Ewa Kurek TRUDNE SĄSIEDZTWO: POLACY I ŻYDZI ok.1000-1945 cz. 43
data:24 lutego 2014     Redaktor: AlicjaS

Pierwszą reakcją polskich księży [katolickich, prawosławnych i protestanckich] na wprowadzenie w Polsce wraz z niemiecką okupacją ustaw norymberskich było wydawanie polskim Żydom metryk chrztu będących podstawą uzyskania „aryjskich” dokumentów i funkcjonowania poza granicami żydowskich autonomii (gett).

fot. Lord Vader
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Zbuntowany polski Żyd, odrzuciwszy wiarę w niemieckie i żydowskie władze oraz negatywne stereotypy o Polakach, stawał u bram autonomii żydowskiej lub getta. Wtedy okazywało się, że jego szanse na życie zależą od co najmniej kilku czynników, na istnienie lub nieistnienie których Polacy nie mieli żadnego wpływu:

 

Znajomości polskiego języka. Jeśli polski Żyd mówił dobrze po polsku, miał szansę ukryć się wśród Polaków. Jeśli nie, szanse ratunku spadały do zera. Jedynym wyjściem było udawanie niemowy. Tymczasem aż 85% polskich Żydów nie znało polskiego języka. Ze względu zatem na dobrą znajomość polskiego, szansę na przeżycie zagłady miało zaledwie 15% polskich Żydów.[1]

 

Posiadania wśród Polaków znajomych lub przyjaciół, na których pomoc Żyd mógłby liczyć. Jeśli polski Żyd miał takowych, istniała szansa, że któryś z nich okaże się śmiałym ryzykantem i dla ratowania życia żydowskiego przyjaciela zaryzykuje swoje własne życie, czyli przejmie nad nim opiekę. Jeśli nie miał, szanse na ratunek spadały nieomal do zera. Wielowiekowa programowa żydowska izolacja powodowała, że w chwili zagłady większość polskich Żydów nie miała wśród Polaków znajomych ni przyjaciół.

 

Wyglądu zewnętrznego. „Dobry” lub „zły” wygląd nie odgrywał najbardziej istotnej roli. Oczywiście, tym o blond włosach i jasnych oczach łatwiej było się ukryć, ale jeśli „zły” wygląd potrafił polski Żyd zatuszować doskonałą polszczyzną, pewnością siebie i dobrym kamuflażem, nie miał z powodu „złego” wyglądu większych problemów. Wszak wśród Polaków nie brakuje brunetek i brunetów z określonego kształtu nosem.

 

Zasobów materialnych. Biedny Żyd, który postanowił ratować swoje życie „po aryjskiej stronie”, skazany był na miłosierdzie Polaków połączone z gotowością poniesienia kosztów ukrycia (wynajęcia mieszkania, wyżywienia, lekarstw itp.). Żyd posiadający odpowiednie zasoby materialne nie obciążał ukrywającego go Polaka finansowo, a niekiedy był dla niego źródłem dochodu. Wobec powszechnego zubożenia społeczeństwa polskiego w czwartym roku trwania wojny, aspekt materialny miał ogromne znaczenie dla ratowania Żydów.  

 

Obrzezania. W wypadku mężczyzn to właśnie ten element był w ostateczności najbardziej niebezpiecznym i niezbitym dowodem żydowskiego pochodzenia.

 

Żydowskie uwarunkowania ratunku życia polskich Żydów w okupowanej przez Niemców Polsce sprowadzają się zatem do: sfery psychologicznej (utrata wiary w niemieckie i żydowskie władze, bunt przeciwko ich rozporządzeniom i odrzucenie stereotypu Polaka Hamana), społecznej (znajomość polskiego języka i posiadanie wśród Polaków przyjaciół) i materialnej (wyglądu, obrzezania w wypadku mężczyzn i zasobów finansowych).

 

Jednocześnie należy podkreślić, że w warunkach drugiej wojny światowej rzeczą niemożliwą było wkroczenie Polaków za mury żydowskich autonomii (gett) i ratowanie mieszkających tam Żydów wbrew ich woli. Oznaczałoby to bowiem wypowiedzenie Żydom polskim (żydowskiej policji i Judenratom) wojny. Wyniki takiej wojny były z góry przesądzone.  Podkreślić należy wobec tego raz jeszcze: Polacy mogli uratować tylko tych polskich Żydów, którzy chcieli być przez Polaków ratowani.


Nikt nigdy nie policzył, ilu polskich Żydów zdobyło się na bunt przeciwko żydowskiej i niemieckiej władzy, a następnie zaufało Polakom. Dlatego w grę wchodzą jedynie niezbyt ścisłe szacunki. Wydaje się, że bez popełnienia wielkiego błędu można przyjąć, że na krok niewiary żadnym słowom, żadnym pociągnięciom bandytów esesowskich i żydowskich zdrajców, a następnie szukania ratunku u polskich „Hamanów” zdobyło się nie więcej niż 5-10% polskich Żydów. W drugiej połowie 1942 roku około 170-335 tys. polskich Żydów opuściło mury żydowskich autonomii (gett) i poprosiło Polaków o pomoc w ratowaniu ich życia. Wobec problemu ratowania życia polskich Żydów w latach 1942-1945 stanęła Polska instytucjonalna (Polskie Państwo Podziemne i Kościół katolicki) oraz Polska indywidualna (polskie społeczeństwo).

