Medalik prawdziwie cudowny: Święto NMP od Cudownego Medalika
data:31 grudnia 2011     Redaktor:

Przypominamy ten piękny felieton  z 2011r. autorstwa Moniki Beyer.
Papież Leon XII ustanowił święto NMP od Cudownego Medalika i polecił je obchodzić każdego roku 27 listopada.




medalik od Marii

Zdarzyło się to w Zakopanem, wiele lat temu. W pensjonacie, w którym jako mała dziewczynka mieszkałam z Mamą, zaprzyjaźniłyśmy się z pewnym panem, który siedział z nami przy stoliku. To dzięki niemu przeżyłam pierwszą "górską" wycieczkę - na Łysanki. I od niego dostałam na pożegnanie niezwykły prezent - drewnianą kolejkę linową, która, gdy się kręciło korbką, jeździła między dwoma palikami. Takie to były wówczas zabawki, magiczne, nie wirtualne, pobudzające wyobraźnię.

Zapamiętałam, że ten pan był artystą, chyba malarzem, a także jego nazwisko, które zdawało mi się osobliwe i całkiem do niego nie pasujące. Pan Łoskot bowiem zupełnie nie kojarzył się z hałasem, przeciwnie, był mężczyzną spokojnym, opiekuńczym, godnym zaufania. Mojej Mamusi na pożegnanie ofiarował kilka skromnych, blaszanych medalików z wizerunkiem Matki Bożej. Po powrocie do Warszawy Mama schowała je troskliwie do szarej zamszowej kasetki, która kryła jej skromne precjoza.

Minęły lata. Gdy zmarł mój Tatuś, Mama wyjęła z kasetki jeden z tych medalików i przyszyła pod kołnierzyk Jego marynarki.

Minęły lata. Kiedy żegnałam Mamusię, przypomniałam sobie o medalikach. Przyszyłam jeden pod kołnierzyk Jej sukni, ostatni pozostały schowałam na miejsce.

Minęły lata. Podczas pielgrzymki do Ziemi Świętej zamarzyłam sobie, że przywiozę stamtąd, obok różańca, krzyżyka i szopki z oliwnego drzewa, malutką metalową figurkę Matki Bożej. Przyjrzałam się jej dokładnie dopiero po powrocie. Zaintrygowała mnie na niej data: 1830.

Tajemnicę wyjaśniła mi moja kuzynka Ewa, biegła w sprawach świętych. To nie Matka Boża z Lourdes, ani z Fatimy, lecz Madonna od Cudownego Medalika zamieszkała w moim domu. Niepokalana, która po raz pierwszy 27 listopada 1830 roku objawiła ten medalik nowicjuszce Zgromadzenia św. Wincentego a Paulo, siostrze Katarzynie Laboure, w kaplicy Sióstr Miłosierdzia przy Rue du Bac w Paryżu.

 

Figurka Matki Bożej z Cudownego Medalika.

 
 

Wokół nadziemsko pięknej Madonny zajaśniał owalny napis: "O Maryjo bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy". Katarzyna usłyszała też głos Maryi Panny: "Postaraj się o wybicie i rozpowszechnienie medalika według tego wzoru. Wszyscy, którzy będą go nosić z ufnością i wiarą, otrzymają wiele łask".

Katarzyna tajemnicę objawień wyznała tylko swemu spowiednikowi, ks. Aladelowi, który wkrótce zajął się upowszechnianiem medalika. Dopiero po śmierci siostry Katarzyny w 1876 roku odczytano jej relację, spisaną na polecenie spowiednika. Pierwsze medaliki zostały wybite w 1832 roku. W ciągu kilku następnych latach wybito ich parę milionów. Ponieważ okazało się, że za ich sprawą dokonuje się wiele nawróceń i uzdrowień, między innymi z szerzącej się wówczas epidemii cholery, medaliki zaczęto nazywać cudownymi. Katarzyna Laboure, która do końca życia pracowała fizycznie w paryskim przytułku dla starców i ludzi chorych, w 1947 została kanonizowana przez papieża Piusa XII. Cudowny Medalik całe życie sam nosił i rozdawał innym, również niewierzącym, św. Maksymilian M. Kolbe, wielki czciciel Niepokalanej.

Zaciekawiona, sięgnęłam do szarej kasetki Mamy. Tak jak przypuszczałam, w przegródce leżał Cudowny Medalik! Ponieważ stale miałam na szyi łańcuszek z krzyżykiem, medalik umieściłam w pudełku z dewocjonaliami - i nosiłam tylko okazjonalnie.

Minęły znów lata... Po pielgrzymce, między innymi do sanktuarium przy Rue du Bac, zawitała do mnie Maria, moja przyjaciółka.

 

Sanktuarium przy Rue du Bac w Paryżu.

 

 
 

Sanktuarium przy Rue du Bac w Paryżu.

 
 

Sanktuarium przy Rue du Bac w Paryżu.

 
 

Sanktuarium przy Rue du Bac w Paryżu.

