Ewa Kurek TRUDNE SĄSIEDZTWO: POLACY I ŻYDZI ok.1000-1945 cz. 47
data:17 marca 2014     Redaktor: AlicjaS

Zagłada niewielkich skupisk żydowskich prowadzona była przez Niemców niekiedy w taki sposób, że nie dawała osaczonym Żydom możliwości ucieczki, a tym samym odbierała Polakom szansę ich ratowania. W większości jednak wypadków likwidacja zlokalizowanych na terenie Polski gett przebiegała tak, że jeśli Żyd był zdecydowany na ucieczkę, mógł  opuścić getto.

fot. Lord Vader







Propagowanie w społeczeństwie polskim postaw prożydowskich i karanie tych Polaków, którzy w jakikolwiek sposób współdziałali z Niemcami w dokonywanej na polskich Żydach zbrodni. Ze strony funkcjonującego w konspiracji Polskiego Państwa Podziemnego oraz Kościoła katolickiego, społeczeństwo polskie w latach 1942-1945 otrzymało wyraźne dyrektywy i wzorce zachowania wobec dokonywanej przez Niemców na polskiej ziemi zagłady Żydów: jedyną właściwą postawą jest okazywanie Żydom pomocy, lub, jeśli to ze względu na grożącą za pomoc karę śmierci jest dla kogoś niewykonalne, zachowanie przyjaznej bierności.

 

Zagłada niewielkich skupisk żydowskich prowadzona była przez Niemców niekiedy w taki sposób, że nie dawała osaczonym Żydom możliwości ucieczki, a tym samym odbierała Polakom szansę ich ratowania. W większości jednak wypadków likwidacja zlokalizowanych na terenie Polski gett przebiegała tak, że jeśli Żyd był zdecydowany na ucieczkę, mógł  opuścić getto. Dyrektywy i wzorce zachowania wobec poszukujących ratunku Żydów przekazywane polskiemu społeczeństwu przez Polskie Państwo Podziemne i Kościoła katolicki były jednoznaczne: ludziom tym trzeba pomagać, lub przynajmniej nie przeszkadzać w ich ratowaniu. Nie znaczy to, że wszyscy Polacy zachowywali się zgodnie z normami nakazanymi przez Polskie Państwo Podziemne, Rząd w Londynie i Kościół katolicki.

 

Polacy nie są narodem świętych. W każdej generacji byli, są i będą wśród nas tacy, dla których normy prawne, państwowe, religijne i moralne znaczyły i znaczą niewiele. Także wśród generacji Polaków żyjących w czasie drugiej wojny światowej nie brakowało ludzi bez godności, sumienia i zwykłych bandytów, którzy korzystając z dramatu Żydów, z szantażowania ich i ukrywających ich Polaków uczynili program na życie i źródło dochodów. Skala zjawiska okazała się tak wielka, że wymagała interwencji Polskiego Państwa Podziemnego. W ogłoszonym w marcu 1943 roku Komunikacie Kierownictwa Walki Cywilnej czytamy: Szantaże i ich zwalczanie. Kierownictwo Walki Cywilnej komunikuje: „Społeczeństwo polskie, mimo iż samo jest ofiarą okropnego terroru, ze zgrozą i głębokim współczuciem patrzy na mordowanie przez Niemców resztek ludności żydowskiej w Polsce. […] Niemniej znalazły się jednostki wyzute ze czci i sumienia, rekrutujące się ze świata przestępczego, które stworzyły sobie nowe źródło występnego dochodu przez szantażowanie Polaków ukrywających Żydów i Żydów samych. KWC ostrzega, że tego rodzaju wypadki szantażu są rejestrowane i będą karane z całą surowością prawa, w miarę możności już obecnie, a w każdym razie w przyszłości.[1]


W historiografii i publicystyce żydowskiej niemal zawsze przewija się polski kontekst zagłady. Pojęcie szmalcownik urosło w nim do rangi symbolu postawy Polaków wobec dokonanego na żydowskim narodzie ludobójstwa. Nie miejsce na dyskusję o skali i zasięgu polskiego szmalcownictwa. Nie ma sensu zaprzeczać, ze wśród Polaków wielu było takich, którzy z łupienia ukrywających się Żydów i wydawania ich w ręce Niemców uczynili dla siebie w latach drugiej wojny światowej intratne zajęcie. Byli zagrożeniem dla tych, którzy zdecydowali się opuścić getto, i dla tych, którzy uciekinierom udzielali schronienia. Stanowili grupę ludzi działających niejawnie, wbrew obowiązującym w czasie wojny prawnym i polityczno-moralnym normom. Dlatego ich działalność we wszystkich okresach wojny była piętnowana i ścigana przez Polskie Państwo Podziemne. Należy podkreślić, że szantaż wobec ukrywających się Żydów wymiar sprawiedliwości Polskiego Podziemnego Państwa traktował w ten sam sposób, jak taktował zdradę polityczną. Oba występki według wojennego prawa karane były śmiercią. W jednym z podziemnych dokumentów czytamy: W Imieniu Rzeczpospolitej! Rozplakatowane zawiadomienia o dwóch wydanych i wykonanych wyrokach na zdrajcach sprawy polskiej zostały przez ludność Warszawy przyjęte entuzjastycznie. Nie ulega bowiem wątpliwości, że znajdujemy się w tej chwili na samym dnie rozwydrzenia tych wszystkich elementów, które zdemoralizowała wojna. […] Enuncjacja Pełnomocnika Rządu o karaniu delatorów i zdrajców sprawy narodowej ogarnia i szantażystów. Pragniemy, aby teksty wyroków, rozplakatowane na murach miasta, słowa „w imieniu Rzeczpospolitej” wpłynęły otrzeźwiająco. […][2]


