Marek Baterowicz: Z DALEKA WIDAĆ LEPIEJ
data:01 marca 2014     Redaktor: GKut

 
…I nie jest to żart, ale prawda. Wbrew różnym głosom z Kraju utrzymującym, że lepiej widać polskie sprawy w dorzeczu Wisły, nad Bałtykiem czy w Tatrach uważam, że znacznie lepiej te polskie sprawy dostrzega się z oddalenia. Z dystansu.

 

Natomiast wśród  głosów broniących ich wizji mogą być nie tylko ludzie naiwni, ale i niegdysiejsi sympatycy dawnego systemu, a może nawet i więcej niż sympatycy, ot takie zagubione „dzieci resortów”, zapewne nie tylko medialnych czy uczelnianych, ale czasem i siłowych, o czym świadczyłaby pogróżka, jaką wystosowano pod moim adresem na witrynie solidarni2010.pl po felietonie niedzielnym ( 7 lutego br)  pt. „Resort skrytobójstw” ( made in PRL, nadal czynny). Pewien anonimowy osobnik ( figurujący pod ksywą „@oserwaterur” ) pomruczał groźnie: „W grubej rurze.Obser’wujt dalej. Czuwaj dalej, nie zapominaj: rozliczymy jak ciebie tak i twoich kumpli”. Koniec cytatu. Język nieco dziwny, nie unikający neologizmów, ale w sumie potwierdzający refleksje prof. R.Legutki z „Eseju o duszy polskiej”, który pisze o upadku i brutalizacji form językowych od czasów PRL-u. Nie wiem teraz czy już muszę pisać testament i czekać na „seryjnego samobójcę”, który ukarze mnie za obserwowanie sytuacji w Kraju, za czuwanie i oczywiście niezapominanie. Zapewne tacy panowie zawzięli się również na Instytut Pamięci Narodowej, a zwłaszcza za kadencji  Janusza Kurtyki.  Przykład szedł z góry, z wulgarnych ataków wielu  ex-towarzyszy ( np. Wiesław Kaczmarek nazwał IPN...bandą!?)  i „autorytetów”. A zatem faktyczna banda lży patriotów!

 

   Przejdźmy do sedna sprawy czyli do obserwacji z dystansu, w dodatku z antypodów. Dotyczy to jednak i innych punktów globu, a rzeczą pierwszą jest to, że stąd patrzy się bez firanek i masy codzienności, która przytłacza ludzi w Polsce. Ta masa codzienności ma spory ciężar i osłabia znacznie w analizach, w ferowaniu wniosków. Albo inaczej – pochyleni nad codziennym talerzem zupy – nie macie ani właściwej perspektywy, ani koniecznego dystansu dla obserwacji. A czasem krewni lub przyjaciele zalecają wam bierność. Osaczeni lokalnymi kłopotami, gubicie wątek, bo iloczyn trosk o jutro przysłania kwestie zasadnicze, takie jak na przykład wymiar sprawiedliwości, który jest parodią w IIIRP. Zapominacie, że niezależne sądy są wykładnikiem demokracji, a jeśli ich nie ma, to nie ma i demokracji. Proste ? Tymczasem rzecznicy reżimu PO-PSL snują bajki o rzekomej ...demokracji! Oblężeni miazgą „informacji” atakujących was w mediach, głównie w TVN, gubicie sens wydarzeń,a przy tym zdolność ich oceny:  rosnący wtedy w waszych głowach chaos przyćmiewa wam kryteria pomocne dla ustalenia prawdy. Triumfuje wtedy kłamstwo, nawet gdy było początkowo odrzucane w oparciu o zdrowy rozsądek i logiczną analizę. Najbardziej jaskrawym jest tu kłamstwo smoleńskie, mające akurat krótkie nogi, bo każdy przyzna, że już sam sposób prowadzenia śledztwa i jego mataczenia przynosi niezbite dowody na zamach. To samo sugerują morderstwa świadków tragedii ( jak chorąży Muś) lub ekspertów lotnictwa. Sęk w tym, że wielu obywatelom ( są to peerelczycy, nie Polacy) hipoteza katastrofy pasuje politycznie, można tylko dziwić się jak w swoim sumieniu trawią oni morderstwo dokonane na 96 pasażerach Tupolewa !? A łatwo zgadnąć dlaczego premier oddał śledztwo stronie rosyjskiej. Wiadomo też dlaczego Rosjanie nie chcą oddać wraku, ani czarnej skrzynki, poddanej zresztą technicznym manipulacjom.

