RBOWANIPRZEWE
data:10 lutego 2012     Redaktor: AlicjaS

Smoleńsk to historia zdrady, podłości, zaprzaństwa i tego, co nie napiszę, bo się trzymam w ryzach. Ale to również szansa. Pan Bóg przyzwalając na Smoleńsk dał nam kolejną szansę, żeby się otrzepać, i raz wreszcie wypełnić te wszystkie śluby, któreśmy składali a to w klasztorze, a to na rynku, a to na wiecu, albo w zaciszu domowego ogniska.

net

lista_hanby_003_550


Dziwny tytuł jest nawiązaniem do bodajże francuskiego filmu, który francuskiego widza miał ostatecznie oswoić z wszechwładzą francuskich merów i z tym, że "wicie, rozumicie" kontrakt na nową oczyszczalnię ścieków dostanie Jean, bo to on zrobił Claudette ? córce mera, dziecko. Czy jakoś tak; w każdym razie film był wyświetlany w polskich kinach po tytułem "Rumpowanysko", więc teraz już chyba wszystko jasne. Dlaczego "Rbowaniprzewe"? Bo się przewerbowali. Kiedy? Nie wiem, gdzieś w drugiej połowie 2011, być może pod wpływem "arabskiej jesieni", być może po przemyśleniu gróźb Baracka Obamy, który na wiele sposobów i przy pomocy kilku dyplomatycznych gestów dał małym "gaddafim" nad Wisłą do zrozumienia, że "kto władimirowic" ten nie żyje. A pewnie było tak, że po warszawskich ulicach hasali emisariusze. Ważny efekt.

Sowieciarze wszystkich szerokości geograficznych mają jedną cechę szczególną ? słabują umysłowo. Jak to się dzisiaj mówi: "nie są kreatywni". Owszem, bywają przebiegli, chytrzy, i okrutni, jak wszyscy Azjaci, ale z nadążaniem za nowinkami krucho; zawsze są o ten jeden krok z tyłu. Dzisiaj są o krok za społeczeństwem informatycznym, które kształtuje się za pomocą internetu. Izwiestia, TVN to za mało, żeby mieć rząd dusz. Rewolucje dzisiejsze robi się na Twitterze i na "Black Berry", a nie w telewizyjnym studio. Służby zachodu mają "rewolucje on-line" przećwiczone na wszystkie sposoby, i skutecznie wychodzi im wszędzie tam, gdzie internet jest. Nie wychodzi w Afganistanie, bo tam wymiana poglądów jest wciąż, tradycyjnie, wykonywana pomiędzy "muszką, szczerbiną i twarzoczaszką".

Sowieciarze w Polsce rewolucji nie lubią ? cała para idzie nie w gwizdek, ale w to, żeby utrzymać się na fali, i po dokonanej rewolucji stanąć na czele rządu tymczasowego, bądź rządu "jedności narodowej". A że naród przetrzebiony zarazami XX wieku, więc pewnie i to kupi. Oddaliśmy naszą ambasadę w Syrii na potrzeby amerykańskie, za co sami Amerykanie (Déj? vu z Iraku Jeden) są nam wdzięczni, płemieł huknął w stół, żebyśmy nie okradali Warner Bros, a sejmowa komisja zastanawia się, czy Edmund Klich nie był czasem "ruskim szpionem".

"Musimy się dowiedzieć, na czyje zlecenie działał, a pamiętajmy, że był akredytowanym w Moskwie" mówi Marek Biernacki, poseł PO. Panie Marku, pan ma lat pięćdziesiąt i trzy, komu pan tu ciemnotę wciska? Za dużo lat, żeby tak z poniedziałku na wtorek przejrzeć na oczy i dołączyć do "oszołomów smoleńskich". Chce pan listę "ruskich szpionów"? Pan przejrzy gazety, poświęci trochę czasu na odświeżenie archiwalnych programów z pierwszych osiemnastu miesięcy po 10 kwietnia, to nie będzie pan musiał zdrowieć aż tak gwałtownie. Wszystko jest. K? Jasne. Tani, głupi, ale zdeterminowany, bo bez odwrotu. M? Rozgarnięty jak płaskownik, droższy, ale się ułoży. T? A nie, on jest z bliskiej zagranicy, ale od zachodniej strony. Znaczy, delikatna sprawa, chociaż też na wylocie.

"Sześciu młodych posłów PO chce powołać Parlamentarny Zespół do spraw Wolnego Rynku - dowiedziała się Rzeczpospolita". No proszę, jak miło. Proponuję, żeby Zespół nazwać imieniem "Ronalda Reagana". Chociaż nie, idźmy po całości: "Parlamentarny Zespół Wolnego Rynku imienia Józefa McCarthyego będzie lepiej.

I zawieszczę, że w przeciągu kolejnych 12 miesięcy na polskiej ziemi zagości masa ciężkiego, amerykańskiego sprzętu. Jest problem z długą listą sowieckich wszarzy, ale stąd ten ruch "rbowaniprzewe", żeby się skróciła. Są na tej liście "ludzie z betonu", ale więcej jest "ludzi z plasteliny", więc to co zostanie długie nie będzie. I nie pożyje ? dzieci dzisiaj mamy nerwowe.

