Nieznani naprawiacze TU-154
data:12 marca 2014     Redaktor: Shork

Niedawno minęło 47 miesięcy od Smoleńskiej Tragedii, a nadal niewiele wiadomo o tym co się stało dzień przed.





 
Przypomniał o tym Janusz Wojciechowski, przy okazji zapytań skierowanych przez Senatorów do Zespołu Laska i udzielonych przez Doktora Laska odpowiedzi.
 
A dzień przed, 9 kwietnia 2010 roku zespół ludzi dokonał naprawy samolotu po uszkodzeniu osłony radaru przez ptaka. Ptak uderzył w samolot 8 kwietnia, gdy ten wracał z Pragi.
Komisja Millera wiedziała o naprawie, a nawet wskazała jako nieprawidłowość to, że serwis był nieprzeszkolony.
Dzień później samolot jest już wrakiem, a na jego pokładzie zginęło 96 bardzo ważnych dla Rzeczypospolitej osób. Prokuratura owszem wie, kto naprawiał samolot 8 kwietnia, nawet trwa w tej sprawie śledztwo. Prawie cztery lata trwa to śledztwo.
Doktor Lasek odpowiedział: „wystąpienie powyższej niesprawności nie miało wpływu na katastrofę…”.
 
Coś jest zepsute tak, że trzeba naprawiać, ale nie miało wpływu na katastrofę?
 
Wyobraźmy sobie teraz, że kupujemy nowiutkie auto za 100 tysięcy złotych, prosto z salonu. Na gwarancji pod warunkiem dokonywania serwisu w ASO. Po czym po zahaczeniu o słupek, zlecamy naprawę sąsiadowi. Ten co prawda na co dzień naprawia pralki, ale jakoś połata zerwane przewody, zaklei rurki taśmą, uzupełni płyn chłodniczy samogonem i co najważniejsze skasuje najwyżej pięć dych. Teraz wsiadamy do samochodu i mkniemy 1000 km autostradą na wakacje. Po dwudziestu minutach jazdy, zwarcie powoduje pożar, samochód ląduje w rowie, a my w szpitalu. Ale załóżmy też, że naprawiacz zapomniał podpiąć z powrotem przewody od poduszek, wtedy lądujemy w trumnie. Ubezpieczyciel znajduje na miejscu ślady manipulacji i nasi spadkobiercy muszą się obejść bez zwrotu za, jakże cenne auto.
Powiecie – głupiec. Miał samochód za 100 tysięcy a żałował paru stówek na ASO. Właściwie popełnił samobójstwo. No to teraz wyobraźcie sobie, że pożyczył ten samochód teściom, żeby sobie na wczasy pojechali. I już jesteśmy blisko morderstwa. Być może przed sądem wybroni się głupotą i dostanie wyrok w zawiasach.
 
Głupotą niestety nie może tłumaczyć się zespół nadzorujący lot TU-154. Nie może tłumaczyć się ani pośpiechem, ani bolącą głową, dlatego, że dla lotnictwa wojskowego opracowane są procedury, których należy przestrzegać i nie można po prawie czterech latach zbyć pytających senatorów toczącym się śledztwem. Zbagatelizować uszkodzenie, czy odesłać do innych raportów.
 
Narastający konflikt na Ukrainie, którego elementem jest Polska czy tego chcemy czy nie, da z pewnością pretekst władzom Federacji Rosyjskiej do dalszych szykan związanych ze śledztwem.
Może już czas zrezygnować ze współpracy, która najwyraźniej krępuje ręce polskiemu wymiarowi sprawiedliwości i zacząć wszystko od nowa?
 
 
źródło: http://www.bibula.com/?p=72912





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.