net

Wspomnienie wymiany zagranicznej, o której pisałam w I części tego tekstu też "dogoniło" mnie szybko. W ciągu jakichś 10-ciu lat. Jak na życie jednego, niezbyt jeszcze starego belfra, to niewiele. Aniśmy się obejrzeli i w polskiej szkole mamy poziom przypominający niebezpiecznie tamten z opowieści moich koleżanek, nauczycielek języków obcych.


Z debilami mam do czynienia na co dzień. Po prostu nie do wiary, jak głupi może być człowiek, który nie czyta i jak dalece może nie rozumieć, co się do niego mówi w ojczystym przecież języku.


Scenka z I klasy liceum ogólnokształcącego. W ciągu jednej godziny lekcyjnej (tyle przewidział uczony metodyk, kształcony zapewne w poprzedniej epoce) mam pokazać uczniom różne przekłady Psalmów i porównać je. Zaczynam od tłumaczenia Miłosza, bo najbardziej współczesne. Czytamy Psalm 6 (10 wersetów!), po czym mówię:


- Trudniejsze słowa wyjaśniono w przypisach, ale jeśli ktoś jeszcze czegoś nie rozumie, proszę pytać. Zapada cisza. Po dłuższej chwili ktoś się odzywa:


-Ale, proszę pani, my NIC nie rozumiemy!


? Jak to nic? -dziwię się ? Na przykład tego: "Panie, w gniewie Twoim nie karć mnie."? Czego tu można nie rozumieć?


? Nooo? Co to: "nie karć??


? Tryb rozkazujący od "karcić".


? A co to znaczy?


- Ukarać.


- No to "karać"! Nie można normalnie napisać?! ? denerwują się.


A "zapalczywość"? Też bladego pojęcia. Nie kojarzy im się z żadnym innym polskim słowem. Kiedy sugeruję: "zapalić", "zapałka", robią wielkie oczy albo ironicznie się uśmiechają, wydymając usta. Jaki związek ma gniew i karanie z zapalaniem się ? to już w ogóle przekracza ich możliwości. Nie mówiąc o "srożeniu się". Co za kretyński wyraz? Kto to wymyślił?! I tak dalej. Do końca lekcji nie ruszam poza pierwszy werset Psalmu 6. A miałam zrobić jeszcze dwa inne tłumaczenia (w tym staropolskie ? Kochanowskiego!) i porównać.


Kiedyś pewna młoda Europejka, nie mogąc "zaliczyć" wiadomości z tej nieszczęsnej Biblii, uświadomiona przeze mnie, że mogłaby wykorzystać znajomość fragmentów, które słyszy od dzieciństwa w kościele (zapytałam uprzednio, po przeprosinach, że się ośmielam?), zatrzepotała rzęsami i wykrzyknęła z najwyższym zdumieniem: - A to jest ta sama Biblia???!!!


I tak codziennie.


Szkoda, że nie mam tu miejsca na opowiedzenie jeszcze paru anegdot. Może innym razem. Na razie wracam do nowej podstawy programowej. Będę pisać o języku polskim, bo tego akurat uczę. Wydaje mi się oczywiste, iż okrojeniu i sprowadzeniu do absolutnego debilizmu nie przypadkiem ulegają programy z przedmiotów najbardziej niebezpiecznych dla tych, którzy chcą mieć rząd dusz, aby móc nimi do woli manipulować, przedmioty, dzięki którym może obudzić się duma i świadomość narodowa, poczucie tożsamości historycznej i wartości kultury i tradycji przodków: polski i historia. Z mojej dziedziny do obowiązkowego "przerobienia" na poziomie podstawowym będzie 13 większych (tzn. spoza fragmentów wydrukowanych w podręcznikach) tekstów literackich w ciągu 3 lat nauki w liceum, czyli tyle, ile normalny człowiek powinien przeczytać w ciągu miesiąca, najwyżej dwóch. Czy w tej sytuacji można zdobyć jakiekolwiek wykształcenie ? godne tego miana? Można BY, pod jednym wszakże warunkiem: że miałoby się jakiekolwiek podstawy, choćby osławioną umiejętność "czytania ze zrozumieniem" (która dawniej, ale nie TAK dawno, była konieczna do przejścia z klasy III nauczania początkowego do dalszego ciągu podstawówki!), nie wspominając już o elementarnej znajomości mitów, baśni i opowieści religijnych, zdarzeń historycznych stanowiących, o tym, kim się w ogóle jest, czyli tego, czego jeszcze kilkanaście lat temu nie trzeba było uczyć w szkole, bo człowiek to po prostu WIEDZIAŁ ? z domu, ze słyszenia, od dziadków, z wycieczek wakacyjnych, z radia, telewizji, podwórka? Tymczasem do współczesnego liceum, a więc szkoły, która ma przygotować do wyższych studiów, przychodzi młody człowiek, z którym nie można poruszyć żadnego tematu bez tłumaczenia od zera genezy każdego słowa, każdego pojęcia, każdego faktu, każdej wzmianki? Potrzeba by na to najmarniej 10 lat! Tymczasem ? im mniej wie i rozumie taki kandydat na nowoczesnego Europejczyka, tym bardziej okrawa się program i skraca czas na jego opanowanie? Zadziwiająca prawidłowość! Zalecanych umiejętności nie można jednak uczyć w odniesieniu do próżni. Potrzebny jest materiał, zasób wiedzy, do którego te umiejętności się zastosuje. A jeśli ktoś rzetelnie opanuje wiedzę umiejętności wytworzą się same. Tak było w starym liceum i nie ma żadnego powodu, by teraz było inaczej. Tyle że wiedzy nie ma i brak nadziei, by była. Bo w dodatku uczeń wie, że tak naprawdę nie musi nic umieć ani przeczytać, bo na 30% zaliczy, już państwowy egzaminator zastraszony przez zatroskanych o "równe szanse biednych dzieci" urzędników państwowej komisji się o to postara! (O sprawdzaniu matur mogłabym napisać doktorat!) Tak, tak, muszę bronić tych debili. Nikt zdrowy na umyśle nie będzie się wysilał, jeśli dostanie to, o co mu chodzi, BEZ wysiłku!


I programy, i podręczniki piszą ludzie, którzy szkołę znają na ogół z czasów, gdy sami do niej chodzili. Łatwo im realizować zalecenia unijne. Nie wiedzą nic o praktyce obcowania na co dzień z debilami. Albo udają, że nie wiedzą. Debile przecież ? po maturze zdanej na 30% - idą na studia, a tam pracownik naukowy musi się nieźle sprężać, by nie stracić godzin czyli zarobku, a straci je szybko, gdy zrażony zbyt wysokim poziomem debil zażąda likwidacji grupy, zajęć, prowadzącego? Będzie żądał tak długo, dopóki uczelnia nie dostosuje się do jego poziomu. Ze szkołą jest to samo. "Nauczyciel ma nauczyć" ? mawia mój dyrektor. Wuefista zresztą. "Musi znaleźć takie metody, żeby uczeń mógł skończyć szkołę." Ale nie ma pieniędzy ani czasu na wyszkolenie nauczycieli normalnych liceów, by umieli zajmować się skutecznie ludźmi z rozlicznymi "deficytami". Żałuję bardzo, byłam naprawdę pilną studentką, ale nikt nie nauczył mnie, jak wytłumaczyć 16-letniemu licealiście różnicę pomiędzy poezją i prozą, a on tego nie wie! Nieszczęsny pan Jourdain był już wdzięczniejszym materiałem do eksperymentów dydaktycznych!


Żmirska






Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.