 
 

Czym mnie obdarowała? Zdjęciami, które tu załączam, i ślicznym srebrnym Cudownym Medalikiem na łańcuszku, tam poświęconym, z oryginalnym francuskim napisem... Poczułam, że ten medalik, że widniejąca na nim Maryja, znowu delikatnie mi się przypomina. Jakże odmówić, nie docenić? Więc noszę medalik od Marii, razem z krzyżykiem, poświęconym podczas Apelu Jasnogórskiego na Krakowskim Przedmieściu przez ks. Jacka Bałembę, tuż przed jego wyjazdem do Częstochowy.

Spotkań z medalikiem ciąg dalszy, późną wiosną tego roku, znowu w Zakopanem. Ewa i jej mąż Andrzej zabierają mnie na pielgrzymkę do nieznanego mi dotąd kościoła na Olczy, położonego na wzgórzu, z przepięknym widokiem na Wysokie Tatry. Jego architektura znakomicie się komponuje z pejzażem. Napis nad głównym wejściem głosi: "Sanktuarium Matki Bożej Objawiającej Cudowny Medalik"... Scenę objawienia przedstawiają nieco poniżej, na stoku wzgórza, rzeźby Niepokalanej i klęczącej przed nią siostry Katarzyny.

 
 

Sanktuarium Matki Bożej Objawiającej Cudowny Medalik na Olczy, Zakopane


 
 
 

 

 

 

W gablotkach można prześledzić historię Cudownego Medalika, wydarzenia z nim związane mienią się na kolorowych witrażach. Uwagę przyciąga utrzymana w góralskim stylu kapliczka św. Jana Pawła II. W każdą niedzielę o godz. 19-ej odprawiane są w tym niezwykłym sanktuarium Msze św. góralskie, na które zjeżdżają się także turyści.

 
 

 

 

 

 

 

 

 

Lecz nie koniec na tym. Parę miesięcy temu na Starych Powązkach "coś" kazało mi przystanąć w miejscu, które zwykle szybko mijam w drodze do grobów moich Bliskich. Na ciemnoczerwonym kamieniu spostrzegam napis:

 

Śp Zbigniew Łoskot

artysta plastyk

żył lat 75, zmarł 1 IX 1997

 
 
 

Grób śp. Zbigniewa Łoskota i rodziny na Powązkach.

 
 

Pomodliłam się z wdzięcznością, podziękowałam Mu za te medaliki sprzed lat, przeprosiłam, że nie umiałam ich docenić. W domu odnalazłam w Internecie informacje o ofiarodawcy. Pan Łoskot ukończył krakowską ASP, często podejmował tematykę sakralną, uprawiał malarstwo ścienne i sztalugowe, grafikę, ilustrował książki, tworzył witraże (np. w Archikatedrze Warszawskiej) i mozaiki. Zaprzyjaźniony z Nim ks. Jan Twardowski napisał: "To niespotykany, zasłużony i niedoceniony malarz kościołów. Był prawdziwym artystą, bo nie udawał artysty."

 
 

Mozaika w kościele św. Apostołów Piotra i Pawła na Koszykach.

 
 

Parę tygodni temu, 11 listopada. Zaglądam znowu do Internetu, aby przed Mszą św. w kościele św. Apostołów Piotra i Pawła na Koszykach, przed Marszem Niepodległości, dowiedzieć się czegoś więcej o tej świątyni, w której przed wojną brali ślub moi Rodzice. Została wysadzona w powietrze przez Niemców, następnie odbudowana, a jej wystrój stopniowo wzbogacano. Czytam: "Autorem mozaiki ceramicznej w ołtarzu głównym przedstawiającej Chrystusa Zmartwychwstałego oraz postacie św. Piotra i Pawła jest artysta plastyk Zbigniew Łoskot"... Więc znowu, akurat w to wielkie polskie Święto Narodowe, tym razem patrząc na Jego dzieło, "spotykam" jego twórcę podczas uroczystej Eucharystii. Idealne miejsce i czas, by temu "malarzowi kościołów" podziękować modlitwą za Cudowne Medaliki i za piękną ścianę ołtarzową. A Najświętszej Marii Pannie za wszystkie z Nią spotkania, za cierpliwość i opiekę.

 

Tekst Monika Beyer;

foto mb i mg

 

 

Dołączamy publikowaną u nas notkę o tym medaliku, będącą zapisem pewnej zasłyszanej podczas dyżuru w namiocie Solidarnych2010 opowieści.

 
 

O medalik pytasz?

