Utajnią zapisy z Tupolewa?
data:28 grudnia 2011     Redaktor:

Przedstawiamy przegląd najnowszych informacji w sprawie Katastrofy


Antoni Macierewicz - wywiad w UważamRze

Małgorzata Wassermann,
Stanisław Zagrodzki

GPC - okładka fr.
Wywiad z Antonim Macierewiczem, posłem PiS, szefem zespołu badającego tragedię smoleńską.
(...)
Wiemy już dzisiaj z pewnością, że ta katastrofa nie była wynikiem ani błędu pilotów, ani naturalnych właściwości aerodynamicznych samolotu. Wiemy, że mieliśmy do czynienia z działaniem osób trzecich. Samolot rozpadł się w powietrzu, nie uderzając o żadne drzewa, i dopiero później spadł na ziemię.
(...)
Do tej pory Rosjanie i wtórujące im polskie czynniki oficjalnie utrzymują, że miało miejsce zderzenie z brzozą i wtedy doszło do tragedii.
Nic takiego się nie wydarzyło. Skrzydło odpadło w powietrzu na wysokości 26 m, to się zdarzyło wiele metrów nad brzozą.

Którą szybko ścięto.
Nie zajmuję się demaskowaniem wszystkich działań Rosjan i weryfikacją wszystkich fałszywych tropów. Szukam prawdy wraz z zespołem parlamentarnym, którym kieruję, i z wieloma ekspertami, w tym głównie skupionymi wokół profesorów Wiesława Biniendy i Kazimierza Nowaczyka z USA, ale także z ekspertami pracującymi na polskich uczelniach.

I z tych prac wynika teza o rozpadzie samolotu nad ziemią?
Tak. Z tych badań wynika, że samolot zaczął rozpadać się na wysokości 26 m. I jest to zsynchronizowane z dwoma wstrząsami odzwierciedlonymi w trajektorii lotu i zapisanymi w rejestratorach lotu ATM.
(...)
Kiedy dochodzi do tych dwóch wstrząsów?
Na kilka sekund przed zatrzymaniem się rejestratorów. To z kolei nastąpiło 15 m nad ziemią, gdy padł system zasilania elektrycznego.

Piloci zdają sobie wtedy sprawę, że coś się dzieje? Dotychczasowa interpretacja stenogramów z kokpitu na to nie wskazuje.
Wskazuje. Jedno z badań, które prowadzimy, polega na zsynchronizowaniu głosów z kabiny z przebiegiem wydarzeń fizycznych, zrekonstruowanych przez naszych ekspertów. Widać, że przebieg wydarzeń wywołuje bardzo dojmującą, głośną, tragiczną i wstrząsającą swoim dramatyzmem reakcję zarówno pilotów, jak i pasażerów. Są nagrane głosy zbiorowe i pojedyncze. Pierwszą ich falę słychać na wysokości 26 m, gdy dochodzi do oderwania skrzydła. Najpierw poznajemy reakcję pilotów, potem słychać pierwszą falę głosów przerażenia pasażerów, a na wysokości 15 m, gdy wszystko gaśnie, drugą.

Stwierdza więc pan poseł, że ludzie w tupolewie widzą, co się dzieje?
Tak. Widzą, czują, są świadomi przebiegu dramatu. Zarówno piloci, jak i pasażerowie.

Jak długo trwa ten stan?
Do pięciu sekund. Tyle czasu widzą, że samolot zaraz się rozpadnie.
(...)
do żony jednego z posłów, dziesięć minut po tym, jak dowiedziała się o tragedii z telewizji, dotarło nagranie głosowe od jej męża na jej telefonie. Odsłuchała je i zrelacjonowała Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. A po kilku miesiącach przekazała do wiadomości publicznej.

