Niepokonani długim marszem
data:25 grudnia 2013     Redaktor: Shork

W 2010 roku, na ekrany polskich kin wszedł film „Niepokonani”, w reżyserii Petera Weira, znanego u nas z niesamowitego „Pikniku pod wiszącą skałą”





 
 
Telewizji polskiej nie stać było na ten film. Za to na „Nasze matki, nasi ojcowie” dysponowało kwotą, do wielkości której telewizja nie chcę się nawet przyznać.
 
Na szczęście, w dobie Internetu film jest dostępny w sieci. I do obejrzenia go zachęcam.
 
Wokół filmu, a właściwie książki na której się opiera (Długi marsz) narosło wiele wątpliwości. Przede wszystkim autor książki, a właściwie osoba opowiadająca, bo książkę napisał zawodowy ghostwriter, okazała się nie być bohaterem wspomnień. Z dokumentów wynika, że została zwolniona z gułagu przed wydarzeniami opisanymi w książce, na podstawie amnestii. Z kolei druga osoba, przyznająca się do bycia kanwą opowieści, nie była w stanie pokonać tylu kilometrów pieszo, w czasie pomiędzy jej rzeczywistą ucieczką a dotarciem do celu.
Kto chce poznać historię polecam stronę:
 
http://www.sybirak1940.com/
 
Ale nie o tym.
 
Bardziej o tym,, że historię Polski, tą ciekawą, najbardziej zbliżoną do prawdy, muszą nam opisywać zagraniczni twórcy. Nasi rodzimi, są w stanie tworzyć tylko kabaretowe widowiska, w stylu 1920 roku. Nawet mocno alegoryczna „Bitwa pod Wiedniem”, gdzie dbałość o fakty zastąpiono fantazją i symboliką, zdała się lepsza od wizji socjalizujących żołnierzy II RP i tancerki prującej z CKM do atakujących bojców.
W Polsce nie ma trendu nadrabiania zakłamanej w czasach PRL filmoteki. Nie ma trendu odkłamiania historii. Dlatego, że na produkcje filmów potrzebne są pieniądze, a pieniądze nadal pozostają poza zasięgiem ruchów patriotycznych.
A kto dotuje polską kinematografię? Polski Instytut Sztuki Filmowej.
Wikipedia prawdę powie, więc pozwoliłem sobie na przejrzenie dorobku jej członków. Być może jestem ignorantem -  jeżeli chodzi o sztukę filmową, ale wolę określenie „widz”. I jako widz nie widzę w komisjach ludzi ze znaczącym dorobkiem filmowym. Owszem są gwiazdki jednego tytułu, albo i zupełnie nie wiadomo skąd wzięci ludzie.
 
No może za wyjątkiem Janusza Majewskiego, który z filmem ma wiele wspólnego i Janusza Zaorskiego, który jest znanym reżyserem, choć nosić musi piętno swego ojca, wiceministra kultury w latach 60-tych. Może zespół, który napisał „Resortowe dzieci” przyjrzy się ekspertom PISF?
 
Na oficjalnej stronie - sprawozdania, komunikaty, są i dotowane filmy.
 
Popatrzmy na 2010 rok.
Jest film!
„Syberiada Polska” dostała 5 000 000 zł, przy koszcie całkowitym 9 398 308. Film w reżyserii Janusza Zaorskiego.
„Syberiada Polska” oparta na książce Zbigniewa Domino - prokuratora Naczelnej Prokuratury Wojskowej w czasach stalinizmu, pułkownika Ludowego Wojska Polskiego.
 
Aż się chce zapytać: „Co jest z wami do cholery PISF? Dlaczego promujecie, kłamliwe z definicji, teksty prokuratora wojskowego z czasów stalinowskich?”
Czy naprawdę uważacie, że jego powieść nie jest skażona jego poglądami? I co można wyrzucić na tę dzieło 5 000 000 złotych? A Australijczyk musi kręcić film o polskich uciekinierach z sowieckiego gułagu?
 
http://wnas.pl/artykuly/1040-kim-jest-autor-syberiady-polskiej-zbigniew-domino
 
Ci co ich stać, zapraszam do wypożyczalni. Tych leniwych do Internetu. Pierwsza część poniżej.


Materiał filmowy 1 :






Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.