 

Było tak:

Zazwyczaj podczas moich namiotowych dyżurów rozdawałem "propagandę" ... gazetki, ulotki, co akurat było pod ręką (a było z tym różnie). Lubię to zajęcie, pozostało mi to z dawnych czasów, kiedy byłem handlowcem, organizatorem grupy sprzedażowej etc. A skoro lubię, to można rzec, że nie mam najmniejszych oporów podczas prób nawiązywania kontaktu z przechodniami ... mimo, że w przypadku materiałów "namiotowych" ryzyko odrzucenia jest wielokrotnie większe. Często zaczepiałem nawet osoby, których zazwyczaj się nie zaczepia - policjantów, strażników miejskich, księży i siostry zakonne ... I tak jak w przypadku policjantów i strażników robiłem to nieco "dla jaj" (przepraszam), doskonale sobie zdając sprawę, że im NIE WOLNO niczego od nas przyjmować (w sensie: od nikogo, niczego. Są na służbie - kropka.), tak w przypadku księży, czy sióstr robiłem to z ciekawości ... ciekawości "innego świata", ... no i jeszcze coś jak wyzwanie czułem - jak się zachować GODNIE. Nie nachalnie, z uśmiechem ... uczę się tego całe życie i chyba na starość zaczyna mi się to udawać ... chyba - właśnie ta opowieść ma o tym zaświadczyć. A może nawet nie tylko o tym ...

Zazwyczaj siostry zakonne wykazywały życzliwość, ale raczej umiarkowane zainteresowanie tym, co próbowałem im wręczyć. Owszem, bywało że brały ulotkę czy gazetkę, ale bez specjalnego entuzjazmu. Podobnie było i w kolejnym przypadku - zaczepiłem dziarską, niewysoką zakonnicę, siostra jakby zamyślona, nie przerywając wędrówki wzięła ulotkę, po czym już na odchodne zerknęła na mnie (do góry, pamiętam jak dziś jej uniesiona głowę i brwi) i raptownie przystanęła mówiąc - "A wie pan, ... dla pana to ja też coś mam".

No nie powiem, żebym nie był zaskoczony. Przecież dopóki nie popatrzyła na moją gębę, to w ogóle jakby nie zwracała nic uwagi, ulotkę wzięła odruchowo, "z uprzejmości" niejako.

Siostra wyjęła medalik i obrazek, a podczas wręczania mi prezencików popatrzyła nieomal zalotnie (przepraszam) w oczy i rzekła (właśnie nie pamiętam teraz dokładnie co) najpierw coś o obrazku, potem o medaliku ... w każdym razie była to zachęta, serdeczna, miła do ... właśnie ... do czego? ... teraz po czasie nazwę to tak: było to zaproszenie do wspólnoty, do bycia razem. Ot i tyle.

Jednak to nie koniec historii ... bo ja niestety o tym już na drugi dzień ZAPOMNIAŁEM. Coś się wydarzyło, trzeba było dzwonić, lecieć, czy coś z Namiotem, czy coś w rodzinie, mniejsza z tym ... w każdym razie medalik (i obrazek) tkwił w portfelu i to w takiej przegródce, że nie wiadomo, kiedy bym go ponownie odkrył.

Za ok. dwa tygodnie przyszła pod Namiot pewna pani, na oko lekko nawiedzona, duża mówiła o wierze, o Krucjacie Różańcowej, o Intronizacji Chrystusa itd, itp. Jakoś jej sposób artykulacji mnie zniechęcił, więc się nie wtrącałem do rozmowy, zwłaszcza, ze miała przy namiocie inne osoby zainteresowane rozmową. Ale kiedy już od namiotu odeszła, coś mnie tknęło i podbiegłem do niej z pewnym osobistym pytaniem.

Zadumała się, i spokojnym, innym niż poprzednio w namiocie głosem, powiedziała: Oj... na TAAKIE pytanie to ja odpowiedzi nie mam. Ale proszę ... mam tu coś dla pana ... poświęcony. Proszę nosić, ... z czasem dostanie pan odpowiedź. I wręcza mi TAKI SAM medalik! - byłem tego pewien, zawstydziłem się, że o siostrze zakonnej zapomniałem, chciałem porównać, ale akurat się okazało, że nie mam przy sobie portfela (w marynarce zazwyczaj - jak bez marynarki to biorę tylko malutki pugilares do kieszeni spodni.)

Po powrocie do domu odbył się cały ceremoniał - najpierw opowiedziałem żonie (że taki sam), a dopiero potem odszukałem poprzedni medalik i oboje razem sprawdzaliśmy. Tak, to był taki sam medalik !!

I tak jak nigdy, przez ponad 40 lat życia nie nosiłem żadnych "emblematów", tak teraz noszę - ten pierwszy, z rąk siostry zakonnej otrzymany. Drugi medalik podarowałem komuś z rodziny.

Parę tygodni później, od kolejnej miłej osoby związanej ze Stowarzyszeniem Solidarni2010, dowiedziałem się, że to jest Cudowny Medalik Katarzyny Laboure z Rue du Bac w Paryżu. Na jego temat wyszły książki i inne publikacje, przy Rue du Bac jest sanktuarium, gdzie Katarzyna miała objawienia.''

 

od redakcji: - jedna z koleżanek, po zapoznaniu się z powyższą historią, szepnęła - kto wie, może ów sympatyk, dyżurujący przy namiocie Solidarnych2010, właśnie PO TO przyszedł.



Materiał filmowy 1 :

Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.