Bunt pokolenia internetu
data:02 lutego 2012     Redaktor:

Dociekliwi internauci nie dali się uciszyć i, protestując przeciw ACTA, wyszli na ulice. Walczą o wolność dla siebie i o niezależność internetu. Nie chcą kagańca dla kultury. Szkoda, że rząd zdaje się mieć ludzi w głębokim poważaniu.

Jak obliczyli internauci na ulicach polskich miast 25 stycznia w zupełnie oddolnie organizowanych protestach wzięło udział od 45 do 60 tysięcy ludzi. Głównie młodych. W Kielcach doszło do zamieszek. W kilkudziesięciu innych miastach manifestacje przebiegły spokojnie. Obyło się w większości bez ekscesów, choć pod adresem rządzących poleciało trochę brzydkich słów. Na jednym z transparentów w Warszawie znalazło się hasło "Rząd na bruk, bruk na rząd".

Ludzie skrzykują się w sposób najbardziej sobie bliski ? przez internet, korzystając z portalu społecznościowego Facebook czy serwisu mikroblogowego Twitter.

Egipt Warszawa wspólna sprawa
Mechanizm działania jest dokładnie taki sam jak rok temu w Egipcie. Także tam młodzi ludzie na Facebooku ustalali miejsce spotkania (słynny plac Tahrir) i godzinę, o której należy przyjść. Wtedy, po kilkunastu dniach wielkich demonstracji, walkach z policją i wsparciu międzynarodowym prezydent Hosni Mubarak ustąpił ze swojego stanowiska.
W Polsce się jednak na to nie zanosi. Choć pojawiły się już głosy, że młodzież jest manipulowana przez wpływowe grupy interesów i lobby pirackie (tak jak wielkie korporacje mają żyć ze sprzedaży praw autorskich powierzonych im przez twórców, tak korporacje pirackie mają żyć z kradzieży własności intelektualnej). Trudno jednak w to uwierzyć. Najprawdopodobniej politycy i publicyści wygłaszający tego typu opinie, z pokolenia 40- i 50-latków, zupełnie nie rozumieją intencji i mentalności dzisiejszej młodzieży, nastolatków i ludzi przed trzydziestką.
To zupełnie inne pokolenie. Ludzie, którzy nie znają świata przed internetem. Dla nich wolność w sieci jest oczywista, stanowi standard, który chyba tylko przypadkiem nie figuruje jeszcze w spisie podstawowym praw człowieka.
Podobnie jak w Egipcie czy innych krajach, gdzie w ciągu ostatniego roku wybuchały bunty nakręcane przez internautów, tak samo w Polsce nikt początkowo nie chciał ich poważnie traktować. Mówi się o braku struktur, rozproszeniu i braku liderów. Ale tak jak w Egipcie nie powstrzymało to ludzi przed pokojową rewolucją, tak samo w Polsce może się okazać, że internauci nie są tacy głupi i potrafią działać skutecznie.
Tysiące internautów komentowało działania premiera na oficjalnym profilu kancelarii szefa rządu na Facebooku. Wpisy zostały ocenzurowane. Skasowano ponad 7 tys. komentarzy.