Wśród Polaków znaleźli się także ludzie, którym wydawanie innych ludzi na śmierć, bez względu na ich narodowość i wyznawaną religię, sprawiało zwyczajną radość. Jakże bowiem inaczej określić zachowanie Stanisława G. z Wereszczyna na Lubelszczyźnie, który nim zginął, zdążył wydać na śmierć Polaka, Żydów i Sowietów?[3] Podobna akcja w okolicach Chodla, według relacji jednego z miejscowych dowódców AK, wyglądała następująco: Ryfka była piękną dziewczyną, chodziłem z nią razem do szkoły podstawowej. Ukrywała się u leśniczego. Mieli zrobiony bunkier i tam się ukrywała. Wypatrzyli ich ci z BCh i poszli zlikwidować. Zawołał mnie jeden z BCh. Poszedłem zobaczyć, o co chodzi. Uratowałem jej życie. Wszystkim innym też, co tam z Ryfką byli. Dałem rozkaz nie strzelać i skończyło się. Tam byli też wtedy ludzie z AK, z patrolu „Mściwego”. Nas z AK było tam może dziewięciu. „Ryfka” przeżyła wojnę.[4]


Przytoczone wyżej relacje zwracają uwagę na nie dość dobrze zbadane zjawisko wyłapywania w latach 1942/43 ukrywających się w lasach Żydów. Akcja prowadzona była wprawdzie przez Niemców, a uczestnictwo polskich chłopów było wymuszone, niemniej jednak był to moment, w którym postawa polskich chłopów ważyła o życiu i śmierci ukrywających się ludzi. Polscy chłopi mogli nie „zauważyć” lub „nie wiedzieć”, gdzie ukrywają się Żydzi, darowując tym samym ukrywającym się życie – lub zauważyć i wiedzieć, czyli zdradzić Niemcom ich kryjówkę, co w każdym wypadku oznaczało żydowską śmierć. Pewnym jest, że Niemcy nie byli w stanie wytropić wszystkich ukrywających się w lasach Żydów. Pewnym jest, że gdyby nie gorliwość niektórych polskich chłopów, wielu Żydów wyniosłoby z zagłady życie.

 

Szmalcownictwo i zbrodnia wskazywania Niemcom żydowskich kryjówek tworzą listę najcięższych polskich grzechów wobec mordowanych polskich Żydów. Od odpowiedzialności za nie da się uciec. Nie ma dla nich usprawiedliwienia. Pozostaje jedynie kwestia oceny skali zjawiska. Najbardziej słuszną w tym względzie wydaje się być opinia Antka Cukiermana: Antek zawsze miał odwagę głosić niepopularne sądy. I tak, zaraz po zakończeniu wojny na konferencji syjonistycznej w Londynie w 1945 roku uświadamiał syjonistom, że „dla zadenuncjowania stu Żydów wystarczył jeden podły Polak, ale żeby uratować jednego Żyda, potrzeba było czasem i dziesięciu szlachetnych, odważnych Polaków”.[5]


Powtarzam raz jeszcze: Polacy nie są narodem świętych. W pokoleniu żyjących w czasie drugiej wojny światowej Polaków byli także ludzie zwyczajnie podli oraz pospolici mordercy, dla których obowiązek solidarności wobec drugiego człowieka, zwykła ludzka przyzwoitość oraz dyrektywy Polskiego Państwa Podziemnego i przykazania Kościoła katolickiego znaczyły tyle samo, ile dla przestępców w czas pokoju znaczą obowiązujące przepisy prawa. Dla tych Polaków, którzy winni są śmierci polskich Żydów, nie ma usprawiedliwienia, a ich zbrodnie, jako że byli Polakami, po wsze czasy obciążają polskie zbiorowe polskie sumienie. W imię prawdy, nie wolno nam ukrywać popełnionych przez Polaków zbrodni. Nie wolno jednak także fałszować historii rozpowszechnianiem tezy, że szantaże i donosy na ukrywających się Żydów były wśród Polaków powszechną normą, a ich jedynym źródłem był antysemityzm.

 



[1] „Biuletyn Informacyjny” z dn. 18 marca 1943 roku.

[2] „Prawda” z marca 1943 roku.

[3] Relacja Henryka Arasimowicza z Wereszczyna, w: E. Kurek, Poza granicą solidarności – stosunki polsko żydowskie 1939-1945, Lublin 2008, s. ….

[4] Relacja Stanisława Wnuka ps. „Opal”, w: „Zaporczycy – Relacje”, Tom I, Lublin 1997, s. 124.

[5] J. Szczęsna, op. cit.

 






Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.