Tak to pamiętam...
data:16 grudnia 2011     Redaktor: AlicjaS

Wśród tych 50 "agresywnych uczestników" znalazłam się i ja. Z samego przebiegu przemarszu jednak niewiele pamiętam. Dałam się złapać już poza miejscem rozproszenia tłumu, w okolicach mostu na Białce, gdzie i dzisiaj jest przystanek autobusowy.

net

Na stronie internowani.xp.pl Marek Kietliński umieścił tekst zatytułowany "Białostocki obraz stanu wojennego w świetle wybranych dokumentów przechowywanych w Archiwum Państwowym w Białymstoku". Lektura protokołów posiedzeń egzekutywy i sekretariatu Komitetu Wojewódzkiego PZPR po 30 latach od ich powstania przywołuje wspomnienia i rodzi wiele refleksji. Wspomnienia budzi oczywiście tylko u tych, którzy w 1981 i 1982 r. byli już na tyle dorośli, żeby tamte wydarzenia przeżywać świadomie.


Co do refleksji, to pierwsza, jaka mi się nasunęła, jest taka, że protestujących czynnie przeciwko stanowi wojennemu i władzy komunistycznej było w naszym regionie mało. Była to dosłownie garstka. Wystarczy porównać liczbę uczestników dwóch wydarzeń. Według danych KW w pochodzie pierwszomajowym w 1982 r. w Białymstoku brało udział 33 tys. osób, a w nielegalnej manifestacji 31 sierpnia z okazji drugiej rocznicy podpisania porozumień sierpniowych 2,5 tys. osób. Te liczby pewnie nie są zbyt ścisłe, władze wojewódzkie być może chciały nieco podrasować rzeczywistość, ale dla swoich potrzeb nie tworzyły też fikcji.


Faktem jest, że 1 maja 1982 r., 5 miesięcy po ogłoszeniu stanu wojennego i zdelegalizowaniu "Solidarności", ulicą 1 Maja (dziś Józefa Piłsudskiego) przeszły tysiące białostoczan, samą swoją obecnością w tamtym miejscu potwierdzając poparcie dla komunistycznej władzy. Było to zrozumiałe, jeśli chodzi o członków PZPR, którzy spełniali w ten sposób swój obowiązek. Większość uczestników zrobiła to jednak z oportunizmu. Niestawienie się na pochodzie mogło być źle widziane przez zwierzchników, co przełożyłoby się na tzw. nieprzyjemności w pracy. Dotyczyło to zwłaszcza nauczycieli, ale już nie szeregowych pracowników innych zakładów pracy. Między bajki można włożyć opowieści o tym, jakoby niewzięcie udziału w pochodzie skutkowało natychmiastowym wyrzuceniem z pracy. Władze mogły więc z satysfakcją odnotować, że: "Pomimo wielu ulotek i plakatów nawołujących do bojkotu pochodów pierwszomajowych ludzie pracy wzięli masowy udział w uroczystościach."


Jednak już kilka dni później, 4 maja, zaczęły się tzw. spacery po ul. Lipowej w porze nadawania głównego programu propagandy, czyli Dziennika TV. Pomysł na ten sposób demonstrowania sprzeciwu zrodził się w innych miastach, ale to właśnie w Białymstoku przybrał on spore rozmiary. W protokołach z posiedzeń egzekutywy KW podawana jest liczba 1 tys. spacerujących 4 maja. Potem miało ich być nawet ok. 4 tys.


