Ewa Kurek TRUDNE SĄSIEDZTWO: POLACY I ŻYDZI ok.1000-1945 cz. 50
data:17 marca 2014     Redaktor: AlicjaS

Karuzela pod murami warszawskiego getta kręciła się naprawdę.Zostawmy jednak ludzi, którzy przy dźwiękach muzyki – mimo iż nieopodal, za murami, ginęli inni ludzie – oddali się oferowanym przez nią rozrywkom. Wszak polscy Żydzi w autonomiach żydowskich i gettach w latach 1939-1942 także nie ogłaszali żałoby, nie przerywali koncertów, nie zamykali teatrów, nie opuszczali restauracji i nie biegli na ratunek Polakom tylko dlatego, że Niemcy unicestwiali ich w łapankach, egzekucjach i osadzali w obozach koncentracyjnych.

fot. Lord Vader

 

 

 

 

Według historyków żydowskich: Liczba Żydów, którzy uratowali się na terenach państwa polskiego okupowanych przez Niemców, szacowana jest rozmaicie – w granicach od 40-50 tys. (Filip Friedman) do 100-120 tys. (Józef Kermisz). Według Normana Daviesa: Spośród 3.350.000 Żydów, którzy mieszkali w Polsce w 1939 roku, przeżyło około 369.000, czyli 11%. Najliczniejszą grupę stanowili ci, którzy umknęli lub zostali w 1939 roku wcieleni do ZSRR. […] W latach 1945-1946 z ZSRR przeszło do PRL około 200.000 polskich Żydów. Reszta [ok. 170.000 – uwaga E.K.] przeżyła w Polsce, ukrywając się w stodołach, piwnicach i na strychach pod fałszywymi nazwiskami lub pod opieką chłopów.[1]

 

Dla oceny skali ratowania Żydów przez Polaków niezwykle ważne jest uświadomienie sobie, iż z powodu postawy polskich Żydów wobec poszukiwania ratunku poza murami gett i autonomii, liczby uratowanych w Polsce Żydów nie należy porównywać z liczbą ludności żydowskiej mieszkającej w Polsce, lecz z liczbą tych polskich Żydów, którzy poprzez odrzucenie wiary w niemieckie i żydowskie rozporządzenia, a następnie opuszczenie getta i zawierzenie Polakom, podjęli próbę ratowania własnego życia, czyli dali Polakom szansę na ocalenie. Z samej zasady bowiem Polacy nie byli w stanie ratować polskich Żydów wbrew ich woli.

 

Nie dysponujemy ścisłymi liczbami uratowanych w Polsce Żydów, ale też nigdy nie dowiemy się, ilu polskich Żydów opuściło getto i szukało ratunku u Polaków. Jeśli jednak przyjąć średnie szacunkowe, czyli średnią uratowanych w przedziale 40-170 tys. i średnią szukających ratunku w przedziale 170-335 tys. okazuje się, że spośród 202,5 tys. szacunkowych polskich Żydów, którzy szukali ratunku wśród Polaków, życie ocaliło 105 tys. osób, czyli ponad połowa. Jeśli taką szacunkową symulację zrobić w najgorszym wariancie, czyli przyjąć, że ratunku wśród Polaków szukało 335 tys. polskich Żydów, ale ocalenie znalazło tylko 40 tys. osób (Filip Friedman), to okazuje się, że Polacy ocalili życie co dziesiątemu polskiemu Żydowi, czyli 10% spośród tych, którzy o ratunek poprosili. Dla właściwej oceny skali polskiego ratowania – minimum 10% uratowanych – warto zestawić powyższe szacunki z faktem, że spośród 250 tys. polskich Żydów mieszkających w 1939 roku w autonomii żydowskiej (państwie żydowskim) w Łodzi, Chaimowi Rumkowskiemu, który działał zgodnie z żydowskim prawem poświęcania części społeczności żydowskiej dla ocalenia pozostałych – udało się ocalić zaledwie 887 osób, czyli 0,35% ludności „żydowskiego państwa”.


Według Normana Daviesa, w chwili zakończenia drugiej wojny światowej mieszkało w Polsce 24 miliony Polaków.[2] Jeśli przyjąć, że jedna trzecia populacji była dziećmi, a w ratowanie Żydów – poza nielicznymi wyjątkami – z natury rzeczy mogli angażować się tylko ludzie dorośli, zaś w uratowanie życia jednego polskiego Żyda zaangażowanych było przeciętnie około 10 Polaków, to okazuje się, iż w ratunek 40-169 tys. polskich Żydów zaangażowanych było od 400 tys. do 1,7 miliona spośród 16 milionów dorosłych Polaków. Każdy z nich narażał dla polskich Żydów życie własne i życie swojej rodziny. Wielu spośród nich oddało za Żydów życie.

 

Zaangażowanie znaczącej części dorosłej populacji Polaków w ratowanie polskich Żydów – mimo groźby utraty własnego życia – nie jest równoznaczne ze stwierdzeniem, iż Polacy jako naród byli solidarni z ginącym narodem polskich Żydów. Czesław Miłosz wiersz Campo di fiori poświęcił stojącej pod murami płonącego warszawskiego getta karuzeli, na której przy dźwiękach muzyki bawili się Polacy.

