Spotkałem Glenna Jorgensena
data:25 marca 2014     Redaktor: Shork

W Łodzi odbyło się spotkanie z Ewą Stankiewicz i Glennem Jorgensenem.





 
Spotkanie połączone z prezentacją materiałów badawczych dotyczących Tragedii Smoleńskiej.
Glenn, w czasie kilkudziesięciominutowego wykładu przedstawił powody, dlaczego z przeciwnika spiskowej teorii dziejów, przedzierzgnął się wręcz w jej orędownika.
Wszystko zaczęło się od rozmowy Glenna z kolega z pracy - Polakiem, który twierdził, że raport MAK „nie trzyma się kupy”. Glenn jako specjalista od lotnictwa, postanowił udowodnić laikowi naukowo, że z raportem jest wszystko w porządku. Ale po zagłębieniu się w jego technikalia, zauważył mnóstwo błędów, przemilczeń i teorii niezgodnych z prawami fizyki. Na podstawie zebranych z przyrządów danych opracował własną trajektorię lotu, a w szczególności obrotu Tupolewa, różniącą się znacznie od wersji oficjalnych. Uwzględnił w nim dwie gwałtowne utraty wysokości, jako skutki oderwania się odpowiednio końcówki i środkowej części skrzydła. Tym samym umiejscowił kontakt z hipotetyczną brzozą kilkanaście metrów powyżej rzeczywistego. Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać. Tradycyjnie zaatakowano jego dorobek inżyniera, a profesor Grzegorz Kowaleczko „obalił” teorię jakiegoś człowieka znikąd. Glenn podjął rękawicę i punktując błędy, zagnał profesora w kozi róg tak, że ten musiał zweryfikować wyniki. Oczywiście, starając się zachować twarz przed swoimi mocodawcami, przedstawił inny wykres i inny wynik. Wykres był prawidłowy, ale przesunięty.
Jak to obrazowo określił Glenn, dane, które pokazywał profesor nie pokrywały się z założeniami. Były, jak zbyt krótka kołdra. Albo zimno w nogi, albo w nos. Co ciekawe, gdy przesunie się wykres tak, że punkt przecięcia z gruntem pokrywa się z punktem uderzenia Tu-154 o ziemię, staje się on identyczny jak wykres Glenna. Łącznie z punktem „przecięcia” brzozy.
 
Po tak niezrozumiałym dla Duńczyka ataku (przecież chciał pomóc), zaczął drążyć temat głębiej. Popatrzył na wrak rozłożony na betonie i zdziwił się, że oba skrzydła mają bardo podobne uszkodzenia odcięte końcówki, części środkowe i w podobny sposób zniszczone części przykadłubowe.
Tym razem, w swoich badaniach postawił skrajnie inną tezę. Zapytał samego siebie, co zrobiłby, gdyby dostał zadanie kontrolowanego rozbicia takiego samolotu tak, aby całość wyglądała na wypadek i aby z pasażerów nie przeżył nikt.
Przepis wygląda tak. Należy założyć na skrzydłach dwa ładunki. Jeden ma za zadanie oderwać małą część skrzydła, niby w wyniku uderzenia. Niestety oderwanie tak małej części nie gwarantuje rozbicia samolotu. Nadal dysponuje on wystarczającą siłą nośną, aby wytrawny pilot mógł nim wylądować bez większych strat. Dlatego potrzebne było oderwanie większej części skrzydła. Po co w takim razie odrywać najpierw małą? A któż uwierzy, że brzózka rozwaliła grube skrzydło? Co innego sama końcówka. Druga eksplozja miała za zadanie również sprawić, aby samolot wylądował na dachu. Dolna cześć kadłuba jest dużo mocniejsza od górnej i eksplozja wewnątrz, gdy samolot leży na „plecach” nie rozrzuci szczątków kadłuba a wbije je w ziemię. I na pewno zabije wszystkich w środku. W tym czasie eksplodują też ładunki założone w drugim skrzydle. Po co ładunki w drugim skrzydle? Żeby „wypadek” był wiarygodny, należałoby podciąć drzewa na drodze samolotu. W tym brzózkę. Przygotować ścieżkę dla fotografów. Do lotniska w Smoleńsku można podchodzić ze wschodu lub zachodu, zależnie od kierunku wiatru, a ten bywa nieprzewidywalny. Dlatego powinniśmy być przygotowani na każdą okoliczność i przyciąć odpowiednio drzewa. Także z drugiej strony lotniska (a tego nikt nie sprawdził).
Glenn, jest bardzo skromnym człowiekiem, aż się żachnął na podziękowania i owacje, a zapytany dlaczego to robi odparł, że to jest jakby jadąc spostrzegł wypadek i poszkodowanych. Nawet jeżeli poszkodowani mówią, że nic się nie stało i ponaglają do odjazdu, kierowca powinien, na podstawie obserwacji zadecydować o swojej pomocy, lub czy wezwać pomoc. Zdaniem Glenna, to jest przypadek analogiczny.
 
Dziękujemy.
Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.