Rządziliśmy w imieniu większości cz. 1
data:07 marca 2014     Redaktor: AK

Kiedy przed 1989/1991 czytało się ukraińskie publikacje emigracyjne oraz oficjalnie wydawane w Polsce Ludowej na tematy polsko-ukraińskie odnosiło się wrażenie, że w Małopolsce Wschodniej Ukraińcy nie tylko przewyższali liczebnie Polaków, ale także prawie wszyscy z nich byli wrogo usposobieni do państwa polskiego i polskich rządów na tym terenie. Nawet Władysław Pobóg-Malinowski w swej Najnowszej historii politycznej Polski (t.2, Londyn 1956) uległ tej propagandzie pisząc: „W Małopolsce Wschodniej Ukraińcy w przytłaczającej swej większości zajęli wobec państwa polskiego stanowisko nie tylko negatywne, ale otwarcie wrogie”. Bardzo to uproszczone podejście do tej sprawy, wypływające z nie zrozumienia całej problematyki wschodnio-galicyjskiej, a szczególnie tamtejszych spraw narodowościowych i międzyludzkich.

 
Ukraińcy utrzymują, że każdy, ale to dosłownie każdy grekokatolik w Małopolsce Wschodniej przed 1939 rokiem był Ukraińcem. Było to dalekie od prawdy pobożne życzenie i program polityczny nacjonalistów ukraińskich. Bowiem nie wszyscy grekokatolicy i nie wszyscy mówiący dialektem języka ukraińskiego w Małopolsce Wschodniej (w zasadzie był to osobny język, tak jak dzisiaj uznaje się za odrębny od języka angielskiego język amerykański) byli Ukraińcami, na co jest wiele dowodów, jak np. napisany po polsku list pasterski lwowskiego arcybiskupa grekokatolickiego Andrzeja Szeptyckiego (który z urodzenia był Polakiem!) z 1904 roku adresowany do Polaków grekokatolików czy sprawa Łemków, którzy, choć grekokatolicy, w dużej masie nie chcieli i nie chcą uważać się za Ukraińców.
 

Aby lepiej zrozumieć zawiłe problemy narodowościowe w południowo-wschodniej Polsce musimy zastanowić się nad tym co oznaczał wyraz „Ukrainiec” w Małopolsce Wschodniej. Była to osoba uważająca się, i to dopiero od XX w., za członka odrębnej, nie mającej nic wspólnego, poza słowiańskim rodowodem, z Polakami i Rosjanami grupy etnicznej. Natomiast, według nacjonalistów ukraińskich, którzy zdominowali życie polityczne Ukraińców w Galicji Wschodniej/Małopolsce Wschodniej, dobrym Ukraińcem była/jest tylko ta osoba, która zionęła wprost chorobliwą nienawiścią do Polaków, Polski i wszystkiego co polskie. Jako dowód na to mogą posłużyć liczne publikacje wydane przed wojną jak i po wojnie na emigracji przez nacjonalistów ukraińskich – np. ich „Katechizm Ukraińca”. Sam nawet nie muszę sięgać po te publikacje, aby przekonać się że tak jest. Otóż brat mojej żony ożenił się z Australijką ukraińskiego pochodzenia. Jej brat, całkowicie wychowany w Australii (!), jest nacjonalistą i działaczem ukraińskim (Płast). Od 32 lat nie chce mieć żadnego kontaktu z nami, gdyż jesteśmy Polakami! Bowiem gdyby inni nacjonaliści ukraińscy dowiedzieli się o tym, że utrzymuje bliski kontakt z Polakami, byłby dla nich spalony.
 

Ta definicja Ukraińca z Małopolski Wschodniej, której znajomość jest tak bardzo ważna dla każdego badacza stosunków polsko-ukraińskich, jest ignorowana przez większość historyków polskich. Może dlatego, czy przede wszystkim dlatego, że chyba w żadnym cywilizowanym narodzie europejskim nienawiść do drugiego narodu nie jest warunkiem przynależności do danej grupy etnicznej, gdzie za nie podporządkowanie się temu warunkowi groziła kara śmierci z rak współplemieńców; jak to miało miejsce w Małopolsce Wschodniej i na Wołyniu podczas II wojny światowej, kiedy to Ukraińcy mordowali Ukraińców, którzy udzielali pomocy Polakom podczas rzezi Polaków przez nacjonalistów ukraińskich. A w mieszanych małżeństwach mąż czy żona Ukraińcy musieli zabić swego męża czy żonę tylko dlatego że byli Polakami.
 

