Przemysław Dakowicz: Theatrum mundi
data:10 kwietnia 2014     Redaktor: AK

Przynajmniej od kiedy wymyślił teatr, człowiek jest skłonny wyobrażać sobie życie na podobieństwo przedstawienia, a świat widzieć w kategoriach ogromnej sceny, na której, we wciąż zmieniających się dekoracjach, ludzkie postaci grają przypisane im role. Może zresztą jest zgoła przeciwnie: teatr powstał, bo w świadomości ludzi zakorzeniło się i trwało głębokie przekonanie, że nic, co nas spotyka, nie dzieje się bez wiedzy sił wyższych, niejako reżyserujących nasze gesty, planujących nasze decyzje, stawiających nas w sytuacjach nowych i niespodziewanych — po to, by wystawić nas, aktorów, na próbę, sprawdzić nasze reakcje, zmierzyć naszą wytrwałość, wierność i konsekwencję...

 
„Łątki w mieszku”
 
 
Już starożytni Grecy zdawali się być przekonani o wrodzonej złośliwości bogów. Jednostka — tak twierdzili — nic nie zdziała, jeśli bóstwo opowie się przeciwko niej. Spójrzcie, jak wierzga przeciw Losowi potężny król Edyp, jak próbują uciec przed wyrokiem wyroczni jego rodzice, Lajos i Jokasta; jakież żałosne, jakże daremne są ich usiłowania! A człowiek średniowiecza? Ponieważ przyswoił sobie chrześcijańskiej wizję świata, obmyśla moralitety, wynajduje alegorię, postrzega życie jako nieprzerwane zmaganie dwóch sił, jako psychomachię, walkę duszy, czyli rozgrywający się w perspektywie wiecznej spór, który na scenie doczesności toczą ze sobą zastępy Światła i Ciemności. Spójrz, człowieku, mówią sztuka i literatura wieków średnich, jak bardzo jesteś kruchy, jak wielka jest twoja odpowiedzialność. I pytają: którą drogę wybierzesz, powiedz, którą?
 
 
Twórca polskiego języka literackiego, największy poeta Słowiańszczyzny w wieku XVI przyrównuje ludzi do kukiełek z jarmarcznego przedstawienia: „Fraszki to wszytko, cokolwiek myślemy, / Fraszki to wszytko, cokolwiek czyniemy; / Nie masz na świecie żadnej pewnej rzeczy, / Próżno tu człowiek ma co mieć na pieczy. / Zacność, uroda, moc, pieniądze, sława, / Wszystko to minie jako polna trawa; / Naśmiawszy się nam i naszym porządkom, / Wemkną nas w mieszek, jako czynią łątkom”.
 
 
Jesteśmy „łątkami”, marionetkami, którymi ktoś większy od nas powoduje, które przestawia i których używa, by na koniec zakrzyknąć: przedstawienie skończone! W ten sposób rozumują nie tylko bogobojni mieszkańcy Hellady, wierzący w Ananke, matkę Mojr, pogląd taki wyraża nie tylko Mistrz z Czarnolasu. Jest to po prostu przyrodzona ludzka skłonność — kiedy coś dzieje się nie po naszej myśli, kiedy zmuszeni jesteśmy ulec konieczności, bezrozumnej sile lub przemocy, wszyscy uciekamy się do starego toposu theatrum mundi. Życie to teatr — powiadamy — w którym każdy z nas, choćby buntował się i wierzgał,  ma do zagrania swoją własną rolę.
 
 
Przenośne dekoracje
 
 
W rozdziale siódmym Wspomnień z Sachsenhausen Jana Gwiazdomorskiego, a ściślej: w podrozdziale drugim, zatytułowanym Baraki i ich urządzenie, znaleźć można passus, o którym skłonni jesteśmy myśleć, że odnosi się do problemu konstrukcji obozowego „bloku”. W istocie mówi on o czymś zupełnie innym. Oto rzeczony fragment: „Od razu przy wejściu można spostrzec, że barak zbudowany jest z desek nie grubszych niż palec dorosłego człowieka. Deski te wchodzą jedna w drugą, tak że nie ma między nimi szpar. Są z sobą łączone w partie długości około 4 m, które z kolei ześrubowane są razem i tworzą w ten sposób ściany. Cały barak — jak z tego widać — budowany jest systemem dekoracji teatralnych i ma niewiele większą od nich trwałość i zdolność zatrzymywania ciepła. Widziałem raz, jak jeden z baraków naprawiano: wydawało mi się, że jestem na scenie przy zmianie dekoracji. Robotnicy wyjęli właśnie taką partię desek, o jakich dopiero co wspomniałem, przez co w ścianie baraku powstała luka długości około 4 m. Po chwili ową partię wstawiono z powrotem i »dekoracja« była gotowa do rozpoczęcia przedstawienia”.
 
