Zanim dowiemy się co "mówią" nam zapisy czarnych skrzynek, warto przypomnieć niektóre wypowiedzi osób, które już dawno, a właściwie tuż po Katastrofie, "wiedziały" co było jej przyczyną.
Oto niektóre z nich:
Roman Kuźniar ( 10 kwietnia 2010 r. w wydaniu specjalnym "Kultury Liberalnej"):
"Pilot nie mógł podjąć sam decyzji o czterokrotnym podchodzeniu do lądowania w tak trudnych warunkach z takim osobami na pokładzie."
Innym razem: "kontrolerzy do końca starali się odwieść załogę Tu-154 od lądowania. Do końca mówili: "drugi krąg, drugi krąg", krzyczeli z rozpaczy. Widzę tę nerwowość na wieży i po naszej stronie spokojne, konsekwentne, na zimno właściwie, dążenie ku zderzeniu, ku tej katastrofie."
Lech Wałęsa (11 kwietnia 2010).:
"Nie wyobrażam sobie, żeby pilot sam podejmował decyzje, to nieprawdopodobne"
(21 kwietnia):
"Lech Kaczyński to nie bohater."
2 czerwca:
"Ujawnić rozmowę braci!!!"
Andrzej Wajda dla rosyjskiej edycji Newsweeka, 15 kwietnia 2010 r.
"(?) wiadomo, że pilotom rekomendowano lądowanie na zapasowym lotnisku w Mińsku albo Moskwie, ale oni zdecydowali się lądować w Smoleńsku. To była ich decyzja. Wzięli na siebie to ryzyko. A gdyby samolot prezydenta rozbił się na cmentarzu w Monte Cassino? Mogę tylko podejrzewać, że ten człowiek, który podjął decyzję o lądowaniu w Smoleńsku, nie bacząc na złe warunki pogodowe, najprawdopodobniej brał pod uwagę ważność symboliki tego miejsca dla Polaków. Było dla niego ważne, by wylądować właśnie tam."
w "Le Monde" 22 kwietnia 2010 r.:
"Powinniśmy się dowiedzieć, w czym pomogą nam czarne skrzynki, czy decyzję o lądowaniu podjęto na jego [Lecha Kaczyńskiego] rozkaz. Czy to prezydent zaryzykował życie wszystkich pasażerów?"
Edmund Klich - Szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, 24 maja 2010 r. w programie Andrzeja Morozowskiego i Tomasza Siekielskiego "Teraz My":
"Nie neguję, że była piąta osoba w kabinie. Za informacje odpowiada Międzynarodowy Komitet. (?) Ja wiem, kto to był?Tak, to był generał Błasik".
dla GW, 28 września 2010 r. :
(?) Dowódca próbował lądować, mimo że "podstawa chmur była ponad dwukrotnie niżej, a widzialność pozioma wielokrotnie niżej od minimalnej" (?)
" To już nie błąd, to ewidentne naruszenie procedur.(..) . Decyzja o podjęciu próby lądowania była całkowicie irracjonalna. (?) Presja na dowódcę załogi związana była z obecnością w kabinie dowódcy sił powietrznych gen. Andrzeja Błasika.
Dla Radia Zet:
"Pan gen. Błasik był w kabinie i to jest dowodowo udowodnione, i tutaj nie ma dyskusji żadnej".
Waldemar Kuczyński 7 czerwca 2011 r. w programie Tomasza Lisa:
"(?) Wszystko w samolocie przebiegało normalnie dopóki nie doszła do Głowy Państwa wiadomość, że warunki panujące w Smoleńsku mogą uniemożliwić lądowanie. I uważam, że w tym momencie, w tym samolocie, załamał się system kierowania statkiem powietrznym".
Stefan Niesiołowski TVP INFO(z red Gałczyńską):
"...ta PiSowska impreza konkurencyjna wobec wizyty premiera..."
" ..a generał Błasik po co tam wszedł? Przez okno chciał sobie popatrzeć?"
"?Była presja na pilotów. Pamiętamy wydarzenia w Gruzji"
"..Decydująca wina pilotów"
Leszek Miller w "Super Expressie":
"Generał Błasik nie otrzymał medialnego strzału w tył głowy. Strzelił sobie w nią sam, pijąc alkohol i wywierając presję na pilotów".
Tomasz Hypki (bodaj najczęściej wypowiadający się "ekspert"):
"Każdy, kto miałby za plecami szefa, od którego zależy cały jego los, jego przyszłość, zachowywałby się inaczej, niż jak nie mając tego szefa" .
"Gdyby generał siedział cicho, to byśmy nie wiedzieli, że on tam w ogóle był, a on mówił, że nic nie widać, odczytywał wysokość (...) Jeśli chcemy badać przyczyny katastrofy i wyciągać z nich wnioski, to nie możemy mówić, że nadrzędny jest dla nas honor polskiego generała."
Portal gazeta.pl w dniu 7 lipca 2010 r. serwuje taki oto przegląd prasy:
"Ostatnio media opublikowały fragmenty wypowiedzi jednego z członków załogi prezydenckiego tupolewa, który 10 kwietnia rozbił się koło Smoleńska. ?Jak nie wyląduję(my), to mnie zabije(ją)? - miał powiedzieć najprawdopodobniej major Arkadiusz Protasiuk."
