Czy cierpienie ma sens?
data:13 kwietnia 2014     Redaktor: GKut

Zawsze Wielkanoc stawia przed nami w szczególny sposób pytanie o sens naszego cierpienia.

Czy stało się ono towarem i pośmiewiskiem? Motywem medialnej manipulacji? Niemodnym znakiem podważającym hedonistyczną, narcystyczną wizję cywilizacji śmierci?

 

Cierpienie ludzkie zawsze jest tajemnicą.

Jan Paweł II

 

Kiedy telewizje ściekowo reżimowe z wielkim ukontentowaniem i lubością pokazują cierpienia dzieci chorych na rozmaite groźne (zazwyczaj śmiertelne) choroby, stawiają się w roli omalże Głównego Dobroczyńcy. „Popatrzcie” – mówią – "jacy my: ludzie z Polsatu, TVN-u czy czego tam jeszcze - jesteśmy szlachetni! Popatrzcie jak pomagamy biednym! Czy taki wielkoduszny pan może kłamać w czymkolwiek innym? Czy nie trzeba nas szanować? A teraz ty…Tak, ty,  do ciebie mówię! Ty, co teraz cynicznie żresz zupę, patrząc znad talerza na cierpienia małego dziecka… Czy nie jesteś zwykłym bydlakiem? Czy nie powinieneś czuć się winny? Jak nie wyślesz sms-a to inaczej z tobą porozmawiamy!”

Nasi treserzy. Czy to nie oni aby dbają o to, żeby partia niekompetentnych durni i złodziei doprowadzała nasz kraj do ruiny? Żeby te dzieci, o które tak się troszczą, nie mogły dostać się do lekarza?

 

Jest i inne cierpienie, z którego można się śmiać. Im głośniej,  tym lepiej. Cierpienie reakcyjno wsteczne. Zgnojonych obrońców Krzyża na Krakowskim Przedmieściu w 2010 roku, rodzin ofiar Zamachu Smoleńskiego. Z tego można. Te uczucia można wykpić.

 

Cierpienie jest świetnym materiałem rozrywkowym, ponieważ często można je pokazywać z jakimś złem, które jest jego sprawcą.. Telewidzowie i internauci lubią zło i udrękę ofiar wypadków, zamachów, zbrodni. Jakie to ekscytujące… Rodziny szalejące po zaginięciu samolotu, po masakrze jakiej dokonał w szkole nożownik. Na ekranie telewizora w HD blisko i wyraźnie widać ból i łzy. To tak poprawia apetyt i zabija nudę. Cierpienie utraciło swoją intymność. Stało się towarem i rozrywką prawie tak ekscytują jak rozgrywki sportowe. Sprzedaje się tak samo dobrze jak seks.

 

Czy możliwe jest życie bez cierpienia? To prawie tak,  jakby zapytać się fizyka,  czy jest możliwe funkcjonowanie na ziemi bez tarcia. Jedno i drugie jest koniecznym warunkiem naszej egzystencji. Jednak za wszelką cenę staramy się jego uniknąć. Cierpienie zjawia się nagle lub stopniowo. Staje się naszym codziennym towarzyszem. Uczestniczy w naszym życiu. Przemija lub nie. Cierpienie, ból i zło może dotykać ciało i duszę. Dusza może boleć czasem nieskończenie bardziej niż ciało. Pewien nasz kolega raz stwierdził, że do 40 roku życia nie bolała go ani dusza ani ciało. Potem odezwało się jedno i drugie.

 

Cierpienie jest naszym pytaniem, z jakim stajemy przed Bogiem. Dlaczego to ja? Dlaczego tak strasznie boli? Jaki jest sens mojej udręki? Hiob siedzący na śmietnisku i skrobiący swe rany glinianą skorupą też zadawał takie pytanie. Trzej przyjaciele, którzy do niego przyszli,  uważali, że musiał popełnić jakieś wyjątkowo złe czyny, skoro spotkały go takie wielkie nieszczęścia. Musiała to być odpłata sprawiedliwego Boga, który za dobre nagradza, a za złe karze. Hiob nie zgadza się z tym. Twierdzi, że żył sprawiedliwie i nie ma w nim winy.

