Ryszard Legutko: Konserwatyzm - trzy oblicza.
data:30 listopada 2011     Redaktor:


Autorytety, obyczaje, religia, związki tradycyjne, więzi duchowe rodzą się samorzutnie

Istnienia konserwatyzmu nie można ignorować.

Wszystkie wielkie błędy polityczne i wszystkie szaleństwa ideologiczne naszej epoki od tego właśnie się zaczynały.

rys. J.Wasiukiewicz
(?)
Stosując pewne uproszczenia można powiedzieć, że w myśli konserwatywnej istnieje trojakie użycie kategorii rzeczywistości o różnym stopniu ogólności i różnej skali trwania; ono właśnie posłuży za podstawę w dokonaniu klasyfikacji. W sensie pierwszym konserwatystom chodzi o rzeczywistość w rozumieniu wiecznym, w sensie drugim o rzeczywistość w rozumieniu długiego procesu historycznego, w sensie trzecim o rzeczywistość bezpośrednią i aktualną. Mówiąc jeszcze inaczej, w sensie pierwszym byłaby ona tym, co stanowi najbardziej fundamentalny składnik rzeczywistości, w sensie drugim całością kulturową wytworzoną w długim ciągu dziejowych przemian, w sensie trzecim światem życia codziennego grupy czy jednostki. Mówiąc jeszcze inaczej, w sensie pierwszym konserwatyści bronią rzeczy wiecznych, w sensie drugim stoją na straży konkretnej cywilizacji czy kultury, w sensie trzecim biorą pod ochronę tę realność, z którą ludzie zżyli się na mocy przyzwyczajenia i długiego z nią obcowania.

