

z Kościana z ziarenek utkana. A cały Kościół modlił się.

Niech Bóg nam Go ocali,

Matka Boska zachowa

dla świata, dla Kościoła, dla Polski. Śp. ksiądz M. Drozdek z Krzeptówek

opowiadał turystom taką

miłą anegdotkę:

Matka Boska Fatimska

zobaczyła w Morskim Oku

zakrwawiony Pierścień Rybaka.

Wyłowiła, otarła i ocaliła. Przybywał Ojciec Święty do Polski

jeszcze wiele razy.

Pokój Tobie, Polsko, Ojczyzno moja.

Do końca nas umiłował.

Uczył Bożych przykazań.

Kazał zapuścić się na głębię,

przekroczyć próg nadziei,

ale był coraz słabszy,

coraz ciszej mówił,

jakby się żegnał. Podczas ostatniej Mszy Świętej

na krakowskich Błoniach

był jak baranek złożony

na ofiarę i żertwę.

To wtedy powiedział zdanie,

które dotknęło szpiku kości:

A na ostatnie czasy

Bóg zostawi nam

swoje Miłosierdzie!

Miejcie wyobraźnię

Miłosierdzia!

To będzie koniec świata?

Nie.

Każdy z nas ma swój

czas ostateczny.

A współczesnemu światu

niepotrzebne są zbrojenia,

wojny, sankcje gospodarcze,

kryzysy. Potrzebna jest

miłość, która jest miłosierna,

taka, która ma wyobraźnię

i widzi, gdzie potrzebna jest dobroć. Czytających proszę,

miejcie cierpliwość,

bo pamięć mamy dobrą,

ale krótką.

Przed kanonizacją

Największego z rodu Polaków

wspominamy tylko

wadowickie kremówki,

komplementy dla młodzieży,

ale czego nas nauczał

i czego wymagał,

zapomnieliśmy. Będą kiedyś młodzi szukać śladów,

gdzie stał, gdzie przechodził Święty.

Będą całować miejsca,

gdzie się modlił, i prosić o cud

w Krakowie, w Warszawie

i na Westerplatte. Może więc stosowny jest czas,

byśmy poczytali Ewangelię,

gdzie mowa jest

o Bogu bogatym w Miłosierdzie.



*** O zgubionej owcy.

To przecież o mnie.

Gdy człowiek chodzi swoimi drogami,

to tak się w ciernie uplącze,

wołam na pobożnych – nikt nie słyszy.

Jeden słyszy.

Też zostawi 99 owiec

i znajdzie mnie.

Na ramiona weźmie,

do serca przytuli,

do kościoła przyniesie

i powie wszystkim:

Cieszcie się, bo znalazłem owcę,

która zaginęła.

Bo większa jest radość

z jednego grzesznika,

który się nawraca,

niż z 99 sprawiedliwych.

Ja tego nie rozumiem.

Właśnie. Taki jest mój

Pan i Bóg – bogaty w Miłosierdzie. Od dziecka znam przypowieść

o synu marnotrawnym,

a raczej o ojcu miłosiernym.

To też o każdym z nas. Daj, co mi się należy – poradzę sobie.

Dobrze mi było, dokąd miałem pieniądze.

Potem bieda zajrzała w oczy,

bezrobocie przyszło. Będziesz pasł świnie,

ale nie będziesz jadł tego, co one.

O Boże!

Wrócę do ojca.

A ojczysko stało, czekało.

Okrył płaszczem synowską biedę.

Dał mi ojcowe sandały

i na palec założył synowi

ojcowski pierścień,

żeby mi do głowy nie przyszło,

że jestem obcy.

Jesteś moim synem.

Taki jest mój Bóg,

w którym jak na obrazie Rembrandta

jest dobrotliwa ręka matki

i mocna ręka ojca.

Taki jest mój Bóg – miłosierny i łaskawy. A to już nie przypowieść,

to wydarzenie.

Poprawnie pobożni chcieli ją

ukamienować za cudzołóstwo.

Byliby to na pewno uczynili,

ale całą robotę popsuł ten

Miłosierny.

Na piasku pisał palcem,

ponoć ich grzechy, i powiedział:

Kto z was jest bez grzechu,

niech rzuci w nią kamieniem.

Panowie zdrętwieli,

upuścili kamienie

i poszli do domu. To nie o Magdalenie.

To znów o mnie.

Zostałem tylko ja i On.

Nie śmiałem oczu podnieść

i spojrzeć na Niego.