TVN24 Joanna Komolka w dniu 14 lipca 2010:
"TVN24 dotarła do kolejnego fragmentu odczytanego stenogramu z ostatnich minut lotu prezydenckiego TU-154. To nieoficjalne informacje."
"Jak nie wyląduję/wylądujemy, to mnie zabiją/zabije" - tak mają brzmieć słowa wypowiedziane przez kapitana Arkadiusza Protasiuka. Nie wiadomo, w jakim kontekście padły te słowa."
"POLSKA" w dniu 16 lipca 2010 r. w artykule o znamiennym tytule "Czy pilot powiedział: "Patrzcie, jak lądują debeściaki"? Łukasz Słapek informuje:
"Jak udało się ustalić "Polsce", na nagraniach czarnych skrzynek, które obecnie są analizowane przez polskich ekspertów w Warszawie i w Krakowie, jest więcej tego typu wypowiadanych zdań. Jedno z nich - według osoby zbliżonej do śledztwa - nie zostało jednak zawarte w stenogramie upublicznionym 1 czerwca. Miało ono brzmieć: "To patrzcie, jak lądują debeściaki". Prawdopodobnie stwierdzenie to padło tuż po tym, jak załoga samolotu Jak-40 poinformowała prezydenckiego Tu-154 o pogarszającej się pogodzie i nieudanej przez to próbie posadzenia na pasie startowym w Smoleńsku wojskowego Iła."
Podchwytuje GAZETA WYBORCZA:
"Jak nie wyląduję/wylądujemy, to mnie zabiją/zabije" - tak mają brzmieć słowa wypowiedziane przez kapitana Arkadiusza Protasiuka.
"Polsce The Times" udało się ustalić, że na nagraniach z czarnych skrzynek, które obecnie badają polscy eksperci w Krakowie i Warszawie, pada znacznie więcej tego typu zdań. Jedno z nich nie zostało zawarte w stenogramie opublikowanym 1 czerwca. Miało brzmieć: "To patrzcie, jak lądują debeściaki".
Innym razem "Gazeta Wyborcza" (Agnieszka Kublik, Wojciech Czuchnowski i Paweł Wroński):
"Jest świadek, który słyszał, jak tuż przed wylotem prezydenckiego Tu-154 dowódca Sił Powietrznych gen. Andrzej Błasik zwymyślał kapitana samolotu Arkadiusza Protasiuka"(nikt nigdy tej informacji nie potwierdził! Autorzy oczywiście nie sprostowali).
Prezydent Bronisław Komorowski w wywiadzie w dniu 3 stycznia 2011 r. :
"W katastrofie smoleńskiej najważniejsze było to, że podjęto próbę lądowania w warunkach klimatycznych braku widoczności, w których absolutnie ta próba lądowania nie powinna mieć miejsca. Wszystkie inne kwestie są to sprawy dodatkowe. One mogły utrudnić sytuację. Ale to jest podstawowy powód i radziłbym nie szukać jakiś ekstra nadzwyczajnych wytłumaczeń, bo niestety - w moim przekonaniu - sprawa jest w sposób arcybolesny prosta ".
Jan Osiecki (współautor książek o Katastrofie) na swoim blogu z Salonie 24 w ostatnich dniach :
"Eksperci z Krakowa przypisali wszystkie wypowiedzi konkretnym osobom przebywającym w kokpicie Tu-154, który rozbił się 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku. Będzie zatem wiadomo, co mówił Błasik. Będzie też dowód, że nie wpadł do kabiny pochwalić się zegarkiem ani zapytać pilotów, nomen omen, jak leci"
Michał Sedlak, zast. redaktora naczelnego magazynu 'Przegląd Lotniczy' - około 2 miesiące po katastrofie.)
"Wszystko wskazuje jednak na to, że bezpośrednią przyczyną katastrofy pod Smoleńskiem była błędna decyzja pilotów o lądowaniu, mimo docierających do nich powtarzających się informacji o złych warunkach pogodowych na docelowym lotnisku. Wiadomo już, że były wyraźne sygnały ostrzegawcze, min. TU-154 był zbyt wysoko nad drugą radiolatarnią, miał zbyt dużą prędkość zniżania lotu. W takiej sytuacji nieustabilizowanego podejścia rutynowo wykonuje się odejście na drugi krąg. Prawdopodobnie jeszcze o godz. 8.40 polskiego czasu, gdyby piloci przerwali nieprecyzyjne podejście, mogliby się uratować' - mówi ekspert, Michał Sedlak, zast. redaktora naczelnego magazynu 'Przegląd Lotniczy' w rozmowie z dziennikarką 'Gazety Wyborczej', Agnieszką Kublik"
Agnieszka Kublik w felietonie po konferencji prokuratury (16.01.2012):
"(?)z faktu, że nie zidentyfikowano głosu generała Błasika, też nic nie wynika. Eksperci nie zdołali przypisać konkretnych zdań konkretnym osobom. Prokuratura nie wyklucza zatem, że mógł je wypowiedzieć gen. Błasik. Tyle mówi logika."
