ZNAKI NIEODCZYTANE
Bóg prawdę do ucha im szeptał,
ostrzegał przed ciężkim grzechem...
A jednak woleli podreptać
za pustych obietnic echem.
Pod nos im podawał na tacy:
obrazy, nastroje i dźwięki...
Lecz wykształceni Polacy
znaków nie biorą do ręki.
Wybrali blagę, co w mózgu
ruską wytwarza im smutę.
Nie chcieli dostrzec, że rózga
najchętniej udaje batutę.
Więc znaków nie rozczytali
i nic nie pojęli z przesłań.
Gdy Bóg im słał je z oddali,
odwarkiwali Mu: – Przestań!
– Daj spokój, losie zły, trudny!
Twa droga nazbyt jest kręta!
Wolimy na wyspach bezludnych
śnić życie w łgarstwa odmętach.
– My chcemy tylko pokoju,
obietnic, mgieł, niepamięci,
drwin z podniosłego nastroju
i maszyn, by móc w nich lód kręcić.
* * *
A bieda, zamach i Katyń…?
Normalny człowiek się boi –
tego, co rankiem zobaczy,
gdy kioskarz wywiesza tabloid…