DYKTATURA DEBILI CZ. XIX
data:11 lutego 2014     Redaktor: AlicjaS

Dyktaturze debili wystarczy pseudolektura krótkich fragmentów, z której wynika pseudownioskowanie. Uczniowie wybierają, co się bardziej kalkuluje. Chyba wiem, jaki będzie ten bezpłatny podręcznik od Tuska dla pierwszoklasistów. Wydawnictwa zasypią nauczycieli gotowymi arkuszami, konspektami i tematami w celu ułatwienia im pracy, rzecz jasna.

 
 
 
 
 
 
 
 

Justynę poznałam dwa lata temu. Przedstawiła się jako humanistyczne antytalencie i rzeczywiście – w pierwszej, drugiej i trzeciej chwili wydawało się, że nim jest. Nie starała się zrzucić winy na swoją Panią Od Polskiego, co mnie ujęło. Niezależnie od tego, iż do takich prób zawsze podchodzę sceptycznie, bo akurat wiem, ile Panie Od Polskiego we współczesnej szkole mogą. (Proszę wybaczyć, dopełnienia po „mogą” nie będzie. Zachowajmy pewną kulturę języka.) Zwłaszcza iż Pani Od Polskiego Justyny miała podstawową zaletę: nie odpuszczała czytania lektur. Z żelazną konsekwencją pilnując terminów, urządzała regularne sprawdziany znajomości wymaganych utworów. Bez taryfy ulgowej w postaci pytań, na które odpowiedź można byłoby znaleźć w opracowaniu. Ze wstydem przyznaję, że sama musiałam sobie kilka razy co nieco odświeżyć, by pomóc Justynie w przygotowaniu się do „poprawki”.

Drugim problemem było rozumienie. Justyna zadawała czasem pytania zbędne. Po wskazaniu odpowiedniego miejsca w tekście sama na nie odpowiadała. Ostrożnie, nieudolnie, ale wykazując się wyraźnie niewykształconą zdolnością łączenia skutków z przyczynami. Czyżby Pani Od Polskiego nie zadbała o nauczenie inteligentnej nastolatki tak podstawowej umiejętności? Owszem, zadbała. A w każdym razie cudów dokonywała, żeby zadbać. Ale mając do dyspozycji niecałe trzy lata trwania nauki w liceum, stosy opracowanych wzorów arkuszy egzaminacyjnych do matury (udostępnionych szkołom, rzecz jasna, w celu ułatwienia nauczycielom pracy), przepełnioną klasę (przecież nie jedną), w której – jak już wiemy – większość uczniów stawia dziki opór możliwości nauczenia się czegokolwiek i listę lektur, dokonała dramatycznego wyboru: postawiła na znajomość tekstów, wyszedłszy zapewne z założenia, że to najważniejsze i kiedyś zaowocuje. Brawo Pani Od Polskiego! Teraz zbiera cięgi, bo nie zdążyła wytresować maturzystów w domyślaniu się kluczy do wypracowań.

A w kluczu do wypracowania (na przykład!) pt. „Analizując fragmenty Przedwiośnia i Granicy, porównaj kreacje matek. Określ wzajemne relacje między matką i dzieckiem, wykorzystując także znajomość utworów” jest napisane, że pełne podsumowanie „powinno wskazywać odmienność portretów matek, uwzględniać sposób ich prezentacji (perspektywa troskliwej matki – Przedwiośnie; punkt widzenia zranionej, niekochanej córki – Granica); złożoność relacji między matkami i dziećmi, ich wpływ na psychikę, przyszłe losy, wybory życiowe potomstwa”.  „Po drodze” znajdziemy sugestię, by w „portrecie” matki Cezarego Baryki uwzględnić m.in. „samotność”, „wyobcowanie”, „zagubienie w rzeczywistości” i „przytłoczenie nadmiarem obowiązków głowy rodziny”, a w „portrecie” matki Elżbiety Bieckiej – „uosobienie piękna zewnętrznego”, „elegancję”, „zadbanie”, „narcyzm”, „zachowanie dystansu”.  Potem jest punkt pod tytułem „Relacje między matką i dzieckiem” (to właśnie ten, w którym trzeba wykorzystać kontekst powieści), a w nim - tylko dwa miejsca wskazują coś więcej niż ogólniki: Cezary „początkowo neguje poglądy matki pod wpływem rewolucji”, zaś Elżbieta dostrzega u swej rodzicielki „dominację kobiecości nad macierzyństwem” (jakby macierzyństwo miało być wyłączone ze wzoru kobiecości!), czyli – mówiąc bardziej prostacko – chęć do zajmowania się mężczyznami, nie dziećmi (he, he!).

