Historyk zwraca uwagę na procesy powodujące zanik tożsamości narodowej na ziemiach zachodnich. Takie przekazy płyną z mediów, których większość jest opanowana przez koncerny zachodnie. Wmawia się nam że nigdy do nas nie należały, są niemieckie, albo podarował nam je Stalin, a teraz najlepiej je zasymilować z EU. Ostrzega, że zanik poczucia państwa i identyfikacji z kulturą polską, prowadzi niechybnie do porażki na gruncie edukacyjnym, gospodarczym i politycznym. Dużą rolę w tym procesie odgrywają euroregiony, rozmiękczając tożsamość, a w konsekwencji terytorium.
Porównuje sytuację ziem odzyskanych z kresami:
"(...) nikt nie jest w stanie zaprzeczyć, że choć mamy do czynienia z odmiennym położeniem geograficznym i innymi uwarunkowaniami kulturowymi, łączy je zbliżona do siebie demoralizacja struktur i postaw (szczegóły niżej). Z jednej strony mamy więc do czynienia z naporem propagandowym ukierunkowanym na rozmycie poczucia przynależności kulturowej i państwowej, a z drugiej ze skutkami płytkiego zakorzenienia większości tamtejszych mieszkańców."
Historię ziem zachodnich autor rozpoczyna od zakończenia II WŚ (wcześniejszą można wygodnie poznać dzięki interaktywnej mapie "Od Mieszka do współczesności" - mat. wideo).
Ukazuje ją jako niewyobrażalny wysiłek w zaprowadzeniu porządku po wojnie. Udało się to dzięki rządowi polskiemu na uchodźstwie, Polskim Siłom Zbrojnym i Polskiemu Państwu Podziemnemu. Do wprowadzenia nowej administracji państwowej na tych ziemiach zaangażowanych było 293 tys. żołnierzy. To 3 razy więcej niż liczyła wtedy armia. Po latach pożogi wojennej, mordów i grabieży bolszewickich wydawało się zadaniem niewykonalnym.
"Rzecz w tym, że w polskiej świadomości nie istnieje wiedza o skali wysiłku, jakiego musiało dokonać polskie państwo i wszyscy nowi osadnicy. Więcej, ziemie zachodnie wciąż łączone są z PRL-em, a więc z negatywnym opisem. Trudno dziś znaleźć refleksję, że w tym wypadku ustrój i władze mają mniejsze znaczenie, niż sam fakt konieczności zagospodarowania ziem, na których miało zamieszkać kilkanaście milionów Polaków."
Nie był to więc podarunek Stalina, tylko nadludzki wysiłek naszych rodaków.
Trzeba przypomnieć również fakt, że wojska sowieckie stacjonowały na tych terenach do 1993 r., a stosunki własności zostały uregulowane dopiero Traktatem granicznym z 1990 r. Porozumienie graniczne z Niemcami podpisano w 1970 r. i dopiero wtedy zaczęto budować pierwsze nowe domy po wojnie.
Według Surmacza musimy mieć świadomość wagi tego regionu:
„Kto panuje nad Szczecinem i Gdańskiem/Gdynią, ten panuje nad ziemiami odzyskanymi – 1/3 polskiego terytorium. Kto panuje nad ziemiami odzyskanymi, ten panuje nad Polską. Kto panuje nad Polską, ten panuje nad Europą Środkową”.
Cytuje Eugeniusza Kwiatkowskiego, który w "Dysporoporcjach..." twierdził, że tylko Polacy potrafili wprowadzić tu cywilizację łacińską w sposób pokojowy. Krzyżaczy czynili to mieczem. I dalej za Wojciechem Wasiutyńskim dodaje, że batalia o ziemie zachodnie wciąż trwa pomiędzy Warszawą i Berlinem.
Do opisu zagrożeń autor znowu wraca do porównania z kresami wschodnimi, cytując prof. Jarosława Marka Rymkiewicza:
„Rzeczpospolita od początku XVIII w., traciła swoje ówczesne Kresy Wschodnie – traciła, początkowo jeśli nie nominalną, to polityczną, faktyczną władzę nad wschodnimi i północnymi województwami, bo chodziły po nich obce armie – ale wielkie polskie rody nadal miały tam swoje majątki. Ziemia była polska, lecz władza obca. I taki oto sposób w XVIII w. otworzyła się droga zdrady. Kto chciał utrzymać swoją kresową własność, kto chciał tam jakoś żyć, mieć tam swoje władztwo, swoich chłopów i swoje bydło musiał kolaborować z tymi, którzy – powoli, powoli, bo to wszystko trwało bardzo długo – stawali się faktycznymi władcami tamtych ziem. Wprzód z oficerami moskiewskiego imperium, dowódcami stacjonujących tam wojsk, a potem z dworem w Petersburgu. W Ten sposób zdrada stała się sposobem na utrzymanie bogactwa”.
Żaden rząd III RP (w tym postsolidarnościowe) nie uregulował sprawy najistotniejszej - statusu własności, tj. zamiany wieczystego użytkowania na prawo własności. "Chodziło mu o to, aby polski chłop dostał ziemię na takich warunkach i z takim zastrzeżeniem, aby mógł się jej nauczyć i czerpać z niej zyski". Niestety tego nie uczyniono.