Często „z Bożej łaski” współcześni historycy nie wiedzą czy z tych czy innych powodów „zapominają” o tym, że ludność Małopolski Wschodniej nie składała się tylko na wrogo do siebie ustosunkowanych Polaków i Ukraińców. Kilka wieków wspólnego zamieszkiwania w jednym organizmie państwowym czy środowisku przyczyniły się i w okresie międzywojennym nadal przyczyniały się do etnicznego przemieszania się ludności. Jeszcze w 1927 roku zanotowano aż 16,2% małżeństw mieszanych polsko-ukraińskich. Rozdzielić Polaków od Ukraińców znaczyło wyznaczać linie podziału w rodzinach. Wszak z urodzenia Polak Andrzej Szeptycki-Andrej Szeptyćkyj był lwowskim arcybiskupem grekokatolickim i szermierzem nacjonalizmu ukraińskiego, podczas gdy jego rodzony brat – Stanisław Szeptycki czuł się Polakiem do końca życia (bo Polakiem się urodził), był generałem Wojska Polskiego i polskim ministrem spraw wojskowych w 1923 roku. A podobnych przykładów można by było mnożyć w nieskończoność. Stąd do 1939 roku była tu silna i dość powszechna tradycja przyjaznego współżycia sąsiedzkiego Polaków i Ukraińców, której nie potrafił zniszczyć nawet terror Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) i Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) w czasie ostatniej wojny, tragicznej w dziejach stosunków polsko-ukraińskich. Najlepszym dowodem na to jest fakt ratowania Polaków przez tysiące Ukraińców przed siepaczami Ukraińskiej Powstańczej Armii, pomimo tego, że za taką pomoc byli oni tak samo mordowani jak Polacy.
 

Toteż nie wszyscy Rusini/Ukraińcy i grekokatolicy w latach 1918-19 podzielali koncepcje polityczne twórców Zachodnio-Ukraińskiej Republiki Ludowej na terenie Małopolski Wschodniej i nie wszyscy płakali po jej upadku. Jeśli tak by było, to Ukraińcy mogliby ściągniętą ukraińską masą ludzką utrzymać lub odebrać Polakom po 22 listopada 1918 roku Lwów, który, według ich własnej propagandy, był stanicą polską w morzu ukraińskim!
 

W 1935 roku nacjonalistyczny polityk ukraiński Wasyl Mudryj mówił w rozmowie z dziennikarzami: „Całe społeczeństwo ukraińskie stało zdecydowanie na gruncie nieuznawania państwowości polskiej”. Tą bzdurę powtarza historyk PRL-owski i związany ze środowiskiem żydowskim, często także nieprzychylnemu Polakom, Jerzy Tomaszewski (Ojczyzna nie tylko Polaków Warszawa 1985). Tymczasem właśnie ona w pełni potwierdza to co pisałem o definicji Ukraińca w Małopolsce Wschodniej. Bo jeśliby Mudryj mówił tylko o społeczeństwie ukraińskim (czytaj: nacjonalistach ukraińskich) to miałby rację. Ale on miał na myśli wszystkich grekokatolików, których en bloc pasował jednocześnie na Ukraińców.
Tak Mudryj, jak mi inni Ukraińcy oraz historycy polsko-sowieccy nie chcieli i nie chcą brać pod uwagę wielu faktów, które zaprzeczają tej rzekomej jedności stanowisk grekokatolików Polaków i nie-Polaków względem państwa polskiego.
 