 

    A z daleka widzimy wyłącznie rzeczy zasadnicze jakby wyselekcjonowane w sitach, które nie uznają chorych kompromisów. Dlatego widzimy wszystko jak na dłoni i to od dawna, od roku 1989, który zapoczątkował nowy okres zniewolenia Polski złapanej na smycz przy okrągłym stole przez resort SB ( więc „ubekrację”) i WRON-okrację, nagle popartą przez  dysydenta Michnika. A zatem czy był prawdziwym dysydentem?  Ową smycz zacieśniono w r.1992 obalając rząd Jana Olszewskiego i  Antoniego Macierewicza, którzy zamierzali oczyścić państwo z post-komunistycznej nomenklatury. Tej mądrej polityce sprzeciwił się blok peerelowskich aparatczyków, nagle popartych przez prezydenta Wałęsę, choć w okresie kampanii wyborczej obiecywał rozliczyć komunistów i zrewidować pakt  okrągłego stołu. Magdalenkowy zakalec był jednak górą, a dla ocalenia karier 66 aparatczyków z listy Macierewicza poświęcono polską rację stanu, skazując kraj na destabilizację i wojnę teczek. Kiedyś osłabiano Polskę stosując liberum veto, a IIIRP osłabił brak oczyszczenia państwa i kolejne konflikty wokół teczek, co było fatalnym skutkiem zaniechania lustracji i dekomunizacji. A blokowanie lustracji sprzeciwia się zasadzie jawności, jest z gruntu antydemokratyczne. Wleczemy więc za sobą monstrualną protezę z ex-peerelowskich służb, utrzymujemy kalectwo państwa.

 

    Nie trzeba być jasnowidzem, by ujrzeć nieszczęsne komsekwencje tego zaniechania: do starej pro-sowieckiej nomenklatury dołączyły szeregi innych adeptów służb i dzisiaj IIIRP jest przeżarta agenturą, co szalenie odpowiada naszym sąsiadom, jak kiedyś w XVIII-tym stuleciu. A prof.Andrzej Zybertowicz ostrzegał w r.1993 książką „W uścisku tajnych służb” ( W-wa, Antyk,1993) podając argumenty za potrzebą lustracji, a najważniejszy z nich mówi przedłużaniu paraliżu państwa właśnie z braku rozliczenia dawnej komunistycznej agentury.  No tak, a zatem układ okrągłostołowy nie chce się zlitować nad Polską – próby lustracji po roku 1992 r. podejmowano tylko z inicjatywy opozycji wobec paktu z Magdalenki, inne partie najwyżej symulowały poparcie dla tej idei, by potem oddać pole. Dzieje IIIRP pokazały, że – bez lustracji - tworzenie kolejnych rządów było niczym dźwiganie kamienia Syzyfa po to, by pewnego dnia ten głaz wymknął się z rąk ministrom i spadł do punktu wyjścia. I przychodził nowy premier, a zawsze miał imię Syzyfa. Ta impotencja polskich rządów oczywiście pasuje sąsiadom i wszelkim innym państwom, pasuje też dogmatom michnikowszczyzny. Obóz Michnika ma pozostać nieusuwalną enklawą PRL-u,a nawet po-stalinowskiej progenitury ( vide „Czerwone dynastie” i „Resortowe dzieci”) ?