 
Co jest faktycznym tematem zacytowanego ustępu? Sądzę, że tematem tym jest ludzka świadomość, przed którą w nagłym błysku odsłania się istota obozowego życia. Mieszkaniec obozu, analizujący i interpretujący dane dostępne zmysłom, dochodzi do wniosku, że oto, wbrew własnej woli, uczestniczy w ogromnym, rozpisanym na tysiące ról (w chwili, kiedy profesorowie z Krakowa przybyli do Sachsenhausen, w obozie przetrzymywano ok. 13 tysięcy więźniów) spektaklu. W normalnych warunkach — gnębiony przez głód, strach i zmęczenie — nie dostrzegał tego, ale kiedy scenograf postanowił wymienić dekoracje (to znaczy: kiedy na chwilę ujawniona została umowność sytuacji, zdarzeń i relacji), owa wszechobecna teatralność przestała być tajemnicą. Odtąd więźniowi, który odkrył, że jest aktorem, że został obsadzony w określonej roli, świadomość sztuczności i groteskowości życia obozowego towarzyszyć będzie nieustannie.
 
 
Scena symultaniczna
 
 
Zapoznając się z powyższym fragmentem wspomnień Gwiazdomorskiego, czytelnik również zostaje wytrącony z równowagi — także on uświadamia sobie teatralny wymiar opowiadanych zdarzeń. Będzie odtąd spoglądał na epizody przedstawione w książce tak, jakby spoglądał na kolejne odsłony gigantycznego, wielowymiarowego i wielowątkowego przedstawienia. Arena obozu, na której wydarzenia się rozgrywają, do złudzenia przypomina scenę symultaniczną, „inscenizację równoczesną” ze średniowiecznych misteriów, składającą się z wielu odrębnych punktów/miejsc gry aktorskiej, które w nauce o teatrze nazywa się mansjonami.
 
 
Do wędrówki od mansjonu do mansjonu, do marszu od sceny do sceny, od zdarzenia do zdarzenia, chciałbym Cię teraz zaprosić, Czytelniku.
 
 
Widowisko, które razem obejrzymy, w wielu wymiarach i na wielu poziomach przypomina średniowieczne misterium. Po pierwsze, jest to dramat historyczny, ale wydarzenia i postaci są w nim traktowane w sposób symboliczny i alegoryczny, tzn. widz musi odkryć i zrozumieć ich głębokie, ukryte znaczenie. Po wtóre, misterium sachsenhauseńskie, podobnie jak jego średniowieczny odpowiednik, chce nam opowiedzieć całą historię. Aby to było możliwe, wybieramy te sceny i te postaci, które zdolne są udźwignąć wielką metaforę, które uświadamiają nam, że tak właśnie wygląda świat, że takie a nie inne prawa rządzą ludzkimi dziejami. Po trzecie, w widowisku sceny tragiczne i podniosłe przeplatają się ze scenami farsowymi, makabryczny humor jest nieodłącznym towarzyszem śmierci, łez i potu.
 
 
Nie możemy przy tym zapominać, że wszystko, co oglądamy, w czym uczestniczymy, obmyślili i wyreżyserowali Niemcy. Spectaculum ujawnia wiele specyficznych cech ich kultury, ich postrzegania i rozumienia języka scenicznego. W rozdziale Dramat religijny i świecki w wiekach średnich pierwszego tomu Dziejów teatru Allardyce’a Nicolla czytamy: „W różnych krajach Europy rozmaite elementy podkreślano w tych przedstawieniach, chociaż główne rysy były te same. Niemcy lubowali się w grotesce, koszmarnych scenach z diabłami, skłonni byli do antysemityzmu, bawiła ich swego rodzaju prymitywna satyra realistyczna”. Słowa te, choć stanowią fragment charakterystyki średniowiecznych misteriów, doskonale stosują się także do historii, którą chcę tutaj opowiedzieć.
 
 
Ciąg dalszy za tydzień.
 
 
[prwdr.: "GPC", 29.03.2014]
 

 
O Autorze:
Przemysław Dakowicz ur. w 1977 r. w Nowym Sączu. Poeta, krytyk literacki, historyk literatury; doktor nauk humanistycznych; adiunkt w Katedrze Literatury i Tradycji Romantyzmu Uniwersytetu Łódzkiego; w latach 2010-2013 wykładał literaturę współczesną na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie; stały współpracownik dwumiesięcznika literackiego „Topos”. Wydał zbiory wierszy Süßmayr, śmierć i miłość (2002), Albo-Albo (2006), Place zabaw ostatecznych (2011) i Teoria wiersza polskiego (2013), książkę krytycznoliteracką Helikon i okolice. Notatki o poezji współczesnej (2008) oraz rozprawę historycznoliteracką "Lecz ty spomnisz, wnuku". Recepcja Norwida w latach 1939-1956. Rzecz o ludziach, książkach i historii (2011). Redaktor tomu zbiorowego Moja Musierowicz. O twórczości autorki „Jeżycjady” (2008). Publikował m.in. w "Arcanach", "44", „Frazie”, "Frondzie", „Kresach”, „Odrze”, „Pamiętniku Literackim”, „Toposie”, "Twórczości", „Tygodniku Powszechnym”, "Wyspie" i „Zeszytach Literackich”. Tłumaczony na czeski, serbski i słoweński.
Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.