Jerzy Binkowski: „Czym to się je – to dżender?”
data:07 lutego 2014     Redaktor: GKut

 
 
      

                                                                      „ NAJWAŻNIEJSZE, ABY NAJWAŻNIEJSZE BYŁO NAJWAŻNIEJSZE.” S.Covey



Wspominam słowa jednej kobiety, która kiedyś spontanicznie krzyknęła: „Zjadłabym jego mózg, żeby móc myśleć tak jak on!”.


 
 

Owa kobieta dramatycznie odczuwała odmienność reagowania i myślenia kobiety i mężczyzny. Pragnęła myśleć tymi kategoriami, które dostrzegała u kochanego mężczyzny. Cena upodobnienia się była dramatyczna i nie do przyjęcia: kanibalizm.

 

Nie do pominięcia są wyniki badań psycho - neurologów. Używając najnowocześniejszych narzędzi badawczych, odkrywają dane potwierdzające hipotezę, że mózg kobiety i mężczyzny różni się strukturalnie. Dlatego hipoteza o możliwości wymyślenia sobie płci (gender), ponieważ z różnych względów pragnie się mieć płeć „wręcz przeciwną” - jest przestrzenią science fiction. Jednak samo pojawienie się i ugłośnienie takich pragnień można zrozumieć.

 

Naukowa refleksja i badania socjologiczne znaczenia społecznego równości płci, jako ważnego elementu kształtowania relacji osobowych, pojawiły się na uniwersytetach amerykańskich w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Jednocześnie można zauważyć nieprawdopodobny, aż niewyobrażalny pęd ku wiedzy osób (a szczególnie kobiet) z takich krajów, jak Filipiny, Wietnam, Korea, Chiny. Mówi się, że migrujący do Stanów Zjednoczonych to osoby szczególnie ambitne, pracowite, wytrwałe, szukające sposobu na sukces i wyrwanie się z okowów stereotypów tego rejonu świata, z którego się wywodziły. Dodajmy, że również miał miejsce napływ migracyjny z Meksyku i innych krajów Ameryki Południowej.

Dominacja seksualna mężczyzn i przemoc w stosunku do kobiet - mężczyzn żyjących w tamtych przestrzeniach kulturowych - zdaje się być dla każdego oczywista, więc próba zmiany takiego stanu, także poprzez refleksję i badania uniwersyteckie, stała się podstawowym odruchem i zdroworozsądkową postawą.

Do zdrowego rozsądku i refleksji badawczej dołączyły kobiety skrzywdzone, które zwą się „feministkami”. Czy kobiecość okazywana w działaniach feministek (często kobiet prawdziwie skrzywdzonych, poniżonych i okrutnie wykorzystywanych) jest najprawdziwszą i jedynie sensowną formą bycia kobietą walczącą o sprawiedliwość w relacjach społecznych? Nie wydaje mi się.

Natomiast naprawdę ważne sprawy i potrzeby kryją się za nieco wyjaskrawionymi formami krzyku o sprawiedliwość społeczną.  Jedyne, co jest naprawdę sprawiedliwe, to jest MIŁOŚĆ – „Kochaj bliźniego swego jak siebie samego” – tak mnie uczy Kościół i tak rozumiem naukę Chrystusa.

 

Gdybyśmy na co dzień odważyli się świadczyć miłość tam, gdzie nas życie postawiło, nie byłoby problemu z wymyślaniem sobie płci, aby być szczęśliwym człowiekiem.

 

Szczęście jest ciężkie a przyjemność jest lekka – powiedziała kiedyś kilkunastoletnia poetka. Szczęście jest zakotwiczone w służbie – zapytajcie wolontariuszy. Przyjemność rodzi nienasycenie. Chce się powtarzać działania, które były przyjemne i okazuje się, że aby powtórzyć przyjemność, trzeba działania przyjemnościowe zintensyfikować. Czasami do obłędu powtarza się działania i w końcu rodzi się rozpacz.  Aby nie tkwić w czarnej dziurze rozpaczy, poszerza się krąg eksperymentowania: gdzie to można jeszcze doświadczyć przyjemności. Obsesyjne koło poszukiwań przyjemności zamyka się. Człowiek „przyjemnościowy” uwięził się w egocentrycznej postawie oczekiwań, że jednak przyjemność uzasadniającą życie i utwierdzającą w sensie życia, w końcu znajdzie.