 

Jak to możliwe, że ludzie sprawiedliwi doświadczają wielkich cierpień, a kanalie, opryszki i zdrajcy cieszą się świetnym zdrowiem i powodzeniem? Jak to możliwe, że Jezus Chrystus, który jest bez winy i grzechu doznał tak strasznych mąk i upokorzeń? Nawet On. I jeszcze na dodatek został wykpiony i wyszydzony bez miary. Jest taki obraz Hieronima Boscha „Niesienie Krzyża”, na którym Zbawiciel  idzie na Golgotę. Otaczają go zewsząd twarze pełne złości i nienawiści. Bez trudu możemy rozpoznać w tych koszmarnie wykrzywionych mordach prawdziwe oblicza wielu polityków, dziennikarzy i celebrytów, których znamy. Tylko pełni smutku i cierpienia Weronika, Matka Boska i Szymon z Cyreny odcinają się od reszty.

Jezus zgadza się na cierpienie dobrowolnie, mając pełną świadomość, co go czeka. Wie jednak, dlaczego to robi. Jaki jest sens udręki. Bierze na siebie wszystkie nasze grzechy, aby nas wybawić. Zbawienie oznacza życie wieczne. Bez ofiary Chrystusa dla nas nie otworzyłaby się droga do Wieczności.

 

Czy mamy nakaz lubienia cierpienia? Nie. Natomiast możemy doznawane cierpienie ofiarowywać w modlitwie za innych. Wtedy „nie marnuje się” i może być przyczyną wielu łask.

 

Czy cierpienie uszlachetnia? Łatwo można odpowiedzieć twierdząco, niemniej sprawa nie jest taka oczywista. Czasem jego intensywność i ilość może złamać naszą duszę, zniewolić umysł i pozbawić nas woli życia. Sprowadzić depresję, inne choroby psychofizyczne, odgrodzić nas murem samotności od ludzi.

 

Cierpienie może być przyczyną głębokiego konfliktu z Panem Bogiem. Często ludzie poddani intensywnemu nieszczęściu zarzucają Bogu, że traktuje ich niesprawiedliwie i doświadcza ponad miarę. Odwracają się od Niego. Nawet negują Jego istnienie. Stają się cynikami i mizantropami rozczarowanymi do świata i ludzi. Oczywiście łatwo powiedzieć: „Zastanówcie się co robicie!” Jednak niekiedy nieszczęście jest tak intensywne i przemożne, że gaśnie wiara i nadzieja. Pojawia się demon nienawiści i rozpaczy.

 

Jezus do sensu cierpienia nie przekonuje nas słowami, ale osobistym udziałem w męce. Swoją krwią i ranami pisze dla nas Ewangelię Cierpienia.

Cierpienie lżej jest znosić, jeśli ma ono sens, czemuś służy.

 

Viktor Frankl ,twórca logoterapii, uważał, że człowiek nawet w najbardziej ekstremalnych sytuacjach życiowych ma wybór polegający na tym, jak je znosić – poddać się czy zachować godność i poczucie sensu swojego doświadczenia. Do tych wniosków doszedł po wieloletnim pobycie w niemieckim obozie koncentracyjnym, analizując swoje przeżycia i zachowanie innych współwięźniów. Nie oznacza to, że zawsze człowiek musi pokonać wszystkie trudności i zostać zwycięzcą, niemniej ma znaczenie, jak podchodzi i przeżywa swoje cierpienie, upodlenie czy nieszczęście. Nawet gdyby nic nam nie zostało, możemy zawsze wybierać, jak przyjmiemy to, co nas spotyka. Frankl pisze, że życie to nie jest jakiś mglisty koncept, ale wymagająca realność, a sposób przeżywania go i nadawanie mu sensu jest zawsze indywidualny;  czasem człowiek musi zaakceptować swój krzyż i nieść go z godnością.

 

Koresponduje to doskonale z przemyśleniami jakie w swoim liście apostolskim do biskupów SALVIFICI DOLORIS: O CHRZEŚCIJAŃSKIM SENSIE LUDZKIEGO CIERPIENIA (11 luty 1984r) zawarł nasz papież Jan Pawel II: „O takiej to radości mówi Apostoł w Liście do Kolosan: „raduję się w cierpieniach za was”. Źródłem radości staje się przezwyciężenie poczucia nieużyteczności cierpienia — poczucia, które bardzo mocno bywa zakorzenione w ludzkim cierpieniu. Cierpienie nie tylko wyniszcza człowieka w nim samym, ale zdaje się czynić go ciężarem dla drugich. Człowiek czuje się skazany na ich pomoc i opiekę, a równocześnie sam zdaje się sobie niepożytecznym. Odkrycie zbawczego sensu cierpienia w zjednoczeniu z Chrystusem przeobraża to przygnębiające poczucie. Wiara w uczestnictwo w cierpieniach Chrystusa niesie w sobie tę wewnętrzną pewność, że człowiek cierpiący „dopełnia braki udręk Chrystusa”, że w duchowym wymiarze dzieła Odkupienia służy, podobnie jak Chrystus, zbawieniu swoich braci i sióstr.”