Istnienie Polaków grekokatolików jest faktem historycznym, bardzo dobrze udokumentowanym. Biskup Marian Rechowicz w biogramie świętego unickiego/grekokatolickiego Jozafata Kuncewicza pisze: „(...) Kult św. Jozafata uważanego za jednego z patronów polskich miał dotychczas oblicze wybitnie polskie. Taki zresztą charakter posiadała aż do połowy XIX w. Cerkiew unicka”. Jednak Polacy grekokatolicy istnieli do połowy XX w. Grekokatolikami było wielu wybitnych Polaków działający także po 1850 roku, jak chociażby prezydent Krakowa 1874-81 i marszałek Sejmu Krajowego we Lwowie 1881-86 Mikołaj Zyblikiewicz (1823 Stare Miasto k. Sambora – 1887 Kraków) czy historyk mediewista i profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego Anatol Lewicki (1841 Presowce k. Zborowa – 1899 Kraków), który był nawet synem księdza grekokatolickiego. Wiele tysięcy Polaków grekokatolików przeszło na obrządek rzymskokatolicki kiedy grekokatolicki arcybiskup Lwowa Andrej Szeptyćkyj stał się szermierzem nacjonalizmu ukraińskiego, a szczególnie po zamordowaniu 12 kwietnia 1908 we Lwowie namiestnika Galicji księcia Andrzeja Potockiego przez nacjonalistę i terrorystę ukraińskiego Mirosława Siczyńskiego. Jednak i wówczas nie wszyscy Polacy grekokatolicy porzucili swój obrządek, gdyż można było ich spotkać w międzywojennej Polsce: w Krakowie wydawane było wówczas czasopismo w języku polskim „Grekokatolik”, a we Lwowie w maju 1938 roku powstał Związek Polaków Grekokatolików (Agnieszka Biedrzycka Kalendarium Lwowa 1918-1939 Kraków 2012). Można było ich spotkać jeszcze także po 1945 roku. W internetowym blogu „My Heritage blog” znalazłem historię Polaków grekokatolików zamieszkałych w Bystrowicach koło Pruchnika (woj. podkarpackie) spisaną przez Jerzego Kochmana. Pisze on: „...W mniejszym stopniu w Bystrowicach, lecz w pobliskich wioskach dużą, a nieraz przeważającą część ludności stanowili Polacy wyznania grekokatolickiego, dla których głównym językiem porozumiewania się był przejęty po przodkach język polski. Żyli oni w dobrosąsiedzkich relacjach z rzymskimi katolikami zawierając często mieszane małżeństwa... animozje między osobami tych dwu katolickich wyznań powstawały dopiero w następstwie intensywnej propagandy moskiewskich i hitlerowskich okupantów, którzy wmawiali grekokatolikom ukraińską narodowość i wykorzystywali podsycane waśnie narodowe do swoich politycznych celów, jak to już nieraz w historii bywało... W Bystrowicach przed wojną żyło kilka rodzin kultywujących obrządek grekokatolicki. Rodzina Dymitra Podolaka, Michała Mielniczka, Trzaski, kowala Jana Bazylaka, Jana Golonki, Matwija, Piotra Baka, Michała Kowala - Hawryły, Jan Malca, Barszczaka, Michała Cielęcego. Były to rodziny mieszane lub całkowicie rusińskie. Odwiecznym zwyczajem śluby zawierano w parafii, do której należała panna młoda, natomiast dzieci płci męskiej chrzczono w obrządku ojca, a dziewczynki w parafii matki. Batiuszka Teodor Jarka proboszcz pełnatyckiej cerkwi był zatwardziałym nacjonalistą i szowinistą ukraińskim. O jego zacietrzewieniu w nienawiści świadczy fakt święcenia noży do riezania Polaków podczas mszy w Pełnatyczach. Zaraz po wojnie chciał zorganizować przy pomocy sołtysa zebranie bystrowickich grekokatolików aby agitować ich do emigracji w celu budowania Wielkiej Ukrainy. Na spotkanie przyszedł jedynie Dymitr Podolak, który stanowczo potwierdził swoją polską tożsamość narodową i odmówił wyjazdu do Rosji Sowieckiej. Pozostali bystrowiccy Rusini zlekceważyli to spotkanie. Wielebny Jarka nachodził bystrowickie rodziny Porczaków, Rogów, Ślęków i inne w poszukiwaniu ich greko-katolickich przodków i namawiał do wyjazdu na Ukrainę. Nacjonalistyczna propaganda pozostała w Bystrowicach bez żadnego odzewu. Po zakończeniu akcji wysiedleńczych polscy grekokatolicy w Bystrowicach zmienili obrządek na rzymskokatolicki”.
 

