4.3 Ślady trotylu cz. 2
data:28 listopada 2013     Redaktor: AK



Pozostaje kwestia, skąd trotyl mógł się wziąć na wraku Tupolewa? Rosjanie specjalnie go tam raczej nie podłożyli po katastrofie (chociaż tej wersji nie można wykluczyć)... Przyjrzyjmy się zatem możliwości podłożenia przez kogoś materiałów wybuchowych przed lotem do Smoleńska. Okazje ku temu były co najmniej dwie.

 
 

Przetarg na remont Tupolewa wygrała inna firma niż przy poprzednich remontach i skierowała samolot (przetarg był na organizację remontu, a nie wykonanie go) do zakładów Olega Deripaski – oligarchy zaprzyjaźnionego z Władimirem Putinem [1]. Remont nie miał osłony kontrwywiadowczej [2; por. też opracowanie smoleńskiego zespołu parlamentarnego „Raport Smoleński – Stan Badań”], więc teoretycznie w jego trakcie można było umieścić w samolocie wszystko.

 

Drugą okazją była przebudowa salonki numer 3 (zwiększono liczbę foteli z 8 do 18). Po przebudowie samolot poleciał jedynie dwukrotnie do Smoleńska: 7 kwietnia z premierem Tuskiem na pokładzie oraz 10 kwietnia... Tą wersję uprawdopodabnia fakt, że pasażerowie siedzący właśnie w tej salonce doznali największych obrażeń, a ten fragment samolotu uległ największym zniszczeniom, chociaż jest to jego najmocniejsza część (salonka znajdowała się nad łączeniem skrzydeł z kadłubem).

 

Czy trotyl nie mógł jednak znaleźć się na wraku w inny sposób? Oczywiście nie leży w miejscu katastrofy od II wojny światowej, jak sugerowali niektórzy komentatorzy, bo już dawno zostałby stamtąd wywiany (trotyl dość łatwo przenosi się tą drogą). Należy również wykluczyć możliwość wniesienia na pokład materiałów wybuchowych przez żołnierzy wracających z Afganistanu – kontrole przed kolejnymi lotami by to wykazały. Fakt.pl opisał podobne zdarzenie z udziałem bliźniaczego Tupolewa o numerze bocznym 102: „Ślady materiałów wybuchowych pirotechnicy z Biura wykryli za to we wrześniu 2010 r. w samolocie, którym w delegację miał lecieć premier. Ślady wyczuł pies. Funkcjonariusze BOR natychmiast wymontowali z samolotu fotele i poddali je dalszym badaniom, także prześwietleniu rentgenem. Badania potwierdziły, że na fotelach rzeczywiście były ślady materiałów wybuchowych, które znalazły się na nich, bo tydzień wcześniej samolotem lecieli nasi żołnierze zajmujący się m.in. materiałami wybuchowymi” [3].

 

Rzecznik BOR komentując kontrolę przeprowadzoną 10 kwietnia mówił:  „Samolot został bardzo dokładnie sprawdzony przez ekipę ze specjalistycznym sprzętem i psem, skontrolowano także wszystkie przejścia i halę odlotów, czyli miejsca, gdzie miała poruszać się delegacja” [3]. Potwierdza to również komisja Millera: „O godz. 03.30 (zgodnie z oświadczeniem funkcjonariusza BOR) samolot został sprawdzony pod względem pirotechnicznym przez Biuro Ochrony Rządu. W „Książce obsługi statku powietrznego Nr 101 90A837” znajduje się wpis funkcjonariusza BOR: „Kontrola pirotechniczna. Materiałów niebezpiecznych nie stwierdzono” oraz podpis” [Załącznik 4. do raportu komisji Millera, str. 13].

 

Zauważmy jednak, że kontrola nie wykryłaby materiałów wybuchowych umieszczonych nawet w łatwo dostępnych miejscach (luku bagażowym, zewnętrznej powłoce maszyny, apteczce technicznej z częściami zapasowymi). „Nasz Dziennik”, na podstawie fragmentów zeznań funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu, ujawnił: „Z powodu utrudnionego dostępu pirotechnik z psem nie zbadał w całości luku bagażowego, trapu, podobnie jak zewnętrznej powłoki maszyny. Roman B. tłumaczył prokuratorom, że odstąpił od tej czynności z powodu hałasu. Jak ustalił „Nasz Dziennik”, mężczyzna zeznał, że pod kątem pirotechnicznym nie sprawdzono też nigdy części zapasowych maszyny, znajdujących się w luku w tzw. apteczce technicznej, po powrocie samolotu z remontu w Samarze (Federacja Rosyjska) w grudniu 2009 roku” [4]. Naczelna Prokuratura Wojskowa nie zdementowała tych informacji.

 

Tak o wspomnianej apteczce technicznej pisała „Gazeta Polska Codziennie”: „Dzień przed katastrofą, 9 kwietnia 2010 r. wniesiono na pokład Tu-154M blisko tonę różnych urządzeń. Skład apteczki technicznej, którą 9 kwietnia 2010 r. wniesiono na pokład rządowego Tu-154M nr 101, jest zapisany na kilku stronach A4. Przeważają urządzenia nawigacyjne, części zapasowe oraz wyposażenie lotniskowo-hangarowe niezbędne do wykonania obsługi technicznej” [5]. Czy wśród tylu przedmiotów zauważono by jeden podejrzany?

 

Opracował AK


Tekst jest częścią „Kompendium smoleńskiego”.

 

Źródła:

[1] http://niezalezna.pl/25175-remontowal-tupolewa-dostal-medal-za-zaslugi

[2] http://vod.gazetapolska.pl/3856-mamy-dowody-antoni-macierewicz?utm_source=niezalezna&utm_medium=fotonowa8&utm_campaign=vod

[3] http://www.fakt.pl/Pies-nie-wykryl-trotylu-w-tupolewie-10-kwietnia-Tupolew-byl-sprawdzany-10-kwietnia,artykuly,188274,1.html

[4] http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/32715,prokuratura-wraca-do-pirotechnikow.html

[5] http://niezalezna.pl/34904-wniesiono-do-tupolewa-tone-urzadzen

 


Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.