Cybernieposłuszeństwo
Tak krytykowane przez polityków opcji rządzącej "ataki hakerskie" (piszę to w cudzysłowie, ponieważ wciąż tak naprawdę nie wiemy, kto za nimi stoi i nie miały one na celu wyrządzenia krzywdy, a jedynie utrudnienie działania) na strony rządowe zwróciły uwagę społeczeństwa na poziom zabezpieczeń i skuteczność państwa.
Ludzie, którzy na początku poprzedniego tygodnia zaatakowali oficjalną stronę premiera rządu RP (www.premier.gov.pl), ujawnili, że login i hasło były bardziej niż banalne. Brzmiały odpowiednio: admin i admin1.
Jak tłumaczą ludzie odpowiedzialni za działalność serwisu, cyberatak polegał na podmianie zawartości strony premier.gov.pl. W związku z tym Kancelaria Premiera przeniosła serwis na nowy serwer a sprawa jest wyjaśniana we współpracy z odpowiednimi służbami. Co to oznacza? Ano to, że informatycy rządowi, nie będąc w stanie odblokować przejętej strony, musieli ją stworzyć od nowa (na podstawie kopii), a hakerów szuka już zapewne Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego (ostatnie doniesienia mówią o zatrzymanym 22-latku z Opola).
Wcześniejsze blokady stron polegały na gigantycznej próbie otwarcia jej przez wiele komputerów naraz. Informatycy rządowi mówią, że "w ramach zorganizowanego protestu przeciwko ACTA ? zanotowaliśmy ponad 2 mln prób wejść na naszą stronę. W efekcie serwis działał z przerwami". Tylko rzecznik rządu Paweł Graś, nie bardzo chyba wiedząc, o co chodzi, nie tracił na początku animuszu twierdząc, że niedziałające rządowe strony to skutek ich wielkiej popularności...
Działalność rządu w tym zakresie skrytykował nawet szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego gen. Stanisław Koziej, który w rozmowie z "Super Expressem" powiedział: "Jako państwo nie jesteśmy przygotowani na takie zmasowane ataki. Wszyscy dopiero się tego uczymy i zagospodarowujemy cyberprzestrzeń. Dlatego też sprawy bezpieczeństwa nie są jeszcze należycie dopracowane w stosunku do potrzeb".

Umowa podpisana nocą
Nie oglądając się na gigantyczną liczbę głosów sprzeciwu wobec ACTA, premier wydał jednak dyspozycję naszej ambasador w Tokio, która podpisała kontrowersyjną umowę. W nocy z 25 na 26 stycznia (czasu polskiego) ambasador Jadwiga Rodowicz złożyła swój podpis w japońskim MSZ.
Co będzie się działo dalej? Mimo że rząd zaprzecza, że ACTA ingeruje w prawa obywatelskie Polaków, będzie musiał przeprowadzić tzw. dużą ratyfikację. Oznacza to, że na przyjęcie przez Polskę ACTA zgodzić się będą musiały zarówno sejm i senat, jak i prezydent.
Zgodnie z aktualnym układem sił politycznych Platforma Obywatelska nie będzie miała z tym problemu. Po wszystkim umowę międzynarodową, jaką jest ACTA, musi zatwierdzić Parlament Europejski (który jest stroną umowy). Nie wiadomo co może się tam wydarzyć podczas głosowania, ale przeciwnicy ACTA są coraz głośniejsi.
Jednak już w Polsce może nie dojść do pełnej ratyfikacji, jeśli rząd zdecyduje się wysłuchać głosu swoich wyborców. Ludzie, którzy dziś wychodzą na ulice, głosowali na PO w ostatnich i poprzednich wyborach. To ci, którzy dali się omotać straszeniem PiS-em. Młodzi, wykształceni i z wielkich ośrodków. Flagowe oddziały wiernych wyborców Donalda Tuska.
Cała procedura trwała więc będzie jeszcze dłuższy czas (twierdzi tak m.in. dr Maciej Szpunar, podsekretarz stanu w rządzie ds. traktatowych, a także prawnik z Uniwersytetu Śląskiego). Może się to okazać na rękę rządzącym. Sprawa ACTA całkowicie przykryła bowiem śledztwo smoleńskie, ustawę refundacyjną, prokuraturę wojskową czy protesty kierowców przeciw coraz wyższym cenom benzyny. Mało kto zapewne słyszał, że właśnie wzrosły uprawnienia Najwyższej Izby Kontroli, która będzie mogła gromadzić dane m.in. o naszym DNA.

