Oficer, który się sprawdził- Major Jan Tabortowski
data:29 lutego 2012     Redaktor:

Postrzegano go jako łagodnego, nieśmiałego, nieco flegmatycznego, ale podkreślano poczucie honoru i godności osobistej. W którejś z ocen jeden z jego dowódców bardzo trafnie przewidywał, że w wypadku wojny będzie dobrym i odważnym oficerem. To co na pewno go wyróżniało, i to co później procentowało w pracy konspiracyjnej, to umiejętność zjednywania sobie szeregowych żołnierzy. Podkreślano, że żołnierze bardzo go lubili

Foto: rp.pl





Major Jan Tabortowski ("Bruzda") był ostatnim oficerem AK, który zgnął w walce. Jako por. Jan Tabortowski był zastępcą dowódcy pociągu pancernego "Danuta", walczącego na Pomorzu i nad Bzurą.



Gdy załoga pociąg zniszczyła, nie chcąc by wpadł w ręce Niemcom, por. Tabortowski z wymontowanych z "Danuty" działa 75mm zorganizował baterię, na czele której, przez dwa dni w rejonie stacji kolejowej Jackowice koło Łowicza powstrzymywał niemieckie natarcia. Skapitulował po wyczerpaniu amunicji. Trzykrotnie ranny, umieszczony przez Niemców w szpitalu w Warszawie zbiegł z niego i rozpoczął działalność w konspiracji.



Por. (od sierpnia 1942 r. kpt., od marca 1944 r. mjr) "Bruzda" w Armii Krajowej służył w Okręgu Białostockim. Już jesienią 1939 roku zorganizował obwód SZP - ZWZ Bielsk Podlaski, od lipca 1942 roku był szefem Inspektoratu III Łomżyńskiego, obejmującego obwody Łomża i Grajewo.



Na początku stycznia 1943 roku wraz z kilkoma innymi oficerami został aresztowany przez Niemców. Był inicjatorem ucieczki z więzienia w Łomży, do której doszło w nocy z 12 na 13 stycznia. Dzięki pomocy polskich strażników zbiegł wraz ze swym zastępcą, komendantem obwodu Łomża por. Stanisławem Cieślewskim ("Lipiec") i dwoma innymi oficerami ze sztabu Inspektoratu.



Po ucieczce "Bruzdę", zdekonspirowanego w Łomży, przeniesiono na stanowisko inspektora Inspektoratu IV. Na czele liczącego 600 ludzi zgrupowania OP 33 łomżyńskiej pp walczył nad Narwią, zadając Niemcom duże straty. W walkach tych został dwukrotnie ranny. Był jednocześnie zwierzchnikiem odtwarzanego przez obwód Grajewo 9 psk AK, wsławionego dwudniową bitwą na Czerwonych Bagnach w rejonie Grzędy -Osowe. Po wkroczeniu Armii Czerwonej wrócił na stanowisko Inspektora Łomżyńskiego.




To dzięki niemu, Inspektorat Łomżyński stał się jednym z największych w całym kraju ognisk zbrojnego oporu przeciw sowietyzacji. Istniały w nim silne oddziały leśne, prowadzono zakrojoną na dużą skalę pracę propagandową, wykonywano wiele zuchwałych akcji bojowych. I tak np. w maju 1945 roku, partyzanci rozgromili we wsi Wyrzyki grupę operacyjną UB i MO, zabijając w walce prawie dwudziestu funkcjonariuszy, uwolnili wszystkich aresztowanych osadzonych w więzieniu w Łomży, opanowali Grajewo, gdzie także rozbili więzienie oraz zdobyli siedzibę PUBP i komendy powiatowej MO. Większością takich akcji - trudniejszych i o dużym znaczeniu - dowodził mjr "Bruzda".




W kwietniu 1949 roku, zagrożony aresztowaniem mjr "Bruzda" wraca w łomżyńskie. Wokół "Bruzdy" zbiera się kilku dawnych żołnierzy AK i WiN. Wśród nich jego stary towarzysz broni "Lipiec" (już kapitan) oraz "Rawicz" (Józef Ramontowski), były komendant batalionu (rejonu WiN). Walczyli przez kilka lat. Dobrze uzbrojeni, przerzucali się z miejsca na miejsce na obszarze trzech powiatów: grajewskiego, łomżyńskiego i kolneńskiego. Kwaterowali w wykopanych w lesie ziemiankach, bywali we wsiach, u gospodarzy znanych im z lat walki.



