Zainteresowanych obywatelskim śledztwem FYM-a odsyłamy do jego początków tu: http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/01/drugi-katyn.html. Wcześniejsze wpisy FYM-a u nas w zakładce Katastrofa tu: http://solidarni2010.pl/news.php?id=11
O diabłach, co rejestratory sponiewierali
O diabłach, co rejestratory sponiewierali
...lub też o sposobach ekspozycji, jak to kapitalnie ujął w swej notce arturb (http://arturb.salon24.pl/258680,inscenizacja), w której to zastanawiał się, jak to było możliwe, że pewne (nieliczne, jak wiemy) części wraku tudzież wyposażenia samolotu ułożyły się "po katastrofie" w tak nadzwyczajnie "medialny sposób", by mogły potem obiegać w migawkach cały ziemski glob. Chodziło o "czarną skrzynkę samolotu, który się rozwalił" (jak to pamiętamy z niezapomnianej relacji pierwszego Polaka na ruskim księżycu) oraz o statecznik (skwitowany, jak też pamiętamy, "ja p...lę, to nasz"), ale też o wiszącą na gałązce plakietkę (http://fymreport.polis2008.pl/wp-content/uploads/2011/11/ko%C5%82ki5.jpg) czy o widziany wieczorem czerwony żakiet śp. posłanki G. Gęsickiej (którego dalibóg wcześniej nikt nie uwiecznił na żadnym zdjęciu ni filmie, a przecież ciężko go było "naocznym świadkom", takim jak moonwalker, nie zauważyć).
Arturb tak skomentował słynne ujęcie najsłynniejszego polskiego montażysty: "Skrzynka została oderwana od reszty rejestratora, więc z pewnością posiadała energię kinetyczną, zanim spoczęła w widocznej pozycji. Podczas koziołkowania uchwyty powinny zostać przygięte do wewnątrz lub rozgięte na zewnątrz. Ostatecznie skrzynka zatrzymała się w pozycji naturalnej, co samo w sobie jest interesujące, zważywszy że po oderwaniu od rejestratora prawdopodobnie pod spodem miała przytwierdzony element w kształcie walca utrudniający przyjęcie takiej pozycji."
Interesującej jest też, że ta skrzynka nie schowała się gdzieś pośród szczątków ani w błotnych głębinach, jak wiele innych rzeczy (jak np. rejestrator K3-63 (http://martynka78.salon24.pl/328567,gdzie-sie-podzial-rejestrator-k3-63-i-inne-zagadki),
którego radzieckim ratownikom nie udało się znaleźć, choć przekopali ziemię na "miejscu wypadku" wzdłuż i wszerz), ale akurat szczęśliwie i przypadkiem spadła na księżycową drogę moonwalkera S. Wiśniewskiego, nie ciągnąc za sobą żadnych niepotrzebnych kabli, zwojów czy innej instalacji.
Można by też spytać, czy nasi niezawodni eksperci, przybywszy do Smoleńska w te pędy wieczorem 10-go, w ogóle badali uszkodzenia, jakim uległy obudowy rejestratorów, czy od razu (w te pędy) zajęli się analizą "zawartości". W ten sposób jednak znowu ulegamy paranoi, z której wyleczyłby nas dr E. Klich. Po wojskowemu ("walnęło-urwało"). Oczywiście, gdyby arturb nie szukał dziury w całym i nie głowił się, jak to możliwe, że rejestrator ustawił się w pionowej pozycji "po katastrofie", to by dostrzegł przynajmniej tyle, że jest ów rejestrator nieziemsko wytarzany w błocie, a więc, że widać, iż "przeszedł katastrofę".
Od redakcji:
Ze względu na dużą ilość zdjęć odsyłamy czytelników do źródła:
http://freeyourmind.salon24.pl/369017,o-diablach-co-rejestratory-sponiewierali