 

O ile jednak postawa funkcjonujących w czasie drugiej wojny światowej pod okupacją Niemców polskich instytucji daje się ująć w określone i wymierne w skutkach kategorie, o tyle postawa poszczególnych Polaków wymyka się, bo wymykać się musi, takiej kategoryzacji. Polacy, jako indywidualni ludzie, powodowani różnorodnymi racjami, zachowali się różnie. Jedni podjęli się ratowania żydowskiego życia, inni odmówili pomocy i pozostali obojętni, a jeszcze inni z tropienia Żydów i ukrywających ich Polaków uczynili dochodowy interes lub źródło patologicznej sadystycznej satysfakcji.

 

Stanowisko Kościoła katolickiego w Polsce wobec dokonywanego przez Niemców na polskich Żydach ludobójstwa, było jasne. Mimo represji i strat osobowych, bowiem pośród grup społecznych i zawodowych społeczeństwa polskiego duchowieństwo okazało się tą grupą, która procentowo poniosła największe ofiary[2], Kościół katolicki w Polsce stanął wobec konieczności działania i przetrwania lat walki i terroru na najniższych szczeblach administarcyjno-hierarchicznych. Rozbity,  zdziesiątkowany, pozbawiony odgórnych zaleceń i wskazówek, nie przestał pełnić w trudnych latach niemieckiej i sowieckiej okupacji swych odwiecznych religijnych, narodowych i charytatywnych funkcji.

 

Częstokroć spotykałam się z zarzutem strony żydowskiej, że Kościół katolicki w Polsce przez cały okres nie wydał w sprawie Żydów żadnego oficjalnego oświadczenia ni komunikatu. Nie wydał, bo takie oświadczenie, czyli zwykły skrawek papieru, mógłby kosztować życie wielu i tak zdziesiątkowanych przez Niemców hierarchów kościelnych, a na pewno nie uratowałby życia żadnemu polskiemu Żydowi. Pewnym jest, że Niemcy pod wpływem oficjalnych protestów polskiego kleru nie zmieniliby planu zagłady. Fenomen Kościoła katolickiego w Polsce w czasie drugiej wojny światowej polegał na tym, że działał na najniższych szczeblach jednomyślnie i zgodnie z chrześcijańskimi zasadami także wtedy, gdy rozbita hierarchia i struktura terytorialna nie była w stanie nadać mu określonego kierunku lub wesprzeć jego działań, tak jak to się dzieje w czas pokoju.

 

Marek Edelman czterdzieści lat po wojnie określił Kościół w Polsce w latach 1918-1939 mianem czarnej sotni i rzucił w świat pomówienie, że zdarzało się, że księża po spowiedzi wydawali Żydów…[3] Tymczasem Marek Edelman w latach 1939-1943 nie wystawiał nosa poza mury warszawskiej autonomii żydowskiej i nie miał pojęcia, co dzieje się „po aryjskiej” stronie. Do czasu zagłady, a może nawet długo później, nie znał osobiście przedstawicieli polskiego kleru i nie miał pojęcia o tym, co robi Kościół katolicki. Autor wypowiedzi nie zadał sobie nawet trudu zrozumienia, czym w katolicyzmie jest spowiedź i jakimi kanonami obwarowana jest jej tajemnica. Dlatego jego prywatne sądy i insynuacje nie zasługują na żadną formę polemiki.

 

Bardziej wiarygodne pod tym względem są zapiski Emanuela Ringelbluma, który wielokroć odnotowuje: Powiadają, że księża wydają chętnie za małą opłatą świadectwa chrztu tym, którzy pragną uchodzić za aryjczyków; chcą ulżyć ich doli. […] Autentyczne świadectwa chrztu aż po trzecie pokolenie – za pieniądze – z lwowskiej diecezji. […] Za małą opłatą prawosławni wyrabiają [Żydom] aryjskie świadectwa chrztu.[4]


Pierwszą reakcją polskich księży [katolickich, prawosławnych i protestanckich] na wprowadzenie w Polsce wraz z niemiecką okupacją ustaw norymberskich było wydawanie polskim Żydom metryk chrztu będących podstawą uzyskania „aryjskich” dokumentów i funkcjonowania poza granicami żydowskich autonomii (gett).



[1] Patrz: Relacja S. Urszuli Przystupa, w: E. Kurek, Dzieci żydowskie w klasztorach, Lublin 2004, s. 210-211; Relacja Michal Hefer, w: E. Kurek, Kto ratuje jedno życie…, film dokumentalny, TVP Pr II, Warszawa 1998.

[2] Z rąk Niemców zginęło w czasie ostatniej wojny 6 polskich biskupów, 1.923 księży diecezjalnych (18,5%), 63 kleryków, 580 zakonników i 289 sióstr zakonnych. W niektórych diecezjach straty osobowe wynosiły nawet 50% stanu przedwojennego. Patrz: Chrześcijaństwo w Polsce, Warszawa 1987, s. 313. Patrz także: Życie religijne w Polsce pod okupacją hitlerowską, red. Ks. Zygmunt Zieliński, Warszawa 1982; Kościół katolicki na ziemiach Polski w czasie II wojny światowej, red. Ks. Franciszek Stopniak, T. I-XI, Warszawa 1973-1981; Żeńskie Zgromadzenia Zakonne w Polsce 1939-1947, T. I-XXIII, Lublin 1980-1995; Zenon Fijałkowski, Kościół katolicki na ziemiach polskich w latach okupacji hitlerowskiej, Warszawa 1983.    

[3] Rozmowa z Markiem Edelmanem, w: A. Grupińska, op. cit., s. 20, 30.

[4] E. Ringelblum, op. cit., s. 56, 78 i inne.






Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.