Byli postrachem nadgorliwych wójtów, sołtysów, milicjantów. Likwidowali ubowców znanych z okrucieństwa. 27 marca 1952 roku w czasie obławy w powiecie Kolno zginął kpt. "Lipiec". Mjr "Bruzda" z kilkoma ludźmi nadal wędrował po trzech powiatach. Trwało to jeszcze, w co trudno uwierzyć, dwa lata i pięć miesięcy. Poległ 23 sierpnia 1954 roku.








Wojciech Majsner: Czy jako początkujący oficer, Jan Tabortowski wykazywał się wyjątkowymi umiejętnościami, talentem organizacyjnym może motywacją? Czy wiemy jakim był człowiekiem przed II Wojną Światową?



Sławomir Poleszak: Z jego teczki personalnej przechowywanej w Centralnym Archiwum Wojskowym jasno wynika, że nie był wyróżniającym się młodym oficerem. Myślę, że był średniakiem. Był artylerzystą, gdzie raczej ceniono spokój, dokładność i opanowanie. Taki jego obraz wyłaniał się z charakterystyk sporządzanych przez jego przełożonych. Postrzegano go jako łagodnego, nieśmiałego, nieco flegmatycznego, ale podkreślano poczucie honoru i godności osobistej. W którejś z ocen jeden z jego dowódców bardzo trafnie przewidywał, że w wypadku wojny będzie dobrym i odważnym oficerem. To co na pewno go wyróżniało, i to co później procentowało w pracy konspiracyjnej, to umiejętność zjednywania sobie szeregowych żołnierzy. Podkreślano, że żołnierze bardzo go lubili. Był zapalonym sportowcem, ze szczególnym zamiłowaniem do jeździectwa. Jego młodszy o cztery lata brat Albert był typowym sztabowcem. Ukończył Akademię Wojenną i przed wojną dosłużył się stopnia kapitana. Zginął zamordowany przez Sowietów w Charkowie w 1940 r. Jan Tabortowski przed wojną dosłużył się stopnia porucznika.



W.M: Które z dokonań majora, podczas walk z Niemcami, wg. pana jest szczególnie warta przypomnienia? Odpieranie natarcia niemieckiego za pomocą działa wymontowanegoz pociągu pancernego "Danuta", spektakularne ucieczki z niewoli niemieckiej? Może zorganizowanie SZP - ZWZ Bielsk Podlaski? Było tego wiele...



S.P: W mojej ocenie podczas działań wrześniowych 1939 r. sprawdził się jako oficer liniowy, zarówno jako zastępca dowódcy pociągu pancernego nr 11 "Danuta", jak i później walcząc w walkach nad Bzurą. Wykazał się wyjątkowym poświęceniem i odwagą. Jak tylko podleczył rany, uciekł ze szpitala niemieckiego. Od tego momentu rozpoczęła się jego siedmioletnia konspiracja. Pierwsze półtorej roku to tworzenie od podstaw struktur na terenie powiatu Bielsk Podlaski, w niezmiernie ciężkich warunkach okupacji sowieckiej. Kolejne lata to pełnienie funkcji inspektora łomżyńskiego i suwalskiego. To nie była spektakularna działalność, jak dajmy na to dowodzenie oddziałem partyzanckim i przeprowadzanie akcji bojowych. Jego głównym zadaniem był nadzór nad jak najlepszym przygotowaniem podziemnego wojska do walki z okupantem niemieckim. Od jesieni 1943 r. wiadomym było, że będzie to powstanie strefowe o kryptonimie Akcja "Burza". Ale jego udziałem były i spektakularne wydarzenia, choćby ucieczka z więzienia łomżyńskiego w styczniu 1943 r., rozbicie posterunku żandarmerii w Wiźnie i uwolnienie przyjaciela kpt. Czesława Gołębiewskiego "Bosego", czy też ucieczka z niewoli sowieckiej w sierpniu 1944 r.





W.M: Na czym głównie polegały działania Majora podczas walki z sowietami?