1.
Pierwsza wersja konserwatyzmu mówi o świecie, jaki jawi się w tym doświadczeniu ludzkim, które najpełniej wyraża religia zwracająca nas ku transcendencji oraz filozofia stawiająca sobie za cel dotarcie do prawd wiecznych. Współcześni konserwatyści, którzy pragną ożywić ten rodzaj doświadczenia, dowodzą, że ani nie zostało ono unieważnione, ani nie przestało być potrzebne, lecz uległo osłabieniu pod naporem myślenia funkcjonalnego i historycznego.
(?)
Konserwatyści, pragnąc ów obszar odzyskać dla człowieka, występują więc nie tyle w obronie świata, który przeminął, ile w obronie tego, co wszelkiemu przemijaniu winno się opierać. Nie jest to nostalgia za przeszłością, lecz dążenie do przywrócenia dominującej roli powszechnych i na zawsze związanych z kondycją ludzką składników doświadczenia.
Z tak stawianego zadania nie wynikają bezpośrednio żadne szczegółowe dyrektywy przekształcenia istniejących struktur politycznych. Wynikać może jedynie ogólna zasada, że ludzie angażujący się w takie przekształcenia winni mieć świadomość istnienia wiecznych miar i ostatecznych odniesień, które są nieobecne w zwykłej politycznej pragmatyce, a bez której owa pragmatyka może okazać się destrukcyjna. Prototypem takiej postawy konserwatywnej jest Platon. To on pierwszy wskazał, że wieczne standardy moralne i sankcja transcendentna winny towarzyszyć działalności politycznej; to on odrzucił atrakcyjny społecznie i zgodny ze zdrowym rozsądkiem, elastyczny do granic relatywizmu stosunek do polityki, stawiający człowieka w roli twórcy własnych miar zgodnie z własnymi mniemaniami; on domagał się, by myślenie polityczne wyrastało z refleksji nad rzeczywistością, a tę rozumiał maksymalnie szeroko, w tym także, a właściwie przede wszystkim, jako transcendentną wobec świata rzeczy.
(?)
ani konserwatywny moralizm powstrzymujący się od projektów ustrojowych i ograniczający do obrony trwałego ładu etycznego, ani konserwatyzm instytucjonalny zmierzający do ustalenia trwałych ram ustrojowych, nie wydają się stanowiskami zadowalającymi. Wieczny ład moralny, o ile zostanie programowo odizolowany od świata polityki, traci jakąkolwiek moc sprawczą wobec spraw publicznych, przez co zaczyna być postrzegany jako zbędny anachronizm. Z kolei, budowanie wiecznych instytucji może łatwo być potraktowane jako całkowite zaprzeczenie konserwatyzmu. Między jednym a drugim, między bezsilnością moralizmu a zdecydowaniem reformizmu istnieje oczywiście wiele stanowisk pośrednich, które wydają się najciekawsze i najbardziej obiecujące.
(?)
konserwatyzm broniący rzeczy wiecznych kieruje zwykle swoją uwagę na dziedziny mające jedynie pośredni wpływ na politykę. Są to dziedziny formujące świadomość człowieka, przede wszystkim takie jak kultura i oświata. W ten sposób może dojść, jak niektórzy są skłonni sądzić, do harmonijnego współżycia konserwatyzmu i niekonserwatywnej polityki. Dziedzina polityczna zachowałaby swoją autonomię, elastyczność, funkcjonalność, pewien stopień relatywizmu, te wszystkie cechy, które pozwalałyby jej reagować na zmienne okoliczności i nie popadać w represywny program ostatecznych rozwiązań. Z drugiej strony, byłaby ona ograniczana, choć nigdy metodami bezpośredniego przymusu czy politycznego nacisku, przez ogólną atmosferę duchową wytworzoną dzięki edukacji i kulturze. Ślepy na wartości utylitaryzm polityczny krzewiący dowolność byłby niemożliwy, gdyż ludzie tworzący instytucje i kształtujący życie publiczne, czy to jako politycy czy jako ich wyborcy, tkwiliby w konserwatywnej obyczajowości i kulturze wyznaczonymi normami wiecznego ładu moralnego. Innymi słowy, ponad zmienną sferą polityczną istniałaby ? używając określenia jednego z polskich autorów katolickich ? sfera metapolityczna, która byłaby właściwym przedmiotem troski konserwatysty.
(?)
obrona rzeczy wiecznych staje się coraz trudniejsza z tego powodu, że przeciwnicy kwestionują nie tylko istnienie owych rzeczy, ile zasadność samego aktu obrony, sprowadzając go do pospolitej działalności politycznej. Wytwarza się w ten sposób wyraźna asymetria: o ile konserwatyści mogą dostrzegać racje tych, którzy świat interpretują pod kątem zmienności i funkcjonalności, przyznając, że jest taka sfera życia, gdzie ich własny klucz interpretacyjny ma ograniczone zastosowanie, o tyle ich przeciwnicy wykazują rosnącą tendencję do negowania jakiejkolwiek potrzeby (poza prawem do prywatnego dziwactwa) obrony rzeczy wiecznych. Takie widzenie jest o tyle niebezpieczne, że rysuje perspektywę zupełnej delegitymizacji poszukiwania wiecznego ładu moralnego, a więc zarzucenia tych składników doświadczenia, które przez wiele stuleci kształtowały interpretację świata.
Czy rzeczywiście dojdzie do wyrugowania rzeczy wiecznych ze świadomości człowieka, tego oczywiście przewidzieć nie możemy. Nie ulega jednak wątpliwości, że gdyby do tego doszło, to ta zmiana, aczkolwiek dokonałaby się najprawdopodobniej w sposób niezauważalny, byłaby tak zasadnicza, że bez przesady można by wtedy mówić o nastaniu nowej ery w historii ludzkości.

