13 kwietnia: Dzień Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej cz.1.
data:05 kwietnia 2014     Redaktor: Agnieszka

Dzień Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej ustanowił przez aklamację Sejm RP 14 listopada 2007. Odtąd co roku 13 kwietnia obchodzimy wspomnienie wszystkich zamordowanych w Katyniu, Miednoje, Charkowie, Bykowni i innych miejscach przez NKWD. Choć zbrodnia ta była rozciągnięta w czasie, data ta jest symboliczna - tego dnia w 1943 roku Niemcy wysłali w świat wiadomość o odkryciu dołów śmierci w Lesie Katyńskim i o zamordowanych tam polskich oficerach.


Polski Cmentarz Wojenny w Katyniu – zarys masowych mogił (2005) (za: Wikipedia)
Związek Sowiecki przyznał się oficjalnie do popełnienia zbrodni dopiero po pięćdziesięciu latach! Niestety, w półwiecznym kłamstwie katyńskim uczestniczyły także „demokracje zachodnie” – dla dobrych stosunków z Sowietami, dla poprawności politycznej, a przede wszystkim dlatego, że tragedia polska niewiele te „demokracje” obchodziła, skoro po wojnie gotowe były Polaków i inne narody Europy środkowej i wschodniej oddać w pacht Sowietom. O Katyniu trzeba pamiętać każdego dnia, ale tego dnia szczególnie.


We wtorek 5 marca 1940 ludowy komisarz spraw wewnętrznych Związku Sowieckiego Ławrientij Beria skierował do Josifa Stalina notatkę nr 794/G, w której napisał, że polscy jeńcy wojenni i więźniowie przetrzymywani w więzieniach „zachodniej Białorusi” i „zachodniej Ukrainy” są zatwardziałymi i nierokującymi nadziei poprawy wrogami władzy sowieckiej. Zaproponował ich zamordowanie: rozpatrzyć bez wzywania skazanych, bez przedstawiania zarzutów, bez decyzji o zakończeniu śledztwa i bez aktu oskarżenia. Skazani „bez aktu oskarżenia”!


Ta notatka, przekazana Polsce przez Rosję w roku 1992, wraz z innymi dokumentami katyńskiej zbrodni, to wzorcowy dokument, obrazujący sowiecki „wymiar sprawiedliwości”. Beria był jednym z najbliższych współpracowników Stalina, inspirował liczne zbrodnie systemu sowieckiego, w latach 1938-1953 stał na czele sowieckich służb bezpieczeństwa. Był jedną z najbardziej odrażających postaci spośród sowieckich funkcjonariuszy państwowych, w całej historii Związku Sowieckiego.


„Postulat” Berii zaakceptowali własnymi podpisami, poza Stalinem: Kliment Woroszyłow (współorganizator krwawych czystek w armii sowieckiej, jeden z jej nieudolnych „wodzów” podczas agresji na Finlandię), Wiaczesław Mołotow (główny wykonawca „wielkiej czystki” – ludobójczej akcji, skierowanej przeciwko obywatelom ZSRS uznanym za wrogów bolszewizmu, współtwórca IV rozbioru Polski), Anastas Mikojan (członek sowieckiego Politbiura), Michaił Kalinin (przewodniczący sowieckiej Rady Najwyższej) oraz Łazar Kaganowicz (inicjator „wielkiej czystki”).


Miesiąc później rozpoczęła się najbardziej dziś znana i najohydniejsza w dziejach nowożytnej Europy zbrodnia na bezbronnych jeńcach wojennych.

Jeńców z Kozielska zamordowano w Smoleńsku i w Lesie Katyńskim, gdzie zostali odkopani przez polskich robotników przymusowych latem 1942, na podstawie informacji miejscowych Rosjan. Władze niemieckie postanowiły wykorzystać sowiecką zbrodnię propagandowo. Już 12 kwietnia 1943, a przede wszystkim 13 kwietnia 1943 Radio Berlin podało komunikat o odnalezieniu ciał 12 tysięcy, jak wówczas szacowano, polskich oficerów.

Jeńców ze Starobielska zamordowano w Charkowie i tam ich zakopano.

Jeńców z Ostaszkowa zamordowano w Twerze i zakopano w pobliskim Miednoje.

