(?.)30. rocznica ogłoszenia stanu wojennego, wbrew wszelkim pozorom spokoju, zastaje Polskę w stanie praktycznej wojny. Wojny w najbardziej klasycznym rozumieniu, jako agresji i obrony, z agresorem jak najbardziej zewnętrznym, wspomaganym przez lokalnych kolaborantów ? i to obojętnie, czy to działających z pobudek wyższych, czy niższych ? i zwykłych głupców, dla których i tak wszystko zawsze się sprowadzało do konsumpcji, i których wszędzie jest cała masa, z tą różnicą, że gdzieś w Niemczech, we Francji, czy Holandii tę masę tworzyła głównie obca imigracja, a u nas są to niemal wyłącznie tak zwani "nasi". Symbolem tej wojny jest przede wszystkim oczywiście wrak rządowego samolotu spoczywający gdzieś pod Smoleńskiem we krwi zamordowanych Polaków, i wszystko, co się wokół niego dzieje, a więc z jednej strony cały ów zgiełk mający zagłuszyć owo wołanie o prawdę i sprawiedliwość, a z drugiej ten nieustanny szept modlitw.

Wczoraj przed Kopalnią Wujek odbywały się rocznicowe uroczystości, a ja tam nie poszedłem. Planowałem być na miejscu już od dłuższego czasu, jednak ostatecznie nie poszedłem. Powiem szczerze, że przede wszystkim bałem się, że ów dysonans między prawdą tego miejsca a kłamstwem oficjalnego przekazu, który tam niewątpliwie na mnie czekał, wyprowadzi mnie z równowagi i już nie będę umiał skupić się na tym, co naprawdę ważne. A więc na fakcie, że mija 30 lat od tamtych wydarzeń i wszystko jest jasne jak nigdy przedtem. Wszystko jest takie jasne i takie czyste i takie oczywiste. Tych dziewięciu zastrzelonych wtedy, tych 96 rozerwanych na strzępy dziś, i to całe tak bardzo brutalne kłamstwo, które te dwa wymiary już na zawsze połączyło.

A i tak jednak nie udało mi się uniknąć tego bólu. Wieczorem, trochę zaciekawiony może jakimiś obrazkami sprzed świętującej Kopalni, zajrzałem do telewizora i wprawdzie tego akurat nie znalazłem, natomiast trafiłem na rozmowę trzech bohaterów naszej historii ? Zbigniewa Romaszewskiego, Zbigniewa Janasa i Jana Rulewskiego z bohaterem już historii mniej naszej, dziennikarzem TVN-u Maciejem Knapikiem. Tematem rozmowy ? tak, tak ? była kwestia braku odpowiedzialności autorów stanu wojennego za ich zbrodnie, a konkretnie, pytanie, jak w ogóle mogło do tego dojść, że ani Wojciech Jaruzelski, ani Czesław Kiszczak, ani Jerzy Urban ani w gruncie rzecz nikt z nich, nie poniósł jakiejkolwiek odpowiedzialności za to zło. 30 lat po tamtych wydarzeniach, 20 lat po odzyskaniu przez Polskę wolności? no i 10 lat po powstaniu pierwszej prawdziwie profesjonalnej telewizji informacyjnej, nadszedł czas na rozpoczęcie poważnej dyskusji na temat tego, dlaczego? Nie umiem powiedzieć, do czego ostatecznie panowie doszli, bo odpowiednio wcześnie wyłączyłem telewizor, ale wydaje mi się, że mogę mieć tu pewne podejrzenia. Otóż w pewnym momencie, widząc, jak trudna i skomplikowana jest ta sprawa, red. Knapik zaproponował następujące wyjaśnienie tego wstydu. Mianowicie, żeby zrozumieć powody, dla których Jaruzelski i Kiszczak zdychają dokładnie tak jak większość z nas, należy się cofnąć jeszcze do początku lat 90-tych, kiedy to Jarosław Kaczyński ? tak, on! ? zamiast starać się o postawienie przed odpowiednim trybunałem Kiszczaka, Jaruzelskiego, czy Urbana, zajmował się paleniem kukły Lecha Wałęsy?

Nie. To nie był moment w którym wyłączyłem telewizor. Zanim to zrobiłem, poczekałem jeszcze na to, co powie, jak na te słowa zareaguje Zbigniew Romaszewski. Dopiero gdy zobaczyłem, że on nie powiedział na to nic, i tylko patrzył w kompletnym milczeniu prosto przed siebie, by wreszcie się ożywić, kiedy Zbigniew Janas ? kiedyś maszynista kolejowy i elektromonter, następnie wieloletni działacz najpierw Unii Wolności, a potem Partii Demokratycznej, a dziś właściciel firmy "Zbigniew Janas Konsultacje Doradztwo" ? zarzucił mu, że jako człowiek PiS-u, reprezentuje interes partyjny, podczas gdy on przecież nigdy z PiS-em nie miał nic wspólnego, lecz jest zwykłym polskim patriotą. Jak każdy. Dopiero wtedy.

No więc to jest Polska, która tak boli. To ona. Z tymi górnikami, tym Knapikiem, tym Janasem i Romaszewskim, tym samolotem, tymi marszami, tym gniewem i tym śmiechem. Przede wszystkim jednak z tym szyderstwem, z tym kłamstwem i z tym bezczelnym spojrzeniem prosto w oczy. I z tym wszechobecnym oślepiającym nas światłem, niesionym przez tego kto je niesie. Niemal od samego początku.






Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.