2.
W drugiej wersji konserwatyzmu sens słowa "rzeczywistość" jest bardziej konkretny. Nie obejmuje on już bytu w znaczeniu Platońskim, ale ogranicza się do pewnego fragmentu świata przez człowieka tworzonego. Chodzi tu zwykle o jakąś ukształtowaną w dłuższym procesie historycznym całość kulturowo-cywilizacyjną, posiadającą własną dynamikę rozwojową i własną tożsamość, taką jak Europa, cywilizacja zachodnia, tradycja narodowa, itd. Konserwatystom towarzyszy zwykle przekonanie, że broniąc owej całości, dają oni przede wszystkim wsparcie temu, co w niej najwartościowsze. Rodzi się tu natychmiast pytanie, na jakiej podstawie jesteśmy w stanie taką całość wydzielić i jakie jej cechy uznamy za konstytutywne; wszak mówiąc o jakimś bycie kulturowo-cywilizacyjnym zawsze wikłamy się w spory na temat tego, co stanowi jego istotę i tworzy jego tożsamość, co konstytuuje Europę czy stanowi o tożsamości jakiegoś narodu. Ponadto wątpliwość musi budzić sugestia konserwatystów, że stoją oni na straży tego, co w zbiorowym dziedzictwie jest najcenniejsze; liberałowie i socjaliści, jak powszechnie wiadomo, także roszczą sobie pretensje do występowania w imię najwartościowszych treści, jakie w ciągu dziejów znalazły się w dorobku ludzkości.
(?)
Jądrem postępu i źródłem trwałości jest dla nich wszystko, czego nie da się ustanowić akcją bezpośrednią, nawet przy najbardziej udoskonalonej wiedzy i największej mobilizacji woli. Takimi fundamentami i wyróżnikami wartościowego porządku ludzkiego są więc autorytety (w przeciwieństwie do władzy opartej na sile), obyczaje (w przeciwieństwie do przepisów i dekretów), religia (w przeciwieństwie do ideologii), tradycyjne związki lojalności (w przeciwieństwie do związków politycznych), więzi duchowe (w przeciwieństwie do związków kontraktowych). Te pierwsze ? autorytety, obyczaje, religia, związki tradycyjne, więzi duchowe ? rodzą się samorzutnie kumulując w sobie i harmonizując zbiorowe i indywidualne doświadczenia, te drugie ? siła, dekrety, ideologia, związki polityczne, więzi kontraktowe ? reprezentują arbitralność i tymczasowość.
Te pierwsze stabilizują i przenoszą w przyszłość przeszłe dokonania; te drugie niszczą istniejące tworzywo kulturowe i osłabiają związki z przeszłością.
(?)
Europejskość w ujęciu konserwatywnym, sformułowanym w polemice z proletariackim internacjonalizmem, nie jest zatem ani mniej ani bardziej realna od polskości w ujęciu konserwatywnym sformułowanym w polemice z oświeconą wspólnotą ludzi otwartych i tolerancyjnych. Odnoszą się one do dwóch różnych kulturowych konkretności. Nie ma zatem sensu umieszczanie tego, co europejskie i tego, co polskie na skali realności; równie bezsensowna byłaby próba określenia, czy jest się bardziej mężczyzną czy bardziej ojcem, lub czy ma się bardziej rękę czy bardziej nogę. Wyższej rangi (większej realności) tego, co polskie nad tym, co europejskie, bądź odwrotnie, można dowodzić tylko w takim przypadku, kiedy okolicznością, która by jedną ze stron dyskredytowała, nie będzie polskość sama w sobie czy europejskość sama w sobie, lecz ujęcie którejkolwiek z nich w formie zideologizowanej czy przesadnie wyabstrahowanej. Takie postawienie sprawy nie wyklucza oczywiście konfliktu między rozmaitymi lojalnościami: między związkami wynikającymi z przynależności do rodziny, do gminy, do narodu i do szerszej wspólnoty, na przykład religijnej. Konflikty tego rodzaju zawsze występowały i ani konserwatyzm ani żaden inny światopogląd nie jest w stanie ich wyeliminować. Nie ma także znaczenia fakt, iż więź narodowa bywa zwykle silniej odczuwana niż więzi szersze, a więc na przykład, iż bardziej odczuwa się bycie Polakiem (chociażby z racji języka) niż bycie Europejczykiem. To, że niektóre więzi objawiają się silniej a inne słabiej, nie implikuje, że te, które objawiają się słabiej, są nierzeczywiste i nieważne, że można je zaniedbać i zastąpić silniejszymi. Są one niezastępowalne, podobnie jak bycie ojcem nie jest mniej realne od bycia mężczyzną i nie może być przez nie zastąpione.
(?)