Co usłyszała?
Głos męża wołającego ją po imieniu: "Asiu, Asiu". W tle słychać głosy przerażonych ludzi oraz trzask rozpadającego się samolotu. To jest jej relacja: "? na poczcie głosowej zarejestrowane było nagranie głosu mojego męża, który krzyczał ?Asia, Asia?. W tle słychać było trzaski, a właściwie to głos mojego męża był w tle, a dominujące były huk i trzaski. Słychać było też głosy ludzi, jakby głos tłumu. Nie było to wyraźne. Nie rozpoznałam jakichkolwiek słów. Był to krzyk ludzi. Nagranie to trwało dwie, trzy sekundy. Głos męża był niewyraźny. Trzaski to były krótkie, ostre dźwięki. Tak, jakby łamał się wafel lub plastik plus dźwięk przypominający hałas wiatru w słuchawce telefonu".
(...)
Gdy odłożymy na bok medialną propagandę, zobaczymy taki właśnie obraz. Wszystkie procedury są z góry zaplanowane. Kapitan Protasiuk dziewięć minut przed planowanym lądowaniem mówi, że jeśli nie będzie można wylądować, to odejdą w automacie. I tak się dzieje. Spokojnie słucha nawigatora relacjonującego opadanie samolotu, które poprzedza odejście podczas manewru odchodzenia. Wreszcie samolot zaczyna się wznosić. I nagle dochodzi do katastrofy. Mamy 26. m nad ziemią. Coś się dzieje. Co? Dziś już wiemy, że odpada skrzydło, następują dwa silne wstrząsy, samolot się rozpada?
(...)
Komisja Millera stwierdziła, że piloci źle czytają dane z wysokościomierza, a prawidłowo robi to tylko generał Błasik obecny w kokpicie.
Tak stwierdziła, ale to nieprawda. Nic, dokładnie nic na to nie wskazuje. Gdy generał Błasik podaje wysokość, kpt. Protasiuk wydaje komendę "odchodzimy" którą powtarza drugi pilot. W kokpicie jest pełen spokój, Protasiuk mówi najpierw "odejdziemy w automacie", potem "odchodzimy", a następnie podaje kolejne meldunki o paraboli zejścia zakończonej wznoszeniem. Te fakty świadczą o tym, że nie było żadnej pomyłki. Mogłoby do niej dojść tylko w sytuacji chaosu, zdenerwowania. A nic takiego nie miało miejsca. Dlatego tak często mieliśmy do czynienia z podrzucanymi fałszywymi informacjami o rzekomym bałaganie na pokładzie. Żaden fakt tego nie potwierdza. Nikt w żadnym momencie nie krzyczy, że są za nisko, że się pomylili, że coś jest nie tak. Nie. Odwrotnie ? do ostatnich sekund wszystko jest w porządku.
Krzyki przerażenia słyszymy dopiero wtedy, gdy samolot traci skrzydło i zaczyna się rozpadać. Dokładnie to samo usłyszała pani Joanna D. w nagraniu pochodzącym od męża. Dlatego ten kluczowy dowód zniszczono, a następnie próbuje się go zdezawuować.

Rozumiemy pana tezę w ten sposób, że wszystko tak naprawdę wydarzyło się po prostu dziesięć metrów wyżej, niż twierdzą Rosjanie i niż uznała komisja Millera?
Dokładnie tak. I o tym także mówi Bogdan Klich, słusznie zdziwiony, dlaczego oni się nie denerwują. Klich jednak, który sam ukrywa dowody winy rosyjskiej, boi się nawet pomyśleć, co naprawdę znaczą opisywane przez niego fakty.
(...)
Katastrofę widziało, o czym rzadko się mówi, bardzo wiele osób. One wszystkie mówią, że samolot wydawał jakiś przeraźliwy, dziwny dźwięk silników tuż przed katastrofą. Te sformułowania pojawiają się także w relacjach polskich pilotów, którzy czekali na przylot samolotu w Smoleńsku. Oni na tych maszynach latają, słyszą, że coś jest nie tak. Czy to była przyczyna katastrofy, czy skutek jakichś czynników zewnętrznych ? to temat na osobną dyskusję. Natomiast pewne jest, że nie było żadnego błędu pilotów.