Ale i nie wszyscy grekokatolicy nie-Polacy byli Ukraińcami. Ignorant Tomaszewski, za nacjonalistami ukraińskimi i zgodnie z polityką narodowościową Związku Sowieckiego, zaprzecza istnieniu podziału grekokatolików nie-Polaków na Ukraińców i Rusinów. Czy Rusini dzielący się na trzy-cztery grupy: na propolskich „gente Rutheni natione Poloni”, na moskalofili (Starorusinów) oraz Rusinów i Łemków, których istnienia dwóch pierwszych grup przed 1914 rokiem nie kwestionują historycy różnych odcieni!, umarli śmiercią naturalną razem z Austro-Węgrami w 1918 roku?!
 

Oczywiście że nie. O działalności moskalofili (Starorusinów) i Rusinów we Lwowie dowiadujemy się m.in. z Kalendarium Lwowa 1918-1939 (Kraków 2012), jak np. o moskalofilskim Zjeździe Thalerhofskim odbytym 31 maja 1934 roku we Lwowie z udziałem 8000 osób według prasy polskiej i 4000 według prasy ukraińskiej (!); o tym, że członkowie V Ogólnokrajowego Zjazdu Ruskiej Organizacji Włościańskiej, obradujący we Lwowie 25 grudnia 1935 roku, zaprotestowali przeciw ukrainizacji Cerkwi grekokatolickiej i prawosławnej; o tym, że 5 marca 1936 roku delegacja organizacji staroruskich założyła w Urzędzie Wojewódzkim memoriał protestujący przeciw wprowadzonemu przez Polaków terminu „ukraiński” i „Ukrainiec” jako równorzędnych z określeniami „ruski” i „Rusin”; oraz o częstych bójkach w cerkwiach lwowskich między Ukraińcami i Rusinami, jak np. w cerkwi Wołoskiej 17 listopada 1929 roku. Wiemy także, że rusiński poseł na Sejm RP Michał Baczyński protestował w Sejmie 5 lutego 1931 roku przeciwko określaniu Rusinów jako Ukraińców.
 

Natomiast Rusini pochodzenia wołoskiego Łemkowie, posiadający własny język, kulturę i obyczaje, zamieszkiwali Beskid Niski od Sanoka po Krynicę. Od końca XVII wieku wszyscy Łemkowie byli grekokatolikami aż do tzw. schizmy tylawskiej w latach 1926-34, kiedy to spory ich odsetek - 18 tysięcy przeszło na prawosławie w proteście na ukrainizację ich przez duchownych greckokatolickich przysyłanych tu przez ukraińskiego biskupa przymyskiego Jozafata Kocyłowskiego. Aby zapobiec przejściu wszystkich Łemków na prawosławie, Stolica Apostolska była zmuszona w 1934 roku odłączyć Łekowszczyznę od grekokatolickiej i opanowanej przez nacjonalistów ukraińskich diecezji przemyskiej i utworzyć z charakteru i ducha administrację apostolską Łemkowszczyzny (111 parafii) podległą bezpośrednio Watykanowi. W jej skład weszło 9 dekanatów z diecezji przemyskiej (tzn. 111 parafii i 11 samodzielnych wikariatów). W grudniu 1933 roku powołano do życia Związek Łemkowski, mający na celu odseparowanie ludności łemkowskiej od narodowego ruchu ukraińskiego, a po części także od wpływów moskalofilskich. Po II wojnie światowej Łemkowie zostali wysiedleni przez komunistów z Łemkowszczyzny. Część ich wywieziono do Związku Sowieckiego, a drugą część na polskie Ziemie Zachodnie i Północne. Spośród tych drugich spora część Łemków przeszła na obrządek rzymskokatolicki, co z reguły skutkowało ich szybką polonizacją. Obecnie podział narodowościowy i religijny wśród Łemków utrzymuje się nadal. Część z nich – z własnej woli i bez żadnej zachęty ze strony władz polskich - uważa się za odrębny naród (więcej wśród prawosławnych), druga część za Ukraińców (więcej wśród grekokatolików), co udowadnia polski spis ludności.
 

