Sól ma być słona, a latarnia morska winna wskazywać drogę do portu
data:20 listopada 2013     Redaktor: AlicjaS

Niedawno doszło do kilku wydarzeń, które zdumiały nie tylko ludzi wierzących.

Katedra w Kolonii/sxc.hu
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Skandaliczne prêt-à-porter


Czy zezwolenie na pokaz mody w świątyni powinno jeszcze dziwić? Moim zdaniem nie. Jest to prosta konsekwencja tendencji, które pojawiły się w Kościele co najmniej 150 lat temu, a które nabrały dynamiki w połowie XX wieku. Stopniowo zaczęto usuwać Boga z centralnego miejsca świątyni. Tabernakula przeniesiono do bocznych naw, a wierni zaczęli tracić poczucie sacrum tego miejsca, jakim jest świątynia katolicka.

 

Zmiany, które nastąpiły we Mszy św. (która jest prawdziwą Ofiarą Pana Jezusa na krzyżu), dopuszczają liczne „występy” w jej trakcie: recytacje wierszyków przez dzieci pierwszokomunijne czy składanie księdzu życzeń z okazji imienin. Któż z nas nie słyszał śpiewów  „Życzymy, życzymy!” jeszcze przed końcowym błogosławieństwem?

 

Teksty utworów śpiewanych w czasie Mszy św. urągają nawet „świeckiemu” poczuciu dobrego smaku, nie mówiąc już o spełnieniu wymogów śpiewu liturgicznego. Piosenki bywają też tak rytmiczne, że biodra same się ruszają. A śpiew kościelny winien wszak przemawiać do naszych umysłów i serc, nie zaś do… lędźwi.

 

Stroje kobiet w kościele często nie różnią się wiele od tych prezentowanych przez Macieja Zienia.

O co więc chodzi? Pokaz mody to tylko jeden performance więcej. Skoro nawet duchowni zapomnieli o wyjątkowości miejsca, jakim jest świątynia, więc czegóż żądać od osób świeckich?

 

„Gazeta Wyborcza” przytoczyła słowa księdza, który głosił kazanie w czasie Mszy św. przebłagalnej u św. Augustyna. Mówił on o swojej trudnej przeszłości: „Kiedy zbudowano kościół, nie zrobiło to na mnie żadnego wrażenia. Co mnie w końcu do niego przyciągnęło? Nie budynek. Nie ludzie, którzy modlili się w nim, ale świadomość, że Bóg przebacza”.

 

Stwierdzenie to wydało mi się trochę niebezpieczne. To prawda, że kościół – ten pisany przez małe „k” – to tylko budowla, która potrzebuje, aby wypełnił ją Kościół-Lud Boży. Jednak niewiele brakuje, żeby traktowano ją już tylko jak halę do wynajęcia – na pokaz „mody komunijnej” (!) czy koncert Chicka Corei. Bo nikt już nie będzie pamiętał, że w tym budynku mieszka – naprawdę – żywy i prawdziwy Bóg, nasz Zbawca, który nas stworzył i pomimo naszego nieposłuszeństwa i pychy uchronił nas przed wieczną śmiercią.

 

„Wyborcza” w wymienionym cytacie nie omieszkała też zaakcentować swój ulubiony motyw dla katolików: przebaczenie (które „Gazeta” zazwyczaj rozumie jako zaprzestanie domagania się sprawiedliwości, np. wobec współpracowników SB, donosicieli, itp.).

 

Wierni mają trudności w dostrzeganiu obecności Boga w kościele również przez to, co się stało z obrzędem komunii świętej. Kapłani pozwalają na przyjmowanie Ciała Chrystusa bez należytej czci. Czy w ogóle możliwe jest oddanie Bogu zbyt wielkiego szacunku? Czy uklęknięcie do komunii świętej jest zbytkiem poszanowania? Wszyscy wiemy, że jest na pewno czymś nieskończenie niewystarczającym, a i tego powoli  się nam zabrania.

 

W tych okolicznościach trudno jest przeciętnemu człowiekowi pamiętać, że przyjmowany opłatek jest Ciałem prawdziwego Boga, a kościół to Jego Dom.

 

W sprawie wydarzenia u św. Augustyna „Wyborcza” przytacza jeszcze wypowiedź jakiejś kobiety: „Mali ludzie uwielbiają wytykać innym winy, a sami grzeszą na lewo i prawo”. Tak się składa, że wszyscy grzeszymy „na lewo i prawo” i wygląda na to, że wszyscy też powinniśmy zamilknąć.