S.P: Rozpoczęcie ofensywy zimowej ze stycznia 1945 r., "odpływ" sowieckich jednostek frontowych umożliwił "odmrożenie" struktur konspiracyjnych i podjęcie aktywnych działań bojowych. Były one skierowane przede wszystkim przeciwko tworzącej się administracji nowego komunistycznego państwa. Oddziały AK-DSZ-WiN, jak również NSZ-NZW rozbijały posterunki MO, rozbrajały milicjantów, opanowywały urzędy gmin, gdzie niszczono dokumentację. Wykonywano wyroki na funkcjonariuszach UB, MO, działaczach PPR, czy też osobach uznanych za współpracowników UB i NKWD. Urządzano zasadzki na pacyfikujące teren grupy operacyjne KBW i NKWD. Należy również pamiętać, że członkowie podziemia zbierali szczegółowe dane wywiadowcze, a także prowadzali szeroką akcję uświadamiającą lokalne społeczeństwo poprzez wydawanie podziemnej prasy. Sława mjr. J. Tabortowskiego "Bruzdy" wynika jednak przede wszystkim z tego, że w nocy z 8 na 9 maja 1945 r. na czele około dwustuosobowego zgrupowania partyzanckiego opanował powiatowe Grajewo, gdzie rozbito powiatowe UB, milicję i uwolniono kilkadziesiąt osób przetrzymywanych w miejscowych aresztach. Warto też wspomnieć o jeszcze jednej brawurowej akcji. Otóż w kwietniu 1945 r. na czele kilkuosobowego patrolu, zarekwirowaną ciężarówką dotarł do szpitala wojskowego w Białymstoku skąd uwolnił aresztowaną w styczniu łączniczkę ppor. Franciszkę Ramotowską "Iskrę", późniejszą znaną profesor historii, badającą Państwo Podziemne czasów Powstania Styczniowego.



W.M: Jan Tabortowski ujawnił się w 1947 roku i opuścił łomżyńskie. Co spowodowało Jego powrót? Czy są panu znane jakieś motywy tych decyzji?



S.P: Tabortowski nie wierzył w szczere intencje komunistów i ze sceptycyzmem podchodził do uchwalonej 22 lutego 1947 r. przez Sejm Ustawodawczy amnestii. Jednak dał się przekonać i ujawnił podległy sobie inspektorat. W tym czasie zapewne silniejsza była w nim nadzieja, niż nieufność. Po siedmioletniej konspiracji chciał wrócić do normalnego życia. Przeniósł się do Warszawy, zaczął pracować i studiować na SGH. Jednak wydaje się, że spokój nie trwał długo. Już wiosną 1948 r. wraz ze swoim bliskim przyjacielem z czasów okupacji kpt. Stanisławem Cieślewskim "Lipcem" opuścili Warszawę i wrócili w Łomżyńskie. Było to spowodowane wezwaniami na przesłuchania Cieśelewskiego. Później sytuacja powtórzyła się i w stosunku do Tabortowskiego. Doskonale wiedział, że jest inwigilowany, że wokół niego są donosiciele UB, dlatego też ograniczał wszelkie kontakty towarzyskie. Z jego ówczesnych listów przebijał wielki pesymizm i świadomość zbliżającego się końca? Postanowił jeszcze raz uciec, tym razem przed aresztowaniem.



Rozmowa z Dr Sławomirem Poleszakiem. Historyk, Naczelnik Biura Edukacji Publicznej IPN w Lublinie, autor m.in. takich pozycji jak; Jeden z wyklętych. Major Jan Tabortowski "Bruzda" i Podziemie antykomunistyczne w łomżyńskim i grajewskim 1944-1957. Poproszony o kilk słów na temat majora "Bruzdy".



C.D historii ...




W kwietniu 1949 roku, zagrożony aresztowaniem mjr "Bruzda" wraca w łomżyńskie. Wokół "Bruzdy" zbiera się kilku dawnych żołnierzy AK i WiN. Wśród nich jego stary towarzysz broni "Lipiec" (już kapitan) oraz "Rawicz" (Józef Ramontowski), były komendant batalionu (rejonu WiN). Walczyli przez kilka lat. Dobrze uzbrojeni, przerzucali się z miejsca na miejsce na obszarze trzech powiatów: grajewskiego, łomżyńskiego i kolneńskiego. Kwaterowali w wykopanych w lesie ziemiankach, bywali we wsiach, u gospodarzy znanych im z lat walki.



Byli postrachem nadgorliwych wójtów, sołtysów, milicjantów. Likwidowali ubowców znanych z okrucieństwa. 27 marca 1952 roku w czasie obławy w powiecie Kolno zginął kpt. "Lipiec". Mjr "Bruzda" z kilkoma ludźmi nadal wędrował po trzech powiatach. Trwało to jeszcze, w co trudno uwierzyć, dwa lata i pięć miesięcy. Poległ 23 sierpnia 1954 roku.



Prezydent Polski Lech Kaczyński przyznał mu  pośmiertnie Krzyż Komandorski z gwiazdą Orderu Odrodzenia Polskim.










Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.