To mógł być zamach?
Tego nie możemy dziś rozstrzygnąć, ale na pewno nie wolno nam tego odrzucić. Nawet nasza prokuratura, która 1 kwietnia zawiesiła rozpatrywanie tej hipotezy, dodała ustami prokuratora generalnego pana Andrzeja Seremeta, że jeśli pojawią się nowe fakty, to jej badanie może zostać wznowione. Nowe fakty właśnie się pojawiły.
(...)
Jest prawdą, że przestrzegał pan śp. prezydenta przed lataniem rosyjskim samolotem do Rosji?
Zwracałem panu prezydentowi uwagę na szereg kwestii, także związanych z jego bez-pieczeństwem. Zwłaszcza od 1 lipca 2008 r., kiedy na rozkaz ówczesnego szefa MSWiA i stojącego za nim premiera Tuska żołnierze weszli do Biura Bezpieczeństwa Narodowego i łamiąc wszelkie możliwe przepisy, wykradli dokumentację byłych WSI, nawet nie zostawiając pokwitowania. Po prostu zdjęto ochronę BOR, żołnierze weszli i wzięli, co chcieli. To był sygnał, że stan zabezpieczenia pana prezydenta jest dramatyczny. Ale Lech Kaczyński w walce o niepodległość Polski był gotów podjąć najwyższe ryzyko. Tak mi odpowiedział. Wskazywał, że zdaje sobie sprawę z zagrożeń. Ale że ma do wyboru albo położyć wszystko na jednej szali, albo zrezygnować z polityki budowania niepodległości Polski. Mówił: "Ta mafia jest do wszystkiego zdolna, ty sobie nie wyobrażasz, do jakich rzeczy są zdolni". Mówił to z pozycji wiedzy prezydenta do człowieka, który też miał informacje o sile i groźbie mafii postkomunistycznej.
(...)
Ktoś mógł przeżyć katastrofę?
Informację o śmierci wszystkich pasażerów podano natychmiast po katastrofie. Nikt ich nie ratował, nie sprawdzono, czy ktoś żyje.
(...)
Jeden z kontrolerów, Paweł Plusnin, rzucił polskim dziennikarzom: "Ja ich próbowałem ratować". To znaczy, że ktoś chciał ich zabić?
Dobre pytanie. Decyzje podjęto w Moskwie i to z pewnością nie na poziomie generała wydającego rozkazy Krasnokutskiemu czy Plusninowi. Rosjanie złamali swoje własne prawo. Determinacja, by sprowadzić tam samolot, była więc ogromna.
(...)
Nikt z polskich ekspertów nie badał tego wraku! Nie badał skrzydła! Musimy także ustalić odpowiedzialność po polskiej stronie. Przecież nie wskazano winnych. Odwrotnie ? nagrodzono szefa Biura Ochrony Rządu generała Mariana Janickiego, który odpowiada za brak sprawdzenia i zabezpieczenia lotniska w Smoleńsku.

Jakby chciano powiedzieć "zrobimy wszystko, nie ma granicy wstydu, nikomu włos nie spadnie z głowy"?
Tak. I to rodzi kolejne pytanie ? co ich tak cementuje z ludźmi takimi jak Janicki? Jaka tajemnica? Jakie poczucie winy?

Albo strach, że prawda oznacza wojnę?
To myślenie niewolnicze. I nieprawdziwe. Prawda nie oznacza wojny. Prawda przynosi wolność.

Rozmawiali: Jacek i Michał Karnowscy

źródło: UważamRze


Posiedzenie Zespołu Parlamentarnego ds. zbadania katastrofy TU-154M po ekshumacji ciała Zbigniewa Wassermanna, z udziałem jego córki mec. Małgorzaty Wassermann. 22.12.2011

Materiał filmowy Nr 1


Małgorzata Wassermann:
"Są też takie wypadki, gdzie nie zadaje się trudnych pytań np. jak szybko ktoś jechał motorem, czy samochodem, tylko badamy szczegółowo każdy element. Ja tylko przypomnę, że w pewnym przypadku aż na sześć godzin była zablokowana droga i biegli byli na miejscu i WSZYSCY byli na miejscu! Tutaj taka koniecznośc istniała" (w odróżnieniu od Smoleńska, gdzie niczego szczegółowo nie badano - dop. red)

Materiał filmowy Nr 2


Utajnią zapisy z Tupolewa? Zmiany w prawie lotniczym


Jak podaje RMF FM nowelizacja prawa lotniczego może zamknąć drogę do upublicznienia zapisów z czarnych skrzynek tupolewa. Nowa ustawa precyzuje, że prokurator nie może zdecydować o ujawnieniu zapisów. Decyzję taką może podjąć tylko sąd.

Wciąż nie znamy stenogramów odczytanych przez biegłych z krakowskiego Instytutu Sehna, który właśnie kończy prace nad opinią na temat wydarzeń na pokładzie Tu-154M, który rozbił się w Smoleńsku. Zostanie ona przekazana prokuraturze wojskowej, badającej przyczyny tragedii smoleńskiej.
Aby pokazać wyniki, śledczy będą teraz musieli zwrócić się jednak o zgodę do sądu. Sąd może się więcnie zgodzić na pokazanie stenogramów, a wtedy zostaną one tajne już na zawsze.
źródło: RMF


Materiał filmowy 1 :

Materiał filmowy 2 :






Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.