On pierwszy spytał:

Nikt cię nie potępił?

Nie, Panie,

ale co Ty ze mną zrobisz?

Idź do domu

i więcej nie grzesz.



O Boże,

ja Ci tego nigdy nie zapomnę.

Ocaliłeś mnie.

Przebaczyłeś, rozgrzeszyłeś i zapomniałeś,

boś mój Bóg Miłosierny.

Mam też w Ewangeliach

ludzi, którzy mają wyobraźnię miłosierdzia.

Ci czterej panowie, którzy wzięli

przyjaciela na nosze

i chcieli postawić przed Nauczycielem.

Przez drzwi niemożliwe,

więc przez sufit spuścili paralityka

i został uzdrowiony.

Brawo, wolontariusze.

Mieć takich przyjaciół to majątek.



Piękna jest ta kobieta

– Kananejka,

która krzyczała i prosiła:

Dziecko moje umiera,

Ty możesz je uzdrowić!

Ale ja nie mogę

synowskiego chleba

rzucać psom.

Powinna się obrazić.

Myślałem, żeś dobry, miłosierny,

a Ty taki sam jak inni.

Nie.

Nie byłaby matką,

gdyby Bogu ustąpiła.

Panie, ale ja nie chcę całego chleba.

Zobacz, ile okruchów

leży pod stołem Twych synów.

To jeśli już nazwałeś mnie psem,

to pozwól szczeniętom zebrać

okruchy spod stołu panów.

Chyba Pan Jezus miał łzy w oczach,

skoro powiedział zebranym:

Ja takiej wiary wśród Was

nie spotkałem.

Idź, niech ci się stanie tak,

jak uwierzyłaś.

To jest wyobraźnia miłosierdzia. A przykładem człowieka

z wyobraźnią miłosierdzia

jest sam mój Pan.

Przy sadzawce Siloe

38 lat siedział człowiek

i czekał na poruszenie wody,

a pierwszy, który wszedł, był uzdrowiony.

Chcesz być uzdrowiony?

Panie, ale nie mam człowieka,

który by mnie wprowadził

do sadzawki, gdy poruszy się

woda. Inni mnie uprzedzą.

Wstań, weź łoże i chodź. Nie mam człowieka.

To jest mój Uzdrowiciel,

Mój Bóg miłosierny. To stąd Ojciec Święty

czerpał pewność, aby zapalić

tę iskierkę miłosierdzia,

którą nam przekazała

święta Siostra Faustyna z Głogowca

koło Świnic Warckich.



Gdy pan Kazimirowski

namalował obraz

Pana Jezusa Miłosiernego,

zapytał Siostrę Faustynę:

Podoba się siostrze ten obraz?

Rozpłakała się.

Tak, ale pan nie widział Go żywego. Wiem, święta Siostro!

Wpatruję się w ten obraz

i spostrzegam wszystkie szczegóły.

Pan Jezus jest po zmartwychwstaniu,

Przeszedł przez ciemne drzwi śmierci.

Lewą ręką jakby chciał odsłonić serce.

Trysnęły biały i czerwony promień.

To chrzest i Eucharystia.

Ale ta prawa ręka.

Skąd ja znam ten gest?

Z konfesjonału.

Ja ciebie rozgrzeszam. Jezu, ufam Tobie.

O, jak mi potrzebne Twoje

Miłosierdzie.

Miej miłosierdzie dla nas

i całego świata. Po tej lekturze wróćmy

jeszcze do świętego Jana Pawła II.

W Niedzielę Palmową, 9 lat temu,

nie mógł już Papież do nas mówić.

Tylko nam błogosławił.

Potem tylko światełko w Jego oknie

było znakiem, że jest z nami.

Cały Kościół się modlił:

O Fatimska, Częstochowska,

Kalwaryjska i Królowo Tatr,

zachowaj nam Go,

bo my jeszcze nie umiemy

być wolni. Całe życie Was szukałem,

teraz Wy przyszliście do mnie.

Pozwólcie mi spokojnie odejść

do Domu Ojca. Zgasło światło,

miłość nam umarła,

zapłakał świat.

Subito Santo!

Wiatr zamknął Księgę Miłosierdzia.

Amen.

Teraz Wy będziecie

Świadkami Miłosierdzia.



Pamięć zachować i tożsamość

Bogurodzica nam pomoże,

a być świadkami miłosierdzia

pomóż nam, pomóż Święty Boże!





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.