"Jeśli zatem gen. Błasik był w kokpicie, to dlaczego milczał? Jeśli go tam nie było, to kto złamał procedury i wszedł do kabiny podczas podchodzenia do lądowania? I co tam robił? Nadal nie wiadomo."
Janina Paradowska, 17.01.2012, TOK FM
"Ten samolot w ogóle nie powinien startować z Warszawy. A jeżeli wystartował, to nie powinien lądować w Smoleńsku. Bez względu na to czy Błasik stał tyłem, przodem, siedział mówił, czy nic nie mówił. Od wczoraj trwa szaleństwo z rehabilitacją generała. Ale przecież nikt mu nie zarzucał, że kazał lądować. Wszyscy żądają przeprosin dla wdowy po gen. Błasika. Ja uważam, że przeprosić przede wszystkim powinni ci, którzy zorganizowali ten lot."
Agnieszka Kublik, 19.01.2012, "Gazeta Wyborcza" - przeprowadziła rozmowę z Jerzym Millerem sugerując, że w kabinie Tu-154 oprócz gen. Błasika mógł przebywać gen. Buk.
Agnieszka Kublik: W kokpicie poza załogą było jeszcze klika osób. Może słowa przypisywane przez pańską komisje gen. Błasikowi wypowiedział ktoś inny?
Jerzy Miller: O kim pani myśli?
Agnieszka Kublik: Krakowscy eksperci odczytali słowo "Tadek" i słowo "generałowie". Chodzi o gen. Tadeusza Buka, dowódcę wojsk lądowych?
Jerzy Miller: Krakowska ekspertyza nie burzy raportu komisji, której przewodniczyłem, uzupełnia go. Pani właśnie podała przykład. Myśmy wyczuwali, że nam brakuje jeszcze jednej osoby. Wynikało to z kontekstu różnych słów, które były odczytane dla nas przez Centralne Laboratorium Kryminalistyczne. Ale nie wiedzieliśmy, o kogo chodzi, nie mieliśmy żadnej szansy tego uzupełnić. Brakowało tego imienia. Ale teraz zaczynamy rozumieć i inne fragmenty rozmów, które CLK pokazało. I dlatego mówię, że krakowska ekspertyza jest bardzo potrzebna.
Magdalena Środa, 18.01.2012 r., w "Gazecie Wyborczej" przeprowadza wywód, że generał Błasik musiał się zachowywać, tak jak to opisano, bo był przecież tym kim był.
"Mimo że wyjaśnianie katastrofy smoleńskiej nie rozpala mojej wyobraźni tak, jak dzieje się to w przypadku niektórych polityków, to wyznam, że od początku przyjęłam do wiadomości, że w czasie tragicznego lotu panował ogólny bałagan, a generał Błasik był w kokpicie, pił i "wpływał" na załogę, cokolwiek by to miało znaczyć."
"Drugim stereotypem jest postać polskiego generała czy elit wojskowych w ogóle. Przykro o tym mówić, ale to stereotyp równie nieprzyjemny jak stereotyp Cygana czy kobiety. I - zapewne - równie nieprawdziwy. "Cygan jest śniady, leniwy i kradnie". "Kobieta jest słaba, histeryczna i nie nadaje się do władzy". "Generał to osoba prosta intelektualnie, krzykliwa i pijąca". Być może stereotyp taki zbudowany jest na jakiś wyjątkach, być może odnosi się do większości. Nie wiem. Ale tak jak nie mogę sobie wyobrazić generała, który siedzi cały lot przypięty pasami, słucha poleceń stewardesy i popija wodę, tak mogę sobie bez trudu wyobrazić wysoko postawionego wojskowego, któremu stewardesy nie mają odwagi powiedzieć, że przy lądowaniu trzeba siedzieć na swoim miejscu.I, o ile się orientuję, generał na swoim miejscu nie siedział. Dlaczego? Bo przecież był generałem!"
Jan Ordyński, 13.02.2012 r. w "Super Expres". Pomija fakty: członkowie komisji wymyślili sobie generała Błasika w kokpicie, bazowali na niewiarygodnych dokumentach, nie uwzględnili całej sterty innych dokumentów.
"(...)Moim zdaniem raport Millera jest prawidłowy. Po rosyjskim raporcie MAK słyszałem z ust jednego z ministrów, że nie warto brnąć w osąd międzynarodowy. Dlaczego? Gdyż na 10 przyczyn, aż 8 leży po stronie polskiej. A i te 2 rosyjskie nie wystąpiłyby, gdyby nie 8 polskich. W takiej sytuacji dyskredytowanie własnego raportu jest bez sensu. Tym bardziej że wciąż nie ma powodu."
To tylko niektóre cytaty z wypowiedzi, które udało nam się znaleźć. Naszych czytelników zachęcamy do zamieszczania innych w kometarzach.
Zapamiętajmy autorów tych wypowiedzi!
Materiał filmowy Nr 1
Materiał filmowy Nr 2