4.2 Ślady trotylu cz. 1
data:20 listopada 2013     Redaktor: AK

Wszystko zaczęło się 30 października 2012 roku, kiedy w „Rzeczpospolitej” ukazał się tekst Cezarego Gmyza o tym, że na wraku znaleziono trotyl [1]. Badanie przeprowadzili specjaliści do spraw pirotechnicznych z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego oraz Centralnego Biura Śledczego. „Bardzo szybko ustalono, że na poszyciach około 30 foteli lotniczych oraz w części skrzydła zwanej śródpłaciem znajdują się liczne ślady trotylu oraz nitrogliceryny stanowiących podstawowe materiały do konstruowania środków wybuchowych.”.

 

Tekst informował również, że wcześniejsze badania wraku nie były prowadzone przez polską stronę: „Jeszcze w kwietniu br. szef prokuratury Andrzej Seremet powoływał się na ustalenia rosyjskie. – Rosjanie badali wrak i wybuch wykluczyli.”.

 

W dniu ukazania się artykułu Gmyza Naczelna Prokuratura Wojskowa prowadząca śledztwo smoleńskie zwołała konferencję prasową, żeby zdementować informacje „Rzeczpospolitej” [video], a wieczorem redakcja wydała oświadczenie, że wycofuje się z tego tekstu. Tyle że za tą decyzją stał prawdopodobnie właściciel gazety, bo kilka dni później, gdy Cezary Gmyz został zwolniony, na znak protestu odeszła połowa redakcji.

 

Jednak Gmyz miał rację... Już podczas wspomnianej konferencji prasowej Prokuratura dementując informacje „Rzeczpospolitej” potwierdziła praktycznie wszystkie najważniejsze jej ustalenia – m.in. to, że urządzenia służące do wykrywania trotylu zasygnalizowały, że wykryły trotyl [video oraz 2]. Ale, zgodnie ze stanowiskiem prokuratorów, nie wykryto trotylu... Ich zdaniem urządzenia użyte w Smoleńsku mogą tak samo reagować np. na niektóre perfumy czy namioty i dopiero badania laboratoryjne mają decydujące znaczenie. Te i podobne urządzenia są jednak używane na lotniskach itp. – ciężko wyobrazić sobie, co by było, gdyby nagminnie myliły perfumy, namioty itp., a więc przedmioty przewożone przez wielu pasażerów, z materiałami wybuchowymi! A przecież w Smoleńsku sygnalizowały trotyl wielokrotnie! Można się zgodzić z tym, że potrzebne są badania laboratoryjne do całkowitego potwierdzenia obecności materiałów wybuchowych na wraku, skąd jednak przekonanie prokuratorów, że w tym przypadku urządzenia musiały się mylić?

 

Tak się składa, że właściciel producenta urządzeń MO-2M użytych przez biegłych, Jan Bokszczanin z Korporacji Wschód, jest Polakiem. Jego zdaniem, skoro urządzenia sygnalizowały trotyl wielokrotnie, musiałby wystąpić niezwykły zbieg okoliczności, żeby tego trotylu tam nie było [3]. Na II Konferencji Smoleńskiej Jan Bokszczanin, Tomasz Ludwikowski (obaj z Korporacji Wschód) oraz Andrzej Wawro podczas swojej prezentacji pokazani film, na którym badano przy użyciu detektora MO-2M szereg środków czystości, na które rzekomo reagują te urządzenia – jedynie w przypadku jednego kremu zawierającego nitroglicerynę urządzenie wygenerowało alarm. Ponadto Andrzej Wawro zauważył, że ruchliwość jonów tworzyw sztucznych ma wartości w zupełnie innym zakresie niż substancje wybuchowe – biorąc pod uwagę czułość urządzenia, które potrafi nie tylko wykryć materiały wybuchowe, ale też rozróżnić je między sobą, pomyłka jest niemożliwa.

 

A na koniec szersze spojrzenie na całą sprawę. W październiku 2011 roku „Rzeczpospolita” zmieniła właściciela [5]. Od tamtego momentu w gazecie utrzymywała się dziwna sytuacja: nowy właściciel – Grzegorz Hajdarowicz, będący przyjacielem Rzecznika Prasowego Rządu i mający inne poglądy niż większość redakcji – mianował swojego redaktora naczelnego, ale zostawił nie zmieniony cały zespół redakcyjny. Po tekście Gmyza i dementi Prokuratury, Hajdarowicz wycofał się z ustaleń dziennikarza swojej gazety, kompromitując tym samym temat trotylu. Niedługo potem Stanisław Zagrodzki, kuzyn Ewy Bąkowskiej, która zginęła w katastrofie smoleńskiej, ujawnił wyniki badań przeprowadzonych na jego zlecenie: „otrzymałem informację od jednego z naukowców, że znane są już wyniki badań dwóch próbek, wielkości kilku centymetrów kwadratowych każda. Jedna pochodziła z fragmentu garsonki, druga – z pasa biodrowego od fotela lotniczego, który był z tą garsonką, można powiedzieć, zespolony. Okazało się, że w tej drugiej próbce znaleziono ślady trójnitrotoluenu, czyli trotylu. (...) Próby, w laboratorium jednego z amerykańskich uniwersytetów, wykonane były metodą odczynnikową, czyli analizy chemicznej, a nie metodą detektorowania, jaką posłużyła się prokuratura.” [4; por. też fot. 1]. Czyżby w ten sposób Hajdarowicz „rozbroił bombę”?

 

Opracował AK

 

Tekst jest częścią „Kompendium smoleńskiego”.

 

Źródła:

[1] http://www.rp.pl/artykul/459542,947284-Katastrofa-smolenska--Trotyl-na-wraku-tupolewa.html

[2] http://niezalezna.pl/39155-tylko-u-nas-nowe-fakty-ws-trotylu-na-wraku-tu-154

[3] http://vod.gazetapolska.pl/2912-byl-trotyl-detektory-sie-nie-myla

[4] http://wpolityce.pl/wydarzenia/39581-ujawniamy-jedna-z-rodzin-na-wlasna-reke-zlecila-badania-w-usa-wykazaly-obecnosc-trotylu-na-elemencie-z-wyposazenia-tu-154m

[5] http://www.polskatimes.pl/artykul/461264,hajdarowicz-kupil-100-proc-udzialow-w-presspublice-ma-juz,id,t.html



Materiał filmowy 1 :

Zdjęcia do artykułu :
Zdjęcia do artykułu :
Fot. 1. Wyniki badań przeprowadzonych na zlecenie Stanisława Zagrodzkiego, kuzyna Ewy Bąkowskiej, która zginęła w katastrofie smoleńskiej. Źródło: stanzag.salon24.pl
Fot. 1. Wyniki badań przeprowadzonych na zlecenie Stanisława Zagrodzkiego, kuzyna Ewy Bąkowskiej, która zginęła w katastrofie smoleńskiej. Źródło: stanzag.salon24.pl
Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.