Jak każdy obywatel, twórca jest i pozostanie pełnoprawnym uczestnikiem życia społecznego. Należy powiedzieć więcej: dzięki środkom, jakimi dysponuje, może on (choć w stopniu mniejszych niż w epokach wcześniejszych, kiedy panowała kultura, którą nazwijmy przedobrazkową i niemultimedialną) wpływać na sposób postrzegania zjawisk, postaci i wydarzeń, które współtworzą „przestrzeń publiczną”. Podsumowując: pisarz, jeśli tylko uznaje to za potrzebne i uzasadnione, ma prawo korzystać z własnego potencjału obserwatorskiego, komentatorskiego i recenzenckiego. Pozornie nic nie stoi na przeszkodzie, by tak czynił, w rzeczywistości współczesne tzw. państwo prawa, nawet kiedy prezentuje siebie jako byt polityczny oparty na zasadach liberalizmu i pełnej wolności słowa, stawia cały szereg przeszkód na drodze pisarza. We współczesnym państwie demokratycznym pisarz może zostać oskarżony o głoszenie poglądów szkodliwych dla zbiorowości lub poszczególnych podmiotów życia społecznego i pociągnięty za to do odpowiedzialności.
W określonych okolicznościach historycznych zaangażowanie w sprawy publiczne jawi się nawet jako obowiązek pisarza. Sądzę, że żyjemy w epoce, w której unikanie zaangażowania ma szkodliwy wpływ na funkcjonowanie zbiorowości.
Bliski jest mi taki model poetyckiego udziału w dialogu społecznym, wymianie idei i sporze o imponderabilia, którego bodaj najdoskonalszą realizację stanowi twórczość Cypriana Norwida. By dać możliwie pełny wzgląd w Norwidowską metodę, zacytować muszę fragment wstępu do jego sztandarowego dzieła, cyklu wierszy Vade-mecum.
Wielcy i słynni poprzednicy moi — pisał Norwid — zaiste, że jeżeli nie więcej niż mogli, to dopełnili wszystkiego, co można było. Wszelako szkoła ta, cechująca się rozjaśnianiem i wyrokowaniem o szerokich historycznych sytuacjach lub o prawach narodu, nie miała zapewne dosyć czasu, aby w utworach jej strona obowiązków, strona moralna, znaczne zajmował miejsce… W ogóle literatury naszej moraliści zbyt szczupłym są zastępem, dlatego że położenie narodu daje więcej folgi głosom o prawa wołającym niżli zajmującym się obowiązkami. Otóż myślę, że pod tym pierwszym względem rozwinięcie dziennikarstwa odejmie wiele z rzeczy i ciężarów, które ponosiły były dotąd skrzydła poezji. Następnie co do cechy drugiej — a wyłącznie szkole onej właściwej — to jest: co do tak zwanego ludowego i gminnego żywiołu, to znowu załatwiona poniekąd kwestia-włościańska odejmie zarazem bardzo wiele lirycznego zapału pod tym arkadyjskim względem. Zaś co do cechy trzeciej, to jest: co do właściwego szczególnie owej szkole bogatego koloru i obrazowania, sądzę, że podobny wywrze wpływ rozwinięcie malarstwa, odnoszą bardzo wiele z tego na palety artystów, co pierwej na kartach pisanych rozlegało się. Jednym słowem, myślę, że przejdziemy do epoki nowej i — śmiałbym powiedzieć — normalniejszej; poezja albowiem jako siła wytrzymuje wszelkie warunki czasów, ale nie wytrzymuje ich zarówno jako sztuka. Owszem, zyskuje ona na potędze w miarę, o ile zastępuje działalność innych — a pokrewnych jej — którzy swego nie robią. Lecz tą drogą zyskując na potędze, utraca na sztuce.
Taki przeto obecny stan poezji polskiej i takie jej dwukrańcowe położenie powodują, iż znajduje się ona w chwili krytycznej. Ani dziennikarstwo, ani sztuki, ani ludowa-kwestia nie rozwijają się dość szybko, aby poezję polską zwolnić od służb i atrybutów czasowo jej właściwych; ani znowu jeszcze są tak słabo poczynającymi, aby się jej nie dawały odczuć. To więc, co ma położenie jej odmienić, jest zarazem nazbyt opieszałe, aby pomóc, i dość już rozwinięte, aby uwstręcić i zachwiać.
Oto moje pojęcie stanu obecnego polskiej poezji.
Jakie punkty styczne między sytuacją poety współczesnego a sytuacją Norwida dałoby się wskazać? Wymieńmy je po kolei: 1. przekonanie, że poezja znajduje się w momencie kryzysowym i przełomowym; 2. świadomość rozpięcia/rozdarcia twórcy między pragnieniem artystycznej „czystości” a obowiązkami względem wspólnoty; 3. postulat moralistycznego, etycystycznego wymiaru twórczości literackiej (nie Baumanowska „moralność bez etyki”, ale dawny porządek, w którym ta para pojęć — moralność i etyka — występuje łącznie, bo posiada zakorzenienie w aksjologii chrześcijańskiej). Wszystko to składa się na obraz twórcy jako kogoś, kto nie ucieka w splendid isolation, ale w sposób odpowiedzialny i solenny mierzy się z wyzwaniami epoki. Norwid nazywa tę postawę — stanowiącą, jak sądzę, przeciwieństwo „bezdziejowości” z pism Brzozowskiego — „przytomnością względem czasu swojego i składowych żywiołów w grę wchodzących”.