 

Arthur Schopenhauer uważa, że nasze starania uniknięcia cierpienia nie mają sensu, ponieważ zmienia się tylko jego postać. „ Pierwotnie jest nią ból,  nędza, troska o zachowanie życia. Jeśli udało się wyrugować ból w tej postaci, co bardzo trudne, to natychmiast pojawia się on w tysiącu innych (...). Jeśli nie może pojawić się w żadnej innej postaci, to przychodzi wreszcie w smutnej, szarej szacie przesytu i nudy (...). Jeśli wreszcie uda się tę spłoszyć, to trudno będzie nie wpuścić znowu cierpienia w jednej z poprzednich postaci i w ten sposób taniec zaczyna się od początku.” (Arthur Schopenhauer, Świat jako wola i przedstawienie).

 

Trudno zaglądać Panu Bogu w rękaw, ale pamiętajmy, że co niedzielę w Credo mówimy i zstąpił do Piekieł. Jezus nie po to zstąpił do piekieł, aby sycić się widokiem naszego cierpienia, ale żeby nawet i na samym dnie, pytać się nas, czy chcemy, aby nas stamtąd wyciągnąć. Chcemy?

 

Piekło od Nieba dzieli przepaść rozpaczy, ponad którą jest rozpostarty most nadziei. Nie wahajmy się nim kroczyć.


Ludzie nadzieję czerpią z różnych źródeł:

 

  • Dla 33,8% zawiera się ona w osądzie, że świat i rzeczywistość ma sens
  • 15,3% czuje nadzieję , kiedy może osiągać swoje cele
  • dla 7,3% ludzi gwarantem nadziei jest posiadanie kogoś bliskiego
  • 43,6%, czerpie nadzieje więcej niż z jednego źródła.

Ciekawe, że dość typową odpowiedzią tych osób, które lokalizowały swoją nadzieję w wierze religijnej, zwłaszcza zaś bezpośrednio w Bogu jako Osobie, było zdanie: "nigdy nie tracę nadziei" lub "tracę ją rzadko, ale dość szybko do mnie powraca". Trzeba jednak powiedzieć, że miało to miejsce wówczas, gdy dana osoba potrafiła zaufać źródłu swojej wiary, w przeciwnym razie religia nie stanowiła dla niej wystarczającego powodu dla nadziei. (Podstawy psychologii nadziei" Renata Stefańska-Klar "Psychologia i Rzeczywistość" nr 1/2002).

 

Krótko mówiąc, nadzieja jest wyborem rozsądnym, którego  wszystkim Naszym Czytelnikom serdecznie i szczerze polecamy. Bez względu na to, jakie przeciwności zsyła Wam los.

 

No i jeszcze jedno. Nigdy nie jesteście sami. Przyjaciel jest zawsze na wyciągniecie ręki, na jedno słowo modlitwy, na jedną myśl obok Ciebie. Izajasz, nazywany często piątym ewangelistą mówi o tym tak:

 

„Nie miał On wdzięku ani też blasku,

aby na Niego popatrzeć [...]

Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi,

Mąż boleści, oswojony z cierpieniem,

jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa,

wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic.

Lecz On się obarczył naszym cierpieniem” (Iz 53,10-12)

 

 

Psychologowie Marek i Wojciech Wareccy - jedni z rozmówców twórców "Lawy" - to autorzy niezwykle ważnych książek: Woda z mózgu”, wydanej w 2011r. oraz Pożeracze mózgów”, która jest pozycją przeznaczoną dla młodego odbiorcy. Książka ta powstała, jak twierdzą autorzy, by dać narzędzie młodemu czytelnikowi i całej rodzinie; żeby młodzież nie przyjmowała bezkrytycznie wszystkich postaw, wszystkich wzorców propagowanych przez media.Psycholodzy Wojciech Warecki & Marek Warecki zajmują się przeprowadzaniem treningów oraz doradztwem psychologicznym szczególnie w zakresie:

  • Stres, psychosomatyka
  • Mobbing funkcjonowanie człowieka w organizacji
  • Psychologia wpływu i manipulacji
  • Psychologia oddziaływania mass mediów (w tym nowe media)
  • Rozwój osobisty i kreatywność
  • Praca zespołowa i kierowanie
  • Psychologia sportowa
  • Problemy rodzinne.
  • Warsztaty skutecznego uczenia się.


Kontakt: : wojtek@warecki.pl ,Tel.: 509 274 053






Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.