Katownia na Oczki cz. 3: Pamięć o Niezłomnym Mietku trwa
data:09 marca 2014     Redaktor: AlicjaS

Kapitan Mieczysław Sokołowski został aresztowany  w marcu 1946r. i osadzony w Głównym Zarządzie Informacji przy ul. Oczki w Warszawie. Tam był brutalnie przesłuchiwany. Oskarżono go o szpiegostwo i przygotowania do zamachu zbrojnego. Został skazany 28 października 1946r. na karę śmierci, pozbawienie praw publicznych i obywatelskich oraz przepadek mienia na zawsze. Jego żona Jolanta i on sam napisali do Bieruta z prośbą o ułaskawienie. Na tym piśmie widnieje adnotacja „Na łaskę nie zasługuje”.

kpt. Mieczysław Sokołowski
 
 
 
 

Jeszcze raz 1 marca 2014 r.

Wśród osób składających kwiaty i zapalających znicze przy wejściu do obecnego gmachu Służby Kontrwywiadu Wojskowego (w czasach terroru stalinowskiego budzącej grozę Informacji Wojskowej, dyrygowanej przez sowiecki kontrwywiad), pod tablicami upamiętniającymi ofiary terroru komunistycznego znalazła się młoda kobieta w kolorowej czapce.

 

 

Po uroczystości otworzyła trzymaną przy piersi teczkę i nieśmiało rozdawała jakieś odbitki ksero. Trzy stroniczki. Okazało się, że jest to biogram jej stryjecznego Dziadka, kpt. Mieczysława Sokołowskiego ps. „Dakowski”, rozstrzelanego w podziemiach tego gmachu w listopadzie 1946 roku oraz kopia protokołu wykonania wyroku śmierci. Pani Beata Bartoszewicz z d. Sokołowska opracowała ten biogram we współpracy z p. Agnieszką Chrzanowską z IPN na podstawie dokumentów rodzinnych oraz literatury, m.in. monografii Tadeusza Mrówczyńskiego „Grupa Bema AK”, wydanej w imponującej już  wieloma tytułami serii „Warszawskie Termopile 1939-1945”.

 

 

Pani Beata zgodziła się napisać specjalnie dla Solidarnych prywatne wspomnienie o swym bohaterskim krewnym, oskarżonym w sfingowanym procesie, podobnie jak wielu innych oficerów patriotów polskiego podziemia niepodległościowego o … szpiegostwo i przygotowania do zamachu zbrojnego. Dołączyła także kilka fotografii z rodzinnego archiwum. Zobaczymy na nich zdjęcie por. Mieczysława Sokołowskiego z poślubioną w 1938 roku żoną Jolantą, fotografię zrobioną podczas zawodów jeździeckich oraz zdjęcie Jolanty Sokołowskiej z koniem. Zanim jednak przejdziemy do tych wspomnień, przytoczmy fragment wspomnień p. Krystyny Gąssowskiej, zaczerpnięty z monografii T. Mrówczyńskiego.

 

 

Oto w jakich warunkach przetrzymywano i przesłuchiwano więźniów w katowni na Oczki:

„(…) Więziono nas w piwnicach. Strażnikami byli żołnierze. Pomieszczenia były zupełnie nieprzystosowane. Prycze drewniane, piętrowe, bez materacy i pościeli. Po pewnym czasie dano szare, używane koce. Drewniany kibel był wynoszony przez więźniów raz na dzień, wieczorem, do brudnej, ciemnej ubikacji. Żarówka paliła się w celi bez przerwy. Do mycia codziennego dostarczano jedną manierkę wody na 6 do 8 kobiet… Raz na tydzień lub na dwa tygodnie prowadzono nas do łaźni z prysznicami. Cela była wielkości 4 m kwadratowych, z oknem piwnicznym, okratowanym. W pewnym okresie było osiem więźniarek. Wszędzie grasowały myszy i szczury, prycze okazały się niesamowicie zapchlone.