 

Nie bójmy się prawdy. Karuzela pod murami warszawskiego getta kręciła się naprawdę.[3] Zostawmy jednak ludzi, którzy przy dźwiękach muzyki – mimo iż nieopodal, za murami, ginęli inni ludzie – oddali się oferowanym przez nią rozrywkom. Wszak polscy Żydzi w autonomiach żydowskich i gettach w latach 1939-1942 także nie ogłaszali żałoby, nie przerywali koncertów, nie zamykali teatrów, nie opuszczali restauracji i nie biegli na ratunek Polakom tylko dlatego, że Niemcy unicestwiali ich w łapankach, egzekucjach i osadzali w obozach koncentracyjnych.

 

Polska karuzela z wiersza Czesława Miłosza pełni rolę symbolu. Prawda bowiem jest taka, że niezależnie od liczby uratowanych przez Polaków polskich Żydów, polska „karuzela dziejów” przez wszystkie lata drugiej wojny światowej toczyła się po polskiej orbicie, zaś żydowska „karuzela dziejów” toczyła się po orbicie żydowskiej. W latach 1939-1942, gdy Niemcy mordowali Polaków, polscy Żydzi zajęci byli „żydowskimi sprawami”. W czasie, gdy Niemcy dokonywali zagłady Żydów, Polacy zajęci byli „polskimi sprawami”.

 

Wojenna karuzela Polaków, rozumiana jako pakiet narodowych interesów, rozkręcona w 1939 roku na gruzach Państwa Polskiego, kręciła się według swoich własnych zasad i kanonów. W tym samym czasie w autonomiach żydowskich (gettach) kręciła się wojenna narodowa żydowska karuzela. Nie było między nimi porozumienia, współpracy ni łączności. Nie było solidarności. Brak solidarności w sytuacjach ekstremalnych był uświęconą wielowiekową tradycją normą w stosunkach polsko-żydowskich.

 

Można oczywiście zadawać pytanie, dlaczego Polacy i Żydzi w czasie drugiej wojny światowej z nie zrezygnowali z wzajemnego braku solidarności. Marek Edelman, a nie sposób nie wierzyć jego słowom, powiada: W 1939 roku nikomu nie przychodziło do głowy, że w Polsce wyrżną 3 i pół miliona Żydów. […] Przecież do 1939 roku nie było takich mordów masowych, żeby wszystkich gazowali. A jak już się dowiedziano, że gazują, to wszyscy się śmiali z tego i mówili: ”Co oni tam opowiadają”. […] Ale nikomu, ani z tej [żydowskiej], ani z tamtej [polskiej] strony, nie przyszło do głowy, że te 500 tysięcy ludzi, które jest w Warszawie, zamordują. To nie wchodziło w ogóle w rachubę, mimo że Hitler pisał o tym w Mein Kampf. [4]  

 

Jednym słowem, wyobraźnia Polaków i Żydów do czasów drugiej wojny światowej nie sięgała komór gazowych i zakrojonego na taką skalę straszliwego ludobójstwa. Dlatego oba narody, które na polskich ziemiach obok siebie – bez potrzeby okazywania sobie specjalnego zainteresowania i troski – przeżyły blisko tysiąc lat, sądziły, że i tym razem będzie tak samo. Tymczasem w trzecim roku wojny, w 1942 roku okazało się, że Niemcy postanowili zamordować wszystkich polskich Żydów, a jedynymi ludźmi, u których polscy Żydzi mogą znaleźć ratunek, są Polacy – ci, wobec których przez wieki solidarność żydowska nie obowiązywała. Żydzi stanęli wówczas wobec straszliwego dylematu: czy szukać pomocy i żądać poświęcenia życia od tych, wobec których nigdy nie było się solidarnym? Polacy stanęli wówczas wobec jeszcze trudniejszego dylematu: czy okazać solidarność tym, którzy solidarni nie byli, i zaryzykować dla nich własne życie?

 

Niewielu spośród polskich Żydów zdobyło się na „bohaterstwo” szukania pomocy wśród Polaków. Nie wszyscy Polacy w imię solidarności między ludźmi zdobyli się na zaryzykowanie własnego życia i życia swych rodzin dla ratowania życia polskich Żydów.

 

Ci, którzy ratowali Żydów – pisze żydowski historyk Michael C. Steinlauf – wywodzili się ze wszystkich warstw społecznych; cechą wspólną wielu z nich była z pewnością „indywidualność”. Ta rzadka cecha pozwalała im stawić czoło nie tylko hitlerowskiemu terrorowi, ale też obojętności i wrogości dużej części własnego społeczeństwa. Pozwalała im zobaczyć w Żydach, niezależnie od historycznych obciążeń, istoty ludzkie potrzebujące pomocy. Nie donosicielstwo ani obojętność, ale istnienie takich właśnie osób jest jedną z najbardziej nadzwyczajnych cech polsko-żydowskich stosunków podczas Zagłady.[5]

 



[1] Władysław Bartoszewski, Z. Lewinówna, op. cit., s. 9; Norman Davies, Boże igrzysko, Kraków 2003, s. 744.

[2] N. Davies, op. cit., s. 744.   

[3] M. Nekanda-Trepka scenariusz i reżyseria, Karuzela, film dokumentalny dla I Pr TVP, Warszawa 1999.

[4] Rozmowa z Markiem Edelmanem, w: A. Grupińska, op. cit., s. 26-27.

[5] M. C. Steinlauf, op. cit., s. 54. Patrz także: Nechama Tec, When Light Pierced the Darkness: Christian Rescue of Jews in Nazi-Occupied Poland, New York 1986; Samuel P. Oliner, Pearl M. Oliner, The Altruistic Personality, New York 1988.  






Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.