13 grudnia 1981 roku, ukonstytuowała się Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego, na której czele stanął generał Wojciech Jaruzelski. Tego samego dnia WRON wprowadziła na terenie całego kraju stan wojenny i rozpoczęła przygotowania do utrzymania władzy, pod pozorem zmiany ustroju.
Internowaniem objęto większość opozycjonistów. Nie wszystkich zamknięto w ośrodkach wczasowych, aby dać im na przyszłość piętno pluszowego męczeństwa.
Niepokorni działacze Solidarności dostali paszport i szansę emigracji. Wielu skorzystało. Innych, przy współpracy starych kapusiów i kapusiów nowo nabytych, zmarginalizowano i wypchnięto z życia publicznego. Nastąpił kilkuletni okres transformacji, w czasie którego okazało się, że aparatczycy PZPR świetnie sprawdzają się w roli kapitalistów. Pod warunkiem tępienia wszelkich kapitalistów spoza układu. "Zbuntowane" dzieci stalinowców zajęły intratne stanowiska wiedząc, że gruba linia jest przesądzona, na długo przed Magdalenką. Działacze służb bezpieczeństwa niewielkimi zmianami zamienili siatkę wywiadowczą w paramafijną organizację. A to wszystko pod pozorem obrony kraju przed sowieckimi czołgami, które ponoć stały już nad polską granicą. Po latach odnaleziono dokumenty stwierdzające, że "obrońca" Jaruzelski prosił o interwencję ZSRR, ale jego dowódcy kazali mu, aby sobie sam poradził.
Poradził sobie świetnie. Do dzisiaj kilkadziesiąt procent Polaków uważa go za bohatera, albo przynajmniej postać pozytywną. Jego ofiary, to nie tylko te zabite w zakładach pracy i na ulicach. To również te zamordowane skrytobójczo. To samobójcy z przyczyn ekonomicznych. To nieleczeni chorzy. To zaszczuci przez służalczy system sprawiedliwości. Gdyby nie Jaruzelski, ludzie tacy jak Tusk nie zmienialiby dysponentów naszych pieniędzy. Stan Wojenny był ważnym okresem przeczekania i zmian.