Przemysław Dakowicz: Legenda nowoczesnej Polski. (Głos nocnego stróża) cz. 3
data:28 listopada 2013     Redaktor: AK

W zwięzłej, syntetycznej odpowiedzi na ankietę rozpisaną przez ‘Topoi’ nie sposób poddać szczegółowej analizie i wyczerpującemu opisowi najważniejszych uwarunkowań współczesnej literatury. Już na wstępie zastrzegam więc, że diagnoza, którą zamierzam tu przedstawić, będzie z konieczności oparta na skrótach i uproszczeniach, że przypominać będzie raczej „szkic do portretu” niż pełnowymiarową, wewnętrznie zniuansowaną panoramę. Pragnę również podkreślić, że wypowiadam się przede wszystkim jako obserwator zaangażowany, jako uczestnik istotnej dla mnie dyskusji, nie zaś jako arbiter i obiektywny sędzia. Słowem — wszystko, co zostanie tu wyartykułowane, stanowi rezultat refleksji poety, nie historyka literatury.

 
3.

Jak każdy obywatel, twórca jest i pozostanie pełnoprawnym uczestnikiem życia społecznego. Należy powiedzieć więcej: dzięki środkom, jakimi dysponuje, może on (choć w stopniu mniejszych niż w epokach wcześniejszych, kiedy panowała kultura, którą nazwijmy przedobrazkową i niemultimedialną) wpływać na sposób postrzegania zjawisk, postaci i wydarzeń, które współtworzą „przestrzeń publiczną”. Podsumowując: pisarz, jeśli tylko uznaje to za potrzebne i uzasadnione, ma prawo korzystać z własnego potencjału obserwatorskiego, komentatorskiego i recenzenckiego. Pozornie nic nie stoi na przeszkodzie, by tak czynił, w rzeczywistości współczesne tzw. państwo prawa, nawet kiedy prezentuje siebie jako byt polityczny oparty na zasadach liberalizmu i pełnej wolności słowa, stawia cały szereg przeszkód na drodze pisarza. We współczesnym państwie demokratycznym pisarz może zostać oskarżony o głoszenie poglądów szkodliwych dla zbiorowości lub poszczególnych podmiotów życia społecznego i pociągnięty za to do odpowiedzialności.

 

W określonych okolicznościach historycznych zaangażowanie w sprawy publiczne jawi się nawet jako obowiązek pisarza. Sądzę, że żyjemy w epoce, w której unikanie zaangażowania ma szkodliwy wpływ na funkcjonowanie zbiorowości.

 

Bliski jest mi taki model poetyckiego udziału w dialogu społecznym, wymianie idei i sporze o imponderabilia, którego bodaj najdoskonalszą realizację stanowi twórczość Cypriana Norwida. By dać możliwie pełny wzgląd w Norwidowską metodę, zacytować muszę fragment wstępu do jego sztandarowego dzieła, cyklu wierszy Vade-mecum.

 

Wielcy i słynni poprzednicy moi — pisał Norwid — zaiste, że jeżeli nie więcej niż mogli, to dopełnili wszystkiego, co można było. Wszelako szkoła ta, cechująca się rozjaśnianiem i wyrokowaniem o szerokich historycznych sytuacjach lub o prawach narodu, nie miała zapewne dosyć czasu, aby w utworach jej strona obowiązków, strona moralna, znaczne zajmował miejsce… W ogóle literatury naszej moraliści zbyt szczupłym są zastępem, dlatego że położenie narodu daje więcej folgi głosom o prawa wołającym niżli zajmującym się obowiązkami. Otóż myślę, że pod tym pierwszym względem rozwinięcie dziennikarstwa odejmie wiele z rzeczy i ciężarów, które ponosiły były dotąd skrzydła poezji. Następnie co do cechy drugiej — a wyłącznie szkole onej właściwej — to jest: co do tak zwanego ludowego i gminnego żywiołu, to znowu załatwiona poniekąd kwestia-włościańska odejmie zarazem bardzo wiele lirycznego zapału pod tym arkadyjskim względem. Zaś co do cechy trzeciej, to jest: co do właściwego szczególnie owej szkole bogatego koloru i obrazowania, sądzę, że podobny wywrze wpływ rozwinięcie malarstwa, odnoszą bardzo wiele z tego na palety artystów, co pierwej na kartach pisanych rozlegało się. Jednym słowem, myślę, że przejdziemy do epoki nowej i — śmiałbym powiedzieć — normalniejszej; poezja albowiem jako siła wytrzymuje wszelkie warunki czasów, ale nie wytrzymuje ich zarówno jako sztuka. Owszem, zyskuje ona na potędze w miarę, o ile zastępuje działalność innych — a pokrewnych jej — którzy swego nie robią. Lecz tą drogą zyskując na potędze, utraca na sztuce.