I teraz mnie pewnie Czytelnik będzie chciał zapytać, czy ja tu czasami nie wyczyniam jakiejś wolty. Otóż nie, jestem wrogiem woltyżerek. Zwyczajnie, niezależnie od tego, że uważam, "rze" bycie amerykańską bazą wojskową jest nieporównanie lepsze pod każdym względem, niż bycie składem kolejowym pomiędzy stacjami Moskwa-Berlin, to bycie czyjąś tam bazą mnie generalnie brzydzi, a Was też powinno. Mogę (osobiście) być sojusznikiem, nawet najbardziej lojalnym, ale na równych prawach, tym bardziej, że kultura anglosaska zna pojęcia i sojusznika, i lojalności (również honoru), w odróżnieniu od sowdepskiej. Banda sprzedajnych gnojków i złamasów też nie zna pojęć ? będzie więc chciała nam najprawdopodobniej zainstalować rządy w stylu Mahmuda Karzaja, z czołowym płatnikiem na ciągle tych samych pozycjach w establishmencie.

"Prosimy Niemcy o to, aby otwarcie przyznały, że są największym beneficjentem obecnych porozumień i tym samym, że to na nich ciąży największy obowiązek, aby porozumienia te przetrwały"

Wywalił Sikorski w Berlinie zgodnie z atlantycką tezą, że na kryzysie w euro-kołchozie najwięcej mają stracić Niemcy, bo najbardziej nafikały wujkowi Samowi, rezygnując z kurateli, żegnając wojska, i "puszczając się" z Krzepkim Putanem. Też sądzę, że powinny, nie tylko za "Putana", ale za elity, które przyczyniły się znacznym stopniu do upadku "Zachodu", ale tej mój sąd, a nie ? jak w przypadku Radka, sąd "odbity".

Jeszcze raz powtórzę ? zmiana sponsora na zamożniejszego i umytego jest krokiem w dobrym kierunku (bo bogaty i umyty), nie zmienia to jednak oceny stanu ogólnego, a więc stanu "galerianki", jak nazwę, żeby pozostać w ryzach.

Jaka będzie cena? Jak zwykle wysoka, choć powinno być za darmo. Będzie wysoka, bo banda szczyli, którym powierzamy "waaadzę", przy okazji zamiany stolików chce tradycyjnie wyszarpać dla siebie, ale za nasze pieniądze. Tutaj wypada parę słów o mentalności nowego hegemona. Musimy się go nauczyć czytać. Otóż hegemon nowy nie jest tak łatwy do odczytania jak poprzedni. Nie wali po pysku i nie każe się samo-obsikać, żebyśmy rozumieli gdzie przód, a gdzie tył. Nowy wuj jest pragmatyczny. Szczerym, radosnym i otwartym pragmatyzmem młodziana, któremu się w życiu powiodło, i ciężką pracą zarobił miliony. Chcesz? Masz. I za ile? Wuj nowy jest zakładnikiem pewnej tezy, i ta teza jest republikańska do szpiku teoretycznego szkieletu. Nie "róbta, co chceta", ale "mata, co chceta". A jak "chceta" żeby wami rządziły słupy, lujki i złamasy, którzy zedrą z was ostatniego łacha, to "chceta". Free choice.

"Oni" mają swoje globalne interesy, które realizuje się przy użyciu możliwie minimalnych nakładów, i przy możliwie najwyższych potencjalnych zyskach, posługując się kategoriami ekonomicznymi (koszt, przychód, dochód, zysk, ryzyko). Jak bantustan chce utrzymywać zgraję czarowników i kacyków przymierając głodem, to jego sprawa; dla "nich" ważne jest, żeby na określonym obszarze realizować cele. W jednym miejscu będą mieli dumny naród połączony sojuszem, w innym "plemię" trzymane za mordę przez cieciów, którym się płaci, choć się nimi gardzi. Podobnie jak "plemieniem", bo cokolwiek nie powiedzielibyśmy o naszych reprezentantach, to ci, którzy ich wybrali muszą być jeszcze głupsi, to chyba logiczne?

A na sam koniec clou programu. Smoleńsk. Smoleńsk, Smoleńsk, Smoleńsk, i będę to powtarzał do Waszej albo mojej śmierci. Albo do skutku. Smoleńsk to historia zdrady, podłości, zaprzaństwa i tego, co nie napiszę, bo się trzymam w ryzach. Ale to również szansa. Pan Bóg przyzwalając na Smoleńsk dał nam kolejną szansę, żeby się otrzepać, i raz wreszcie wypełnić te wszystkie śluby, któreśmy składali a to w klasztorze, a to na rynku, a to na wiecu, albo w zaciszu domowego ogniska. Są trzy opcje: opcja sowdepska (kacapska, ruska, jak panienka woli), ale ta jest passe. Jest prawda, i jest coś rzekomo pomiędzy. To pomiędzy ma polegać na tym, że poleci jakiś durny akredytowany i paru chłopaków ze służb byłych i obecnych, a wszarze zawyją w śmiertelnym oburzeniu, że jednak "spisek", ale nie nasz. A poza tym Ruskie, ale nie te co przyjdą, tylko te co były. No i lody, lody będą dalej kręcone.

Reżyser nakręci "Pułaskiego", a zagra go Aktor (syn) w towarzystwie drugiego Aktora (ojciec), i Aktorki (matka) oraz jeszcze jednej Aktorki (żona); Krytyk napisze piękną recenzję, a Dziennikarz o niej opowie w Programie, który nadaje Stacja. I zostanie po staremu, ale trochę lepiej ? zasobniej.

Tyle tylko, że nie na tym polega wolność.


Rolex


http://hekatonchejres.salon24.pl/

 

lista_hanby_004_550






Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.