3.
Trzeci rodzaj konserwatyzmu, wydawałoby się, nie zasługuje na omówienie, gdyż jest postawą dość bezmyślną i w całości zależąc od kontekstu, popada w skrajny relatywizm: możemy więc mówić o konserwatywnych komunistach mając na myśli ludzi, którzy przywiązali się do życia w komunizmie, o konserwatywnych monarchistach w odniesieniu do ludzi, którzy przyzwyczaili się do życia w monarchii, itd.(?) Argument ten nie jest jednak do końca ani sprawiedliwy ani uzasadniony. Przede wszystkim zauważmy, iż ludzie przywiązujący się do istniejącej rzeczywistości nie stosują takich kategorii jak komunizm czy monarchia (?) Ludziom takim chodzi raczej o sprawy ich dotykające wprost, związane z rodziną, pracą, obcowaniem ze sztuką, kultem religijnym, rozrywkami czy życiem lokalnej wspólnoty. Konserwatyzm zastosowany do tej sfery rzeczywistości, nawet jeżeli pojawia się w socjalizmie, monarchii, czy w jakimkolwiek innym systemie, nie od razu wiąże się z aprobatą dla tych form ustrojowych, aczkolwiek może wiązać się z wyraźną dezaprobatą wobec ruchów rewolucyjnych zmierzających do ich obalenia. Czynnikiem determinującym byłaby tu wszakże nie tyle chęć obrony socjalizmu czy monarchii  (?) ile poczucie strachu, że ruch rewolucyjny na fali zmian ustrojowych odbierze im spokój życia prywatnego i lokalnego.
(?)
chodzi o postawę, która może się objawiać w wielu ustrojach (choć, oczywiście, nie we wszystkich), a która polega na tym, iż aprobuje się milcząco lub biernie instytucje i ludzi władzy, nie odczuwając stałej potrzeby partycypacji w życiu politycznym społeczności. Charakteryzowałaby się ona lojalizmem, umiarkowaniem. przywiązaniem do stabilizacji i politycznego spokoju, tradycjonalizmem, sympatiami nacjonalistycznymi. Taka postawa stanowiła przez długi czas cechę wyróżniającą klasę średnią w społeczeństwach nowożytnych i dlatego łączono ją z obyczajowością mieszczańską, równie dobrze funkcjonującą w republice, w monarchii, w demokracji czy w autokratyzmie.
Widać wyraźnie, że tego rodzaju koncepcja konserwatyzmu ma szanse utrzymać się jedynie wtedy, kiedy zgodzimy się, iż mogą istnieć warunki, które czynią ustroje na tyle stabilnymi i sprawnymi, że ani nie wywołują nastawienia konsekwentnie antagonistycznego, ani nie wymagają stałej czujności. Warunki takie nie są niczym szczególnym i sprowadzają się do kilku punktów: rządy prawa, relatywnie sprawna gospodarka a przynajmniej społeczna akceptacja zasad, jakie nią rządzą, czytelne i powszechnie aprobowane sposoby przekazywania władzy, poczucie trwałości sfery obyczajowej, itd. Ale mimo oczywistości powyższych warunków, w kwestii tej dochodziło zawsze do rozbieżności między konserwatyzmem z jednej strony, a liberalizmem i socjalizmem z drugiej. Dzieje społeczeństw widziane przez obie strony przedstawiają się zupełnie inaczej. To, co dla konserwatystów jawi się jako względnie spokojne życie społeczne oparte na harmonijnej współpracy jednostek i grup, dla liberałów i socjalistów będzie stanem permanentnego konfliktu. Dla tych ostatnich historia przepełniona jest niesprawiedliwością, a walka z nią, prowadzona na różne sposoby i w różnych dziedzinach życia, stanowi tworzywo dziejów. Dla socjalistów nie ma czasów spokojnych ani ustrojów spokojnych, gdyż zawsze toczy się walka klas, panuje nierówność i dokonuje się wyzysk; podobnie, dla liberałów każda epoka, nawet najwspanialsza, skażona jest łamaniem praw człowieka, autorytaryzmem, hierarchicznością systemu, ograniczeniem wolności, itd. Dlatego jedni i drudzy nie tylko odrzucają spokój konserwatywnej egzystencji, ale nadto wprowadzają konieczność określenia życia indywidualnego w świetle toczącego się konfliktu: czy należy się do grona wyzyskiwaczy, klasy posiadającej, władzy, itd., czy też jest się ofiarą. Życie toczące się z dala od tego konfliktu i unikające określenia się wobec niego, wydaje się dla socjalistów i liberałów niemożliwe, a wszelkie próby w tym kierunku muszą być uznane jako forma samooszukiwania.