 

    Po nowej próbie oczyszczenia państwa ( 2005-2007) układ zwarł szeregi i „betonową” polityką zdusił szanse na odnowę IIIRP, szydząc perfidnie z prób budowania IVRP, a gruba kreska – którą kopano nową mogiłę dla Polski - stała się już otwarcie busolą państwowotwórczą, o ile przed 2005 była jeszcze kontrowersyjną metodą, ale i tak powszechnie używaną. Tę nową „jakość” IIIRP zawdzięcza Tuskowi, który z całym cynizmem stanął po stronie peerlowskich klocków i agentów. Umocnił układ post-komuny przejmując wielu niezlustrowanych agentów w instytucjach państwa, w tym i w Trybunale Konstytucyjnym, który zastopował   lustrację.

 

Tusk - mając w łapach wszystkie klocki – nie bawi się w Syzyfa toczącego kamień, on ten kamień spuścił na głowy obywateli, wielokrotnie a ostatnio skokiem na miliardy emerytów. A po hekatombie Tupolewa jeszcze bardzie skrócił smycz dla Polski, dzisiaj jest to już rzemień zaciskany na gardle, gdy ustawa o użyciu posiłków z zagranicy w razie demonstracji ostatecznie łamie lichą i tak suwerenność. Kto stanie w obronie narodu, gdy generałów zlikwidowano pod Smoleńskiem ?

 

    Wszystko to widzimy z daleka, ale mam nadzieję, że wiele osób dostrzega to i w Kraju. Naturalnie poza tymi, którzy nas obserwują i nam grożą – ale właściwie czy muszą to robić ? Czy nie powinni zlitować się nad Polską, nad naszym tysiącletnim dziedzictwem, i stanąć po stronie Polaków, a nie peerelczyków ?  Tyle jest przecież możliwości pracy i robienia byznesu, nie trzeba liczyć wyłącznie na żołd za mokrą robotę...Czy nie czas, by rzucić „potępieńcze swary” ( jak pisał Mickiewicz dziś tępiony w szkołach)  i skupić się nad ideą Polski ? Mimo okresów słabości i zdrad ( jak np. rokosz Lubomirskiego lub Targowica ) możemy być dumni z dziedzictwa naszego Millenium! A Rzeczpospolita od wieków była przystanią dla wielu narodów.

                                                                          Marek Baterowicz

 

 

Marek Baterowicz ( ur. w 1944 w Krakowie ), poeta, prozaik, publicysta, tłumacz poezji krajów romańskich, latynoskich i Quebec’u. Romanista – doktorat o wpływach hiszpańskich na poetów francuskich XVI/ XVII wieku ( 1998), fragmenty tej tezy ukazały się we Francji. Wydał też tomik wierszy w języku francuskim – „Fée et fourmis” ( Paris, 1977). Jako poeta debiutował na łamach „Tygodnika Powszechnego” i „Studenta” ( w 1971). Debiut książkowy: „Wersety do świtu” ( W-wa,1976) – tytuł był aluzją do nocy PRL-u. W r.1981 wydał zbiór wierszy poza cenzurą: „Łamiąc gałęzie ciszy”. Od 1985 roku na emigracji, po czterech latach czekania na paszport, najpierw w Hiszpanii, a od 1987 w Australii. W roku 1992 odwiedził Polskę, w tym samym roku listem w „Arce” zrywał ze środowiskiem „Tygodnika Powszechnego”, które poparło grubą kreskę ułatwiającą nowe zniewolenie. Autor wielu zbiorów wierszy jak np. „Serce i pięść” ( Sydney, 1987), „Z tamtej strony drzewa” ( Melbourne, 1992 – wiersze zebrane), „Miejsce w atlasie” ( Sydney, 1996), „Cierń i cień „ ( Sydney,2003) czy „Na smyczy słońca” ( Sydney, 2008). W r.2010 we Włoszech ukazał się wybór jego wierszy – „Canti del pianeta”. Wydawca ( Roma, Empiria) tak określił jego poezję: „to zaproszenie człowieka planetarnego, ceniącego wartości uniwersalne całej ludzkości i braterstwo między ludźmi”.Wydał też kilka tytułów prozy, w tym powieść ze stanu wojennego pt. „Ziarno wschodzi w ranie” ( Sydney,1992). Mieszka w Sydney.





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.