 

Oczywiście nie jest tak, że według „Gazety” nie wolno krytykować różnych tendencji w Kościele. Wolno, nawet trzeba, ale akurat nie te.

 

Seks-eksponat


Niedawno głośno było o eksponacie z Centrum Nauki Kopernik, który instruował, „jak pieścić dziewczęta i chłopców”. Centrum podało nazwiska konsultantów owej „maszyny”. W związku z tym swoje wyjaśnienia ogłosił wymieniony przez „Kopernika” jako konsultant  o. Jacek Prusak, jezuita.

 

W swoim oświadczeniu napisał m.in.: „Ponieważ moja rola sprowadzała się wyłącznie do opiniowania wstępnego projektu […] nie byłem i nie jestem odpowiedzialny za efekt końcowy”.

 

Duchowny katolicki, który opiniuje „projekt ekspozycji poświęcony edukacji seksualnej” przez trzy lata nie poszedł do Centrum, aby zobaczyć, jak się zakończyło to, w czego początkach brał udział. Zwłaszcza, że ksiądz, jak sam pisze, miał uwagi krytyczne do „modelu holenderskiego”.

 

W wywiadzie dla portalu NaTemat.pl ojciec Prusak ma kłopoty z jednoznaczną oceną „projektu końcowego”.  Mówi:

„Być może będzie trzeba umieścić to urządzenie w jakiejś zmienionej postaci. Ale jeśli cała awantura jest bezzasadna, to niedobrze byłoby, gdyby Centrum uległo naciskom jednej grupy politycznej” (!)

 

Wydaje się, że opinia katolika na temat instruktażu seksualnego dla dzieci i młodzieży nie powinna być trudna do sformułowania, a można było już takową wydać na podstawie fotografii i nagrań audio zamieszczonych w Internecie.

 

Jezuita jednoznacznie ocenia też krytykę pod swoim adresem: „[…] tych prawicowych ideologów głębsze rozumowanie nie interesuje. Chcą mieć wrogów dla swojej ideologii, więc jeśli mają możliwość mi przywalić, robią to. Nikt nie zapytał, jaka była moja rola, nie przeczytał, co jest w orzeczeniu. Jednym słowem, prymitywna kampania”. Inny cytat: „[…]  ta sprawa ma wymiar polityczny. Eksponat jest wykorzystywany przez polityków do celów, które nie mają nic wspólnego z wychowaniem. Czysta polityczna propaganda”.

 

Oskarżenia o propagowanie pedofilii ks. Prusak kwituje następująco: „W gronie konsultantów znaleźli się profesorowie seksuologii, więc oskarżanie ich, że promują pedofilię zgadzając się na eksponat, to jest bezzasadny i po prostu głupi atak”.

 

Oczywiście wiemy, że seksuolodzy są automatycznie wykluczeni z podejrzeń o promowanie pedofilii, co innego księża i katecheci.

 

Gender u dominikanów


Ostatnia dość głośna sprawa: zaproszenie przez warszawskie Duszpasterstwo Akademickie dominikanów na spotkanie pt. „Gender: błogosławieństwo czy przekleństwo?”. Gośćmi spotkania byli: Dominika Kozłowska ze „Znaku”, Agnieszka Graff z „Krytyki Politycznej” i Zuzanna Radzik z „Tygodnika Powszechnego”.

 

Organizatorzy, jak gdyby się wczoraj narodzili, oznajmiają, że po prostu chcieliby się dowiedzieć, „czy gender  to tylko kierunek naukowych dociekań […] czy też może totalitarna ideologia”. Pragną też zapytać, czy „płeć i seksualność to zawsze coś odwiecznego, domena prawa naturalnego”.

 

Jeśli ludzie z Duszpasterstwa Akademickiego naprawdę „nie wiedzą”, niech zaproszą choćby ks. prof. Tadeusza Guza, filozofa, który wiele razy wypowiadał się na ten temat. Trudno zrozumieć, że duszpasterstwo katolickie (?) ma w ogóle takie wątpliwości.

 

Postawa części pasterzy Kościoła rodzi wielki smutek.

Bo  jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić?

 

Alicja Soszyńska


Dodaję jeszcze poniżej głos kapłana jako uzupełnienie troski świeckich:



Materiał filmowy 1 :






Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.