Jak kłamcy smoleńscy podważają ustalenia naukowców
data:05 grudnia 2013     Redaktor: AK

Na głośnej II konferencji smoleńskiej profesor Chris Cieszewski wygłosił przełomowy dla ustalenia prawdy o katastrofie wykład, udowadniając, że brzoza, która miała urwać skrzydło Tupolewa i stać się bezpośrednią przyczyną tragedii – była złamana już 5 kwietnia. Żaden z “ekspertów” komisji Laska, ani prokuratura wojskowa, nikt z grona usłużnych propagandystów nie był w stanie podważyć naukowych, precyzyjnych ustaleń profesora Cieszewskiego.


Kłamstwo smoleńskie zostało obnażone. By zdyskredytować emigracyjnego naukowca, sięgnięto po inne, sprawdzone techniki niszczenia ludzi. Profesor został oskarżony – jakże by inaczej – o współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa. Wrogowie lustracji, wrogowie IPN, wyrozumiali obrońcy ubeckich zbrodniarzy uznali, że oskarżenie o zdradę będzie najlepszym sposobem, by podważyć fakty, kompromitujące raport MAK i raport Millera.

 

Tomasz Sekielski w dzisiejszym “Po prostu” zlustrował prof. Chrisa Cieszewskiego, naukowca, który obalił jedną z fundamentalnych tez raportów MAK i komisji Millera. Portal niezalezna.pl rozmawiał z uczonym. Oto wypowiedź profesora:


Nigdy nie widziałem akt IPN, więc nie wiem, co zawierają, ale nigdy nie byłem i nie mogłem być agentem SB. Jestem pewien, że nie może być na to żadnych wiarygodnych dowodów, ponieważ nigdy nie współpracowałem z SB i na nikogo nie donosiłem. Jestem pod tym względem całkowicie czysty. Jeśli ktoś dowodzi inaczej, posługuje się kłamstwem.


W Solidarności byłem kolporterem pisma „Głos”, zajmowałem się tym od 1979 r. aż do wprowadzenia stanu wojennego. Później, jako że mój kontakt „Głosu” został internowany, rozpocząłem współpracę z podziemnym pismem „WOLA”. Opracowywałem i stosowałem ultra-przenośne techniki drukarskie oparte m.in. na matrycach z folii perforowanej. Chodziło o to, by nie używać rozpoznawalnego sprzętu do drukowania jak „offset”, „białko” i druk sitowy dla gazet, ponieważ taki sprzęt ciężko było zdobyć i ciężko ukryć.


Działałem w NZS na SGGW w Warszawie, byłem m.in. szefem przepustek podczas strajku okupacyjnego na SGGW w 1981 r. Gdy wybuchł strajk w Wyższej Szkole Pożarniczej, dołączyłem do niego. Po pacyfikacji strajku tej szkoły przez ZOMO uniknąłem aresztowania, gdyż opuściłem ją ubrany w mundur strażaka i wraz z „moją grupą” strażacką, zostałem zawieziony w autobusach policji na Dworzec Zachodni (inne grupy zostały zawiezione na Dworzec Wschodni i Centralny), skąd studenci mieli rozjeżdżać się do domów. Stamtąd wróciłem na strajk w SGGW, gdzie zastał mnie stan wojenny. NZS zorganizowało w tym czasie różne akcje, do których się początkowo przyłączyłem, ale z powodu rozbieżności zdań na temat sposobu wykonania niektórych z nich rozstałem się z NZS i poświęciłem się całkowicie pracy z podziemnym wydawnictwem „Wola”.


Moja grupa została w końcu zinfiltrowana przez Macieja Kuncewicza (TW Joanna). Dowiedziałem się o tym od razu, gdy mnie aresztowano. SB, przesłuchując mnie, posługiwała się wydaniem „Woli”, które miała od Kuncewicza. Było to wydanie sygnowane na każdej stronie adnotacją „Drukarnia NIL”, które Kuncewicz dla nas wydrukował. Stąd wiedziałem, że SB ma informacje od niego.


Kiedy SB mnie aresztowała w marcu 1983 r., powiedziałem, że niczego nie podpiszę i że wolę zamiast tego pójść do więzienia. Powiedzieli mi, że gdy pójdę siedzieć, aresztują masę innych ludzi, którzy dla mnie pracują, a o których wiedzieli dzięki swemu donosicielowi. Dali mi czas, bym zastanowił się nad współpracą z nimi przez kilka dni i wypuścili mnie pod warunkiem, że nikomu nie powiem o moim aresztowaniu i stawię się u nich w poniedziałek.  Natychmiast po wyjściu z SB ostrzegłem wszystkich moich współpracowników (z wyjątkiem Kuncewicza) i następne dni i noce spędziliśmy na ewakuowaniu drukarni i magazynów z tonami papieru.


Wtedy wiedziałem już, że przed poniedziałkiem muszę opuścić Polskę. W piątek udało mi się wsiąść  do samolotu i wylecieć do Kanady. W tenże poniedziałek SB zadzwoniła do mojej matki i gdy dowiedziała się, że jestem w Kanadzie, zmusiła ją do spotkania. To jednak nie dało żadnych rezultatów, ponieważ moja matka była weteranką w tej dziedzinie i zawsze odmawiała współpracy z SB.


Jestem dumny z tego, że nikt z mojej grupy nie trafił do więzienia. Ja sam spędziłem cztery lata, mieszkając w vanie w Kanadzie, aż skończyłem studia i znalazłem przyzwoitą pracę. Ludzie pracujący ze mną w podziemiu nigdy nie zostali aresztowani.


Nie interesuje mnie, co kto o mnie myśli, ale zależy mi na przyzwoitych ludziach w Polsce, którzy pozytywnie zareagowali na moją postawę w sprawie kłamiących, nieetycznych mediów. Jak powiedział Mark Twain, kłamstwo zdąży obiec pół świata, zanim prawda włoży buty, i jestem przekonany, że każde kłamstwo, które przemysł pogardy sfabrykuje, daleko dotrze, zanim zdążę je zdementować i będzie ciężko je sprostować. Proszę, by państwo ostrzegli swoich czytelników, że kłamstwo już ruszyło.


Z poważaniem
Chris J. Cieszewski, PhD

 

Artukuł ten ukazał się na niezalezna.pl

Za: marszpolonia.com

 

Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.