Jeden ze strażników po kryjomu podczas swojej służby wstawiał do celi kubeł z ciepłą wodą. Wszystkie więźniarki po kolei myły się w tej samej wodzie, potem prycze i celę. Był to jedyny akt dobroci ludzkiej.


Wyżywienie: rano czarna kawa w manierce stawianej na podłodze i kawałek czarnego chleba na cały dzień, obiad – zupa w miskach blaszanych, stawianych na podłodze, wieczorem czarna kawa.


Przesłuchania odbywały się o różnej porze dnia i nocy w gabinecie na piętrze. Kobiety w mojej celi nie były bite, ani gwałcone. Mężczyzn natomiast bito niesłychanie brutalnie, traktując to jako wstęp do przesłuchań. Przykład mojego męża Wojciecha Malinowskiego, który był najbrutalniej traktowany w tej sprawie. Jedenaście „wstępów” zakończonych wstrząsem mózgu, uszkodzeniem jadra i zmieniami w nerkach. Zaprzestano go bić po interwencji lekarza sprowadzonego przez nich do celi. Bali się, że umrze przed rozprawą sądową. Nie mogli go służej bić, więc żeby uzyskać informację o miejscu zakopanej broni z partyzantki, szantażowano mego męża. Zagrożono, że pluton żołnierzy będzie mnie gwałcił. Przy następnym przesłuchaniu, w sąsiednim gabinecie upozorowano krzyki broniącej się kobiety. Mąż był pewien, że to ja. (…)”




O Niezłomnym Mietku – wspomnienie o stryjecznym Dziadku pani Beaty Bartoszewicz z d. Sokołowskiej


„Tak się w moim życiu poukładało, że zniknęli z niego wszyscy członkowie rodziny, którzy mogliby opowiedzieć mi historię rodziny ze strony mojego ojca. Ojciec zginął tragicznie gdy byłam mała, a dziadkowie ojczyści,  Hanka i Zygmunt Sokołowscy oboje zginęli w Powstaniu Warszawskim. Począwszy od 2004r. z trudem zaczęłam szukać tropów mojej, pochodzącej z kresów wschodnich rodziny. Odszukałam kogoś z dalszej rodziny, nawiązałam współpracę z IPN i szukałam informacji w literaturze historycznej. Historia starszego brata mojego dziadka – kpt. Mieczysława Sokołowskiego jest najbardziej dramatyczna i poruszająca. Już jako młody chłopak jeszcze w czasach, gdy rodzina mieszkała w Nieżynie na Ukrainie działał w harcerstwie pomagając innym Polakom i utrwalając polskość. Gdy Polska odzyskała niepodległość, rodzina Sokołowskich przyjechała do Polski .

 

Mieczysław Sokołowski związał się z wojskiem polskim, najpierw uzyskując odpowiednie wykształcenie, a następnie rozpoczynając służbę w 1 Dywizjonie Artylerii Konnej im. Gen. Józefa Bema w Warszawie. Stacjonował przy ul. 29 Listopada, tam mieścił się sąsiadujący z Łazienkami Królewskimi  1 DAK. Uwielbiał konie  i był świetnym jeźdźcem, zdobywał liczne trofea na parkurze. W 1938r. ożenił się z Jolantą z Popławskich, ale nie doczekali się potomstwa. Jolanta była potem sanitariuszką, ps. Jaskółka. We wrześniu 1939r. dowodził 3 bateria 1 DAK, dostał się do niemieckiej niewoli, skąd udało mu się wyswobodzić.

