Jerzy Binkowski:  O wychowywaniu- "Co zasiejesz to zbierzesz"
data:20 listopada 2013     Redaktor: GKut

 
 

,,Człowiek pragnie być nie tylko szczęśliwym, lecz ponadto szczęśliwszym od innych”

                                                                                                       (Monteskiusz)

czarno-białe ojcostwo
 
 
 

Szczęście to przede wszystkim praca będąca przedsięwzięciem, które potrzebuje wspólników, współwłaścicieli i udziałowców, jeśli ma być „imprezą” zyskowną i udaną. Przedsięwzięcie to skazane jest na niepowodzenie i straty, jeśli chce się interes zrobić w pojedynkę, z wykluczeniem innych. Z nastawieniem jedynie na własne zwycięstwo.

W drodze ku szczęściu potrzebna jest wielkoduszność. Do „gry” trzeba dopuścić innych i dodatkowo trzeba obdarzyć ich pełnym zaufaniem. Bez patrzenia na ręce w lęku, że będą próbować włamywać się do szkatuły ze szczęściem, aby pomniejszyć nasze zasoby. Trzeba równocześnie wyrzec się chęci bycia szczęśliwszym od innych i nie ulegać pokusie oszukania wspólników przy podziale zysków.


Zastanawiam się, na ile dorastająca młodzież lęka się, że nie zostanie dopuszczona do wspólnych zasobów szczęścia lub, że może nie zdążyć zabrać wystarczającej puli szczęścia i może im zabraknąć? Dlatego też wymuszają na dorosłych przyzwolenie na takie zachowania, które stały się symbolem dorosłej szczęśliwości: brak hamulców w konsumowaniu - alkoholizowanie się, nikotynizm, narkotyki, wypreparowany seks, arogancja, chamstwo, oszustwo.


Są tacy głupcy, którzy ośmielają się publicznie mówić, iż nie mają czasu dla dzieci, ponieważ muszą pracować. Pomijając bezwstydność takiego usprawiedliwienia na przykład w rozmowie z nauczycielem w szkole, to ogarnia człowieka zwyczajny żal nad szaleństwem takiej postawy, która zysków nie może przynieść, a straty bywają wielkie i niekiedy nieodwracalne. Dla dziecka czas znajdzie się zawsze wtedy, kiedy człowiek podejmie decyzję, że do rodzica należy obowiązek wychowania swojego dziecka i prawa tego nikt mu nie może odebrać.


Nasze życie kształtują nasze decyzje, które powodują określone skutki. Zazwyczaj uzyskujemy to, czego bardzo pragniemy, zapłaciwszy uprzednio odpowiednią cenę. Jeżeli nie odpowiada ci to, co się dzieje w twoim życiu rodzinnym, przestań powtarzać dotychczasowe schematy i zacznij zasiewać to, co pragniesz zbierać. Nie zostawiaj swego dorastającego dziecka. Inwestuj w siebie i ucz się, jak podtrzymywać i rozwijać kontakt z dzieckiem. Nie pomniejszaj jego problemów i wspieraj je, choćby i nie prosiło ciebie o wsparcie wprost. Atrakcyjność i skuteczność naszej pomocy zależy od stopnia naszego zainteresowania. Nie tylko ważne jest co mówimy, ale także, co wyrażamy naszą mimiką, gestykulacją czy sposobem patrzenia lub siedzenia. Cechy zachowania przekazywane ciałem, jeżeli zdradzają pośpiech, zniecierpliwienie czy znudzenie, będą odebrane jako lekceważenie.


Wspieramy dziecko kiedy ślemy mu znaki akceptacji i ufności. Chodzi o taką postawę, dzięki której ugruntowujemy w dziecku poczuciu rodzicielskiej miłości mimo. że konkretne działanie dziecka mogą być niewłaściwe i negatywne. „Nie pochwalam tego, co zrobiłeś i pragnę ci pomóc zrozumieć w czym tkwi problem”. „To, co zrobiłeś, zbulwersowało mnie i czuję złość i drżę cały z napięcia, i nie wiem, jak ci pomóc zrozumieć problem”.
Ważne jest ustalenie, jakie konsekwencje poniesie dziecko i otoczenie, kiedy ono zachowa się w określony sposób. Warto także próbować sformułować z dzieckiem kilka możliwości rozwiązania problemu. Dość często młody człowiek czuje się bezradny wobec spraw, przed którymi stoi. Zadaniem dorosłego jest pokazanie mu kilku możliwości, aby dziecko miało wybór; żeby samo zdecydowało, jak problem chce rozwiązać.

Kiedy piszę o miłości, myślę, rzecz jasna, o postawie pełnej ciepła i wyrozumiałej wielkoduszności wobec młodego „udziałowca” w życiu. Postawa taka polega na gotowości do poświęcenia mu uwagi i czasu oraz na życzliwym zaangażowaniu w jego wzrastanie. W drodze ku szczęściu.


Świat potrzebuje miłości. Każdy z nas potrzebuje miłości.


Pewien starzec sadził jabłonie. Ktoś zapytał go: ,,Po co w twoim wieku sadzić drzewa? Przecież umrzesz, zanim drzewa zaowocują”. - Starszy pan odpowiedział spokojnie: „Jadłem jabłka zasadzone przez innych. Niech i moje jabłonie urodzą owoce tym, którzy przyjdą po mnie”.


POSŁUCHAJ! Rozmowa spisana przez Ernesta Brylla: 

Zdjęcia do artykułu :
Zdjęcia do artykułu :
słuchają-myślą
słuchają-myślą
Wiązanie nieba i ziemi
Wiązanie nieba i ziemi
Uśmiechnięci ojciec i córka
Uśmiechnięci ojciec i córka
Stary lew i jego potomstwo
Stary lew i jego potomstwo





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.