Ewa Kurek TRUDNE SĄSIEDZTWO: POLACY I ŻYDZI ok.1000-1945 cz. 46
data:17 marca 2014     Redaktor: AlicjaS

(...) ratowanie życia mordowanych przez Niemców polskich Żydów stało się programową działalnością państwową równą rangą innym kluczowym działaniom Polskiego Państwa Podziemnego. 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Organizowanie planowego ratunku życia polskich Żydów. W sprawozdaniu opracowanym w Delegaturze Rządu na Kraj lub w AK i przesłanym do Londynu w dniu 21 listopada 1942 roku czytamy: Sygnalizowane w raporcie poprzednim zjawisko przenikania Żydów z getta na stronę aryjską uległo rozszerzeniu i skonkretyzowaniu. Są to już dzisiaj wypadki bardzo liczne. Potrzeba pomocy dla tych uciekinierów.[1]


Odpowiedzią polskich podziemnych władz państwowych na wyrażoną ucieczkami z gett wolę ratowania przez polskich Żydów swego życia wśród Polaków, było powołanie w dniu 4 grudnia 1942 roku Rady Pomocy Żydom, która weszła w skład Kierownictwa Walki Cywilnej, czyli jednego spośród trzech filarów Polskiego Państwa Podziemnego.[2]

 

Poprzez działania informacyjno-propagandowe, podejmowane przez Rząd Polski w Londynie, poprzez zrównanie wartości ratowania życia polskich Żydów z innymi formami podziemnej działalności i włączenie go w struktury Polskiego Państwa Podziemnego jako odrębnej jednostki konspiracyjnej (Rada Pomocy Żydom), ratowanie życia mordowanych przez Niemców polskich Żydów stało się programową działalnością państwową równą rangą innym kluczowym działaniom Polskiego Państwa Podziemnego. Jednocześnie społeczeństwo polskie otrzymało wyraźny sygnał, że jedyną właściwą postawą wobec zagłady polskich Żydów jest okazywanie im pomocy lub przyjaznej bierności.

 

Polskie Państwo Podziemne, w miarę swych skromnych możliwości, udzieliło także wsparcia tym spośród polskich Żydów, którzy postanowili zbrojnie przeciwstawić się dokonywanej na ich narodzie zbrodni ludobójstwa. Historycy żydowscy zwykli zarzucać Polskiemu Państwu Podziemnemu zbyt małą pomoc militarno-wojskową okazaną tej garstce Żydów, która w roku 1943 chwyciła za broń i postanowiła walczyć. Prawda natomiast jest taka, że Żydzi polscy we wrześniu 1939 roku zajęli się tworzeniem własnych autonomii (gett) oraz optymalnych warunków przetrwania. W latach 1939-1942 władze żadnej autonomii żydowskiej (gett) nie nawiązały kontaktów ze strukturami Polskiego Państwa Podziemnego. Dlatego, gdy przyszedł czas zagłady, okazało się, że poza niewielkim liczebnie Żydowskim Związkiem Wojskowym[3], Żydzi polscy byli bezbronni. Powstała 28 lipca 1942 roku, a więc już w czasie trwania zagłady, Żydowska Organizacja Bojowa w półmilionowym getcie warszawskim dysponowała jednym pistoletem!


Według Władysława Bartoszewskiego: Ogółem dostarczono Żydowskiej Organizacji Bojowej w getcie warszawskim w zimie 1942/43 r. i pierwszym kwartale 1943 r. z magazynów Okręgu Warszawskiego AK co najmniej: 70 pistoletów z dwoma magazynkami i amunicją, 500 granatów, materiały wybuchowe o znacznej sile działania, z lontami i spłonkami, materiał do sporządzania butelek zapalających i granatów ręcznych, a następnie w drugim rzucie: 1 rkm, 1 pm, 20 pistoletów z magazynkami i amunicją, 100 granatów ręcznych zaczepnych i materiał dywersyjny (jak bomby zegarowe i zapalniki czasowe) w większych ilościach.[4]

 

Marek Edelman w jednym z przeprowadzonych z nim wywiadów daje bardzo interesujący obraz Żydowskiej Organizacji Bojowej i oceny kontaktów z warszawskimi strukturami Armii Krajowej: My Żydom broni nie damy, bo nie wiadomo, co oni z nią zrobią, czy ją wykorzystają. Bo Żydzi się nie nadają do tego, żeby strzelać [mówili Polacy]. Zresztą Gomółka miał to samo w głowie. Broni wam nie damy. Bo nie wiemy, czy ją wykorzystacie. […] Oni sami byli słabi. Poza tym [Polacy] nie mieli do nas zaufania. Oczywiście przysłali jakieś tam instrukcje, takie bzdury smażone. Przecież oni dali pierwszą broń dopiero po 18 stycznia. […]Oni [Polacy] może dali pięćset, a przyszło pięćdziesiąt. Oni [Polacy] mówili, że dali sto pięćdziesiąt granatów, a przyszło pięćdziesiąt. Czy to ukradli, czy co innego się z tym stało, tego nie można wyjaśnić.[5] Masza Glajtman-Putermilch uzupełnia: Dziesiątka nas była: dwie dziewczyny i ośmiu chłopców. […] Każdy, prócz Lei, miał rewolwer, czyli dziewięć rewolwerów było w naszej grupie. Ja miałam FN-kę 7, belgijski rewolwer, i miałam granat własnego wyrobu.[6]


Z przytoczonych wyżej relacji oraz fragmentu opracowania Władysława Bartoszewskiego wyłania się przedziwny obraz stosunków polsko-żydowskich roku 1942 i jeszcze dziwniejszy obraz ocen, jakie od sześćdziesięciu lat serwują światu zarówno uczestnicy tamtych wydarzeń, czyli bojownicy ŻOB, jak i historycy żydowscy. Zaskakują zwłaszcza kierowane pod adresem Polaków oskarżenia, że dali za mało broni, że nie pomogli, że zanim do getta dostarczyli broń, przysłali jakieś tam instrukcje, takie bzdury smażone. Jednocześnie z relacji bojowców ŻOB wynika, że bez tych bzdur smażonych niewielu bojowców potrafiłoby prawidłowo użyć przekazaną im przez Polaków broń.