Liberałowie i socjaliści narzucają zatem życiu ludzkiemu dramatyczność, gorączkowość, stały niepokój, presję moralną i polityczną, a także formułują wobec niego ciągłe oskarżenia, postulaty, napomnienia czy absolucje, łącząc owo życie z wielkimi sporami ustrojowymi czy filozoficznymi.
(?)
we współczesnym liberalizmie opanowanym przez koncepcję praw ludzkich dominuje atmosfera ideologicznej mobilizacji, stałej czujności oraz nawoływania do walki z wrogami wolności, którzy są jednocześnie wrogami liberalizmu.
(?)
konserwatyzm wydaje mi się tu stać na mocniejszym gruncie niż liberalizm i socjalizm. Być może ulega on tutaj sentymentalizmowi, ale z pewnością liberalizm i socjalizm popełniają fundamentalny błąd stawiając życie prywatne człowieka w polu wielkich konfliktów ekonomicznych, oskarżeń o obojętność, zakłamanie, czy bezrefleksyjność, podnosząc zarzuty o nieczułość społeczną i moralną, o powierzchowność egzystencjalną, konformizm, egoizm, a także krytykując te formy zniewolenia, jakie niesie z sobą konserwatyzm obyczajowy i mechanizm społecznych przyzwyczajeń. Błąd polega na tym, iż wszystkie wymienione rzeczy zawsze towarzyszyły człowiekowi, a życie bez nich jest niewyobrażalne; liberałowie i socjaliści występując przeciw nim, w najlepszym razie, rozmijają się z ważną częścią rzeczywistości ludzkiej, a w najgorszym, chcą odebrać ludziom coś, co jest dla nich cenne. Ze swojego punktu widzenia mają rację, gdyż ów lokalny konserwatyzm jest pierwszą i najpoważniejszą przeszkodą praktyczną, jaka stoi na drodze urzeczywistnienia wielkich socjalistycznych i liberalnych projektów. Czy będzie to socjalistyczny egalitaryzm, nacjonalizacja gospodarki, mechanizmy sprawiedliwości społecznej, czy będą to liberalne plany sprowadzania wszelkich struktur społecznych do kontraktów, powszechna otwartość i tolerancja obyczajowa, nowoczesna edukacja moralna, czy będzie to socjalistyczne braterstwo czy jego wersja liberalna ? zawsze pierwszym i najtrudniejszym do pokonania progiem jest konserwatyzm.
(?)
niezależnie od tego, ile cierpkich słów pod adresem tego konserwatyzmu wypowiedziano, jedna rzecz jest pewna: on istnieje. Jest rzeczywistością, której nie da się unieważnić, ani ominąć. Liberalizm i socjalizm nie tylko okazują się być tu bezsilne, ale dodatkowo stają przed problemem własnej rzeczywistości, która jest mocno wątpliwa; wszak socjalistyczne społeczeństwo bezklasowe czy liberalne społeczeństwo kontraktowe są być może ponętnymi ideałami, lecz pozbawionymi realności. Zwycięstwo socjalizmu i liberalizmu będzie wtedy możliwe, jeśli wytworzą własne formy konserwatyzmu;
(?)
żadna forma konserwatyzmu nie jest samowystarczalna, a tym bardziej ta, którą teraz przedstawiłem. Być może więc wiele z zarzutów i wątpliwości, jakie się przy tej okazji pojawiają, biorą się stąd, iż obarcza się konserwatyzm winą za rzeczy i sprawy, które ani od niego nie zależą ani do niego nie należą. Kwestia ustroju politycznego, stanu kultury, stosunku do tradycji, rola prawa i norm moralnych w życiu społeczności ? wszystko to są problemy, których omawiany konserwatyzm nie rozstrzyga, lecz przyjmuje je do pewnego stopnia jako dane. Skoro zatem mamy wątpliwości i zastrzeżenia co do stanu owych dziedzin, to powinniśmy je kierować pod innym adresem. Konserwatyzm nazwany przeze mnie lokalnym takiego wpływu na stan społeczności nie ma, co nie znaczy, że jego rolę można zbagatelizować a jego istnienie zignorować. Wszystkie wielkie błędy polityczne i wszystkie szaleństwa ideologiczne naszej epoki od tego właśnie się zaczynały.