Jest faktem, że w okresie międzywojennym grupy: „gente Rutheni natione Poloni”, moskalofili (Starorusinów) oraz Rusinów chociaż malały z różnych powodów, istniały i działały do 1939 roku. Np. w wirze walki polsko-ukraińskiej o rząd dusz, wielu „gente Rutheni natione Poloni” stawało się Polakami. Natomiast moskalofilstwo z braku poparcia wówczas carsko-prawosławnej Rosji, która przestała istnieć w 1917 roku, i wymordowaniu 50 000 czołowych rusofilów wraz z wieloma księżmi grekokatolickimi przez Austriaków w obozie w Thalerhof i po ponownym zajęciu przez nich Galicji w 1915 roku kurczyło się. Jednak do 1939 roku w ich rękach były Bractwo Stauropigialne, historyczny „Narodnyj Dom” i księgarnia we Lwowie; w 1924 roku Radykalni Rusofile wydawali dwa pisma a starorusini jedno pismo, mieli dwie partie polityczne: Ruską Partię Chłopską i Ruską Partię Agrariuszy, które połączyły się w 1931 roku i do 1939 roku mieli w Sejmie RP swoich reprezentantów (zazwyczaj 2), gdyż na nich głosowało (np. w 1930 r.) 10% „Ukraińców”. Lojalni byli względem państwa polskiego (niektórzy przeszli do Partii Komunistycznej Zachodniej Ukrainy), ale wielu z nich uważało się za Rosjan. Czy mieli do tego prawo? Czy, biorąc powyższe fakty pod uwagę, nacjonaliści ukraińscy i historycy komunistyczni mieli prawo z jednej strony kwestionować istnienie Polaków grekokatolików, moskalofili, Rusinów i Łemków przed 1939 rokiem, a z drugiej zaliczać ich – wbrew ich woli! – do Ukraińców?!
 

Warto zwrócić uwagę, że liczba Polaków grekokatolików w okresie międzywojennym wcale nie malała pomimo agitacji ze strony ukraińskich księży grekokatolickiech, w czym zaangażowany był „po uszy” grekokatolicki arcybiskup lwowski, wróg Polski i Polaków Andrej Szeptyćkyj, jak również mimo terroru nacjonalistów ukraińskich (np. zamordowanie w 1922 r. kandydata na posła do Sejmu RP Sydora Twerdochliba czy działaczy Mykoły Wełyczkiwśkyego i Iwana Babija. Kiedy według austriackiego spisu ludności w 1910 roku mieszkało we Lwowie 34 454 grekokatolików, z których 12 674 podało się za Polaków - używało na co dzień w domu języka polskiego (Józef Rudnicki A Page of Polish History: Lwów London 1944), to w 1934 roku we Lwowie mieszkało 49 747 grekokatolików, z których 15 592 było Polakami. Według polskiego powszechnego spisu ludności z 1931 roku język ukraiński jako ojczysty podało 3 222 000 osób, a język ruski 1 219 600 osób (Mały rocznik statystyczny 1937 Warszawa 1937). W województwach: lwowskim, stanisławowskim i tarnopolskim mieszkało 3 206 582 grekokatolików, z których 459 167 osób podało się za Polaków, 1 637 353 za Ukraińców i 1 105 562 za Rusinów.


W wyborach do Sejmu RP w 1930 roku w okręgach wyborczych w Małopolsce Wschodniej tylko 25% „ukraińskich” wyborców głosowało na ukraińskich kandydatów, a 10% na partie rusińskie. To dowodzi, że dużo grekokatolików nie-Polaków głosować musiało i głosowało na polskich kandydatów. Aż 45% Rusinów i grekokatolików w 1928 roku głosowało na partie polskie, a w 1930 roku już nawet 60 proc. (Stanisław Srokowski Ukraińcy, nie kłamcie „Rzeczpospolita” 9.7.2013). Np. polityk i działacz rusiński Michał Byczyński w 1930 roku został posłem na Sejm RP z propaństwowej listy Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem. Rządziliśmy więc w Małopolsce Wschodniej w imieniu większości tamtejszej ludności! I ten fakt boli tak nacjonalistów ukraińskich jak i bolał komunistycznych historyków z okresu PRL-u. Starali się więc go przemilczeć lub fałszywie przedstawiać.


