Duch oporu żołnierzy LWP w latach powojennych (1)
data:01 lutego 2012     Redaktor:

Nasz przyjaciel zza oceanu, Edward, ma w zanadrzu wiele ciekawych historii, z życia wziętych, z autopsji.

Oto jedna z nich.

Zapraszamy

Poligon: zakładanie min przeciwczołgowych (upalne lato 1959r).
Młodzi mężczyźni za wszelką cenę usiłowali uniknąć służby w tzw. Ludowym Wojsku Polskim. Na ogół to się nie udawało i byli wcielani do wojska na dwa do czterech lat. Ja też nie uniknąłem tego zaszczytu i musiałem służyć w LWP, od 1958 do 1960 r. w wojskach inżynieryjnych, czyli saperach. Było to tylko parę lat po burzliwych wiecach i manifestacjach "polskiego października" w 1956r., po oddawaniu ton krwi dla Węgrów walczących i masakrowanych przez armię sowiecką, podpaleniu kina Moskwa i zagłuszarek radiostacji zachodnich, wypędzeniu przez nas "do kołchozu" marszałka ZSRR Konstantyna Rokossowskiego - stalinowskiego ministra Obrony PRL, itp. Niestety, w PRL pozostało nadal wielu wyższych oficerów sowieckich, po "bratersku" rozkazujących podkomendnym jaruzelskim.

W moim batalionie (ok. 500 żołnierzy i oficerów) przez dwa lata, było kilka nieudanych samobójstw i jedna dezercja. Mój bliski kolega - sierżant H.N. strzelił sobie skutecznie w usta. Pijany porucznik z nienawiścią szepcąc: "...jedna komunistyczna k**** mniej!") strzelał do "Warszawy", w której siedział z zasłaną medalami klatką piersiową, sowiecki (?) pułkownik. Młody szeregowiec D. zdezerterował z pistoletem maszynowym i amunicją. Naiwnie planował zbiec do Niemiec Zach. i namawiał mnie do dezercji, kiedy często na kolanach za karę szorowaliśmy trocinami korytarze przez pół nocy. Obawiając się podstępu i zdając sobie sprawę z beznadziejności takiego planu stanowczo odmówiłem w nim udziału.  Uciekł z koszar, lecz został złapany po kilku dniach i nieprzespanych nocach. Przed batalionem na placu, wyraźnie pobity i podtrzymując spodnie ręką, bo poobcinali mu guziki od munduru, drżał z zima bez płaszcza. Kapitan WSW z mordą bandyty, wykrzykiwał nad nim: "ten bandyta!...". A nam wszystkim było go b. żal, lecz nic nie mogliśmy mu pomóc. Po powrocie do kwater płakaliśmy... zaciskając pięści i przeklinając sowieckich pachołków w polskich mundurach. Dostał 2 i pół roku więzienia, po czym musiał zaczynać od nowa służbę... "Ku Chwale (ludowej) Ojczyzny!".

Osobiście siedziałem w areszcie za "niepokorną postawę, "bezczelne" słuchanie Radio Wolna Europa w Ośrodku Wypoczynkowym Rady Ministrów PRL, gdzie sowiecka "arystokracja/generalicja" i ich lokaje z demoludów zjeżdżali się na chlanie wódki, kobietki, no i...polowania. A jak... przecież to była czerwona arystokracja! Polowania na koniach ze stadniny z ponad setką wyżłów, w ogrodzonym olbrzymim rezerwacie leśnym z ok. 200 jeleniami, sarnami, dzikami, którego dzień i noc pilnowała kilku dziesiętna kompania Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. KBW był po wojnie przeznaczony do zwalczania oporu Żołnierzy Wyklętych. Widzieliśmy tam m.in. ministra Rapackiego, sowieckich i innych generałów, oraz otoczonego wymalowanymi "paniami" premiera PRL - Cyrankiewicza.

Kilka razy, w sumie kilka tygodni, siedziałem w aresztach (włączając "ścisły"), gdzie jedliśmy na "obiad" tylko zupę z brudnych aluminiowych misek "mytych" w zimnej wodzie, a w których znajdowaliśmy odchody szczurów. OHYDA! To tylko pogłębiało nienawiść do "władzy ludowej".