 

Ja i Ty wiemy, że nie znajdzie. I wiemy, jak głęboko nieszczęśliwi są ludzie, którzy nie dostrzegli obok siebie innych, którzy są szczęśliwi dlatego, że są pokornie służebni. (O, Boże – jak to staroświecko brzmi!). Że dzielą się nie tym, co mają, lecz tym, KIM SĄ. (Jakie to anachroniczne, nie - współczesne!).

Podsumowując: „gender” się nie je; JEST się jak człowiek człowiekowi. Troszczmy się o ludzi, obok których żyjemy. Pomagajmy sobie. Rozmawiajmy ze sobą. Świadczmy swoim życiem rodzinnym, iż nie ma piękniejszej formy życia uszczęśliwiającego, niż życie kobiety i mężczyzny w trwałym, bo odpowiedzialnym związku małżeńskim. I jest wspólnota rodzinna pracy oraz czułości codziennej, w której to wspólnocie urodzone dzieci „wymuszają” na nas zbudowanie głębokiej kopalni najszlachetniejszych uczuć i wytrwałych działań opiekuńczych wobec dzieci.

 

Wydaje mi się, że niezbyt atrakcyjnie na zewnątrz objawiamy swą dumę i radość, że jesteśmy albo Kobietą, albo Mężczyzną! Zdrowa, głęboka radość bycia w swojej seksualności i ze swoją seksualnością – to jeden ze sposobów rozwiązywania problemu współczesnego człowieka, który poszukuje swej tożsamości płciowej.

 

Świat zawsze będzie sugerował, że POWINNO się żyć lżej, przyjemniej. Ty i ja wiemy, że szczęście to wyższa szkoła jazdy, w której podstawowym zadaniem osoby jest rozpoznanie, co jest NAJWAŻNIEJSZE.

Praca nad urzeczywistnianiem zasady miłości bliźniego jak siebie samego, jest i pozostanie zadaniem odwiecznym i wiecznie aktualnym.

 

GENDER JEST WOŁANIEM O MIŁOŚĆ.

 

Propozycja zrezygnowania z hamulców w poszukiwaniu przyjemności równoważącej prawdziwą MIŁOŚĆ jest nieporozumieniem. Niepokoi aktywność lobby lbgt w przestrzeni prawa (a właściwie lobby nieprawości). Jednak właśnie wtedy naszą odpowiedzią mogą być mądre czyny parlamentarzystów,  choćby WYMUSZONE naszą aktywnością i skuteczną dynamiką społeczną, gdyby się okazało, że nasi przedstawiciele w sejmie są jedynie marionetkami, zakładnikami pewnych grup interesu. Wtedy stać nas będzie na skuteczną kontrrewolucję, czyż nie? A dzisiaj:

Czy promieniujemy światłem i radością życia? Czy jesteśmy wiary-godni?

Czy możemy uszanować tych, którzy w nieco dziwny sposób wołają o miłość?

                                                                                                                    

                                                                                                                               JERZY BINKOWSKI

 

 

 

Jerzy Binkowski – Urodził się w 1949r. w Gdyni. Studiował w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim – psychologia. Drugie studia to: Państwowa Wyższa Szkoła Teatralna – Wydział Reżyserii Teatru Lalek. Pracował głównie z młodzieżą – szkolnictwo średnie (poradnictwo, teatr) i wyższe. Mieszka od 35 lat w Białymstoku. Od 1994 roku  jest członkiem warszawskiego oddziału Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Wydał między innymi: „Głosy z pustyni”, „Na drugą stronę białych brzóz”,, W drodze z Damaszku”, „Wygnanie Boga”.

 

 

 






Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.