Taki przeto obecny stan poezji polskiej i takie jej dwukrańcowe położenie powodują, iż znajduje się ona w chwili krytycznej. Ani dziennikarstwo, ani sztuki, ani ludowa-kwestia nie rozwijają się dość szybko, aby poezję polską zwolnić od służb i atrybutów czasowo jej właściwych; ani znowu jeszcze są tak słabo poczynającymi, aby się jej nie dawały odczuć. To więc, co ma położenie jej odmienić, jest zarazem nazbyt opieszałe, aby pomóc, i dość już rozwinięte, aby uwstręcić i zachwiać.

Oto moje pojęcie stanu obecnego polskiej poezji.


Jakie punkty styczne między sytuacją poety współczesnego a sytuacją Norwida dałoby się wskazać? Wymieńmy je po kolei: 1. przekonanie, że poezja znajduje się w momencie kryzysowym i przełomowym; 2. świadomość rozpięcia/rozdarcia twórcy między pragnieniem artystycznej „czystości” a obowiązkami względem wspólnoty; 3. postulat moralistycznego, etycystycznego wymiaru twórczości literackiej (nie Baumanowska „moralność bez etyki”, ale dawny porządek, w którym ta para pojęć — moralność i etyka — występuje łącznie, bo posiada zakorzenienie w aksjologii chrześcijańskiej). Wszystko to składa się na obraz twórcy jako kogoś, kto nie ucieka w splendid isolation, ale w sposób odpowiedzialny i solenny mierzy się z wyzwaniami epoki. Norwid nazywa tę postawę — stanowiącą, jak sądzę, przeciwieństwo „bezdziejowości” z pism Brzozowskiego — „przytomnością względem czasu swojego i składowych żywiołów w grę wchodzących”.

 

Poeta współczesny chcący zachować „przytomność”, powinien jednak, jak przed stu pięćdziesięcioma laty autor Vade-mecum, zdawać sobie sprawę z pułapek, jakie na niego czyhają. Nie idzie przecież o to, by zmienił się w szeregowego publicystę — narzędzia, którymi dysponuje, muszą go skutecznie chronić przed osunięciem się w społeczno-polityczną felietonistykę. W pismach Norwida wiele jest definicji twórczości poetyckiej, które akcentują potrzebę łączenia rewelatorskiego intelektualizmu, angażującego uwagę odbiorcy i podejmującego z nim dialog, z doskonałością formy językowej i artystycznej, ale bodaj najbardziej precyzyjną z nich zawarł pisarz w programowym wierszu Liryka i druk, z którego trzy strofki tutaj przytoczmy:

 

Liry — nie zwij rzeczą w pieśni wtórą,

Do przygrawek!... nie — ona

Dlań jako żywemu orłu pióro:

Aż z krwią, nierozłączona!

 

Treść — wypowiesz bez liry udziału,

Lecz dać duchowi ducha,

Myśli myśl — to tylko ciało ciału.

Cóż z tego? — martwość głucha!...

 

[…]

O! żar słowa, i treści rozsądek,

I niech sumienia berło

W muzykalny łączą się porządek

Słowem każdym, jak perłą!


Przywołuję Lirykę i druk, by zawczasu dać jednoznaczny odpór tym, którzy skłonni byliby uznać „poezję zaangażowaną” za twórczość wtórną artystycznie, niegodną miana „prawdziwej” literatury. Norwid dostarcza przekonujących argumentów przemawiających za umiejętnym łączeniem „żaru słowa” i „rozsądku treści” w całość, która jest bardziej nośna (artystycznie i dyskursywnie) niż poezja homogeniczna, monochromatyczna, konstruowana z materii jednorodnej.