Także i ludzie, którzy mieszkali w Małopolsce Wschodniej i nazywali siebie Ukraińcami nie tworzyli monolitu politycznego. Pomimo nawoływania do bojkotu przez czołowych polityków ukraińskich w Polsce i terroru ze strony nacjonalistów ukraińskich (np. zamordowanie Sydora Twerdochliba), w wyborach do Sejmu Ro w 1922 roku wzięła udział spora część Ukraińców, głosując na listę kandydatów partii Chliborobów (Ukrajińska Chliborobska Partija), której przywódcą był ksiądz grekokatolicki Mikołaj Ilków. Uzyskała ona 5 mandatów poselskich. Ukraińcy twierdzą złośliwie, że będąc ugodowo nastawiona wobec państwa polskiego, była narzędziem w rękach rządu polskiego, co jest nieprawdą. O agenturę łatwo jest posądzać swoich przeciwników politycznych, trudniej jest zarzuty udowodnić. Ale najważniejsze tutaj jest to, że byli Ukraińcami – propolskimi Ukraińcami.


O agenturalność nie mogą Ukraińcy posądzać jednak grekokatolickiego biskupa Stanisławowa ks. Grzegorza Chomyszyna, który ogłosił publicznie, że leży w interesie ludności ukraińskiej pozostawać w granicach Polski, gdyż niepodległa Ziemia Halicka nie byłaby zdolna do samodzielnego życia, a przyłączenie się do Ukrainy Naddnieprzażskiej oznaczałoby dostanie się pod władzę państwa ateistycznego (J. Giertych Tysiąc lat historii narodu polskiego t. 2, Londyn 1986). W 1930 roku założył on Ukraińską Katolicką Partię Ludową, której przewodził razem z Józefem Nazarukiem; jej organem prasiowym była „Nasza Zoria”. W 1935 i 1938 roku partia ta miała 1 posła w Sejmie RP i 1 senatora w Senacie RP. W 1933 roku biskup Chomyszyn wydał w Warszawie pracę Problem ukraiński, w której nie szczędził krytyk rządowi polskiemu za jego politykę wobec mniejszości ukraińskiej, ale w której jednocześnie bardzo ostro potępił politykę i działalność terrorystyczną nacjonalistów ukraińskich.


Politykę i terror uprawiany przez nacjonalistów ukraińskich (OUN) potępiły i inne środowiska ukraińskie. Największy autorytet dla narodowo myślącego ogółu ukraińskiego, sam zresztą nacjonalista i polonofob, arcybiskup metropolita lwowski Andrej Szeptyćkyj, po zabójstwie przez terrorystów ukraińskich polskiego ministra spraw wewnętrznych (proukraińsko nastawionego) Bronisława Pierackiego 15 czerwca 1934 roku, był zmuszony ogłosić list pasterski, w którym pisał m.in.: „Od lat stwierdzaliśmy i stwierdzamy i powtarzać tego nie przestaniemy, że zbrodnia jest zawsze zbrodnią, że świętej sprawie nie można służyć zakrwawionymi rękami. Nie przestaniemy twierdzić, że ten (nacjonalista ukraiński, który) demoralizuje młodzież, jest zbrodniarzem i wrogiem narodu”.


Nacjonalistów ukraińskich (OUN) potępiła także grupa młodych intelektualistów ukraińskich skupionych wokół pisma „My”, wydawanego w Warszawie w latach trzydziestych oraz katolicka organizacja młodzieży katolickiej „Orły”, której przewodził B. Hlibowyćkyj.
 

Wszystko to udowadnia, że lojalnie względem Polski nastawieni Rusini i Ukraińcy oraz Żydzi, który razem wzięci stanowili ponad połowę ludności Małopolski Wschodniej dawali Polsce mandat do sprawowania władzy na tym terenie. I tej prawdy nie obalą żadne tendencyjne publikacje tak nacjonalistów ukraińskich jak i polskich „historyków” (raczej propagandystów) komunistycznych i obecnych na służbie propagandy ukraińskiej.
 
 
Marian Kałuski

Źródło: kworum.com.pl





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.