Posłanka Prawa i Sprawiedliwości, Dorota Arciszewska- Mielewczyk realistycznie ocenia obecne położenie Polaków w Niemczech:
Stan prawny jest taki, że skutki dekretu Hermanna Göringa (z 1940 r., likwidującego podmiotowość mniejszości polskiej w Niemczech – przyp. red.) obowiązują. Nie mamy statusu mniejszości, nie zwrócono nam mienia. Trzeba zaznaczyć, że Polonia nie wyparowała. W Nadrenii Westfalii jest bardzo wielu Polaków. W drugim pokoleniu oni są i czują się Polakami. Wyjeżdżali z przyczyn ekonomicznych i żeby stało się zadość prawu niemieckiemu przyjmowali obywatelstwo niemieckie, ale fakty są takie, że czują się Polakami. Potrzebne są więc im przywileje właściwe dla mniejszości narodowej, które by wzmocniły naszą diasporę w Niemczech, bo jedynie wówczas mogłaby się zorganizować i działać tak sprawnie, jak w Polsce działa mniejszość niemiecka, której ze względu na umowy międzypaństwowe wypłacamy określone środki pieniężne. Gwarantujemy im funkcjonowanie.
W dalszej części wywiadu dodaje również:
Wytworzono w relacjach polsko-niemieckich specyficzny klimat. I on panuje nie tylko wśród polityków, ale też u publicystów. Jeśli wystąpi pan z jakimkolwiek postulatem do strony niemieckiej, to od razu pojawiają się głosy, że to „psucie stosunków”, „wywoływanie wojny”. No ja bardzo przepraszam, ale politycy mają obowiązek widzieć to wszystko i reagować. Na tym przecież polega polityka, a nie ciągle uległość, przymykanie oczu na problemy. Nie interesuje nas strusia polityka.
Plan działań według posłanki wygląda następująco:
Gdy już będziemy je mieli, to ukonstytuujemy się i zaczniemy działać. Będziemy zapraszali gości, ekspertów. Będziemy tworzyć dokumenty prawne, zajmować stanowiska wobec polskiego i niemieckiego rządu oraz pisać postulaty do obu stron i oczekiwać od strony niemieckiej realizacji ich własnych obietnic