Trudno po 29 latach zweryfikować te liczby, ale dobrze pamiętam, jak z dnia na dzień przybywało uczestników protestu. W naszym mieście miał on miejsce we wtorki, czwartki i soboty. Początki były jednak skromne. Pamiętam, że na pierwszym spacerze pojawiło się niewiele osób. Jednak chyba w połowie maja ruch po jednej stronie ulicy Lipowej był tak gęsty, że trudno było się przecisnąć między ludźmi. Pewnego razu, dla postraszenia spacerujących, władza zademonstrowała swoją siłę, wypuszczając ulicą Lipową konwój wozów milicyjnych. Nie doszło jednak do zamieszek. Dokumenty partyjne podają, że "udział w spacerach brali przede wszystkim uczniowie i studenci". W rzeczywistości skład protestujących przeciwko propagandzie był bardzo zróżnicowany. Jednym ze stałych spacerowiczów był nauczyciel liceum mojej siostry. Jego pojawienie się w takim miejscu było już jawną demonstracją polityczną i on, w odróżnieniu od anonimowych młodych ludzi, musiał się liczyć z ewentualnymi konsekwencjami. W tym czasie w szkołach odbywały się tzw. weryfikacje, czyli rozmowy przedstawicieli władz z pracownikami, mające na celu sprawdzanie lojalności wobec rządów komunistycznych.


Nie pamiętam, kiedy spacerowanie ustało. Z protokołów wynika, że "już po 22 maja spacerów nie odbywano". Do następnych wystąpień przeciwko komunistycznej władzy i stanowi wojennemu doszło 31 sierpnia. A oto, jak to wydarzenie opisują dokumenty partyjne: "W Białymstoku agitowano ustnie oraz przy pomocy ulotek i napisów  do masowego udziału 31 sierpnia o godzinie 18 w mszy w kościele Farnym w intencji Ojczyzny i "Solidarności", a następnie do pokojowego przemarszu ul. Lipową. Podobne nabożeństwa organizowano w innych miejscowościach województwa. 31 sierpnia w kościele Farnym w mszy uczestniczyła duża liczba wiernych, równa mniej więcej frekwencji podczas nabożeństw niedzielnych. Kazanie nie zawierało w zasadzie elementów politycznych. Na zakończenie odśpiewano pieśń "Boże coś Polskę" z zwrotem Ojczyznę wolną racz nam zwrócić Panie. Przed wyjściem wiernych z kościoła ksiądz zaapelował o spokój mówiąc, że o prawa obywatelskie trzeba walczyć po chrześcijańsku.
Po mszy grupa ok. 2,5 tys. osób przespacerowała ul. Lipową do kościoła św. Rocha, skąd większość ludzi rozeszła się. 800 osób jednakże zawróciło, próbując przedostać się pod byłą siedzibę MKZ przy ulicy Nowotki. W rejonie Alei 1 Maja grupę ok. 300 osób siły porządkowe około godziny 21 rozproszyły przy użyciu gazów łzawiących. Organa MO zatrzymały 50 najbardziej agresywnych uczestników zajść. Około godziny 21 w mieście zapanował spokój.
Wśród zatrzymanych jest m.in. 16 robotników, 12 uczniów i studentów, 7 osób nie pracujących, a także 11 kobiet. Przeważają zdecydowanie ludzie młodzi ? 40 osób do lat 30-tu. Zatrzymano 1 kandydata PZPR, nauczycielkę oraz alumna VI roku Wyższego Seminarium Duchownego. Kolegium karno-administracyjne w Białymstoku wymierzyło uczestnikom zajść kary grzywny łącznej wysokości 600 tys. zł".
(KW PZPR,  Protokoły posiedzeń Egzekutywy KW w okresie 16 VII-3 IX 1982 r., sygn. 55/IV ? t. 28, k. 200-204.)


Wśród tych 50 "agresywnych uczestników" znalazłam się i ja. Z samego przebiegu przemarszu jednak niewiele pamiętam. Dałam się złapać już poza miejscem rozproszenia tłumu, w okolicach mostu na Białce, gdzie i dzisiaj jest przystanek autobusowy. Gazu łzawiącego użyto chyba na wysokości wylotu ulicy Kościelnej. Milicja, która obstawiła pobliskie ulice, wyłapywała uciekających. W moim przypadku nie było mowy o żadnej agresji. Widocznie załoga nieoznakowanego samochodu chciała wykazać się przed zwierzchnikami i akurat padło na mnie i moją siostrę. Kiedy przechodziłyśmy obok nich, nagle jeden z milicjantów wyskoczył z samochodu i chciał nas zatrzymać. Siostra miała szybszy refleks, mnie złapano i przewieziono do budynku milicji przy ul. Bema i tam w areszcie spędziłam noc z 31 VIII na 1 IX.