Mogą być wątpliwości co do tego, czy zbrodnia katyńska była największą – pod względem liczby zamordowanych – zbrodnią popełnioną na jeńcach wojennych. W Auschwitz-Birkenau Niemcy zamordowali porównywalną liczbę sowieckich jeńców wojennych (około 20 tysięcy), a spośród 102 tysięcy żołnierzy niemieckich z 6 armii marszałka Friedricha Paulusa, wziętych do niewoli w styczniu 1943  pod Stalingradem, powróciło do domów tylko 6 tysięcy, pozostałych sowieci zamordowali lub zamorzyli głodem. Liczba ofiar sowieckich zbrodni na więźniach politycznych z lata 1941 jest również porównywalna do liczby zamordowanych na podstawie rozkazu z 5 marca 1940. Wyjątkowość zbrodni katyńskiej wynika jednak z wieloletniej zmowy, międzynarodowego kłamstwa katyńskiego. Wpisuje się więc ona nie tylko w historię zbrodni wojennych i w historię polskiej Golgoty Wschodu, lecz także w historię dociekań nad zbrodniczą naturą sowieckiego systemu państwowego i nad fenomenem jego ponadsiedemdziesięcioletniego trwania z pomocą rządów i elit intelektualnych tzw. „wolnego świata”.
 

Podpisy na „wyroku”, złożone przez członków Politbiura WKP(b), poprzedniczki Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego, oraz przez przewodniczącego Rady Najwyższej ZSRS nie pozostawiają żadnych wątpliwości co do jednego: zbrodnia katyńska była zbrodnią państwową, przy czym „prokuratorami” i „sędziami” byli najwyżsi przywódcy zbrodniczego, totalitarnego państwa sowieckiego.

Polscy oficerowie i żołnierze często mieli do wyboru niewolę niemiecką lub sowiecką. Na ogół wybierali poddanie się sowietom, spodziewając się lepszego losu, bo przecież Rzeczpospolita nie była w stanie wojny ze Związkiem Sowieckim. Była to tragiczna pomyłka. Oficerowie wzięci do niewoli niemieckiej przeżyli wojnę w oflagach. Ci, którzy dostali się w ręce sowieckie, umierali w Katyniu, w Charkowie i w innych miejscach, trafiali do więzień jako polityczni i ginęli podczas koszmarnych dni końca czerwca i lipca 1941, gdy Niemcy zaatakowali Związek Sowiecki i trzeba było „ewakuować” więzienia. Niektórzy, do końca niezidentyfikowani, ale uznani za podejrzanych, umierali w łagrach.

Jeńcy polscy w sowieckich obozach nie byli chronieni przez prawo, ponieważ Sowiety nie były sygnatariuszami konwencji genewskich i haskich. To jednak nie zmienia oceny moralnej popełnionej zbrodni, tym bardziej, że nosi ona wszelkie znamiona zbrodni ludobójstwa, nie ulegającej przedawnieniu. Poza konwencjami spisanymi w formie międzynarodowych umów, jeńców chroni w całym cywilizowanym świecie niepisane prawo, zakazujące zabijania bezbronnych.


Władze sowieckie, mimo starań rządu polskiego na uchodźstwie, nie udostępniły nigdy listy przebywających w sowieckich obozach oficerów polskich – ani Polakom, ani Międzynarodowemu Czerwonemu Krzyżowi. Prawdopodobnie dlatego, że zbrodnia była planowana od samego początku, a nie dopiero w marcu 1940. Miała się dokonać po zakończeniu „razwiedki” i tak się stało. Pozostaje pytanie, dlaczego sowieci pozwalali oficerom na korespondencję z rodzinami. Odpowiedzią jest lista deportowanych w głąb Związku Sowieckiego ojców, matek, żon i dzieci tych oficerów! Sowiecka eksterminacja „wrogów klasowych” polegała na „wytępieniu” tych wrogów „do korzeni”. To stara praktyka bolszewicka. Po nocnym aresztowaniu „wroga ludu” przez Czeka, rodzina mogła się spodziewać tego samego. Listy adresowe, które powstały z enkawudowskiej lustracji korespondencji naszych oficerów, stały się później listami deportowanych – najbliższych im osób.


Pojawiają się różne liczby ofiar zbrodni opartej na rozkazie z 5 marca 1940. W marcu 1959 szef KGB Andriej Szelepin sporządził dla Nikity Chruszczowa, ówczesnego sekretarza generalnego KPZR, notatkę, z której wynika, że na podstawie tego rozkazu sowieci zamordowali łącznie 21 857 oficerów i więźniów politycznych, w 97% narodowości polskiej. Nie wiemy, na czym opierał się Szelepin, ale na pewno nie okłamywał generalnego sekretarza komunistycznej partii sowieckiej.
 

 
Piotr Szubarczyk

za: wolnapolska.pl
Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.