Podpisywać nie musieli
25 stycznia Michał Boni mówił w RMF FM, że Polska nie może już nie podpisać umowy. ? Nie możemy tego nie podpisać. Wszystkie kraje europejskie to podpisały, myślę, że jest trochę za późno, ten proces przecież trwa tak naprawdę od 2006 roku. Polska w nim uczestniczy od 2008 roku ? tłumaczył Boni. Zaproponował zostawienie furtki bezpieczeństwa dla Polski poprzez dopisanie klauzuli do umowy, w której znajdzie się wiążąca interpretacja zapisów. Ciekawsza jest jednak pierwsza część wypowiedzi ministra, który twierdzi, że ACTA podpisały już wszystkie kraje europejskie. Otóż nie wszystkie. Nie zrobiły tego Niemcy oraz kilka innych krajów.
Przeciw ACTA występują wszystkie ugrupowania opozycyjne w sejmie. Prezes PiS Jarosław Kaczyński zapowiedział już, że jego partia złoży wniosek o referendum na temat ratyfikacji przez Polskę umowy.
? W tym wielkim sporze o ACTA wysuwana jest propozycja, by doszło do referendum, które miałoby zdecydować o ostatecznej decyzji naszego rządu w tej sprawie. My podejmujemy tę inicjatywę ? powiedział Jarosław Kaczyński.

A co na to premier Donald Tusk?
? Chcemy, aby Polska skutecznie chroniła prawa własności i prawa autorskie i równocześnie, żeby była w Europie państwem liberalnym, jeżeli chodzi o wolności w internecie ? mówi premier. ? Warunkiem skierowania wniosku o ratyfikację będzie zatem przyjęcie przy zgodzie społecznej takiego pakietu rozwiązań w krajowym prawie, które zagwarantują bezpieczeństwo i wolność, a równocześnie ograniczą piractwo i przestępczość internetową ? przekonuje.Czy ludzie znów mu uwierzą?

Czym jest ACTA?
ACTA, czyli Anti-Counterfeiting Trade Agreement (ang. Umowa handlowa dotycząca zwalczania obrotu towarami podrabianymi) jest międzynarodową umową, która ma ustalić międzynarodowe standardy w zwalczaniu piractwa internetowego i własności intelektualnej.
Dokument tworzony bez udziału międzynarodowych instytucji (jak OECD czy ONZ) i przy minimalnych konsultacjach społecznych (w Polsce konsultowano ją tylko z 27 organizacjami zajmującymi się obroną praw twórców, jak ZAIKS czy ZPAV) ma być podpisany przez większość państw zachodnich, w tym wszystkie europejskie, przy czym przyłączyć może się do niego każde państwo. Na mocy ACTA powstać ma niezależna od międzynarodowych organizacji struktura administracyjna, Komitet ds. ACTA.
Regulacje ACTA dotyczą obrotu podrabianym towarem, wprowadzenia zakazu handlu lekami generycznymi (czyli zamiennikami) i rozpowszechniania prawnie chronionych dzieł przez internet (chodzi przede wszystkim o muzykę i filmy).
Ze względu na bardzo niejasną część zapisów umowy może się zdarzyć, że będzie ona wykorzystywana do walki z niezależnymi stronami internetowymi. Ponadto wprowadzone zapisy umożliwiają urzędnikom walkę z piractwem internetowym ponad prawem. Sądy będą mogły stosować zatrzymania i blokady bez wysłuchania drugiej strony (czyli oskarżonego). Regulacjom ACTA zarzuca się także łamanie wolności słowa i wprowadzenie rozwiązań korzystnych dla korporacji międzynarodowych posiadających prawa do znanych marek i patentów.
23 stycznia Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych oficjalnie zarekomendował niepodpisywanie umowy. GIODO uznał, że ACTA jest niebezpieczna dla praw i wolności określonych w Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej.
Tuż po podpisaniu przez Polskę umowy ACTA okazało się, że jeszcze w listopadzie ubiegłego roku Trybunał Sprawiedliwości UE orzekł, że nie można zmuszać dostawców internetu do zainstalowania systemu zapobiegającego nielegalnemu pobieraniu plików z sieci. Zgodnie z postanowieniem trybunału byłoby to naruszenie Karty Praw Podstawowych. Polska nie podpisała Karty, ale może się okazać, że postanowienie trybunału zablokuje ACTA w pozostałych krajach UE. Wyrok zdaniem ekspertów praktycznie uniemożliwia wprowadzenie mechanizmów kontroli tam, gdzie podpisano Kartę Praw Podstawowych.

Maciej Chudkiewicz

za: Tygodnik Solidarność





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.