Justyna rozpisała się o pochodzeniu Jadwigi Barykowej z podlaskiej prowincji, jej poczuciu wyobcowania w egzotycznym Baku, odsunięciu od edukacji syna kształtowanego przez ojca na nowoczesnego światowca, przerażeniu barbarzyństwem rewolucji, dyskusjach politycznych, w których matka Czarusia kierowała się zdrowym rozsądkiem („Cóż to za komunizm, gdy się wedrzeć do cudzych domów, pałaców, kościołów, które dla innych celów zostały przeznaczone i po równo podzielić się nie dadzą. - Jest to – mówiła – pospolita grabież.”)… A o matce Elżbiety napisała, że ze względu na jej nieobecność w życiu córki trudno w ogóle dopatrywać się tu jakiegoś wzoru macierzyństwa. Prawdziwą matką późniejszej Ziembiewiczowej była raczej ciotka Kolichowska.

 

Nieszczęsna Justyna! Pomyliła wzorzec z kreacją! Skupiła się na sprawach drugorzędnych – z punktu widzenia twórców klucza, bo dla uczciwego zrozumienia tego wątku  powieści  - najistotniejszych. Nie zorientowała się, że ma stronić od zagadnień niebezpiecznych: Od sentymentalnej wyższości zwykłego siedleckiego domu Jadwigi nad bogactwem i bezdusznością „wielokulturowego” miasta w wielkim imperium. Od więzi rodzinnych, które więcej znaczą niż wątpliwe ideologie. Od fatalnych błędów wychowawczych, które sprawiły, że rozpieszczony, choć grzeczny smarkacz w ciągu kilku tygodni zamienił się w entuzjastę bolszewickich porządków, przed którym drżała własna matka. Od tego, co w ogóle dzieje się ze światem odciętym od korzeni i tradycji. Od łączenia kobiecości z macierzyństwem. I – co najważniejsze – od własnych ocen owych „kreacji”, które miała analizować. Biedna dziewczyna nawet nie wiedziała, co oznacza słowo „kreacja”. I oczywiście nie miała pojęcia, że popełniła aż tyle „przestępstw”, bo to, co zrobiła, ponazywałam ja, nie ona! „No tak – westchnęła – czyli napisałam nie na temat?” O, zbawienna prostoto szkolnej terminologii!  Ja też westchnęłam: „Napisałaś na temat. Ale niezgodnie z kluczem.” „Jak to: niezgodnie?! Przecież w kluczu jest napisane… o! na przykład: ‘wyobcowana’! Napisałam o wyrwaniu z rodzinnego domu i przeniesieniu do Rosji, gdzie nie była w stanie nawet nauczyć się porządnie języka!”  „Ale punkt 3f („wyobcowana”) dotyczy fragmentu, a nie całości…” Wyszkolona przez Panią Od Polskiego w znajomości lektur, a przeze mnie – w wydobywaniu wielości sensów z każdego zdania, bestyjka obraziła się: „Ale w temacie wypracowania jest napisane, że mam uwzględnić i fragmenty, i całość, a klucza przecież na maturze nie mam, on jest dla sprawdzającego, to skąd mam wiedzieć, że o całości ma być tylko w tym miejscu, a w tym już nie może?” Serce załomotało mi z radości. „Podobno jesteś antytalenciem humanistycznym? To zróbmy jeszcze jeden eksperyment!”