W celi były wyłącznie uczestniczki manifestacji, same młode kobiety. Nad ranem dwie z nas wzięto na przesłuchanie. Byłam wtedy pracownicą jednego z białostockich przedsiębiorstw, ale już od października miałam rozpocząć studia na KUL-u. SB-ek najpierw straszył mnie konsekwencjami, a potem zaproponował współpracę z SB. Nie zrobił tego wprost. Mówił o postawie obywatelskiej, która nakazywałaby mi meldować o nieprawidłowościach zauważonych w zakładzie pracy. Nie miałam wtedy żadnej wiedzy o tym, jak należy zachowywać się w rozmowie z SB. Chyba nawet istnienie kogoś takiego jak tajny współpracownik służb pozostawało wtedy gdzieś na obrzeżach mojej świadomości. Jednak odmówiłam stanowczo, mówiąc wprost, że nie będę donosicielem. Pamiętam, jak SB-ek oburzył się na to określenie, próbując dowodzić, że jest to normalne zachowanie lojalnego obywatela.


Przed południem 1 IX przewieziono nas do budynku przy ul. Lenina (obecnie Branickiego), gdzie mieściło się Kolegium do Spraw Wykroczeń. Tam po krótkiej rozprawie większości zaaplikowano grzywny. Mnie przyszło zapłacić 20 tys. zł, co mniej więcej odpowiada dzisiejszej sile nabywczej tej kwoty. Rodzina nad ranem zadzwoniła po informacje o moim losie na milicję, więc wiedziała o terminie i miejscu rozprawy. Dzięki temu od razu zapłaciłam grzywnę w kasie kolegium. Jedna z poznanych w celi dziewcząt poprosiła mojego brata o założenie za nią 18 tys. On, chociaż wcale jej nie znał, podjął tę sumę w PKO i zdążył jeszcze za nią zapłacić. Osoby, które nie uiściły grzywny na miejscu, zostały odwiezione do aresztu. Postawa mojego brata świadczyć może o rzeczywistej solidarności wśród części ówczesnego społeczeństwa.


Manifestacja 31 sierpnia 1982 r. była ostatnim większym wystąpieniem antykomunistycznym na terenie Białegostoku.


Skala oporu społecznego wobec stanu wojennego i rządów komunistycznych była w Białymstoku niezbyt imponująca. Te kilka tysięcy na spacerach i te same zapewne tysiące osób na manifestacji sierpniowej trzeba zestawić z liczbą 250 tys. mieszkańców miasta, którzy wykazywali co najmniej obojętność na sprawy społeczne. Przyczyny tego stanu rzeczy są bardzo złożone. Jednak, moim zdaniem, głównym powodem pasywności w tamtych latach był naturalny oportunizm i konformizm społeczeństwa poddanego ostrej, trwającej kilka dziesiątków latach indoktrynacji i propagandzie.

Ma rację Rafał Ziemkiewicz, który często przypomina, że zawsze mniejszość podejmuje ryzyko osobistego zaangażowania się w opór społeczny. Do oddziałów powstańczych w 1863 r. nie wstępowały gremialnie tysiące, lecz stosunkowo niewielkie grupy szlachty i mieszkańców miast i miasteczek. Z kolei I Kompania Kadrowa, którą bez entuzjazmu powitali w sierpniu 1914 r. mieszkańcy Kielc, liczyła tylko ok. 150 osób.


Trzeba o tym dziś pamiętać i nie popadać w pesymizm, kiedy do władzy wynoszeni są "ludzie o bezczelnych twarzach", którzy dostają kolejną legitymację do rządzenia. Potęga propagandy jest wielka, a siła oddziaływania obecnych mediów nieporównanie większa od tej z czasów stanu wojennego. Tak dzisiaj, jak i w tamtych latach, racje nie rozkładają się proporcjonalnie do liczebności grup społecznych prezentujących przeciwstawne postawy.

T.S.






Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.