 

 

 

Już pod koniec 1939r. Mieczysław Sokołowski ps. Dakowski rozpoczął działalność w strukturach  podziemnej armii polskiej. 1 sierpnia 1944r. poprowadził straceńczy atak na koszary wojskowe przy ul. Podchorążych  – przed wojną należące do 1 DAK, a w czasie okupacji zajmowane oczywiście przez Niemców.  Akcja zakończyła się niepowodzeniem, bardzo wielu powstańców zginęło na miejscu, albo było b. ciężko rannych. Ostatecznie wraz z niedobitkami swoich żołnierzy  znalazł się w lasach chojnowskich i przez dowódców powstania warszawskiego został wyznaczony na dowódcę zrzutów w tym rejonie.

 

Po upadku powstania został wcielony do II Armii Wojska Polskiego. Nie przyznał się do przynależności do AK. Był żołnierzem i chyba najbardziej pragnął wypędzenia Niemców z Polski. Idąc na Berlin został ranny pod Dreznem. To opóźniło jego powrót do Polski, ale to co zastał po powrocie nie mogło mu się podobać. Pozostając jednocześnie w strukturach WP wstąpił do Wolność  i Niezawisłość. Z posiadanych przez mnie informacji wynika, że zajmował się m.in. przekazywaniem do działających na zachodzie polskich organizacji wojskowych informacji dotyczących  rozwoju sytuacji w Polsce. Z dokumentacji znajdującej się w IPN wynika, że środki finansowe jakie otrzymywał z zagranicy przekazywał dla wdów i sierot po swoich żołnierzy z tzw. Grupy Bema.

 

Kapitan Mieczysław Sokołowski został aresztowany   w marcu 1946r. i osadzony w Głównym Zarządzie Informacji przy ul. Oczki w Warszawie. Tam był brutalnie przesłuchiwany. Oskarżono go o szpiegostwo i przygotowania do zamachu zbrojnego. Został skazany 28 października 1946r. na karę śmierci, pozbawienie praw publicznych i obywatelskich oraz przepadek mienia na zawsze. Jego żona Jolanta i on sam napisali do Bieruta z prośbą o ułaskawienie. Na tym piśmie widnieje adnotacja „Na łaskę nie zasługuje”.

 

Mojego stryjecznego dziadka  Mieczysława Sokołowskiego rozstrzelano w GZI 30 listopada 1946r. o godzinie 18.30 wraz z towarzyszem broni (starszym ogniomistrzem zawodowym) Józefem Czerniawskim, bez obecności księdza. Miejsce pogrzebania zwłok pozostaje nieznane.

 

 

 

Postanowieniem z 22.06.1995r. Sądu Warszawskiego Okręgu Wojskowego w Warszawie stwierdzono nieważność wyroku z 28.10.1946r., co jest równoważne z uniewinnieniem i całkowitą rehabilitacją skazanego. Tabliczka poświęcona kpt. Mieczysławowi Sokołowskiemu znajduje się na tzw. Łączce na Wojskowych Powązkach

.

Żona Mieczysława Jolanta nigdy nie pogodziła się ze stratą ukochanego męża, miała kłopoty psychiczne i podupadła na zdrowiu. Zmarła w połowie lat 50-tych.

 

 

Pamięć o Niezłomnym Mietku po tylu latach odnalazła miejsce w moim sercu i tam trwa. Część Jego pamięci.”

 

Cześć pamięci kpt. Sokołowskiego, cześć pamięci wszystkich pomordowanych na Oczki, na Rakowieckiej i w niezliczonych miejscach kaźni w Warszawie i w całej Polsce. Niechaj spoczywają w pokoju wiecznym w Domu Ojca, niechaj światłość wiekuista Im świeci i niechaj wiedzą, że Polacy nigdy o Nich nie zapomną, a krew przelana nie pójdzie na marne. To nasz dług wdzięczności wobec Nich, to nasz obowiązek.

 

kpt. Mieczysław Sokołowski

 

Pani Beacie Bartoszewicz pięknie dziękujemy za cenną pomoc w opracowaniu tej relacji.


 

 

Tekst i zdjęcia Monika Beyer

 
 
 
 
 
 
 
Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.