I zaproponowałam jej, by zapomniała o kontekście, przynajmniej na użytek tych części klucza, które -według jego autorów – kontekstu nie wymagają, i sformułowała wniosek dotyczący „porównania kreacji” (czyli tego, co zawiera główne polecenie tematu wypracowania). Rozłożyła bezradnie ręce: „Przecież tu się nie da powiedzieć nic więcej niż to, że te matki się różniły!” – stwierdziła, dowodząc tym samym, iż cel, dla którego sformułowano ów temat maturalny i poszczególne pozycje klucza, w który go zaopatrzono, został osiągnięty! No, różnią się. Te matki, znaczy te kreacje, eee, jak zwał, tak zwał, wiadomo, że chodzi o matki. I co z tego, że się różnią? Ano nic. A co ma być z tego? A po co? „Czy przynajmniej wiadomo, która jest pozytywna, a która negatywna?” „Nooo…”  „Przecież sama to napisałaś. Napisałaś, że matka Elżbiety właściwie nie była matką. Że była nią pani Kolichowska.” „Ale to nie na temat! Tego nie było w kluczu!” Tak. W kluczu nie ma zagadnień moralnych. Ojej. To przecież tylko szkolna lektura i nudne wypracowanie. Że z całej opowieści o Cezarym Baryce czy Elżbiecie Bieckiej oraz licznych - bardzo licznych, głównie historycznych – kontekstów tych całości wynika coś ważnego dla naszego życia – w wymiarze osobistym, politycznym, społecznym, psychologicznym, gospodarczym, filozoficznym i każdym innym, że fabuła zakorzeniona jest w procesie, który kiedyś się rozpoczął, nadal trwa, a śledząc go, można zrozumieć wiele z otaczającej nas rzeczywistości i międzyludzkich relacji, że wszystkie wydarzenia powiązane są łańcuchem przyczynowo – skutkowym? Nieważne. Nie należy się skupiać na rzeczach istotnych. Najważniejszy problem to kreacje matek, sen jako sposób opisywania rzeczywistości, kłótnia w rodzinie Borynów, spotkania wrogów, język opisu ogrodu czy co tam jeszcze… - wymieniam z pamięci maturalne tematy zmuszające uczniów do skupiania się na sprawach drugo- i trzeciorzędnych (w najlepszym wypadku!), a nauczycieli – do odmóżdżania tychże uczniów na ostatniej prostej przed „egzaminem dojrzałości”. Bo przypominam, że z podstawówek i gimnazjów pracujących podobnym trybem przychodzą i tak z wielkimi czarnymi dziurami zamiast podstawowej wiedzy, na której można by popracować z nauką myślenia, wnioskowania, łączenia i wykluczania.

Zapytałam Justynkę, czy rozumie, dlaczego Pani Od Polskiego tak ich męczy tym czytaniem całych lektur. „Bo bez nich można napisać tylko kawałek wypracowania?” „W dodatku niekoniecznie prawdziwy. Fragmenty bez kontekstu można zrozumieć błędnie albo wcale.” „Ale do klucza wystarczy? Po co mi więcej? Ja jestem humanistyczne antytalencie, i tak nie pójdę na żadne studia z polskim, historią itd.!” „Nie musisz iść na studia, żeby potrzebować logicznego myślenia.” „To oni nie chcą, żebym myślała?” „Kto – oni?” „No ci, co układają te klucze. I tematy.”

Nie chcą, Justynko. Bardzo nie chcą.

Pani Od Polskiego każe czytać. Dyktaturze debili wystarczy pseudolektura krótkich fragmentów, z której wynika pseudownioskowanie. Uczniowie wybierają, co się bardziej kalkuluje. Chyba wiem, jaki będzie ten bezpłatny podręcznik od Tuska dla pierwszoklasistów. Wydawnictwa zasypią nauczycieli gotowymi arkuszami, konspektami i tematami w celu ułatwienia im pracy, rzecz jasna. Niektóre Panie Od Polskiego spróbują zapewne zalecić czytanie tradycyjnych baśni i wierszyków. Rodzice wybiorą, co się lepiej opłaci. Wielu nie będzie miało innego wyjścia.

 

Żmirska

Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.