(esej ukazał się w książce "Podzwonne dla błazna", Ośrodek Myśli Politycznej, Kraków 2006)

"Tekst jest próbą zmierzenia się z niewykonalnym zadaniem wyjaśnienia granic i sensu myśli konserwatywnej. Nazwanie przedsięwzięcia niewykonalnym bierze się nie tyle stąd, że podobne zamierzenia nie przyniosły jak dotąd zadowalających rezultatów, ile z samej natury myśli konserwatywnej, która przez swoją relacyjność umyka jednoznacznym klasyfikacjom. Treść konserwatyzmu wydaje się bowiem w każdym wypadku zależna od tego, co jest przedmiotem zachowania (conservatio); da się przeto wyciągnąć uzasadniony wniosek, iż może służyć ona praktycznie dowolnym celom. Systematyzacja przestaje być w ogóle możliwa, jako że cały sens konserwatyzmu wyrażałby się wtedy wyłącznie w psychologicznym odruchu, który może przejawiać się w różnych okolicznościach i kontekstach. Wybitni obrońcy konserwatywnego myślenia epoki nowożytnej zdawali sobie sprawę z tego defektu i starali się wyjść poza prostą relacyjność, wykazując, że ich filozofia dysponuje stabilną konstrukcją teoretyczną, a przynajmniej, że da się sformułować kilka podstawowych i niezmiennych zasad konserwatywnych"  /prof. Ryszard  Legutko/

Źródło: http://www.omp.org.pl/artykul.php?artykul=31

http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/5/53/Ryszard_Legutko.jpgRyszard Legutko - Profesor filozofii, wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego (Instytut Filozofii), prezes Ośrodka Myśli Politycznej w latach 1992-2005, w latach 2005-2007 wicemarszałek Senatu RP, w 2007 r. Minister Edukacji Narodowej, w latach 2007-2009 Sekretarz Stanu w Kancelarii Prezydenta RP, od 2009 r. europoseł.

Autor książek "Platona krytyka demokracji" (1990), "Spory o kapitalizm" (1994), "Tolerancja. Rzecz o surowym państwie, prawie natury, miłości i sumieniu" (1997, Nagroda Ministra Edukacji Narodowej), "Traktat o wolności" (2007), "Esej o duszy polskiej" (2008), przekładów dialogów Platona wraz z komentarzem naukowym "Fedon" (1995), "Eutyfron" (1998), "Obrona Sokratesa" (2003), wyborów esejów i felietonów "Bez gniewu i uprzedzenia" (1989, Nagroda PEN Clubu), "Nie lubię tolerancji" (1993), "Etyka absolutna i społeczeństwo otwarte" (1994, Nagroda im. Andrzeja Kijowskiego), "Frywolny Prometeusz" (1995), "I kto tu jest ciemniakiem" (1996), "Czasy wielkiej imitacji" (1998), "Złośliwe demony" (1999), "O czasach chytrych i prawdach pozornych" (1999), "Society as a Departament Store" (wydanie amerykańskie, 2002), "Raj przywrócony" (2005), "Podzwonne dla błazna" (2006). "Ryszard Legutko jest jednym z najbardziej oryginalnych współczesnych myślicieli, cechującym się ostrym i pełnym ironii spojrzeniem na politykę, społeczeństwo i kulturę. Łącząc znakomicie polski tradycjonalizm oraz intelektualny dystans, stał się w dzisiejszej Polsce czołowym autorem opiniotwórczym, a opinie, jakie wygłasza, powinny być przedmiotem uwagi wszystkich Polaków" - Roger Scruton

http://solidarni2010.pl/images/news/imagecache/270x270/legutko.jpg

Zapraszamy na mini-wykład pod namiotem solidarnych2010:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.