Kierowane pod adresem Polaków oskarżenia o zbyt małą ilość dostarczonej do getta broni są absurdalne. Decyzja Komendy Głównej AK o przekazaniu broni do getta nie była decyzją wojskową. Mimo przeczących elementarnym zasadom obywatelskości postaw polskich Żydów w latach 1939-1942, wynikała z poczucia odpowiedzialności Polskiego Państwa Podziemnego za żydowską mniejszość narodową w tym samym stopniu, co z poczucia solidarności człowieka względem człowieka. Z militarnego bowiem punktu widzenia Polacy nie powinni dostarczyć Żydom żadnej broni.   

 

Armia Krajowa była podziemnym wojskiem, które nie dysponowało potężnymi arsenałami. Jej uzbrojenie składało się z tego, co udało się ukryć po klęsce Wojny Obronnej 1939 roku i z narażeniem życia zdobyć na wrogu. Liczyła 350 tys. żołnierzy. Żydów w szeregach Armii Krajowej nie było nie tylko dlatego, że Polacy nie ufali Żydom i nie przyjmowali ich w konspiracyjne szeregi – Żydów w Armii Krajowej nie było, bo walka o wolność Polski nie była, jak powiedział Marek Edelman, „żydowską sprawą”. Do jesieni 1942 roku walka w ogóle nie leżała w sferze zainteresowań polskich Żydów. Taka jest prawda. Jak wynika z relacji Maszy Glajtman-Putermilch i relacji innych bojowców. Żydowska Organizacja Bojowa powstawała tak naprawdę na przełomie 1942/43 roku (według Marka Edelmana 15 października 1942 roku)[7], a więc dopiero wówczas, gdy większość warszawskich Żydów została zamordowana. Jej liczebność nigdy nie przekroczyła 220 członków pośród około 750 żydowskich powstańców.[8] Tworzyli ją po amatorsku młodzi, niedoświadczeni ludzie, którzy nigdy wcześniej nie mieli w ręku broni. W dziesięcioosobowym oddziale  Maszy Glajtman-Putermilch tylko jedna kobieta nie posiadała rewolweru. Jeśli porównać ten stan rzeczy z jednym rewolwerem w rękach Żydów getta warszawskiego latem 1942 roku, okaże się, że ŻOB był doskonale przez Polaków uzbrojony.

 

Poza instrukcjami użycia broni, szkoleniami, i dostarczeniem Żydowskiej Organizacji Bojowej broni, Armia Krajowa już w pierwszym dniu powstania podjęła próbę uderzenia na mur warszawskiej żydowskiej autonomii; dwóch polskich żołnierzy poległo, czterech zostało rannych. W następnych dniach Polacy przeprowadzili pięć kolejnych akcji (trzy AK i dwie GL) odciążających walczących Żydów. 27 kwietnia 1943 roku oddział AK, wspólnie z grupami Żydowskiego Związku Wojskowego, stoczył na terenie getta ciężką walkę z Niemcami. Po stronie polskiej zginęło trzech żołnierzy, a niemal wszyscy walczący zostali ranni. Jednocześnie podległa AK komórka legalizacyjna Tajnych Wojskowych Zakładów Wydawniczych sporządziła około czterdziestu kompletów dokumentów, które przekazane zostały dla ŻOB wraz z instrukcją posługiwania się nimi.[9] 

 



[1] Maszynopis w archiwum ZHP, 202 (XV), t. 2.

[2] N. Davies, op. cit., s. 928. Por. M. Arczyński, W. Balcerak, Kryptonim „Żegota”, Warszawa 1983, s. 105; W. Bartoszewski, Z. Lewinówna, op. cit., s. 37; T. Prekerowa, Konspiracyjna Rada Pomocy Żydom w Warszawie, Warszawa 1982, s. 192, 211.  

 

[3] Słownik Judaistyczny, Tom II, Warszawa 2003, s. 865. Patrz także: M. Apfelbaum, Dwa sztandary. Rzecz o powstaniu w getcie warszawskim, Kraków 2003. Por. także: M. Kledzik, Biało-czerwona opaska z gwiazdą Dawida, w: „Rzeczpospolita” z dnia 12/13 marca 2005.

[4] W. Bartoszewski, Z. Lewinówna, op. cit., s. 25-26, 43-44, 48-49.

[5] Rozmowa z Markiem Edelmanem, w: A. Grupińska, op. cit., s. 286, 309-310, 26-27.

[6] Rozmowa z Maszą Glajtman-Putermilch, w: A. Grupińska, op. cit., s. 57-61.

[7] Rozmowa z Markiem Edelmanem, w: Ciągle po kole, Warszawa 2000, s. 285.

[8] I. Gutman, Żydzi warszawscy 1939-1943: getto – podziemie – walka, Warszawa 1993, s. 102; Rozmowa z Markiem Edelmanem, w: Ciągle po kole, Warszawa 2000, s.286; M. C. Steinlauf, Pamięć nieprzyswojona, Warszawa 2001, s. 44.

[9] W. Bartoszewski, Z. Lewinówna, op. cit., s. 52.






Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.