Pamiętam, kiedy w areszcie lotniczego garnizonu w Modlinie, na rozkaz "zbiórka na korytarzu!"' z kilkudziesięciu żołnierzy, za szeptaną zmową, nikt nie wyszedł z celi, a zaczęliśmy śpiewać "Wyklęty powstań ludu ziemi...". Dyżurni podoficerowie powiadomili o buncie oficera garnizonu, który znienacka wskoczył z dwoma żołnierzami WSW i "dołożył" kilka dni aresztu dla trzech najbardziej opieszale wychodzących na kolejną zbiórkę na korytarzu.

img_0008_550
Saperzy w grudniu 1958r. z maskami przeciwgazowymi. Drugi od lewej - autor

Opór przejawiał się w wielu formach, np. przedwojenna pieśń rezerwy WP: 
"Panowie podporucznicy, zostańcie majorami, A gdy Ojczyzna powoła Was i nas, To pójdziemy razem z Wa-aa-mi!"
Trzecia linia została przerobiona na: "To pójdziecie ch***  sa-aa-mi!"

Wiele razy mieliśmy ćwiczenia czołgając się w błocie, lub musztrę karną, kiedy jakiś komuch-oficer zareagował na podobnie przerobione piosenki, śpiewane w marszu. Większość oficerów..."nie słyszała". 
Nie zapomnę lata 1959 r. na Szkole Podoficerskiej w Modlinie. Byli tam elewi na rozmaitym poziomie, z rozmaitych środowisk i różnili się wykształceniem. Znaliśmy się tylko kilka tygodni, a było nas ok. 200. Fidel Castro wprowadzał swoją "demokrację" na Kubie, a Amerykanie... przeszkadzali. Do tysięcy żołnierzy zgromadzonych w Kazuniu generałowie grozili krzycząc przez polowe głośniki..."nadchodzi moment, kiedy wraz z armią radziecką zadamy śmiertelny cios imperialistom amerykańskim i ich lokajom", itp. Tak nas wystraszyli, że w namiocie naszego plutonu (24 żołnierzy), nikt nie mógł zasnąć, bo wszyscy przeżyliśmy okropności II Wojny Światowej. Zaczęliśmy po cichu dyskutować, co zrobimy, jeżeli znowu wybuchnie wojna. Wszyscy postanowiliśmy, bez jednego sprzeciwu, że wystrzelamy oficerów komunistów, zostawiając tylko tych, którzy zdezerterują razem z nami. Z bronią, sprzętem saperskim i trotylem, pójdziemy do lasu, żeby wysadzać w powietrze sowieckie pociągi. Tak jak to robili Niemcom nasi Ojcowie, głównie w AK, kilkanaście lat przedtem! Nie mieliśmy cienia wątpliwości, co do słuszności i moralności naszej decyzji: Musimy być po właściwej stronie!

Taki był duch w opornym sowietyzacji LWP, które niestety, stopniowo coraz bardziej było podporządkowywane sowietom, przy pomocy naszych pokornych zdrajców. Grożący Gomułka wykrzykiwał: "...a jeżeli ktoś będzie powtarzał goebelsowską propagandę o Katyniu, temu władza ludowa...".  He, he... my wszyscy znaliśmy prawdę o sowieckiej zbrodni! Moja rodzina na Litwie znała ją od 1943r., kiedy Wehrmacht przysłał zbroczoną krwią legitymację zamordowanego tam porucznika WP, naszego kuzyna - Ryszarda.

Edwill
Ciąg dalszy tutaj

edwill
"Zwycięstwa nad agenturami nie odnieśliśmy wcale. Agentury, jak jakieś przekleństwo, idą dalej bok w bok i krok w krok. Cały szereg ludzi zajmujących w państwie naszym wysokie stanowiska przeszedł przez służbę szpiegowską u obcych, nasze partie polityczne szpiegowały płatnie na rzecz obcych, a nawiązane wówczas kontakty pozostaja do dziś dnia nie zerwane ? wypłacone wówczas rachunki znajdują się do dziś dnia w dossier obcych gabinetów.
Podczas kryzysów strzeżcie się agentur. Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce, miłując tylko Polskę i nienawidząc tych co służą obcym" /Marszałek Józef Piłsudski/





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.