Przy milczącej aprobacie Europy, do której dzisiaj spora część Polaków nie wiadomo po co się tak się wpycha – głównie z wyrachowania – odrzucając jednocześnie w swej duchowej zaiste miałkości, domowe obowiązki i zadania.
Nie zauważyłem, aby ktoś pochylił się nad tą tragiczną rocznicą. A przecież należy ją stale studiować i Polakom przypominać, a może nawet 3 dzień stycznia uczynić dniem narodowej żałoby.
W tym kontekście chciałbym przypomnieć PT Rodakom jeden z trzynastu Trenów na rozbiór Polski 1795 ks. Józefa Morelowskiego SJ (1777-1845), w których dał on wyraz krańcowej rozpaczy z powodu tej dziejowej tragedii.
„Dziwny też fakt przychodzi nam tutaj skonstatować, że w czasie ostatnich rozbiorów kraju naszego, w czasie tego strasznego upadku i zdeprawowania najwyższych warstw narodu byliśmy z pewnymi wyjątkami bądź tak znikczemnieni, bądź tak zobojętnieni na to co się dzieje, że oprócz Reytana na Seimie nie wyrwa się nawet z niczyjej piersi prawie żaden wielki okrzyk grozy i rozpaczy nad nieszczęściem całego narodu, choć mieliśmy przecież wtedy pisarzy i poetów. A przecież głos taki odezwał się z głębi ogrodu kolegium jezuickiego w Połocku, gdzie młody nowicyusz zakonny spacerując układał swe rymy, przejęte na wskroś miłością ojczyzny i rozpaczą nad jej losem!” – piszą wydawcy w nocie redakcyjnej wydania 1910 r.
Autor Trenów, gdy pisał je w polskim Połocku, miał zaledwie dziewiętnaście lat. 123-letnia wojna piórem o wolność Polski obrodziła wielką i wspaniałą armią licznych żołnierzy pióra. Ich wysiłek solidarny z tymi, którzy walczyli manu militari, przyniósł w latach 1918-1921 zwycięstwo.
Skorzystałem z egzemplarza zdigitalizowanego w Podkarpackiej Bibliotece Cyfrowej – tom wydany w Krakowie w 1910 r.: Józef Morelowski, Treny i sen : poezje Józefa Morelowskiego napisane w roku ostatniego rozbioru Polski 1795, opracował dr Kazimierz Lubecki, a wydało Krakowskie Towarzystwo Oświaty Ludowej. Trzeba też przypomnieć wydane w Ossolineum z 1983 r. Wiersze Józefa Morelowskiego, w opracowaniu Elżbiety Aleksandrowskiej w serii Zapomniani Poeci Oświecenia. Wypada też zasugerować, aby jakiś historyk literatury polskiej opracował przyzwoicie hasło Józef Morelowski w Wikipedii.
[Zajrzyjcie na stronę http://pl.wikipedia.org/wiki/Wikiprojekt:Biografie/Lista_M ]
TREN 1.
Wszystkie, niestety, polskie razem zorze
Zapadły na dno w przepaściste morze!
Polak pod Orła i Pogoni znakiem,
Raz dziś ostatni ze snu wstał Polakiem.
Dzisiaj z wież strącą świętokradzkie dłonie
Sarmackich orłów, litewskie pogonie;
I wytkną znaki polskim oczom nowe:
Straszydła czarne, skrzydlate, dwugłowe.
Stoją, w rozpaczy zgromadzone stany,
Leżą przed niemi haniebne kajdany:
Podły niewolnik te narzędzia kary
Wolnym Polakom każe mieć za dary!
Każe w Świątyniach Boga za nie chwalić,
I hymny śpiewać i kadzidła palić:
Nie dość mu, że był przed światem mordercą
Jeszcze przed niebem zostać chce bluźniercą!
Chce niebo bluźnić samemi modłami,
Boga boskiemi gniewać ofiarami:
Bodai! te modły, bodai te ofiary,
Prędsze u Boga zjednały mu kary.
Już żołnierz łzami broń skropioną złożył,
Broń, którą, nieraz wrogi polskie pożył:
Na wałach Moskwy, Kijowa wtykane,
Leżą chorągwie na ziemi zdeptane.
Coby miał uczcić obrońców ojczyzny,
Łzy ich wróg podły, wyśmiewa ich blizny,
I kładzie laury od nich zasłużone,
Na swoie czoło, ranami zhańbione.
Kościół Temidy zabieraią tłumy
Pełne chciwości i nieznośnej dumy:
Zdziwiona Temis śle w niebo swe żale,
Że w takie ręce składa święte szale.
Spotykam wszędzie gorzkie w oczach płacze,
W ustach lamenta, na twarzach rozpacze:
Broniąc zaś płakać, wróg się na nas dąsa,
Z łez się naśmiewa, i z cnoty natrząsa.
Lecz czyliż samych jędz zawziętość wściekła
Karze tak zbrodniów nawet i wsród piekła?
Tam źli tyrani wolnie w mękach jęczą,
Lecz im nie bronią, gdy jędze ich męczą.
Równie nieszczęsnej, lecz nie tak niewinnej
Widok na ten czas Troi był nie inny,
Gdy Greków ujrzał Eneasz na murach,
A twarze Bogów gniewliwe na chmurach.
Widząc dziś takąż nowej Troi postać,
Mamliż w rozpaczy wiecznie po niei zostać?
Mamli narzekać w dzień i w nocy z płaczem,
Żem został wiecznym w ziemi mej tułaczem?
Słysząc jak dziś nam urągają wrogi,
Widząc na niebie zagniewane bogi,
Ledwie z Brutusem nie wołam w rozpaczy:
Fraszka jest cnota, cóż u bogów znaczy?
O droga Polsko! O ojczyste kraje!
Wśród takich nieszczęść, cóż mi dziś zostaje?
Tylko narzekać w dzień i w nocy z płaczem,
Żem został wiecznym w ziemi mej tułaczem.