 

Inna rzecz, że każde dzieło objawiające oryginalne autorskie postrzeganie procesów historyczno-politycznych, stanowiące wyraziste świadectwo zaangażowania po którejś ze stron aktualnego sporu światopoglądowego (żaden z piszących nie jest doskonale wolny od takich zaangażowań), a co za tym idzie — wchodzące w dyskusję z rzeczywistością pozaliteracką, naraża swego twórcę na krytykę ostrzejszą i bardziej bezwzględną niż ta, która spotkałaby go, gdyby przedstawił publiczności nawet najbardziej nieudaną produkcję o charakterze czysto estetycznym. Autor Promethidiona, obdarzony ponadprzeciętnym temperamentem polemicznym, uczył się tej prawdy przez całe życie, nie mogąc pogodzić się z przyrodzoną jego współczesnym nieumiejętnością prowadzenia cywilizowanego, pogłębionego, rzetelnego intelektualnie dialogu. A przecież nie zrezygnował z prób „obudzenia” pogrążonego we śnie czytelnika, pozostał w swojej pracy sumienny, tzn. wierny głosowi sumienia, które uznawał za naczelną (sprawczą) instancję poetycką.

 

Tę norwidowską lekcję trzeba nam dzisiaj odrobić, byśmy potrafili również na terenie literatury toczyć istotny spór o wartości, zachowując otwartość na racje interlokutora o odmiennych przekonaniach ideowo-artystycznych.

 

Bo — głęboko w to wierzę — literatura zaangażowana, literatura światopoglądowego sporu pozostaje, wbrew powszechnej opinii, literaturą o największym potencjale interaktywności; mówiąc innymi słowami: to ona jest twórczością prawdziwie wolną, i jedynie ona odciska wyraziste piętno na swoich czasach, zajmując trwałe miejsce w historii idei i współkształtując tożsamość następców.



O Autorze:
Przemysław Dakowicz ur. w 1977 r. w Nowym Sączu. Poeta, krytyk literacki, historyk literatury; doktor nauk humanistycznych; adiunkt w Katedrze Literatury i Tradycji Romantyzmu Uniwersytetu Łódzkiego; w latach 2010-2013 wykładał literaturę współczesną na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie; stały współpracownik dwumiesięcznika literackiego „Topos”. Wydał zbiory wierszy Süßmayr, śmierć i miłość (2002), Albo-Albo (2006), Place zabaw ostatecznych (2011) i Teoria wiersza polskiego (2013), książkę krytycznoliteracką Helikon i okolice. Notatki o poezji współczesnej (2008) oraz rozprawę historycznoliteracką "Lecz ty spomnisz, wnuku". Recepcja Norwida w latach 1939-1956. Rzecz o ludziach, książkach i historii (2011). Redaktor tomu zbiorowego Moja Musierowicz. O twórczości autorki „Jeżycjady” (2008). Publikował m.in. w "Arcanach", "44", „Frazie”, "Frondzie", „Kresach”, „Odrze”, „Pamiętniku Literackim”, „Toposie”, "Twórczości", „Tygodniku Powszechnym”, "Wyspie" i „Zeszytach Literackich”. Tłumaczony na czeski, serbski i słoweński.
 

PO CO POEZJA?

ANKIETA ‘TOPOI’

 

1. Literatura od zawsze stanowiła odbicie rzeczywistości, była reakcją na to, co działo się w świecie, w którym zanurzony był pisarz, tworzyła/przetwarzała główne wątki ideowe kolejnych epok/formacji kulturowych, zadawała najdonioślejsze pytania: o sens i cel bycia człowieka w świecie, o wartości, którymi powinny kierować się jednostka i zbiorowość. Co jest punktem odniesienia dla współczesnej poezji, również poezji polskiej? Czy nie zatraciła ona zdolności mówienia o rzeczach pierwszych, czy nie zmieniła się w specjalistyczną zabawę, grę, której ostatecznym celem jest sama gra? Jakie są przyczyny i skutki tej zmiany?

 

2. Czy możliwy i potrzebny jest powrót do postrzegania poezji jako głosu istotnego? Jeśli tak — w jaki sposób ów powrót miałby się dokonać? Czy poezja może dziś stać  się wyrazicielką treści wykraczających poza indywidualne, prywatne doświadczenie poety? Jaki jest/powinien być związek między poezją a ideą?

 

3. Rola twórcy jako pełnoprawnego uczestnika życia społecznego zdewaluowała się. Czy poeta powinien stać się na powrót obserwatorem, komentatorem, recenzentem  procesu cywilizacyjno i historyczno-politycznego, czy powinien zajmować stanowisko w sporach światopoglądowych? W jaki sposób może/powinien to czynić?

 

4. Przed laty Maria Janion ogłosiła „zmierzch paradygmatu romantycznego”. Dziś wydaje się, że była to teza błędna. Które z komponentów romantycznego postrzegania funkcji poezji (literatury) i poety (pisarza) okazują się (mogą okazać się) przydatne i funkcjonalne? Czy — i jak — jest możliwe twórcze wyzyskanie tradycji literackiej?






Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.