Poeta współczesny chcący zachować „przytomność”, powinien jednak, jak przed stu pięćdziesięcioma laty autor Vade-mecum, zdawać sobie sprawę z pułapek, jakie na niego czyhają. Nie idzie przecież o to, by zmienił się w szeregowego publicystę — narzędzia, którymi dysponuje, muszą go skutecznie chronić przed osunięciem się w społeczno-polityczną felietonistykę. W pismach Norwida wiele jest definicji twórczości poetyckiej, które akcentują potrzebę łączenia rewelatorskiego intelektualizmu, angażującego uwagę odbiorcy i podejmującego z nim dialog, z doskonałością formy językowej i artystycznej, ale bodaj najbardziej precyzyjną z nich zawarł pisarz w programowym wierszu Liryka i druk, z którego trzy strofki tutaj przytoczmy:
Liry — nie zwij rzeczą w pieśni wtórą,
Do przygrawek!... nie — ona
Dlań jako żywemu orłu pióro:
Aż z krwią, nierozłączona!
Treść — wypowiesz bez liry udziału,
Lecz dać duchowi ducha,
Myśli myśl — to tylko ciało ciału.
Cóż z tego? — martwość głucha!...
[…]
O! żar słowa, i treści rozsądek,
I niech sumienia berło
W muzykalny łączą się porządek
Słowem każdym, jak perłą!
Przywołuję Lirykę i druk, by zawczasu dać jednoznaczny odpór tym, którzy skłonni byliby uznać „poezję zaangażowaną” za twórczość wtórną artystycznie, niegodną miana „prawdziwej” literatury. Norwid dostarcza przekonujących argumentów przemawiających za umiejętnym łączeniem „żaru słowa” i „rozsądku treści” w całość, która jest bardziej nośna (artystycznie i dyskursywnie) niż poezja homogeniczna, monochromatyczna, konstruowana z materii jednorodnej.
Inna rzecz, że każde dzieło objawiające oryginalne autorskie postrzeganie procesów historyczno-politycznych, stanowiące wyraziste świadectwo zaangażowania po którejś ze stron aktualnego sporu światopoglądowego (żaden z piszących nie jest doskonale wolny od takich zaangażowań), a co za tym idzie — wchodzące w dyskusję z rzeczywistością pozaliteracką, naraża swego twórcę na krytykę ostrzejszą i bardziej bezwzględną niż ta, która spotkałaby go, gdyby przedstawił publiczności nawet najbardziej nieudaną produkcję o charakterze czysto estetycznym. Autor Promethidiona, obdarzony ponadprzeciętnym temperamentem polemicznym, uczył się tej prawdy przez całe życie, nie mogąc pogodzić się z przyrodzoną jego współczesnym nieumiejętnością prowadzenia cywilizowanego, pogłębionego, rzetelnego intelektualnie dialogu. A przecież nie zrezygnował z prób „obudzenia” pogrążonego we śnie czytelnika, pozostał w swojej pracy sumienny, tzn. wierny głosowi sumienia, które uznawał za naczelną (sprawczą) instancję poetycką.
Tę norwidowską lekcję trzeba nam dzisiaj odrobić, byśmy potrafili również na terenie literatury toczyć istotny spór o wartości, zachowując otwartość na racje interlokutora o odmiennych przekonaniach ideowo-artystycznych.
Bo — głęboko w to wierzę — literatura zaangażowana, literatura światopoglądowego sporu pozostaje, wbrew powszechnej opinii, literaturą o największym potencjale interaktywności; mówiąc innymi słowami: to ona jest twórczością prawdziwie wolną, i jedynie ona odciska wyraziste piętno na swoich czasach, zajmując trwałe miejsce w historii idei i współkształtując tożsamość następców.
PO CO POEZJA?
ANKIETA ‘TOPOI’
1. Literatura od zawsze stanowiła odbicie rzeczywistości, była reakcją na to, co działo się w świecie, w którym zanurzony był pisarz, tworzyła/przetwarzała główne wątki ideowe kolejnych epok/formacji kulturowych, zadawała najdonioślejsze pytania: o sens i cel bycia człowieka w świecie, o wartości, którymi powinny kierować się jednostka i zbiorowość. Co jest punktem odniesienia dla współczesnej poezji, również poezji polskiej? Czy nie zatraciła ona zdolności mówienia o rzeczach pierwszych, czy nie zmieniła się w specjalistyczną zabawę, grę, której ostatecznym celem jest sama gra? Jakie są przyczyny i skutki tej zmiany?
2. Czy możliwy i potrzebny jest powrót do postrzegania poezji jako głosu istotnego? Jeśli tak — w jaki sposób ów powrót miałby się dokonać? Czy poezja może dziś stać się wyrazicielką treści wykraczających poza indywidualne, prywatne doświadczenie poety? Jaki jest/powinien być związek między poezją a ideą?
3. Rola twórcy jako pełnoprawnego uczestnika życia społecznego zdewaluowała się. Czy poeta powinien stać się na powrót obserwatorem, komentatorem, recenzentem procesu cywilizacyjno i historyczno-politycznego, czy powinien zajmować stanowisko w sporach światopoglądowych? W jaki sposób może/powinien to czynić?
4. Przed laty Maria Janion ogłosiła „zmierzch paradygmatu romantycznego”. Dziś wydaje się, że była to teza błędna. Które z komponentów romantycznego postrzegania funkcji poezji (literatury) i poety (pisarza) okazują się (mogą okazać się) przydatne i funkcjonalne? Czy — i jak — jest możliwe twórcze wyzyskanie tradycji literackiej?